Rozdział 109.

160 6 0
                                    

Na początku nie uwierzyłam moim rodzicom. Myślałam, że żartują, ale gdy tata zatrzymał samochód pod domem państwa Tomlinson - uwierzyłam.

- Nie, to się nie dzieje naprawdę. - powiedziałam wkurzona na moich rodziców. Oni naprawdę nie wiedzą co to znaczy: Nie jestem już z Louisem i nie mam ochoty go widzieć.

- Jo musicie porozmawiać. - odpowiedziała mama wyjmując Maxa z fotelika, który już nie mógł się doczekać aż wejdzie do środka. Pewnie rodzice nie raz mu mówili, że jedziemy do bliźniaczek, a mały je strasznie lubi. A one jego, co można łatwo zauważyć.

- Nigdzie nie idę. Odwieźcie mnie do domu. - powiedziałam zakładając ręce na klatce piersiowej. Oni naprawdę tego nie zrozumieli. Ja nie mam ochoty tam iść, nie po tym co się między nami wydarzyło. Moim zdaniem to nadal jest za wcześnie na rozmowę.

- Jo, no chodź. Chyba nie chcesz siedzieć w zimnym aucie. - powiedział tata otwierając drzwi od mojej strony i zachęcając mnie, abym wysiadła z pojazdu. Popatrzyłam tylko na niego gniewnie, ale tata nic sobie z tego nie robił. Chyba nie zauważył, że rzucam mu gniewne spojrzenie, bo przecież na zewnątrz było ciemno.

- Wolę siedzieć tutaj, niż iść tam. - odpowiedziałam wskazując palcem na dom.

- Jo nie wygłupiaj się. Chodź. - nakazała mama przekazując Maxa tacie i stając obok drzwi od samochodu.

- Nie. Już powiedziałam, nie mam ochoty tam iść i patrzeć na niego. To nadal boli. - powiedziałam łamiącym się głosem.

- Weź Maxa i idźcie do środka. My zaraz przyjdziemy. - mama zwróciła się do taty, który tylko przytaknął i ruszył w stronę domu.

- Wiem, że boli kochanie. Ale myślę, że powinniście porozmawiać ze sobą. Może dojdziecie do jakiegoś kompromisu. Myślę, że Louis ucieszy się widząc cię tutaj, dzisiaj, w jego urodziny. - powiedziała mama uśmiechając się lekko do mnie. Może i ma rację. Może chociaż powinnam złożyć mu życzenia? Może gdy go zobaczę nie rozpłaczę się przy nim, oby.

- No dobra. - odpowiedziałam cicho wysiadając z samochodu. Myślę, że dam radę. Wiem, że będzie ciężko, ale potrafię pokonywać wszelkie przeszkody stające mi na drodze w życiu, więc na pewno dam radę.

- Mimo, że nie jesteście już razem to Louis nadal jest twoim przyjacielem. Nie zapominaj tego. W końcu od tego wszystko się zaczęło, co nie? - zapytała mama chwytając moją dłoń w swoją, a drugą zamykając auto na klucz. Objęłam kobietę w pasie i obie udałyśmy się w stronę wejścia do domu.

Czułam jak serce uderza głośno w mojej klace piersiowej, bałam się że zaraz może mi wyskoczyć. Mama potarła kciukiem moją skórę na dłoni, dodając mi tym otuchy.

Odetchnęłam głęboko, gdy drzwi się otworzyły a w nich stała uśmiechnięta od ucha do ucha, z resztą jak zawsze, pani Jay. Przywitała nas uściskiem i ogromnym uśmiechem na ustach.

- Jo, jak dobrze cię widzieć. - powiedziała przytulając mnie jednocześnie. Miło było znowu ją zobaczyć, mimo że nie jestem już z jej synem. - Jak się czujesz? - zapytała, gdy odwieszałam swój płaszcz na wieszak i ściągałam zimowe buty z nóg.

- Dobrze, ale bywało lepiej. - odpowiedziałam wymuszając uśmiech. Pani Jay popatrzyła na moją mamę, a ta wzruszyła tylko ramionami nie wiedząc co odpowiedzieć w takiej sytuacji. Nie dziwiłam się jej, ja sama nie wiedziałam jak mam się zachować. Zaraz miałam zobaczyć Louisa, którego nie widziałam tydzień. Niby to tylko siedem dni, ale jakże bolesnych i niemiłosiernie długich.

- Wchodźcie, rozgośćcie się. Zaraz zasiądziemy do stołu. - powiedziała pani Jay i chwilę później już jej nie było, ponieważ zniknęła za drzwiami kuchni.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz