6

5.4K 261 70
                                    

Tovenaar

Upadłem na kolana. Za nic jednak nie puściłem mojej dziewczynki. Trzymałem ją mocno w ramionach, otulając ją swoimi skrzydłami. Czułem się słaby, dlatego po wypadnięciu z portalu padłem na kolana, ale nic nie spowodowałoby, abym mógł ją upuścić. 

- Kochanie?

Może pierwszym, co powinienem zrobić po pojawieniu się w domu po dziewięciu latach, powinno być rozejrzenie się po piekle. Wielokrotnie fantazjowałem o powrocie do domu podczas mojej kary. Pentagram palił moje ciało żywym ogniem, a ja wierzyłem, że niebawem wszystko się skończy i wrócę do mojej rodziny.

Miałem jednak pod opieką anioła. Dla zabawy nazywałem ją diabełkiem, gdyż wierzyłem, że pewnego dnia się nim stanie. Nie byłem naiwny i rozumiałem, że proces przemiany anioła w diabła podczas ceremonii zaślubin będzie dla Echo bolesny, ale jeśli chciałem spędzić z nią resztę życia, musiałem zadać jej ten ból. 

Obiecałem sobie, że podczas ceremonii nie spuszczę jej z oka ani na chwilę. Będę się nią opiekował, gdy jej ciało straci siły życiowe po przemianie w demona. Echo była silną dziewczyną, ale nie zawsze musiała być silna. Miała mnie przy sobie, abym pomógł jej w cierpieniu i to zamierzałem uczynić. 

Różowe oczy Echo się otworzyły. Koc zsunął się z jej ciała podczas przeprawy przez portal. Była całkiem naga, ale jako że w piekle moje moce powróciły do mnie w pełni, wyczarowałem dla niej koszulkę i spodenki, aby mogła czuć się pewniej.

- Wszystko w porządku? - spytałem, stając na nogi.

- Tak - odrzekła i choć na jej twarzy widniał uśmiech, nie sposób było nie zauważyć łez czających się w kącikach jej oczu. 

Pocałowałem Echo w czubek głowy, po czym trzymając ją w ramionach, podążyłem w stronę pałacu.

Mój dom był majestatycznym miejscem. Wychowałem się w pałacu, w którym niczego mi nie brakowało. Jako zwierzątka domowe miałem dwa smoki o imionach Rex i Tex, a także miałem dwóch braci i siostrę. Żyłem w luksusach, w których obowiązywało niemal bezstresowe wychowanie. Miałem cudownego tatę, który kochał mnie jak swojego syna, choć przecież zostałem przez niego adoptowany, gdy miałem trzy lata.

Przed pałacem stało sześciu strażników. Ojciec wybrał najgroźniej wyglądających demonów, aby żadnemu z pomniejszych demonów nie przyszło do głowy, aby do nas wtargnąć. W krainie diabłów panował spokój i ojciec nie musiał często interweniować. Mimo złej sławy przypisanej piekłu, nie było tutaj wcale tak źle.

- Witajcie, panowie. Dawno się nie widzieliśmy, prawda?

Strażnicy skinęli mi głowami, jednak nie sposób było nie zauważyć, z jaką niechęcią przyglądali się Echo. Dziewczyna zwinęła swoje białe skrzydła, otulając się nimi. W mojej krainie była postrzegana jako wróg, więc nie powinno mnie dziwić, że strażnicy obserwowali ją z dozą nieufności. Sam nie byłbym zadowolony, gdyby któryś z moich braci sprowadził sobie do pałacu wroga, ale nikt nie wiedział, jak silna więź łączyła mnie z moim małym diabełkiem. 

Wszedłem do pałacu z uśmiechem na ustach. 

Wśród poddanych byłem znany jako sarkastyczny książę, który był dla siebie najważniejszy. Przez lata stworzyłem pozory, dzięki którym postrzegano mnie w tenże sposób. Nie miałem nic przeciwko temu. Demony widziały we mnie egoistycznego dupka, ale wiedziały, że w razie potrzeby mogą zwrócić się do mnie o pomoc, a ja im jej udzielę. 

Wszedłszy do głównego salonu, moje serce drgnęło. 

Na kanapie siedzieli Olimpio i Zephyr. Moi starsi bracia grali w jakąś grę na magicznym torze przeszkód. Siedzieli zwróceni do mnie tyłem, więc mnie nie zauważyli.

Mythical CreatureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz