Rozdział 28

713 21 0
                                    

Kiedy otworzyłam oczy, otaczało  mnie intensywne białe światło. Znajdowałam się w nieznanym sobie pokoju, całym w bieli. Najbliższą ścianę przesłaniały pionowe żaluzje, nad moją głową wisiały oślepiające lampy. Leżałam na dziwnym łóżku - twardym, z poręczami. Poduszki były płaskie, a ich wypełnienie zbite.
Przy moim uchu coś irytująco pikało. Oznaczało to, że jeszcze żyje.
Od moich dłoni biegły przezroczyste rurki, czułam też, że mam coś przyklejone do twarzy pod nosem. Podniosłam rękę by się tego pozbyć.
- Ani mi się waż. - powstrzymały mnie ciepłe palce.
- Patty? - obróciłam odrobinę głowę - Skąd się tu wzięłam? Co się stało?
- Spokojnie. - uciszyła mnie - Wszystko jest już w porządku.
- Jak to się w ogóle skończyło? - nie pamiętałam praktycznie nic.
- Cudem zdążyliśmy na czas. Jeszcze chwila, a byłoby za późno. - wzdrygłam się na myśl co tam się stało.
- Ron! Co z nim? - mój mózg zaczynał trzeźwieć.
- Dobrze, spokojnie. Na szczęście wilkołaki mają zdolność samoregeneracji w przeciwieństwie do zwykłych ludzi. - chciałam usiąść, ale dostałam gwałtownych zawrotów głowy. Pat powstrzymała mnie delikatnie przed tą czynnością.
- Gdzie Vic? Czemu go tutaj nie ma? - spytałam bo to jego teraz potrzebowałam.
- Niedługo wróci. - obiecała - A tym czasem leż spokojnie.
Jak mogłam leżeć spokojnie, gdy nie wiedziałam co się z nim dzieje.
- Gdzie on jest? - spytałam znów.
Spojrzała się smutno, a ja poczułam że coś jest nie tak. Zaczęłam się bać nie na żarty - Patty, proszę powiedz.
- Nie mógł wytrzymać twojego widoku - zabolało - Ale nie w tym sensie co myślisz. Nie mógł patrzeć jak cierpisz, bo uważa, że to przez niego.
- Gdzie jest teraz? - znów zadałam podobne pytanie do wcześniejszych.
- Jest nie daleko. Poczekaj chwile. - wstała i poszła obok okna. Nie wiem co ona zrobiła bo stała tyłem - Za chwilę tu będzie.
Czekałam cierpliwie na niego i gdy ona wyszła w drzwiach stanął on.
- Vic. - odpowiedziałam radośnie, bo ucieszyłam się gdy go zobaczyłam.
Westchnął głęboko, nie patrząc na mnie, unikał spojrzenia - Chodź tu.
Zawołałam go. Usiadł na krześle obok mnie, był smutny.
- To nie twoja wina. Spójrz na mnie. - nie pewnie uniósł wzrok - Nic mi nie jest, widzisz?
- Oprócz tego że masz złamaną nogę i dwa żebra to masz jeszcze wstrząśnienie głowy.
- Przestań. Wszystko gra. - ujął moją zabandażowaną rękę ostrożnie, tak aby nie zerwać przewodu łączącego mnie z jednym z monitorów i pocałował - Co się stało z tą wilczycą?
- A musimy o tym rozwawiać? - odpowiedział pytaniem na pytanie, było widać że chciał zmienić temat.
- Nie musimy. - powiedziałam - Złapaliście Logana?
- Czy nie ma ciekawszych tematów? - spytał już z irytacją.
- Poprostu chciałabym wiedzieć coś więcej.
- Na razie odpoczywaj i niczym się nie przejmuj. Panuje nad wszystkim.
- Dobrze. Ufam Ci. - chciałam wolną ręką pogłaskać go po policzku, ale coś mi to uniemożliwiło. Miałam podłączoną kroplówkę.

Bliskość Alfy✔️Where stories live. Discover now