XXXV. Wyzwałeś mnie na pojedynek.

Start from the beginning
                                    

-A! Zapomniałbym, jeszcze zanim Hagrid się wygadał wyzwałeś mnie na pojedynek.

Malfoy poczuł, że się rumieni.

-Wtedy- kontynuował, chyba udając, że nie zauważył- Hermiona wyszła za mną i Ronem żeby na nas nakrzyczeć, a potem nie miała jak wrócić, bo Gruba Dama poszła gdzieś, więc zabraliśmy ją ze sobą, oczywiście to na nas wymusiła, ale to szczegół.

Szarooki parsknął niekontrolowanym śmiechem, no tak oni też na początku nie zadawali się z Granger.

-Spotkaliśmy też po drodze Neville'a, który zapomniał hasła do dormitorium

-No tak, Longbottom zawsze był sierotą- odparł ignorując karcące spojrzenie Pottera

-On też poszedł z nami, kiedy dotarliśmy na miejsce usłyszeliśmy Filcha i wtedy Hermiona powiedziała, że mnie oszukałeś i nie miałeś zamiaru tu przychodzić. Oczywiście miała rację, ale nigdy by..

-Co to ma wspólnego- przerwał zawstydzony wspomnieniem 

-Słuchaj, a się dowiesz- uśmiechnął się do niego, ale zdecydowanie było widać, że bawi go reakcja Malfoy'a

-Zaczęliśmy uciekać i wpadliśmy na trzecie piętro- przerwał- pamiętasz jak dyrektor zakazał tam wchodzić?

Przytaknął.

-Był tam trzygłowy pies, jak się potem okazało nazywał się Puszek, wielka bestia, ale Hagrida kocha go ponad życie

-Zwariowany gość-mruczał pod nosem

-Kiedy cudem udało nam się wrócić Hermiona oznajmiła, że pies siedział na klapie i, że na pewno czegoś pilnuję. No więc, kiedy Hagrida się wygadał zaczęliśmy w trójkę przeszukiwać masę książek, ale nic nie znaleźliśmy. Nawet w dziale ksiąg zakazanych.

Malfoy otwierał usta, żeby spytać jak się tam dostał, ale Harry uprzedził go.

-Dostałem na święta niewidkę. Ale cały czas mi się wydawało, że gdzieś widziałem to nazwisko. No i miałem rację...

-Nadal nie wiem co to ma do meczu

-Słuchaj dalej

-Od małego pakowaliście się w kłopoty

-Kiedy wylosowałem kolejną kartę z Dumbledor'em z czekoladowych żab.-kontynuował niewzruszony- Pierwszą zdobyłem jeszcze w drodze do Hogwartu. Znowu zobaczyłem nazwisko Flamela, było tam napisane, że ma jakieś wybitne osiągnięcia alchemiczne no wtedy Hermione olśniło. A, zapomniałem!- powiedział już drugi raz

Draco nie przeszkadzało chaotyczne opowiadanie historii, był ciekawy co było w paczce i jaki to ma związek z pobytem Pottera w skrzydle szpitalnym.

-Wiesz Hagrid zanim się tu zjawiłem powiedział, że Gringot jest najbezpieczniejszym miejscem na ukrycie czegoś, nie licząc Hogwartu i to mnie naprowadziło. No i wracając, Hermiona przybiegła z jakimś grubym tomiszczem i pokazała nam Flamela, okazało się, że stworzył kamień filozoficzny...

Malfoy słuchał uważnie, starał się nie przerywać, ale czasem słowa,, idioci" czy ,,debile" cisnęły mu się na usta samoistnie, kiedy Harry mówił jak podejrzewali Snape'a. Zaśmiał się, kiedy usłyszał jak o tym, że Granger nawet podpaliła mu szatę podczas meczu.

-No i.. o Merlinie! Zapomniałem Ci powiedzieć o zwierciadle Ain Engarp!

Draco znowu się zaśmiał, takie wtrącenia występowały w opowieści Pottera co chwilę i bawiły jeszcze bardziej, kiedy opowiadał o przeszkodach do kamienia trzy razy musiał wracać do innych rzeczy żeby to miało sens. I teraz przy ważnym punkcie Potter gadał mu o jakimś lustrze, w którym odbijały się największe pragnienia ludzi. Nie za bardzo wiedział co to ma do rzeczy, ale nauczył się nie przerywać. Zaintrygowało go to co jedenastoletnie dzieci potrafiły odkryć tylko i wyłącznie z pomocą długiego jęzora gajowego. Chociaż słuchając o przeszkodach nie mógł uwierzyć, że Dumbledore zrobił coś tak łatwego do obejścia.

-Wchodzę, a tam- przerwał budując napięcie- Quirrell!! 

Słuchał w ciszy, o turbanie, Czarnym Panie i lustrze, co chwilę zastanawiając się czy to żart. Quirrell nie współpracował z Sami Wiecie Kim, on miał go z tyłu głowy!

-Więc- zbladł- zabiłeś nauczyciela?

-To była samoobrona- zarzekał się podnosząc ręce

-Dobra Potter, przyznaj się, bałeś się, że przegrasz, bardziej zawiłej i niewiarygodnej wymówki nigdy nie słyszałem.

Przez chwilę szatyn patrzył na niego bez wyrazu i ślizgon wystraszył się, że potraktuję to poważnie, ale kiedy usłyszał jego śmiech coś ciepłego rozlało się po jego sercu, zupełnie nieświadomy westchnął ciesząc się z tej chwili.

-Przejrzałeś mnie-znowu się roześmiał

Od autorki:

Powinnam to opublikować chociaż jutro, ale nie mogę się powstrzymać, więc macie dwa w jeden dzień. Ostatnio jakoś bardzo was rozpieszczam, powiedzmy, że to maraton spowodowany nagłym przypływem weny :D

Buziaki i do następnego ♥

No co jest Pottah? ||Drarry||Where stories live. Discover now