Rozdział 3

1.4K 32 0
                                    

Niedziela.
Dobrze, że jest taki dzień tygodnia.
Miałam nie pić, potem tylko trzy, pięć i w sumie to nie wiem na ilu skoczyłam.
Odstresowana napewno byłam, za to Patty jak ostatnio ją widziałam wyglądała jak zombie.
Postanowiłam do niej zadzwonić i zapytać jak się czuje.
Zaczęłam szukać mojego iPhonea, na łóżku go nie było więc przeniosłam wzrok na szafkę nocną.
Był.
Co dziwniejsze, był podłączony do ładowarki, aczkolwiek wiem, że byłam pijana i nie mogłam tego zrobić. Pewnie mama pomyślałam.
Wybrałam numer mojej przyjaciółmi i nacisłam przycisk, by zadzwonić.
Pierwszy sygnał nic, drugi, trzeci, czwartym dopiero odebrała, ale była bardzo zaspana.
~ Halo?
- Śpisz?
~ Już nie. Co tam?
- Tak się zastanawiałam jak się czujesz?
~ Nie pytaj.
- Aż tak źle?
~ Gorzej.
- Wiesz, że od tego tygodnia zaczynają się matury?
Była chwila ciszy, po czym chyba do niej dotarła powaga sytuacji.
~ Mogliśmy posłuchać Ciebie i pouczyć się zamiast iść na tą imprezę.
- Za późno. Jeśli chcesz się pouczyć razem to wpadnij. Mam nadzieję, że zdamy, ale był by przypał gdybyśmy oblały.
~Chyba się zbiorę do ciebie później i omówimy wszystko.
- Ok. Nie ma problemu. Daj znać jak coś.
~ Dobra. Pa
Rozłączyłam się i nie wiedziałam co mam zrobić.
Postanowiłam zejść na dół do kuchni gdzie była mama, by najmniej miałam taką nadzieję.
Złapałam się poręczy i zeszłam powoli na dół, było cicho. Wydawało mi się za cicho.
Obeszłam wszystkie pomieszczenia, ale mamy nie było. Zadzwoniłam do niej i dźwięk połączenia usłyszałam za drzwiami na dworze. Wyszłam tam i widok mnie przeraził.
Leża tam, oczy miała zamknięte. Wokół była kałuża krwi, serce zaczęło bić mi mocniej. Nie! Pomyślałam i szybko podbiegłam do niej, ukucłam przy niej.
- Mamo! - nawoływałam ją, z oczu płynęły mi zły - Obudź się, proszę.
Położyłam ją na moich kolanach, dotykałam jej twarzy, próbowałam ocucić. Nic z tego. Ona nie żyła.
Szybko poszukałam mojego telefonu, znów wybrałam numer do Pat. Odebrała szybciej niż wcześniej.
- Patty. - powiedziałam przerażonym głosem.
~ Tak? Halo? Słyszysz mnie? - nawoływała mnie, ale nie umiałam wydusić słowa - Odezwij się. Co się dzieje?
- Moja mama. - powiedziałam, spojrzałam się na jej twarz i zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
~ Co się dzieje An? Powiedz. Co z twoją mamą? Twojej mamie się coś stało?
- Gorzej. - odpowiedziałam i zaczęłam szlochać.
~ Czy ona... - nie dokończyła, a ja wiedziałam o co chce się spytać.
- Tak. - usłyszałam jak kogoś woła, a ja odezwałam się - Przyjedź, proszę.
~ An już do ciebie jadę. Nie ruszaj się z tam tąd ok. - nakazała, a mnie sparaliżowało. Przede mną stał wilk, szary z wielkimi zębami. Z pyska leciała mu ślina. Nie wiedziałam co mam zrobić - An słyszysz? Już jadę.
Byłam sparaliżowana, patrzył się na mnie jak by chciał mnie zjeść.
- Pat? - odezwałam się niepewnie.
~ Tak?
- Tu jest wilk.
~ Za chwilę będę. Nie rób gwałtownych ruchów. Powoli się wycofaj i ukryj gdzieś.
- Spróbuję. - odłożyłam telefon powoli na ziemię i zaczęłam się przesuwać w tył. Wilk zrobił krok w moim kierunku. Wycofałam się jeszcze kawałek, a on za mną krok do przodu. Byłam całkiem blisko drzwi, postanowiłam szybko wstać i wejść do domu. Za nim jednak tak się stało, on wskoczył na mnie. Jego ślina leciała z pyska na moją koszulkę.
Ble.
Przełknęłam ślinę i zamknęłam oczy. Nikt nie zdąży mnie uratować.
Przeżegnałam się w myślach, gdy nagle nie czułam już na sobie ciężaru wilka. Otworzyłam oczy.
Teraz były dwa wilki. Szary i Czarny. Ten drugi był większy, warczał na tamtego, a po chwili rzucili się na siebie. Krzyczałam z przerażenia.
- An szybko do domu. - usłyszałam głos mojej przyjaciółki. Złapała mnie za rękę i pociągła za sobą do mieszkania. Zamknęła drzwi i kazała mi iść do siebie. Nie wiele myśląc posłuchałam jej. Usiadłam skulona na łóżku i czekałam, aż to wszystko okaże się tylko snem.
Po kilku sekundach odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Bliskość Alfy✔️Where stories live. Discover now