TRZYDZIEŚCI DZIEWIĘĆ

24 6 0
                                    

ISAAC

Postanowiłem pocieszyć dziewczynę, bo jakby nie patrzeć doradziłem Jacobowi, żeby z nią chodził o ile faktycznie coś do niej czuje. Swoją drogą nie uważam, żeby miał powód do tego, żeby potraktować ją tak jak to zrobił. W końcu ona nie zrobiła nic złego, dodatkowo przytuliła mnie na jego oczach, co już powinno dać mu do zrozumienia, że miał się o co bać. Nie wspominając już o tym, że wiem od Marcusa że chodzą. Ciekawi mnie też jak zareaguje dziewczyna kiedy dowie się, że jej chłopak powiedział o ich związku swojemu przyjacielowi, który wygadał o tym Larremu, a ten już wszystkim.

Godzinę później nikt już nie pamiętał o tym, że chwilę temu miała miejsce taka a nie inna sytuacja. Ja miałem trening z Larrym, który swoją drogą chyba co raz bardziej widział postęp w mojej kondycji. Cieszy mnie to bo ja sam czuję, że wiem i umie już co raz więcej. W przyszłym tygodniu zaczynam też swoje lekcje na strzelnicy z tego co wiem wam się uczyć od najlepszej czyli od Ursuli. Ciekawi mnie jak będzie się nam współpracowało, bo póki co niby jesteśmy szefami, ale jednak to bardziej dziewczyna decyduje, bo zna się na tym lepiej.

Pracowałem wraz z mechanikami przy jakiś tam drobnych pracach. Praktycznie minął mi tak cały dzień, miałem już wracać do domu, ale najpierw poszedłem do dziewczyny, żeby jeszcze raz dowiedzieć się czy wszystko jest okej:

- Jak się czujesz?

- Dalej jestem na niego wkurwiona, ale czuję się już lepiej, co chyba widać bo pracuję, a nie płacze nad sobą jak jeszcze kilka godzin temu

- Posłuchaj nie wiem czy Jacob jest dla ciebie dobry, głównie przez to co pokazał dzisiaj. Uważam że jest chorobliwe zazdrosny, dlatego warto żebyś z nim o tym porozmawiała

- Dzięki, ale sama zadecyduję o tym czy będę z nim chodzić czy nie

- Nie chcę ci mówić co masz robić, ale przemyśl czy związek z nim jest, aby na pewno właściwy – wytłumaczyłem się bo jak zawsze moje intencje zostały zrozumiane inaczej – To do jutra

Po średnio udanej rozmowie, wyszedłem z siedziby i ruszyłem do siebie, a raczej do Larrego. Po drodze wpadłem do supermarketu, w którym kupiłem zupkę chińską, a raczej kilka jej sztuk. Szybko się je robi, a są w miarę tanie oraz smaczne. Z zakupami wróciłem do domu, wszedłem do niego kierując się do kuchni, aby uzupełnić swoją półkę. Idąc do siebie, przeszedłem przez salon, a tam zauważyłem Jacoba pijącego z Marcusem, nie chciałem się kłócić więc miałem zamiar pójść do siebie, co niestety nie obeszło się bez komentarzy z jego strony:

- I co fajnie było ci z moją dziewczyną?

- Patrząc na to co dzisiaj odwaliłeś to już chyba nie z twoją – powiedziałem bo może to mu otworzy oczy na jego nie za fajne zachowanie

- Nie moja wina, że ta szmata się z tobą puściła

- Nie mów tak o Ursuli – odwróciłem się do niego, mówiąc to stanowczym głosem

- A co mi zrobisz, mały szczylu, uderzysz mnie? Nie, bo nie potrafisz – zaśmiał się – Po za tym nie mów jak mam mówić o tej szamcie

- Doigrałeś się – podszedłem do niego i walnąłem go w twarz, zasługiwał na to i to nie moja wina

- Będziesz tego żałować, prawdopodobnie podczas zbierania swoich zębów z podłogi – zamachnął się, ale był tak narąbany że trafił w powietrze jakiś metr ode mnie, co wywołało we mnie salwę śmiechu

- Najpierw to sobie traf, dziadku – rzucił się na mnie, więc po raz kolejny dostał ode mnie w ryj, swoją drogą podbudowałem swoje ego, chociaż wiem, że gdyby nie to, że jest nietrzeźwy to raczej dostałbym wpierdol i to niezły

- CO TU SIĘ ODPIERDALA

Zły momentWhere stories live. Discover now