- Musimy pogadać. - szepnęłam patrząc na Louisa, a ten tylko kiwnął głową zgadzając się.
- Tutaj? - zapytał wskazując podbródkiem w stronę, nieszczędzących sobie uczuć, Meg i Stana.
- Chodź na górę. - oznajmiłam przerywając nasz taniec i pociągnęłam chłopaka na piętro - do mojego pokoju.
Zamknęłam za nami drzwi i stałam przy nich chwile ze spuszczoną głową, a Louis za ten czas zdążył usiąść na moim łóżku.
- Ja... - zaczęliśmy oboje.
- Ty pierwsza. - wskazał na mnie Louis. Odetchnęłam z ulgą siadając na krześle stojącym obok biurka i naprzeciwko łóżka.
- Chciałam cię przeprosić za wczoraj Lou. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Ale pewnie zastanawiasz się co mi się stało. - powiedziałam bawiąc się końcem sukienki.
- Trochę mnie zastanawia co się takiego wczoraj stało, że aż tak zareagowałaś. - odpowiedział krzyżując nogi i zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Bo wiesz... - zaczęłam, ale zawiesiłam się w połowie zdania. - Nie wiem jak zacząć. - dodałam.
- Najlepiej od początku. - zachęcał mnie czekając na moją odpowiedź.
- Łatwo ci mówić. - mruknęłam spuszczając głowę w dół. Od początku? Okey. - Więc jak wczoraj zacząłeś mnie całować i to tak, no wiesz jak. - zaczęłam spoglądając na niego spode łba. Chłopak tylko kiwnął głową, że rozumie. - To ja sobie przypomniałam pewną sytuację, no wiesz. - dodałam wskazując na swój brzuch.
- Rozumiem. I po prostu bałaś się, że między nami może dojść do czegoś ostrzejszego? - zapytał patrząc wprost w moje oczy, a ja potaknęłam.
- Tak, i wiedziałam, że tego nie przetrzymam. Bo to za wcześnie. - dodałam na koniec od siebie, a Lou pokiwał głową rozumiejąc mnie. A ja znów spuściłam głowę, ale po chwili poczułam chłopaka obok siebie. Klęknął przede mną i złapał mnie za trzęsące się dłonie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak bardzo się denerwuję.
- Czemu mi nie powiedziałaś od razu? - zapytał całując wierzch moich dłoni.
- Bałam się jak na to zareagujesz. Bo to nie chodzi o to, że ja nie chce. Bo bardzo chce znowu, no wiesz. - powiedziałam czerwieniąc się. - Ale to za wcześnie, ale teraz jak już wiesz co się dzieje, to mam nadzieje, że zrozumiesz i będziesz do tego podchodził inaczej. - dodałam obserwując reakcję chłopaka.
- Oczywiście kochanie. - odpowiedział nachylając się i składając na mych ustach czuły i pełen uczucia pocałunek.
Uwielbiam jak mówi do mnie kochanie, sama nie wiem dlaczego. Wydaje mi się, że to taki zwrot zarezerwowany tylko dla mnie i tylko Louis może do mnie tak mówić.
- Ale coś jeszcze się z tobą dzieje, jesteś jakaś inna. Powiesz mi co jest nie tak? - poprosił nadal klęcząc.
- Pokłóciłam się rano z tatą. - wyjaśniłam, a Louis aż wstał z wrażenia.
- Z tatą? Przecież zawsze dobrze się dogadywaliście. Dlaczego doszło do kłótni między wami? - zapytał siadając na łóżku i pociągając mnie za sobą na swoje kolana.
- Bo wypomniał mi ciąże. - odpowiedziałam szeptem.
- Jak to wypomniał?
- No normalnie. Zapytał się rano jakie plany mam na wieczór. To powiedziałam, że ty przyjdziesz i Meg ze Stanem też wpadną, a on powiedział zacytuję: "Tylko, żeby z tego całego imprezowania, ciąży znowu nie było".
CZYTASZ
Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)
FanfictionJo jest pół angielką, pół polką. Mieszka przez 16 lat w Polsce. Pewnego dnia rodzice oznajmiają jej, że przeprowadzają się do Wielkiej Brytanii. Jo na początku nie jest zadowolona z tego powodu, nie chce zostawiać przyjaciół, nie chce wyjeżdżać, ale...