Rozdział 89.

238 6 0
                                    

Po drodze na uczelnię zatrzymałam się na chwilę w sklepie spożywczym, aby kupić sobie coś do jedzenia. Jako, że dziś cały dzień mam zajęcia, więc potrzebne mi będzie jakieś wzmocnienie.

Wczorajszy dzień mogę zaliczyć do udanych. Byliśmy z Louisem w kinie, a potem poszliśmy do parku. Chłopak powiedział, że przyda nam się takie małe wyluzowanie przed jutrzejszym, a właściwie to dzisiejszym dniem.

Ochrona cały czas chodziła za nami. Nie powiem, że mi się to podoba, ale taka jest ich praca i co tu dużo mówić - nie powinnam narzekać, bo to dzięki nim jestem bezpieczna.

Jeden z ochroniarzy, Tom, gdy tylko wychodzę z mieszkania uśmiecha się do mnie z czarnego samochodu, stojącego przed samym wejściem do bloku. Trochę to dziwne, ale nawet miłe bo dzięki temu humor od razu mi się poprawia. Mam nadzieję, że szybko znajdą Josha, albo on sam wpadnie w ich zasadzkę i w końcu będziemy "wolni" od ochrony.

Dziś mamy wtorek, co oznacza że cały dzień nie będę widzieć Louisa. Może na jakiejś dłuższej przerwie uda mi się go znaleźć i dać jakiegoś małego buziaka, no wiecie tak na poprawę humoru.

Podjechałam właśnie pod uczelnię i zaparkowałam na miejscu obok wejścia. Jeden z ochroniarzy zaparkował po przeciwnej stronie parkingu, aby nie dać po sobie znać że się znamy, bo Josh może mnie cały czas śledzić i obserwować każdy mój ruch. Wiem, że na uczelni jestem bezpieczna. Budynek jest duży, więc nie ma opcji aby mnie znalazł. No chyba, że dowie się w której sali mam zajęcia. Ale gdyby doszło do takiej sytuacji, zaczęłabym krzyczeć na całe gardło, aż w końcu ktoś musiałby zareagować. Ostatnio to wymyśliłam, gdy leżąc w łóżku nie mogłam zasnąć. Więc myślę, że to dobry pomysł i idealne wyjście z tej sytuacji.

Weszłam do budynku i od razu skierowałam się na drugie piętro, gdzie miał odbyć się wykład z algebry. Po pokonaniu wielkich schodów w końcu dotarłam pod salę 213. Pewnym krokiem weszłam do środka, gdzie była jakaś połowa mojego roku. Myślę, że reszta albo zaspała, albo całkiem odpuściła sobie dzisiejsze wykłady, albo się spóźni. Ale znając moich kolegów i koleżanki z roku myślę, a raczej jestem tego pewna, że podchodzą pod opcję numer dwa. Takie bardziej lenie z nich, aż boję się pomyśleć jak oni zdadzą egzaminy pod koniec semestru, gdy na początku wszystko olewają.

Usiadłam w czwartym rzędzie mniej więcej na środku i zaczęłam się rozpakowywać.

W studiowaniu fajną rzeczą jest to, że możesz przynieść sobie jedzenie i jeść podczas wykładu. A profesorom wcale to nie będzie przeszkadzało, bo oni już są do tego przyzwyczajeni, a nawet sami się na to godzą. A na przykład, gdy użyjesz telefonu to ci go nie zabiorą, ponieważ nie mają takiego prawa. I co najważniejsze traktują cię jak dorosłego człowieka. Kocham studia, mimo że to dopiero drugi tydzień.

Tęsknię też za rodzicami, może pojadę w ten weekend do nich. Może ochrona nie pojedzie ze mną, bo chciałabym wreszcie od nich odpocząć i zrelaksować się. Czasem mam wrażenie, że obserwują każdy mój ruch. A gdy otworzę lodówkę wyskoczy mi z niej głowa Toma i powie dzień dobry. Wiem, głupie to jest ale prawdziwe. Nigdy nie myślałam, że będę mieć ochronę która będzie łazić za mną krok w krok, a jej oddech będę czuć na swoim karku. Ale cóż czasem życie potrafi nas zaskoczyć w najmniej odpowiednim momencie.

Louis też już ledwo, ledwo z nimi wytrzymuje, ale jakoś daje rade, bo wie że to dla naszego dobra.

Gdy odkładałam torbę na ziemię poczułam jak coś w niej za wibrowało. Wyciągnęłam nieustannie brzęczące urządzenie i zobaczyłam, że to wiadomość od Louisa. Uśmiechnęłam się do telefonu i odblokowując klawiaturę przeczytałam smsa.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz