11. Przy mnie będziesz bezpieczny.

350 46 94
                                    

Uśmiechnął się smutno i nie starając się nawet opanować łamiącego się głosu, odezwał się pierwszy.

- Halo? Sanzu..

~•••~~•••~~•••~~•••~~•••~~•••~~•••~

Po kilkunastu minutach usłyszał dźwięk wiadomości i jak najciszej zwlókł się na dół, otwierając nieznacznie drzwi. Podniósł zamglony wzrok patrząc na Sanzu, który skanował go wzrokiem. Pokazał mu tylko, że ma być cicho i ruszył chwiejnym krokiem do swojego pokoju.

Po zamknięciu drzwi, kiedy chłopak zobaczył w jakim Chifuyu jest stanie podszedł do niego wolnym krokiem i położył dłoń na jego policzku.

- Mówiłem, że mnie potrzebujesz. - mruknął z wyższością ocierając jego mokre policzki i nachylając się musnął nieznacznie jego usta.

Nie było w tym żadnego uczucia, które wtedy czuł z Torą. Jednak chcąc zagłuszyć targające nim emocje, oddał delikatnie pocałunek.

Nie wiedział co go do tego podpuścilo, ale psychicznie czuł się tylko gorzej. Miał wrażenie, że go zdradził mimo tego, że kilka godzin temu on zrobił to samo mu. Chociaż, czy to w ogóle można nazwać zdradą? Nie miał pojęcia, wiedzial tylko tyle, że byli kwita, a on sam znowu wracał do czegoś, z czego ostatnim razem ledwo wyszedł.

~•••~•••~•••~

Obrócił się w stronę chłopaka, który z uśmiechem błądził palcem po jego klatce piersiowej.

- Jak Mikey z Drakenem mnie tu zobaczą zrobi się nieciekawie prawda? - spytał prowokujaco.

- Póki co śpią, ale wiesz jak było kiedyś. Nie będą zadowoleni. - odparł cicho, bijąc się z myślami.

- Nie będę się ukrywał, jak gówniarz. - stwierdził nagle. - Przebieraj się, jedziesz ze mną.

- To zły pomysł Sanzu.

- Mówię coś. - powiedział ostro łapiąc go mocno za nadgarstek. - Nie zostawię cię samego, bo jak jesteś pijany robisz głupie rzeczy. Mam ci przypomnieć jak..

- Nie.

Opuścił głowę i nie odzywając się już ani słowem, zrobił to co mówił i po chwili ruszył za chłopakiem do wyjścia. Miał racje, po alkoholu robił głupie rzeczy, a zadzwonienie do niego i pójście z nim było jedną z nich.

Kiedy już wyszyli on otworzył mu drzwi do samochodu. Siedząc patrzył tylko tępym wzrokiem jak Sanzu wystukuje palcami rytm piosenki lecącej w radiu i pogrążał się w myślach.

Nie powinien tu być i wiedzial, że powinien wysiąść, ale nie potrafił. Od początku tak było, po śmierci jego mamy, po śmierci Bajiego i nawet teraz, zawsze gdy nie wiedział co ma ze sobą zrobić, coś przyciąga go do niego. Mimo, że nie łączy ich już nawet cień przyjaźni.

Sanzu również zdaje sobie z tego sprawe i to wykorzystuje. A on daje się wykorzystywać. Wszystko zatacza błędne koło, z którego nie może wyjść.

- Chodź do środka. - usłyszał nagle jego głos, który przywrócił go do rzeczywistości.

Wyszedł bez słowa z auta idąc za nim krok w krok, a on otworzył drzwi do swojego mieszkania. Wszystko było tak jak dawniej, a jedyne co rzuciło mu się w oczy to dziwne tabletki leżące na stole. Dopiero teraz przyglądnął się jego oczom i przypomniało mu się skąd wydają mu się znajome.

- Znowu? - spytał dla pewności, co było błędem bo jego tęczówki pociemniały, a on zwrócił się w jego stronę.

Zapomniał jak na to reagował.

just trust me ~ torafuyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz