𝑊𝑖𝑔𝑖𝑙𝑖𝑎

225 12 43
                                    

Jaya :D

Troszkę smutas 

Tak wgl czy tylko mi ta piosenka tak bardzo przypomina Jayę? (Media)

▪▪▪

Wigilia. Piękne święto, które jednoczy rodziny i przyjaciół, właśnie w tym dniu w milionach domów panowała ciepła, rodzinna i bardzo wesoła atmosfera i pewnie jak się spodziewacie w klasztorze obrońców Ninjago nie mogło być inaczej.
Po korytarzach i pokojach biegały dzieci, ich rodzice błąkali się po kuchni lub salonie. Większość z uczestników uroczystości nawet nie była ze sobą spokrewniona ale nikomu to nie przeszkadzało. Byli dla siebie rodziną i żadne głupie więzy krwi tego nie zmienią.

Kiedy w jednym pokoju było słychać śmiech potomków mistrzów żywiołów w korytarzu obok siedział on.
Całkowicie sam jak palec, siedział na parapecie i patrzył przez okno na piękny zimowy widok. Jego średniej długości kasztanowe loki lekko już oklapły, przestały być takie puszyste jak jeszcze do niedawna. Mocno niebieskie oczy były czerwone i podkrążone a po piegowatych policzkach spływały łzy - w zasadzie morzę łez.
Zawszę roześmiany i towarzyski mistrz piorunów siedział teraz w zimnym korytarzu z dala od całej reszty swojej rodziny. Oddał się w ramiona wspomnień, pozwolił sobie na rozmyślanie o przeszłości i o rzeczach, które gdyby tylko mógł od razu by zmienił. Zawszę przynajmniej raz w roku pozwalał sobie na takie coś, pozwalał ciemności i goryczy odciąć go od całej reszty świata; nie wiedział czemu wybrał akurat dzisiejszy na pozór wesoły wieczór.

Piegus siedział w swojej kochanej samotności i prowadził niemą pogawędkę z ciemnością kiedy naglę zza rogu usłyszał głos
-Tatusiu...?- cichy, bardzo niepewny a jednocześnie tak słodki - głos jego ośmioletniej córeczki który sprawił, że kolejna fala łez wypłynęła z pod jego powiek. Obrócił głowę w stronę dziewczynki ale trwało to zaledwie kilka sekund, ponieważ widok, który zastał łamał mu serce.
Jego córeczka z wiecznie nieułożoną burzą loków na głowię trzymała za rączkę swojego sześć lat młodszego braciszka a z kolei on drugą ręką trzymał swoją siostrę bliźniaczkę.
Widok swoich dzieci zawszę przyprawiał go o brak tlenu i wręcz ocean łez- nie zrozumcie go źle; kocha swoje pociechy najbardziej na świecie i zrobiłby dla nich dosłownie wszystko ale boli go ich wygląd. Ponownie; uważa swoje dzieci za najpiękniejsze stworzenia na świecie ale patrzenie na swoje kopie boli.
Ma aż trójkę cudownych potomków i żadne z nich nie jest podobne do niej.
Nie ma im tego za złe, od jej odejścia stara się spędzać cały swój wolny czas z nimi – on do teraz nie wie dlaczego został porzucony przez biologicznych rodziców. Nie chce żeby jego dzieci żyły w takiej niepewności dlatego zawszę kiedy pada hasało „mama" lub „Nya" powtarza im jak mantrę, że mama kochała ich ponad wszystko i że gdyby była z nami to byłaby z nich bardzo dumna.
I chociaż jego serce łamię się w drobne kawałeczki za każdym razem gdy to mówi to wie, że w przyszłości to pomoże.

Odetchnął głęboko i szybko wytarł łzy rękawem niebieskiego świątecznego swetra
-Co się stało kochanie?- jego głos drżał, nawet nie próbował tego ukrywać. Nie ma sensu.
Dziewczynka spojrzała na niego niepewnie i ciągnąc za sobą rodzeństwo podeszła do parapetu.
-Bo... em czy my...- urwała na chwilkę uciekając wzrokiem na podłogę.
-Czy możemy się poprzytulać?- powiedziała to tak cicho, że mistrz piorunów ledwo ją usłyszał. Jej prośba rozczuliła go aż do łez i bez większego zastanowienia wziął na kolana najpierw najstarszą córkę a potem pozostałą dwójkę.
Ośmiolatka wtuliła się bardzo mocno w jego sweter a bliźniaki jak małe koale przyczepiły się do pleców siostry. Przez okno padało na nich światło księżyca, od boku mogliby wyglądać na pełną i szczęśliwą rodzinę – niestety nie można tak powiedzieć.
-Czy mama lubiła święta?- myślał, że po raz kolejny ryknie płaczem; pytanie jego córki było tak bolesne a zarazem tak słodki i niewinne.
-Uwielbiała. Uwielbiała święta bo mogła spędzić z wami i resztą dużo czasu- tylko na taką odpowiedź było stać kasztanowłosego.
-Oh, Annya mówi, że jej mama nie lubi świąt bo zawszę z wujkiem Morro muszą sprzątać- niebieskooki zaśmiał się cicho na wypowiedź dziecka i wtulił twarz w jej włosy.
-Twoja mama kochała święta prawie tak mocno jak was i mnie- powiedział po czym zaczął gładzić delikatnie plecy córeczki. Wspominanie o swojej żonie zawszę było bolesne, ale lubił takie chwile – lubił każde chwilę spędzone ze swoimi dziećmi.
-Jeżeli kiedyś spotkam mamusię to przytulę ją i powiem jej jak bardzo ją kocham!- wykrzyknęła dziewczynka odklejając się od ojca i podnosząc ręce do góry z ekscytacji.
-Ooo jestem pewien, że się ucieszy- cała czwórka niebieskookich odwróciła się w stronę głosu; był to Kai lub dla niektórych wujek Kai. Podszedł do parapetu i wziął na ręce parę dwulatków
-Chodź Abby, ciocia Sel zrobiła ciasto- poinformował siostrzenicę, która natychmiast zeszła z kolana ojca i pobiegła w stronę salonu.
Mistrz ognia spojrzał współczującym i miłym wzrokiem na ukochanego swojej siostry i odchodząc z siostrzeńcami na rękach uśmiechnął się do niego.
Piegus odwzajemnił uśmiech i gdy tylko jego szwagier odszedł zakrył sobie usta dłonią i skulony zaczął szlochać.

Nie zdążył jej powiedzieć jeszcze tylu rzeczy.

▪▪▪

Hejka ludziki,
Nie wiem jakoś naszło mnie na smutnego Jay'a - naprawdę nie pytajcie dlaczego :(
Taka ciekawostka; w tym Au Nya umarła podczas porodu bliźniaków i Jay jako wieczny optymista uznał za cud to, że dzieci przeżyły i poświęcił całe swoje życie zajmowanie się i pomaganie im (Nigdy nawet przez chwilę nie próbował ich obwiniać za śmierć Nyi)
😭😭😭

Jeżeli chcielibyście zamówić sobie jakiegoś shota proszę pisać pod rozdziałem "Zamówienia" z góry dziękuję <3

801 słów <3

𝒀𝒐𝒖 𝑴𝒆𝒍𝒕 𝑴𝒆○Ninjago One Shots/Drabble✎Where stories live. Discover now