♡4♡

151 7 0
                                    

Próbowałam otworzyć bardzo ciężkie i opuchnięte oczy.
- gdzie ja jestem- rzekłam z łamiącą się na początku chrypą próbując to ostatecznie otworzyć oczy.
- w szpitalu- rzekła delikatnie kobieta zbliżając się coraz bliżej mnie jednocześnie dając znać przechodzącej pielęgniarce że właśnie się wybudziłam.
- mama? Zaraz kim pani jest?- zapytałam lekko przestraszona próbując zmienić pozycje niestety na próżno. Czułam ogromny ból.
- uratowałam ci życie- rzekła kobieta uśmiechając się nieśmiałe. W zasadzie to mój mąż- dodała wskazując na mężczyznę leżącego łóżko obok.
- Co ja najlepszego zrobiłam- szepnęłam sama do siebie nie więżąc co się właśnie dzieje. Nic Panu nie jest?- zapytałam z drżącym głosem lecz przerwała mi pielęgniarka.
- Pana stan jest stabilny, nieliczne stłuczenia w okolicy prawej ręki, doktor zaraz pana zbada może obejdzie się bez zabiegu- rzekła podkreślając słowa o rękę widząc co mężczyzna aktualnie robił. Natomiast Pani- wskazała na mnie pielęgniarka długopisem jednocześnie sprawdzając coś na karcie. Musimy Panią zbadać- rzekła zakładając kosmyk włosów za ucho. Po czym wyszła pewnym i szybkim krokiem.

Po niecałym kwadransie pielęgniarka wiozła mnie na wózku do nowej sali. Nie jestem w stanie powiedzieć ile trwały badania, czułam się jakby to były wieki..

Kilka minut później usłyszałam drapanie drzwi po czym biegnącego ile sił w łapach mojego małego Mongryonga.
- Hej mały co ty tu robisz??!- rzekłam wystawiając ręce aby przytulić psa. Niedługo po nim wszedł zadowolony pan doktor śmiejąc się z zachowania psa.
- bardzo sympatyczny psiak!- rzekł lekarz śmiejąc się jednoczenie przewracając kolejne kartki.
- skąd się tu wziąłeś?- zagadywałam jednocześnie miziając pupila przy tym zmieniając niekontrolowanie głos.
- Ah właśnie żona pacjenta z sali obok.
Pani... Jeon!-rzekł mężczyzna z olśnieniem w oczach.
Mówiłem jej że psy mają zakaz przebywania w szpitalu- dodał zapisując coś szybkim ruchem na karcie.

Wpatrywałam się w doktora jeszcze dobre kilka minut. Kącik ust unosił mu się co jakiś czas. Modliłam się aby wszystko było w porządku.
- Pani [T.I]- na te słowa niekontrolowanie wszystkie moje mięśnie się z pięły. Byłam skupiona jak nigdy w całym swoim życiu.
- Wykonam operacje- odparł spuszczając jakieś karty dokumenty, dzięki czemu nasze spojrzenia skrzyżowały się. Łzy powoli napływały  mi do oczu, starałam się nie mrugać, aby nie pokazać prawidłowych emocji.
W myślach powtarzałam sobie „nie becz [T.I] dasz radę"
Doktor widząc moją reakcje rzekł jedynie że „będzie dobrze" po czym postanowił zostawić mnie samą.
- Pod narkozą?- szybko zapytałam gdy mężczyzna złapał za klamkę. On jedynie kiwnął głowa na tak.

Wiedziałam co to znaczy. Tata wielokrotnie mówił mi ze mam uważać na siebie, że nie wybudzę się.. jak dziadek.
Na te myśli zaczęłam myśleć o Polsce. O dzieciństwie, nie zawsze było kolorowo ale życie to nie bajka, chociaż teraz czuje się jakby to był jakiś horror.

Z rozmyślania wybudziła mnie wchodząca do pokoju pielęgniarka.
- Zmieni pani salę- odparła obracając się aby wózek mógł spokojnie wjechać do pokoju. Niestety psy nie mogą przebywać na terenie szpitala- dodała przyglądając się małemu czworonogowi który zdążył już zasnąć.
- Rozumiem mogę szybko skontaktować się z mamą? Pielęgniarka jedynie przytaknęła głowa i wyszła zostawiajac mnie samą z Mongryongiem.

Wyjęłam powoli telefon jednocześnie zastanawiając się co powiedzieć, że co wyszłam z psem i..
- Halo?- usłyszałam głos mamy

♡Euphoria♡ Jeon JeonggukWhere stories live. Discover now