Rozdział 7.

660 25 0
                                    

Gdy moja mama weszła do środka, ja jeszcze chwilę postałam w ogrodzie, chciałam się trochę uspokoić. Po chwili, która według mnie trwała długo,a tak naprawdę kilka minut, weszłam do kuchni i zastałam tak wszystkich. Uśmiechnęłam się do Louisa i usiadłam koło niego przy stole. Przeprosiłam chłopaka, że zignorowałam go, gdy schodziłam po schodach. Powiedział, że nic nie szkodzi i że widać było po mojej minie, że mam jakąś ważną sprawę do załatwienia. Wyczułam, że chciał się zapytać o co chodziło, ale tak szybko zamknął usta jak je otworzył.

- Kochani zapraszam do jadalni, śniadanie gotowe. - powiedziała pani Jay. Wszyscy udaliśmy się do pomieszczenia obok. Ja i Louis szliśmy koło siebie, przed nami był mój tata z Maxem na rękach. Mały tak się wiercił, że tata nie mógł go utrzymać, w pewnym momencie młody odwrócił się i mnie zauważył.

- Jo! - krzyknął, aż tata podskoczył. Tata automatycznie się odwrócił, uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił.

- Jo, jak dobrze, że jesteś. Weźmiesz go, bo nie mogę sobie dać z nim rady. - poprosił mnie tata, widziałam, że błagał mnie wzrokiem.

- Jasne, że tak. Dawaj go. - powiedziałam, po czym tata od razu oddał mi Małego, a ten przytulił się do mojej szyi. Louis zaczął do niego coś mówić, a ten tylko patrzył na niego tymi swoimi wielkimi oczami, nawet się nie poruszył. Max jest straszną przylepą, jeśli już się do ciebie przyklei to nie da się go odciągnąć. Jest to miłe, a zwłaszcza gdy mam zły humor lub jakiś problem, to chyba to wyczuwa i przychodzi do mnie, po czym siada na moich kolanach i po prostu się przytula, jest to strasznie słodkie.

Gdy wreszcie doszliśmy do jadalni, usiadłam z Maxem między moją mamą, a Lou. Mały w ogóle nie chciał mnie puścić, gdy mama chciała go wziąć to zaczynał płakać, tak więc razem stwierdziłyśmy, że lepiej będzie, jak Młody będzie siedział u mnie na kolanach do końca śniadania, aby wszyscy mogli spokojnie zjeść.

Jadłam właśnie płatki z mlekiem, jednocześnie karmiąc Maxa, gdy Louis zbliżył się do mojego ucha i szepnął.

- Co będziemy robić po śniadaniu? - nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, ale po chwili zastanowienia wpadłam na świetny pomysł.

- Może pójdziemy na spacer? Co ty na to? Możemy wziąć Maxa i dziewczynki, jest taka ładna pogoda, że szkoda ją marnować na siedzenie w domu.

- Dobry pomysł, ale wolałbym żebyśmy poszli tam tylko ty i ja. - odpowiedział. Popatrzyłam na niego, a on na mnie, nie mogłam oderwać wzroku od tych jego pięknych niebieskich tęczówek. Wpatrywałabym się w niego cały czas, ale moją uwagę odwróciła moja mama, która zapytała.

- Jo, Louis co będziecie teraz robić?

Gwałtownie odwróciłam głowę w stronę mamy, która wpatrywała się we mnie z tym swoim uśmieszkiem.

- Ymm myśleliśmy, żeby pójść na spacer. - popatrzyłam na Louisa, który mi przytaknął.

- Sami? - mama dalej drążyła temat.

- Mamo! Nie sami, chcielibyśmy wziąć dzieciaki, jeśli się zgodzicie. - odpowiedziałam i popatrzyłam na panią Jay w nadziei, że się zgodzi.

- Oczywiście, że tak. Dziewczynki na pewno będą chciały pójść, prawda? - powiedziała pani Jay i popatrzyła na swoje córki.

- Tak, tak, tak! - krzyknęły chórkiem bliźniaczki i zaczęły wstawać od stołu. Ja i Louis również wstaliśmy, odnieśliśmy brudne naczynia do kuchni. Max nie chciał mnie puścić, ale gdy powiedziałam mu, że idziemy na spacer to ucieszył się, a ja wykorzystałam sytuację i dałam go mamie, żeby go ubrała. Gdy wszyscy byliśmy gotowi do wyjścia, a mały zapięty w wózku wyszliśmy z domu.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz