Rozdział 30.

487 13 0
                                    

Gdy szłam za tłumem na pokład samolotu byłam i szczęśliwa i smutna. Szczęśliwa dlatego, że pogodziłam się z Louisem i wszystko między nami sobie wyjaśniliśmy, ale również dlatego że za kilka godzin zobaczę Domi i babcię. Może i nie było po mnie tego widać, ale naprawdę się cieszyłam. A dlaczego byłam smutna? Bo musiałam się rozstać z Louisem na dwa długie miesiące. Wiem, że sama mówiłam, że to nie jest wieczność i szybko zleci, ale gdy sobie teraz uzmysłowiłam, że to na serio jest długi okres czasu to myślałam, że się popłaczę. Mam tylko nadzieję, że przetrwamy to i nasz związek również. Wiem, że tak będzie bo jesteśmy silni i się kochamy, a to jest najważniejsze. Z bukietem kwiatów w jednej ręce i biletem w drugiej oraz torebce na ramieniu przemierzałam pokład samolotu w celu znalezienia swojego miejsca. Gdy w końcu je znalazłam okazało się, że obok mnie siedzi miła, starsza pani. Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam na siedzeniu obok okna. Schowałam swój bilet do torebki, bo nie będzie mi już potrzebny, a torbę położyłam sobie na kolanach. Kwiaty położyłam na specjalnej podkładce znajdującej się z tyłu siedzenia stojącego przede mną. Zapięłam pas i czekałam, aż będziemy startować. W pewnym momencie, gdy patrzyłam przez okno poczułam wibrację w torebce. Otworzyłam ją i znalazłam telefon. Odblokowałam klawiaturę i odczytałam wiadomość.

Lou: Kocham Cię. Miłej podróży. Odezwij się do mnie jak wylądujesz.

Uśmiechnęłam się do ekranu telefonu i szybko odpisałam, póki jeszcze nie ruszaliśmy.

Jo: Ja też Cię kocham. Oczywiście, że się odezwę jak wyląduję.

Już nic nie odpisał, na wszelki wypadek wyłączyłam telefon. Wolałam chuchać na zimne, gdyby coś miało się stać i moglibyśmy mieć jakąś awarię. Spojrzałam jeszcze raz przez okno i dostrzegłam ludzi stojących na tarasie widokowym przylegającym do budynku lotniska. Zobaczyłam na nim nie kogo innego jak mamę, tatę, Maxa i oczywiście Louisa. Nie wiem czy mnie widzieli, ale zaczęłam im machać. Max tak się zaangażował w machanie, że prawie uderzył tatę w twarz, ten na szczęście się odsunął w porę i nie otrzymał ciosu. Gdy samolot wjechał na odpowiedni pas przeżegnałam się i zamknęłam oczy. Nie lubiłam startować i lądować, okropne uczucie. Uszy ci się zatykają i wszystko się trzęsie. Po kilku minutach było po wszystkim. Odpięłam pasy i mogłam spokojnie  rozsiąść się w miękkim fotelu. Wyjęłam z torebki białą kopertę i wyciągnęłam z niej bilety. Zaczęłam się im dokładnie przyglądać. Głupek z tego mojego Louisa, ale jaki słodki głupek, pomyślałam sobie. Tak bardzo się wykosztował na mnie, ale przecież ja go o to nie prosiłam. Coś tam kiedyś bąknęłam, że chciałabym pójść na ten koncert, ale do sobie mówiłam. Myślałam, że Lou mnie wtedy nie słuchał. On jest naprawdę wyjątkowy i przy nim czuję się inaczej. Czuję, że żyję, czuję, że ktoś mnie potrzebuje i mnie kocha. Przez ostatnie dni tak nie było, czułam się nikomu nie potrzebna. Zamykałam się w swoim świecie myśląc o tym wszystkim, o tym co się stało, a co się jeszcze wydarzy. O tym co przyniesie przyszłość, czy dostanę się na wymarzone studia. Jedna myśl również przemknęła mi przez głowę. Może złożyłabym papiery na uczelnię, gdzie Louis się uczy. Tak wiem, marzę o czymś co jest nie możliwe i nie do osiągnięcia, ale wiem, że trzeba wierzyć w siebie, bo wiara czyni cuda. Jakby mi się udało, to moglibyśmy zamieszkać razem. Wiem, że moi rodzice nie byliby szczęśliwi jakby dowiedzieli się o tym, ale myślę że po kilku rozmowach i kłótniach zarazem, zgodziliby się. Mają do mnie zaufanie, a Louisa znają i wiedzą jaki jest, więc myślę, że nie było by problemu z tym. Ale jak na razie to są moje marzenia, możliwe że się spełnią, ale muszę poczekać na wyniki z matury i dowiedzieć się czy ją w ogóle zdałam. Wyniki będą ogłaszane w internecie. Każdy z uczniów dostał specjalny kod i hasło oraz stronę gdzie ma się zalogować, aby sprawdzić wyniki. Ja w tym czasie będę w Polsce i tak samo jak kilka lat temu w wakacje przed liceum siedziałyśmy z Dominiką przed laptopem i bardzo się denerwowałyśmy. Na szczęście obie zdałyśmy i dostałyśmy się do tej samej klasy. Pamiętam jak skakałam wtedy po pokoju przyjaciółki i krzyczałam, jak to się cieszę. Mam nadzieję, że tym razem będzie tak samo i tak samo będę mogła krzyczeć z radości.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz