30. Pustka.

234 30 27
                                    

Ale prawdziwe przerażenie poznał dopiero, gdy Sanzu chwycił nóż, przykładając go do gardła Bajiego.

~•••~•••~•••~•••~•••~•••~•••~

Chifuyu chciał się odezwać, ale wszystkie słowa ugrzęzły mu w gardle. Zamurowało go w takim stopniu, że nie mógł się ruszyć. Myśli w jego głowie podświadomie podsuwały mu obrazy tego co sie stanie, jeśli zrobi jeden niewłaściwy ruch. Rozchylił delikatnie usta, a z pomiędzy jego warg wydostał sie drżący oddech. Jedyne co dostrzegał w oczach Sanzu, to obłęd i złość podsycana zażytymi narkotykami. Nie był już osobą, którą znał przez wiele lat. Już dawno przestał nią być.

– Milutko. – mruknął ironicznie. – Zrzygał bym się słuchając waszych ckliwych pożegnań. 

– Przestań.. Baji jest niewinny. – oznajmił, a jego oddech przyspieszył, kiedy Sanzu z sztucznym zainteresowaniem przechylił głowę, nasłuchując. – To ja popełniłem błąd. Nie on.

– Ah tak? Więc co? Zamienicie się miejscami? Zagracie w papier, kamień, nożyce? – prychnął rozbawiony i kręcąc z politowaniem głową, szarpnął Bajiego za włosy, przez co jego glowa odchyliła się bardziej do tyłu. – To nie negocjacje Chifuyu.

Jakby na potwierdzenie swoich słów, zbliżył ostrze do napiętej skory na szyi chłopaka. Docisnął do niej czubek noża, przez co mała strużka krwi spłynela w dół. Szybko jednak została starta przez ostrze i z premedytacją wytarta w twarz Bajiego.

– Zabicie go nic ci nie da. Stracisz na tym więcej niż zyskasz! – nieumyślnie podniósł głos i pomału wpadając w panikę, próbował wyszarpać dłoń z kajdanek, boleśnie obcierając nadgarstki. – Pójdziesz za to siedzieć. Chcesz sobie zniszczyć życie?!

– Chce zniszczyć je tobie. – mruknął sztucznie miło, całą uwagę skupiając na Bajim. – Siedź grzecznie. Nie chciał bym, żebyś coś przegapił.

Jego złość nasilała się, wraz z działaniem tabletek nasennych. Pomału stawał się odrętwiały i osłabiony, co nakręcało go jeszcze bardziej. Ostry głos Bajiego tylko wzmocnił te uczucie.

– Obyś sczeznął w piekle skurwielu.

Mimo swojej niewzruszonej postawy, okropnie bał się śmierci. Wcześniej, gdy jego dni polegały na pustym wpatrywaniu się w ściany, był na nią gotowy. Ale pojawienie się Chifuyu to zmieniło. Wziął uspokajający oddech, spoglądając na ostro zarysowana szczękę Sanzu. Był przekonany, że gdyby zacisnął ją trochę bardziej, skruszyły by mu się zęby. Oblizał je z wściekłości i cmoknął mocno zirytowany.

– Sanzu.. – zaczął równie błagalnie, co ostrożnie Chifuyu, widząc, jak bardzo Keisuke go sprowokował. – Nawet o tym nie myśl..

Przeniósł swoją uwagę na Bajiego, chcąc skarcić go za nie trzymanie języka za zębami, ale kiedy ich spojrzenie się spotkało, znieruchomiał. Łagodny wzrok chłopaka nie pasował do sytuacji, w której się znajdowali, a już szczególnie czuły usmiech, który wkradł się na jego usta. Baji uchylił wargi, ale z jego gardła nie wydostał się ani jeden dźwięk. Chciał, aby te słowa były skierowane tylko i wyłącznie do Chifuyu. Nie powiedział więc nic, ale ten z łatwością wyczytał to z ruchu jego warg. Słyszalne tylko dla niego „kocham cię", uderzyło go niczym rozpędzony pociąg, raniąc każdy centymetr jego ciała i duszy.

just trust me ~ torafuyuWhere stories live. Discover now