Rozdział 27

725 20 0
                                    

Obudziłam się bez mojego ukochanego obok. Nie było go.
Wstałam, rozejrzałam się dookoła. Nie zostawił liściku jak zawsze ani nic.
Ogarnęłam się na szybko i zeszłam na dół. Nikogo nie było.
Wyszłam na zewnątrz, był tylko jeden wilkołak.
- Ron! - krzyknęłam.
- Luna, wstałaś. - zerknęłam na zegarek w telefonie. Było już blisko dwunastej, ile ja spałam. Przeraziłam się.
- Gdzie wszyscy? - spytałam.
- Na polowaniu. Ja zostałem na wszelki wypadek.
- Czy to polowanie dotyczy Logana?
- Tak. Alfa chce go dopaść za wszelką cenę. Nie odpuści.
- Opowiesz mi o nim? - liczyłam że się czegoś dowiem.
- Co chcesz wiedzieć?
- O co mu dokładnie chodzi?
- O watahę. Też jest Alfą i chce mieć swoje wilki. Alfa bez stada jest słaby. - tego mi Vic nie powiedział.
- A... - zacięłam się.
- Tak?
- Pomożesz mi?
- Jeśli będę umiał.
- Chce być jedną z was. - taka sama reakcja jak u reszty - Chce być wilkołakiem.
- Nie mogę Ci pomóc. Nie przeżyłabyś. - powiedział stanowczo i zmienił temat - Może potrenujemy?
- Możemy. - odpowiedziałam od niechcenia i zaczęliśmy ćwiczenia.
Musiałam jakoś dokonać przemiany. Może dać się ugryźć drugi raz? Muszę zdobyć jad tylko jak?
Najbardziej chciałabym żeby to był Viktor ale on dobrowolnie tego nie zrobi.
- Ron mam kolejne pytanie.
- Oby nie było głupie jak wcześniejsze.
- Czy jeśli oczywiście teoretycznie tylko, była bym umierająca, Alfa mógłby mnie ugryźć jadem z DNA?
- Co ty znowu kombinujesz? - przerwał ćwiczenie.
- Nic. Poprostu zastanawiam się czy był taki przypadek.
Gdy tak rozmawialiśmy on usłyszał że ktoś się zbliża. W momencie stanął w wilczej postaci przede mną by mnie chronić.
Po chwili wyszła jakaś wilczyca zza drzew.
Na początku nie słyszałam by coś mówiła, ale pewnie telepatycznie między sobą rozmawiali jak to wilki. Byli ustawieni w pozycjach bojowych co znaczyło że nie był to nikt z tej watahy.
Wilki w pewnym momencie rzuciły się na siebie. Ta wilczyca wbiła zębiska w jego ciało bo porządnie zawył.
~ Schowaj się gdzieś.
Usłyszałam jego głos w głowie. Rzuciłam się do ucieczki, ale ona zauważyła i ruszyła za mną. On nie miał siły ale wstał i ruszył za nami.
~ Kochanie zaraz będę, wytrzymaj jeszcze chwilę.
Teraz to był Vic. Ron musiał mu powiedzieć co się dzieje, z resztą musiał być gdzieś blisko skoro usłyszał.
W pewnym momencie rzuciła się na mnie, a ja z impetem wylądowałam na ziemi. Ron warczał, a ona coraz bardziej mnie przyduszała. Próbowałam zdjąć jej łapę z mojego gardła ale coraz mocniej naciskała. Robiło mi się słabo, zaczynałam trącić orjetacje.
Vic pomocy.
Ciemność.

Bliskość Alfy✔️Where stories live. Discover now