Rozdział 115.

193 6 0
                                    

Czułam jak mój oddech przyśpiesza, a przez ciało przechodzi dreszcz. Ścisnęłam mocniej dłoń Louisa. Chciałam jednocześnie zatrzymać go na miejscu, aby nie zrobił jakieś głupoty, a po drugie chciałam poczuć że chłopak jest ze mną i mogę na niego liczyć w tej sytuacji.

- No proszę, proszę. Kogo moje piękne oczy widzą? - zadrwił Harry, podchodząc bliżej naszego stolika. Kątem oka widziałam jak dziewczynki przyglądają się pijanemu chłopakowi, na którego ustach pojawiał się coraz to większy uśmiech.

- Moja kochana Jo. - ledwo wypowiedział te słowa, a Louis prawie wstał z krzesła, ale moja twarda ręka go przytrzymała w miejscu.

Siedziałam i  patrzyłam na Harry'ego jak zahipnotyzowana. Nie mogłam nic zrobić, nic nie przychodziło mi do głowy, choćby jakieś sensowne rozwiązanie tej chorej sytuacji.

Nie sądziłam, że spotkam Harry'ego tak szybko. Myślałam, że zobaczę go w następnym tygodniu na zajęciach. Ale on teraz stał tutaj przede mną, nie dość że pijany to jeszcze z całą poobijaną twarzą.

Co mu się stało? W co się wpakował? Mam tylko nadzieję, że nie wpadł w jakieś złe towarzystwo.

- Myślę, że powinniśmy już iść. - oznajmił Louis, a ja dopiero wtedy zorientowałam się co się dzieje wokół mnie.

- Tak, zdecydowanie. - odpowiedziałam choć nie byłam tego wcale taka pewna. ale wolałam stamtąd iść niż pozwolić na to, aby dziewczynki oglądały takie sceny. Nie zasłużyły na to.

Powoli zaczęliśmy wstawać i ubierać na siebie zimowe kurtki. Zauważyłam, że Harry odszedł kawałek od nas, ale po chwili wrócił trzymając w dłoniach dwie butelki z piwem.

Lou, gdy zauważył co się szykuje, szybko zareagował.

- Lottie, masz klucze do samochodu. - zwrócił się do swojej siostry jednocześnie wręczając jej plik kluczy.

- Idźcie, wsiądźcie do auta i zamknijcie się w nim, a my z Jo zaraz do was dołączymy, dobrze? - dodał, a Lottie to raz popatrzyła na mnie, raz na Louisa i zorientowawszy się o co chodzi zabrała swoje młodsze siostry i czym prędzej wyszły z budynku.

- Proszę. Napij się ze mną przyjacielu. - powiedział Harry wręczając Louisowi ciemną butelkę.

- Nie, dziękuję. - odpowiedział zawiązując na szyi szalik.

- Ale ja nalegam, abyś się ze mną napił. - powiedział dosadnie loczek. Widziałam jak w Louisie wszystko się gotuje, wiedziałam że miał tego dośc. A to wszystko moja wina, gdybym nie zaprzyjaźniła się z Harry'm nigdy nie doszłoby do takiej chorej sytuacji, a my zapewne siedzielibyśmy sobie spokojnie z siostrami Louisa i rozmawiali śmiejąc się i jedząc słodki deser.

Harry cały czas trzymał wyciągnięta dłoń z butelką w stronę Louisa, a ten całkiem go ignorował. Może to i dobrze, bo lepiej nie zaczynać kłótni z człowiekiem który sam nie wie co robi. Lepiej odpuścić i zignorować takiego osobnika.

Wzrok bruneta przeniósł się na mnie, a na jego pulchnych ustach pojawił się uśmieszek. Gdybym miała czarodziejską moc, użyłabym jej i za jednym machnięciem czarodziejskiej różdżki przeniosłabym się w inne, miejsce gdzie byłoby bezpiecznie i czułabym się jak w domu.

- Jo, a może ty się ze mną napijesz? - zapytał kierując butelkę w moją stronę.

- Nie, dziękuję. - odpowiedziałam siląc się na uśmiech. Co prawda wymuszony, ale wolałam nie dać po sobie poznać, że się go boję. Bo przerażał mnie, a zwłaszcza w takim stanie.

- Kochanie, nie bądź taka. - powiedział, a ja popatrzyłam na niego wrogo. Kochanie?

- Coś ty powiedział gnoju? - zapytał Louis podchodząc bliżej niego i łapiąc go za kołnierzyk koszulki. - Do mojej dziewczyny mówisz kochanie? Pojebało cię?! - Lou już nie mógł dłużej wytrzymać i zaczął się wydzierać.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz