Rozdział 46.

354 12 0
                                    

Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że w pokoju panuje jasność. Czyli musi być już rano. Sięgnęłam po telefon, leżący na stoliku nocnym, aby sprawdzić która jest godzina. Miałam też taką malutką nadzieję, że może Lou do mnie coś napisał na przykład tak na dzień dobry, ale niestety nic takiego się nie stało. Zegarek wskazywał dziesiątą. Ale sobie pospałam, pomyślałam. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna, aby je otworzyć. Stanęłam przy nim chwilę, aby pooddychać świeżym, letnim powietrzem. Jak ja kocham budzić się rano i poczuć to rześkie powietrze otulające moją twarz. Szkoda tylko, że nie ma ze mną Louisa. Dzisiaj cały dzień pewnie będę siedzieć w domu i znając mnie nudzić się jak nie wiem co. Około czternastej pójdę do Dominiki, aby pomóc jej w przygotowaniach, a później wrócę do domu i co będę robić? Lou pewnie się uczy i wejdzie na komputer dopiero wieczorem. Nie mam tutaj nikogo oprócz Domi i babci. A w Anglii mam mamę, tatę, młodego i Louisa. Może to był zły pomysł, aby tu przyjeżdżać ? Nie, nie mogę tak myśleć. To był świetny pomysł, ale może za długi okres czasu, bo jednak dwa miesiące to bardzo długo. Nie widziałam Louisa tydzień, a już za nim tęsknie i nie mogę przestać myśleć co robi lub gdzie jest. Gdy zamykam oczy widzę jego niebieskie tęczówki wpatrujące się we mnie. Nie, jak tak dalej będę myśleć to się popłaczę. Odwróciłam się na pięcie, zamknęłam powieki i otarłam jedną łezkę spływającą po moim policzku. Kiedy otworzyłam oczy myślałam, że się przewrócę. Kąciki moich ust od razu podniosły się ku górze. A co jeśli ja jeszcze śnię? Zaczęłam szczypać się po całym ciele, nawet przecierałam oczy, aby trochę się rozbudzić i zobaczyć czy to faktycznie prawda. I nie myliłam się. On tutaj jest, jest tutaj. Mój kochany i najwspanialszy Louis śpi na kanapie stojącej w kącie pokoju. Wygląda tak niewinnie i słodko. Jest cały mój. Już miałam zacząć krzyczeć z radości, na szczęście powstrzymałam się, nie chciałam go obudzić. Podeszłam bliżej kanapy, usiadłam na podłodze jak najbliżej chłopaka. Nie mogłam oderwać wzroku od jego idealnej twarzy. Nawet jak śpi wygląda pięknie. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym zbliżyłam swoją twarz do jego i już chciałam pocałować go w samiutkie usta, gdy drzwi od mojego pokoju się otworzyły, a ja ujrzałam w nich... Maxa. Nie to nie dzieje się naprawdę. Louis i Max, czy dzisiaj czekają mnie jeszcze jakieś niespodzianki?

- JO!!!  - krzyknął młody i rzucił się na mnie, także przewróciłam się na plecy, a on siedział na moim brzuchu.

- Tęskniłem. - powiedział i dał mi buziaka w policzek.

- Ja też. - odezwał się Louis chrapliwym, porannym i można powiedzieć seksownym głosem, a ja automatycznie popatrzyłam w jego stronę i szeroki uśmiech zagościł na moich ustach. Usiadłam, a Maxa posadziłam na moich udach. Lou wstał z łóżka i spuścił swoje nogi aby dotykały podłogi.

- Ja chyba śnię, to się nie dzieje naprawdę, co nie? - powiedziałam.

- Nie, nie śpisz. - odpowiedział spokojnie. Jak on może być taki spokojny, mi się w środku coś dzieje, że nie mogę wytrzymać. Gdyby nie mały na moich kolanach już dawno bym skakała po pokoju ze szczęścia.

- Uszczypnij mnie, bo nie wierzę. - chłopak od razu wykonał moją prośbę, a nawet Max się dołączył, na co ja zaczęłam się śmiać, bo mnie to strasznie łaskotało.

- Dobra chłopaki, wystarczy. Co Wy tutaj robicie? Jak? Kiedy? - zapytałam Louisa, on się tylko do mnie uśmiechnął i usiadł obok mnie na podłodze, także oparł swoje plecy o kanapę, jak ja.

- Przylecieliśmy, bo jak mądrze powiedział twój brat bardzo tęskniliśmy. - odpowiedział  i cmoknął mnie w policzek.

- Sami? - zapytałam, bo nie mogłam uwierzyć. Mam nadzieję, że moi rodzice również tutaj są.

- Nie. - powiedział i wskazał palcem w stronę drzwi, w których stali mama i tata. Nawet nie wyobrażacie sobie jakie było moje szczęście, gdy ich zobaczyłam. Przekazałam Maxa Louisowi, a sama wstałam i podbiegłam w stronę rodziców. Najpierw uściskałam tatę i podarowałam mu szybkiego całusa w policzek, a następnie przytuliłam mamę. Oczywiście się przy tym popłakałam, jak to ja, ale to przecież łzy szczęścia.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz