Rozdział 73.

312 10 0
                                    

- Jo no chodźże już. Ile można się szykować? - zawołała mama z dołu.

- Momencik. - odkrzyknęłam jednocześnie zakładając kolczyki i pakując najpotrzebniejsze rzeczy do torebki. Mama jak zawsze panikuje. Mamy przecież jeszcze pól godziny do wyjścia, więc nie rozumiem tego pospieszania mnie.

Zeszłam na dół ubrana w granatowo-białą spódniczkę nad kolano, a do tego założyłam białą bluzkę na ramiączkach, a na nogi ubrałam granatowe balerinki. Tata na mój widok prawie zakrztusił się kawą, którą akurat pił, a mama zaniemówiła.

- Coś ty się tak ładnie wystroiłaś? Idziemy tylko na zakupy. - zapytała mama, gdy odzyskała zdolność mowy.

- Wiem, ale nie mogę się ładnie ubrać do sklepu? - zapytałam i puściłam tatowi oczko.

- Oczywiście, że możesz. Poza tym ślicznie wyglądasz. - dodała mama, a ja podziękowałam.

- Piękna jesteś. - podsumował Max, a my wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Kucnęłam przed nim i mocno go do siebie przytuliłam. Nawet taki mały człowieczek wie jak mi poprawić humor w taki beznadziejny dzień jak dziś.

- Dobra, jedźmy. - oznajmiła mama, a ja porwałam tatowi kanapkę z talerza i pobiegłam za mamą w stronę samochodu. Zdążyłam jeszcze usłyszeć jęk taty, ale posłałam mu całusa w powietrzu i uciekłam z pola bitwy.

- Umówiłaś się z Louisem? - zapytała mama, gdy wsiadłyśmy do garbusa. Ja jako pasażer, mama jako kierowca. Pomyślałam sobie, niech poprowadzi, nie będę odbierać jej tej przyjemności.

- Nie. - odpowiedziałam, ale w głębi duszy cieszyłam się, że go dziś zobaczę. Nic nie mówiłam mamie na ten temat, bo tak bardzo się cieszyła, że spędzimy razem trochę czasu, więc po co miałam niszczyć jej to szczęście? Postawię ją przed faktem dokonanym.

Po trzydziestu minutach stałyśmy na podjeździe domu państwa Tomlinson. Mama mi mówiła, że dziewczynki nie jadą, bo idą na basen z panem Markiem, więc będziemy same we trójkę, co nie jest dobre. Bo będę pod ostrzałem dwóch kobiet, które są na prawdę uparte jeśli chcą się czegoś dowiedzieć.

- Dzień dobry dziewczęta. Jak dzisiejsze samopoczucia ? Gotowe na podbój sklepów ? - zapytała pani Jay wsiadając do samochodu.

- Pewnie. - odpowiedziała mama, a ja tylko uśmiechnęłam się do kobiety.

Przez całą drogę praktycznie się nie odzywałam. Co chwila sprawdzałam telefon, jednocześnie czekając na jakąś wiadomość od Louisa. Miał mi napisać kiedy skończy trening, a ja mam mu odpisać gdzie jesteśmy. Wiem, że dopiero zaczął trening, więc wątpię abym w ciągu kilku następnych minut dostała jakąś wiadomość od niego. Ale pomarzyć zawsze można, co nie?

***

Po godzinie jazdy i żywej rozmowy mojej mamy z panią Jay, której szczerze miałam po dziurki w nosie wjechałyśmy do garażu podziemnego, a ja poczułam jak cała zaczynam się trząść ze zdenerwowania. Przerzuciłam torebkę przez ramię i niepewnym krokiem ruszyłam za mamą i panią Jay w stronę schodów. Chociaż w mojej głowie przemykały myśli o jak najszybszej ucieczce, ale wiem że mama nie byłaby zadowolona z mojego zachowania i później dostałabym niezły opierz od niej, a tego wolałabym uniknąć.

***

Po dwóch godzinach buszowania po wszystkich sklepach jakie znalazły się na naszej drodze, usiadłyśmy sobie w małej i przytulnej kawiarni. Każda z nas była obładowana kilkoma torbami z ciuchami i nie tylko. Kupiłam, a właściwie to mama mi kupiła dwie pary nowych dżinsów, czarny sweterek i czarną bluzkę z rękawem do łokcia. Uwielbiam moja mamę, za to że sama zaproponowała że mi kupi ubrania. Nie musiałam jej o nic prosić ani błagać, jak to zazwyczaj bywa gdy jesteśmy razem na zakupach. Zamówiłyśmy po kawie i jakimś dobrym ciastku. Gdy kelnerka przyniosła nasze zamówienia i po chwili odeszła pani Jay przystąpiła do ataku na mnie.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz