20

3K 122 23
                                    

Tovenaar

Echo siedziała na tarasie owinięta w koc. Nie było zimno, ale dostała dreszczy po wiadomości od aniołów, którą obejrzeliśmy w gabinecie mojego taty.

Olimpio i Zephyr siedzieli po obu stronach mojej żony. Rozmawiali z nią i poili ją magiczną herbatą, która miała na celu uspokojenie niebieskowłosej.

Opierałem się przedramieniem o futrynę. Zbierałem się w sobie, aby podejść do Echo i pocieszyć ją na swój sposób, czyli kochać się z nią do upadłego, jednak sam czułem się, jakby ktoś przywalił mi ciężkim młotem w głowę, a później spuścił mi niezłe manto pięściami.

- Synku, mogę cię prosić?

Usłyszałem za plecami głos ojca. Skinąłem głową i poszedłem z nim do jednego z licznych pałacowych salonów. Usiedliśmy na kanapie, zwracając się do siebie twarzami.

- Myślisz, że anioły mogą mieć jakiś ukryty cel w tym przekazie? - spytał, nawiązując do hologramu wysłanego przez Polluxa.

- Nie poznałem aniołów dobrze podczas mojej niewoli, tato. Wiem, że z Polluxa jest kawał drania. Zmuszał Echo do posłusznego zachowania. Chciał, aby wyszła za Eragona i stworzyła z nim związek oparty na władzy. Anioły są okropnymi stworzeniami. Wielokrotnie chciałem niejednemu strażnikowi ukręcić łeb, ale nie miałem siły, aby się podnieść. Przez lata leżałem bezczynnie na podłodze, nie mogąc zrobić nic. Byłem niewolnikiem. Kimś, kim szanujący się demon nigdy nie powinien się stać.

Endymion pochylił się w moją stronę i mnie przytulił.

Nigdy nie przeszedłem okresu nastoletniego buntu. Nie zdążyłem dotrwać do tej chwili. Zawsze byłem synkiem tatusia i uwielbiałem się do niego przytulać, nawet jak miałem już trzynaście czy czternaście lat. Nie wstydziłem się swojej relacji z tatą i byłem z niego dumny. Cieszyłem się, że mimo, iż straciłem swoich biologicznych rodziców, zostałem adoptowany przez tą cudowną rodzinę i nigdy nie poczułem się tu jak ktoś niechciany.

- Nigdy nie wybaczę sobie, że mocniej o ciebie nie zawalczyłem, synku.

- Tato...

- Kocham cię, Tovenaarze. Kocham ciebie i twoich braci. Nie wspomnę już o mojej córeczce.

Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie o Lani. Już niebawem miała do nas wrócić ze swoim chłopakiem. Cieszyłem się, że będę mógł go poznać i dowiedzieć się, komu moja siostrzyczka oddała serce.

Tkwiłem w ramionach ojca przez kilka minut. Pozwoliłem, aby kołysał mnie w objęciach zupełnie jak za dawnych lat. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie fakt, że czaiła się nad nami wojna, która mogła wybuchnąć w każdej chwili.

Odsunąłem się gwałtownie od taty, gdy nagle do salonu wpadł zdyszany strażnik. Nie pamiętałem, jak miał na imię. Poznałem go w dniu, w którym wróciłem do domu po dziewięcioletniej niewoli, ale niestety nie miałem pamięci do imion. W świecie demonów każdy nosił unikalne i piękne imię, które niejednokrotnie było trudne. Sam nie nosiłem najłatwiejszego imienia.

Wstałem gwałtownie, a mój ojciec zrobił to samo.

- Panie, twoja córka wróciła do pałacu.

Mój tata stanął przede mną w bojowej pozie, jaką prezentował głównie przed swoimi wrogami.

- Dlaczego więc jesteś taki przerażony, Nereusie? - spytał Endymion.

- Ona nie żyje, panie.

Moje serce stanęło w miejscu. Opadłem w przód, ale w porę wsparłem się na plecach taty. Wczepiłem szpony w jego czarne skrzydła, biorąc głęboki oddech.

Mythical CreatureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz