4. Jesteś za słaby.

416 44 91
                                    

Zdał sobie sprawę, że sam wykopał pod sobą dołek tym zakładem.

~•••~•••~•••~•••~•••~•••~•••~

Nie spał całą noc ucząc się na sprawdzian, który według niego udało mu się napisać w miarę dobrze. Miał zamiar powiedzieć o tym Kazutorze, ale nie było go w ten dzień w szkole, więc stwierdził, że lepiej da mu znać dopiero kiedy pojawią się wyniki.

Jednak coś podkusiło go rano, żeby do niego napisać i dowiedzieć się dlaczego go nie ma. A z jego krótkiej odpowiedzi, z której wynikało, że był na dodatkowych badaniach, rozmowa rozwinęła się na tyle, że przepisali ze sobą cały dzień.

Oboje mimo próby odepchnięcia tych myśli na bok, coraz bardziej zdawali sobie sprawę, że tak na prawdę nie mają powodów, dla których mieli by urwać tę niecodzienna relacje.

~•••~•••~•••~

Wszedł właśnie do szkoły w dość chujowym humorze, a jego wzrok padł na chłopaka stojącego samemu przy szafkach.

Niezbyt chciał się przyznać do tego, że zabrakło mu jednego punktu do trójki i to on przegrał zakład, ale nie miał wyjścia. Oszukiwanie go od samego początku, jakoś nie było mu po drodze.

- Wygrałeś zakład Tora. - mruknął cicho podchodząc do niego bliżej.

Jednak jego wzrok nawet na chwile nie przeniósł się na niego, a po zatrzaśnięciu szafki, minął go nie odzywając się ani słowem.

- Chciał czegoś?! - krzyknął Kokonoi, wchodząc do budynku.

- Chuj wie, przypałętał się. - zaśmiał się głośno idąc w ich stronę.

Zachowanie Kazutory zmieniało się diametralnie, gdy w pobliżu była ta dwójka. Chifuyu wcale nie oczekiwał, żeby chłopak zaczął z nim rozmawiać, ale fakt, że po tym wszystkim potraktował go jak powietrze, był w jakiś sposób niefajny.

Przez praktycznie całą lekcje jego myśli odbiegały w stronę chłopaka, jednak zdał sobie sprawę, że nic na to nie poradzi, jakkolwiek przybijające by to nie było.

Jeśli chciał go ignorować, w porządku, przecież mimo tego i tak dobrze się dogadywali. Wystarczy, że sam postara się to zignorować, a przynajmniej miał nadzieje, że mu się to uda.

Dźwięk dzwonka rozbrzmiał po klasie uświadamiając go, że za długo się nad tym rozwodził. Szybko więc wyszedł z sali orientując się, że akurat jest długa przerwa. Nie myśląc nad tym długo stwierdził, że wyjście się przewietrzyć na pewno dobrze mu zrobi.

Ruszył wolnym krokiem do wyjścia i kiedy przekroczył próg szkoły poczuł mocne szarpnięcie za nadgarstek. Ktoś popchnął go z całej siły, a on boleśnie uderzył plecami o ścianę budynku.

- Ała. To bolało. Czy ciebie do końca pojebało Sanzu?!

Od razu rozpoznał chłopaka stojącego na przeciwko niego. Dokładniej jego byłego chłopaka, z którym na dobre rozstał się jakiś czas temu. Był toksyczny, a on wytrzymywał to bez mrugnięcia okiem. Dopiero w momencie w którym go uderzył, przejrzał na oczy i zakończył ich znajomość. Przynajmniej myślał, że jest zakończona, aż do teraz.

- Dlaczego mnie unikasz, po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem? - syknął, chcąc wymusić na nim poczucie winy.

- Co dla mnie kurwa zrobiłeś? To, że przez chwile byłeś dla mnie dobry nie zmienia faktu, że później traktowałeś mnie jak śmiecia. - odparł próbując uwolnić się z uścisku, a dłoń chłopaka mocniej zacisnęła się na jego nadgarstku. -  Sanzu przestań.. To boli..

just trust me ~ torafuyuWhere stories live. Discover now