Rozdział 11

1K 28 0
                                    

Wróciłam do domu, byłam w skowronkach. Starałam się, by dziadki nie usłyszały jak wchodzę do domu. Chyba mi się nawet to udało. Żadne nie zareagowało gdy zamykałam drzwi.
Udałam się do pokoju i włączyłam laptopa. Poszukałam jakiegoś fajnego filmu, trafiło na romantyczny, pełen przygód, kilku odcinkowy bestseller o wilkołakach między innymi. Główna bohaterka była człowiekiem, zakochała się w chłopaku, który miał tajemnice. Nie był do końca tym za kogo się podawał.
Od razu pomyślałam o czarnym wilku z którym się zaprzyjaźniłam, jak kolwiek to brzmi.

Za wibrował mi telefon, przyszła mi wiadomość. Nie znałam numeru ale odczytałam.
~ Cześć. Dotarłaś bezpiecznie do domu? Vik. - jak miło pomyślałam.
- Skąd masz mój numer? - spytałam, choć domyślałam się.
~ A jak myślisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Patty?
~ Tak.
- Tylko Ty już nie rozdawaj mojego numeru.
~ Obiecuje. Miałabyś ochotę wyjść gdzieś?
- A co proponujesz?
~ A co lubisz?
- Las.
~ A oprócz tego?
- Może kino?
~ Ok, jakie lubisz seanse?
- Romantyczne, choć z akcją też lubię.
~ Poszukam czegoś ciekawego i dam Ci znać. Ok?
- Ok.
~ Zobaczymy się jutro?
- Może. - wolałam towarzystwo mojego wilka, ale nie powiem, bo Vika polubiłam. Myślałam na początku, że to typowy buc, ale na szczęście się pomyliłam.
~ To do zobaczenia jutro. Tam gdzie dziś?
- Jasne, czemu nie. Pa.
~ Pa. - uśmiechnęłam się do telefonu.
Chyba zaczęło mi zależeć.
Podeszłam do okna, uchyliłam i usiadłam na parapecie.
Czyż by była to moja pierwsza miłość?
Czułam się dziwnie, wszystko mi w brzuchu latało, jak motyle.

Po kilku minutach, przyjemny powiew wiatru otulił moją twarz. Przymknęłam oczy delektując się przyjemnym uczuciem.
Gdy je już otworzyłam to odskoczyłam, z hukiem lądując na podłodze. Podniosłam się i ponownie spojrzałam przez okno, stał tam. Czarny wilk. Wpatrywałam się w niego, a on w pewnym momencie wskoczył na mój parapet przednimi łapami opierając się na nim.
- Co ty robisz? Nie możesz tu wejść. Słyszysz?! - powiedziałam stanowczo. Zatrzymał się i przyglądał mi się uważnie.
Pogłaskałam go tam gdzie lubił za uszami. Stawał się w tedy potulny jak baranek. Takie trochę udomowione zwierzę, choć było to tak naprawdę przecież dzikie zwierzę.
Trwaliśmy tak dłuższą chwilę, do póki nie usłyszeliśmy wycia innego wilka. Stanął na czterech łapach, spojrzał się w moim kierunku i zawył, po czym uciekł w las.
Patrzyłam jak znika po miedzy drzewami, ale te jego oczy, spojrzenie. Jak bym je znała.
Musi być tu w okolicy ich stado, znaczy wataha. Byłam ciekawa ile ich jest. I czy są zmienno-kształtnymi czy nie. Tyle pytań w jednym momencie zaczęło napływać do mojej głowy.

Usiadłam na łóżku, znów zaczęłam przeglądać internet w poszukiwaniu informacji czy ktoś w okolicy widział wielkie zmutowane wilki.
Niestety nie znalazłam żadnej wzmianki o tym.
Oczy przed laptopem zaczęły mi się zamykać i urwał mi się film.

Bliskość Alfy✔️Onde histórias criam vida. Descubra agora