Rozdział 30

708 23 0
                                    

Minęły dwa tygodnie.
Zdąrzyłam wyjść w między czasie ze szpitala. Zamieszkałam w domu wilkołaków już chyba na stałe. Dziadkom musiałam opowiedzieć jakąś historię, dlaczego mam nogę w gipsie. Victor powiedział, że się tym zajmie, dałam mu wolną rękę.

Siedziałam właśnie na dworze i patrzyłam się jak Vic przeprowadza trening. Robili to codziennie, żeby być w odpowiedniej formie. Mój ukochany nie chciał by sytuacja się powtórzyła. Było widać po wszystkich, że wykańczają ich te nie które ćwiczenia.
Patty podeszła do mnie zasapana.
- Chyba nie dam już rady. - była w ludzkiej postaci, nie mal naga. Zaczynałam się przyzwyczajać do niej, bo to nie pierwsza taka sytuacja.
- Mam z nim porozmawiać, by zmienił wam ćwiczenia? - spytałam.
- Wiem, że musimy być w formie. Teraz widzę jakie mieliśmy braki. Co dziwne powstały mi zakwasy.
- To nie jest normalne. Wykończy was jeśli będziecie tak trenować. - oświadczyłam.
- An jest dobrze. - powiedziała łapiąc oddech. Vic ryknął na nią - Wracam.
Zmieniła się w wilka i dołączyła do nich. On przesadza, ja rozumiem, że się martwi, ale oni tak nie pociągną długo.
Po jakiejś godzinie skończyli. Wstałam, wzięłam kule i utykajac z gipsem na nodze podeszłam do niego.
- Vic, musisz trochę przystopować, oni są wykończeni.
~ Muszą być w pełnił wyćwiczeni. Muszą mieć siłę chronić Cię.
- Przesadzasz. Zmień trochę te treningi, proszę. Oni szybciej padną, niż będąc mieć siłę. - powiedziałam już trochę wzburzona.
Zmienił się w człowieka, wiedząc że działa to na mnie w sposób pociągający. Był nagi. Odwróciłam się.
- Doskonale wiesz, żeby tak nie robić. - przypomniałam mu.
- Wiem, ale chce poczuć jak to na ciebie działa. - zbliżył się na tyle, że czułam jego oddech na plecach. Ręką zgarnął moje kosmyki włosów z ramion i zaczął całować. Poczułam jak ciało zaczyna mi drżeć. Oczy same przymykały mi się z uczucia takiej pieszczoty.
- Vic. - zaczynałam łapać oddech, czułam jak coś urosło i zaczęło dotykać moje ciało. Czułam że moje ciało reaguje na to, że tego chce.
- Kocham Cię. - szepnął mi delikatnie do ucha i je liznął. Uwielbiam te słowa, ale musiałam to zatrzymać.
- Przestań. Też Cię kocham, ale proszę odsuń się na razie ode mnie. - zrobił to od razu. Uspokajałam oddech.
- Przepraszam. Wiem, że to jeszcze nie pora, ale tak na mnie działasz. Mam trudność by zapanować nad sobą. Pragnę Cię. - powiedział, czułam że naprawdę walczy sam ze sobą.
- Porozmawiamy o naznaczeniu. - zmieniłam temat.
- Nie wiem czy to odpowiednia chwila. Wiesz co będzie potem, a Ty nie jesteś w pełnił gotowa.
- Masz na myśli że mam gips i nie poradzę sobie w łóżku? - spytałam prosto z mostu. Był zdziwiony moją bezpośredniością.
- W sumie to tak. - odwróciłam się w jego stronę.
- Zdziwił byś się. - powiedziałam i dłonią złapałam go za członka - Uważaj na mnie. Jestem przyszłą Luną, naprawdę silną i zdeterminowaną gdy trzeba.
Lekko pociaglam to co trzymałam w ręku i odeszłam, podpierając się o kule.
Słyszałam tylko jak jęknął.

Bliskość Alfy✔️Where stories live. Discover now