Rozdział 46

609 20 0
                                    

- Zaczęło się. - powiedział lekarz, a mi serce zaczęło bić z podwójną szybkością.
- Aauuu. - krzyknęłam głośno, bo poczułam silny skurcz.
- Uspokuj oddech. - zakomunikował doktor - Nie możesz przeć kiedy chcesz, dziecku potrzebny jest tlen.
Próbowałam uspokoić oddech, Patty była przy mnie cały czas. Ściskałam jej rękę, a Victor wciąż nie przychodził.
~ Vico proszę bądź przy mnie. - próbowałam przywołać mojego Alfę w głowie, ale nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Bolało mnie wszystko, a najbardziej serce.
Poczułam, że we mnie coś trzasło i pękło. Nie mogłam się na niczym skupić, ból który czułam był straszny. Czułam, że coś jest nie tak, coś złego działo się z dzidziusiem. Ruszało się tak jak by nie mogło oddychać. Jak by brakowało mu powietrza.
- Wyciągnijcie go stamtąd! Dusi się! - krzyczałam. Moje dziecko umierało.
- Musimy ciąć. - usłyszałam głos lekarza - Muszę podać morfinę, by móc zrobić cesarskie cięcie.
Wiedziałam, że za nim to zadziała to może być za późno dla maluszka.
- Bez morfiny. - wycedziłam przez zęby - Ono nie wytrzyma!
Lekarz z Patty spojrzeli się na siebie i wiedzieli, że mam rację. Doktor wziął skalpel i zrobił cięcie. Czułam ból ale z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Zaczęła pochłaniać mnie ciemność, ale gdy usłyszałam płacz, był taki delikatny. Wiedziałam, że moje dziecko żyje.
Ból zaczął się oddalać, odpływałam, czułam ulgę, ale chciałam, nie, ja musiałam pozostać przytomna. Kiedy z wysiłkiem wyostrzyłam mój wzrok i dostrzegłam je.
- Chłopak. - powiedziała Patty.
- Jest piękny. - usłyszałam męski głos, ale to nie był głos lekarza. Vic był tutaj, a ja nawet nie wiem kiedy się zjawił - Taki malutki.
Widziałam, że Victor go pokochał. Poczułam ulgę.
- Mój synek. - wyszeptałam, po czym przed oczami miałam czerń.
- Angelina nie zasypiaj! Słyszysz? - głos lekarza nie zabrał mnie z nicości - Nie możesz usnąć!
Gdyby chodziło tylko o mnie, pewnie bym się poddała. Ale musiałam się za wziąść i walczyć. Miałam dla kogo. Victor i mój syn liczyli na mnie, a ja czułam, że jestem w próżni.

Nie wiem ile czasu minęło, ale usłyszałam głos. To był Vic.
- An, Kochanie, moja Luno. Słyszysz mnie? Obudź się już. Tęsknimy. - było słychać rozpacz w jego głosie. Ktoś wszedł do pomieszczenia w którym się znajdowałam.
- I jak? Obudziła się albo usłyszałeś jej myśli? - to była Patty, ale jeśli oboje tu są to ktoś jest z dzieckiem.
- Nie. A jeśli... - przerwał - A jeśli ona się nie obudzi?
- Lekarz powiedział, że to kwestia czasu, ale napewno się obudzi. - teraz to nawet i mi ulżyło. Próbowałam zebrać w sobie siły. Chciałam zobaczyć moje dziecko.
~ Gdzie on jest? - wymskło mi się w myślach. Victor złapał mnie za dłoń.
- Śpi. Jest bezpieczne, całe i zdrowe. - odpowiedział - Usłyszałem jej myśli.
Przekazał chyba siotrze to bo i ona zaczęła mówić do mnie.
- An, z małym wszystko w porządku. Jest śliczny, ma twoje oczy, ale ogólnie to czysty tatuś. Musisz otworzyć oczy, liczymy na ciebie. - próbowałam otwarzyć oczy, ale moje powieki były ciężkie. W końcu lekko udało się uchylić oko, a światło mnie oślepiło.
- Cześć kochanie. - usłyszałam i kąciki moich ust powędrowały do góry.
- Zostawię Was samych. Idę do małego. - powiedziała moja przyjaciółka.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Nie najgorzej. Czuję się o bolała, ale poza tym jest ok.
- To dobrze. Bałem się o ciebie. Gdy usłyszałem twoje myśli, że chcesz by szybko wyciągnęli małego bez podania morfiny... Przyszłem, nie mogłem pozwolić byś była w takim momencie sama. Przepraszam za to jaki byłem. Nie zachowałem się jak mężczyzna, tylko jak tchórz.
- Victor? - zerknął na mnie - Ile byłam nie przytomna?
- Ponad dwa tygodnie. - O matko... nie mogę w to uwierzyć.
- Chce go zobaczyć. - powiedziałam.
- Nabierz sił, bo nasz maluszek jest bardzo energiczny. - uśmiechnął się.
- Jak go nazwałeś?
- Jeszcze nie ma imienia. Nie mogłem tego zrobić bez Ciebie. - zrobiło mi się miło.
- Może Joe albo Leo?
- Leo mi się podoba. - oznajmił, a w tedy Patty weszła.
- Ktoś chciałby poznać mamusie. - powiedziała i podszedła z dzieckiem. Podała mi go.
- Cześć mój synku. Mój mały Leo. - mieli rację, oprócz oczu to czysty tatuś.

Bliskość Alfy✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz