Rozdział 2.

863 32 0
                                    

Rano obudził mnie dziwny dźwięk, jakby krzyk. Tylko czyj to mógł być krzyk? Wstałam więc szybko z łóżka i pobiegłam do pokoju rodziców. Gdy weszłam do środka zobaczyłam Maxa stojącego w łóżeczku ze łzami lecącymi po policzkach. Szybko podbiegłam do niego i wzięłam go w ramiona po czym mocno przytuliłam i zaczęłam kołysać. Zawsze rano to pomagało, a Mały zasypiał i ja również mogłam jeszcze godzinkę poleżeć w łóżku. Niestety tym razem tak nie było. Wzięłam go i wyszliśmy z pokoju, aby rodzice mogli sobie jeszcze pospać i skierowaliśmy się na dół do kuchni. Posadziłam małego w specjalnym dla niego foteliku, po czym zabrałam się za zrobienie nam śniadania.

- Na co masz ochotę Szkrabie? Ach tak wiem, pewnie kaszkę byś zjadł co nie? Dobrze myślę? - Max, aż podskoczył, gdy usłyszał co chcę mu zrobić do jedzenia. Po zrobionej kaszce dla małego i daniu mu jej, siadłam przy wysepce kuchennej i zaczęłam jeść swoje śniadanie, a mianowicie jajecznicę. Gdy oboje skończyliśmy jeść umyłam po nas naczynia i wzięłam małego na ręce, po czym udałam się na górę do mojego pokoju, aby przebrać Maxa i sama również musiałam się ubrać, bo przecież nie będę cały dzień chodzić w pidżamie, a po obiedzie jedziemy do przyjaciółki mamy. Jak ja bardzo chciałabym zostać u dziadków, nie mam ochoty tam jechać. Trudno jakoś przeżyje. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy.

- Jo?

- Jestem u siebie.

- Co tak wcześnie wstałaś? Ty nigdy nie wstawałaś tak wcześnie rano, coś się musiało stać, bo raczej rannym ptaszkiem to ty nie jesteś.

- Max mnie obudził, był głodny, więc go nakarmiłam, a przy okazji to sama zjadłam śniadanie. Nie jesteś zła, że nie zjadłam z wami i dziadkami? - zapytałam z nadzieją w głosie.

- Oczywiście, że nie jestem zła. - odpowiedziała mama.

- To dobrze. - stwierdziłam z ulgą w głosie.

- A gdzie Max? Wezmę go, a ty spokojnie się ubierz i spakuj porozrzucane po całym pokoju rzeczy, dobrze?  - zapytała mama i pokazała palcem na podłogę w moim pokoju.

- Max!? Coś ty zrobił? - aż krzyknęłam, jak to zobaczyłam. Wszystkie, dosłownie wszystkie moje ciuchy leżały naokoło torby, a powinny leżeć w niej. Tak, to mój kochany braciszek bawił się i powyrzucał ciuchy na podłogę. Dobrze, że mama go wzięła, bo nie wiem co by się stało. Od razu wzięłam się do składania i wkładania ubrań do torby. Zajęło mi to dość dużo czasu, bo niektóre rzeczy musiałam szukać nawet pod łóżkiem. Gdy już wszystko było na swoim miejscu, wzięłam kosmetyczkę, ciuchy na przebranie i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic oraz umyłam włosy. Po wyjściu spod prysznica ubrałam się w wybrane wcześniej ciuchy, a mianowicie granatowe spodnie, białą koszulkę, a na to czarną bluzę. Włosy rozczesałam i wysuszyłam, po czym wzięłam lokówkę i zaczęłam robić sobie loki. Jako, że moje włosy są naturalnie proste, to, aby mieć loki to muszę użyć lokówki. Gdy skończyłam z włosami wytuszowałam rzęsy i nałożyłam lekki podkład, bo pogoda nie była dzisiaj zbytnio przyjemna, a ja i tak już wyglądałam strasznie. Po około 30 minutach "robienia się na bóstwo", jak to mówi mój tata, wyszłam z łazienki i udałam się do pokoju. Schowałam kosmetyczkę do torby i udałam się na dół. Schodząc po schodach usłyszałam śmiechy rodziców i dziadków. Pomyślałam, że już wszyscy wstali i jedzą śniadanie. Od razu udałam się do kuchni, wchodząc do pomieszczenia wszystkie głowy zostały skierowane w moją stronę, aż się zaczerwieniłam. Usiadłam koło taty, a ten od razu mnie przytulił do siebie i powiedział na ucho, że pięknie wyglądam. Jeszcze bardziej się zaczerwieniłam, bo nigdy nie słyszałam od mojego taty takich słów skierowanych do mnie, pomyślałam, że musiało się coś stać skoro mi tak powiedział, albo może faktycznie wyglądałam ładnie. Odpowiedziałam mu uśmiechem, na co on również się uśmiechnął. Gdy reszta domowników skończyła jeść śniadanie, ja zaoferowałam się, że pozmywam. Oczywiście jak to moja babcia mi na to nie pozwoliła, ale ja jako,że z natury jestem strasznie uparta, to postawiłam na swoim. Gdy ja zmywałam reszta udała się do salonu i piła w spokoju kawę oraz jadła szarlotkę. Kiedy skończyłam dołączyłam do nich i razem rozmawialiśmy i śmialiśmy się.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz