23

2.5K 126 13
                                    

Echo

Usiadłam pod jednym z wielu drzew znajdujących się w ogrodzie.

Gdy byłam małą dziewczynką, wyobrażałam sobie piekielne ogrody jako usychające i pozbawione życia. Nie mogłam bardziej się mylić.

Ogród Endymiona, o który dbało kilkunastu pracowników, był kolorowym i pełnym życia miejscem. Oprócz wielu drzew, otaczało mnie mnóstwo kolorowych kwiatów. W samej stolicy krainy demonów, Xanadu, zobaczyłam żółte, czerwone i niebieskie kwiaty. Miejsce to w niczym nie przypominało sterylnego świata aniołów. Tam dominowała biel i szarość. Być może dalej, gdzieś za pałacem, istniały kolory, jednak nie było mi dane tego zobaczyć.

Byłam więźniem we własnym "domu", o czym przekonałam się dopiero w chwili, w której zostałam wyrwana z bezpiecznego, pałacowego życia.

Przejeżdżałam dłonią po równo przyciętej trawie. Wpatrywałam się w ogrodników, którzy przycinali krzaki na kształt słonia, lecącego ptaka oraz demonicznych skrzydeł. Całość prezentowała się pięknie. Nie wierzyłam, że przyszło mi żyć w tak cudownym miejscu.

Czekałam niecierpliwie na powrót Tovenaara. Mój ukochany dobrą godzinę temu poszedł do Priama. Był negatywnie nastawiony do chłopaka, a ja miałam nadzieję, że go nie skrzywdzi. Jeszcze nigdy nie widziałam, aby Tovenaar kogokolwiek skrzywdził, ale zawsze mógł nadejść ten pierwszy raz. Wolałabym, aby mój mąż pozostał grzecznym i przykładnym obywatelem, ale rozumiałam jego gniew.

Tovenaar stracił siostrę. Lani zmarła prawdopodobnie z winy aniołów, a ja, choć nie byłam już aniołem, czułam się współwinna jej śmierci.

- Nereusie?

Spojrzałam na demona, który miał mnie strzec.

Mógł mieć około trzydziestu lat. Był dobrze zbudowanym demonem o zielonych włosach. Idealnie wpasowywał się w scenerię ogrodu.

Zielonowłosy demon miał intensywnie czerwone oczy. Jego ogon nerwowo podrygiwał. Wzrok miał skupiony na całym ogrodzie. W ręku ściskał coś w rodzaju włóczni, choć byłam pewna, że z jakimkolwiek wrogiem poradziłby sobie za pomocą samych pięści.

Nereus miał na ramionach liczne tatuaże przedstawiające czaszki i płomienie. Mężczyzna wyglądał przerażająco. Jego ubiór, cały czarny, również podsycał wrażenie, że strażnik był niebezpiecznym gościem.

- Tak, Echo?

Wcześniej poprosiłam go, aby nie zwracał się do mnie tak oficjalnie. Nazywał mnie swoją panią, co mi się nie podobało. Mógł mówić z szacunkiem do Endymiona czy Tovenaara, ale ja nie byłam prawowitym demonem. Może się nim stałam, ale nie nie byłam nim z krwi, więc nie czułam się godna, aby Nereus tak mnie mianował.

- Jak długo tutaj pracujesz?

Mężczyzna zacisnął usta. Zmierzył czujnym spojrzeniem ogród, jakby którykolwiek z ogrodników mógł mnie skrzywdzić.

- Służę władcy Endymionowi od dziesięciu lat. Trafiłem tutaj tuż przed rozpoczęciem wojny z aniołami.

- Mam wrażenie, czy za mną nie przepadasz?

Na twarzy Nereusa dostrzegłam krzywy uśmieszek, który tak szybko jak się pojawił, zniknął stamtąd.

- Echo, jesteś żoną mojego księcia. Nie mam prawa cię nie lubić.

- Chodzi o to, że byłam aniołem, prawda?

Nereus warknął, ale nie odpyskował. Wiedział, że nie mógłby tak lekceważąco się wobec mnie zachować, a ja korzystałam ze swojego przywileju.

Mythical CreatureWhere stories live. Discover now