Rozdział 90.

253 6 0
                                    

Nienawidzę tego uczucia, gdy jestem z kimś skłócona. Nie mogę sobie wtedy poradzić z emocjami, które we mnie siedzą. Chciałabym wykrzyczeć mu wszystko prosto w twarz. To jak mnie upokorzył. To jaką ze mnie kretynkę zrobił, ale najzwyczajniej w świecie nie potrafię. Dla mnie jest to za trudne do zrealizowania. Nie wyobrażam sobie krzyczenia na Louisa, mówienia mu jaki to jest okropny dla mnie, bo wcale tak nie jest.

Może to wspólne zamieszkanie było złym pomysłem? Może powinnam zostać w Doncaster i tam zacząć naukę? Mogłam, ale tego nie zrobiłam, bo pomyślałam, że lepiej będzie jak znajdę się w jednym mieście ze swoim chłopakiem. Nie wiem czy Louis nadal jest moim chłopakiem, czy już może jest byłym i spotyka się z tamtą dziewczyną.

Przez trzy dni nie odzywaliśmy się do siebie. Nawet na siebie nie patrzyliśmy. No dobra, skłamałam.

Każdej nocy gdy Louis ze mną nie spał w jednym łóżku wchodziłam do salonu, gdzie on aktualnie przebywał. Stałam obok kanapy i bezczelnie mu się przyglądałam. Wyglądał wtedy tak niewinnie i zarazem słodko, że już chciałam położyć się obok niego na tej niewygodnej kanapie i wtulić do jego torsu i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i mu wybaczam. Ale wtedy w głowie pojawiał mi się obraz tej dziewczyny, która obejmowała go w taki sposób jaki ja najbardziej uwielbiam. Od trzech długich dni ten obraz siedzi mi w głowie i wiem, że długo nie wyjdzie. Po prostu czasem boję się, że Louis zostawi mnie dla niej, albo dla innej bo stwierdzi że znudziła mu się zabawa w dom z małolatą i sobie pójdzie, a ja zostanę jak ten uschnięty kwiatek bez wody.

Właściwie to ja już nie wiem co mam o tym myśleć. Z jednej strony jestem tak cholernie na niego zła, a z drugiej jest mi go szkoda, widząc jak jego długie ciało leży poskręcane na małej kanapie w salonie. Chciałabym wtedy go tak obudzić i zabrać z powrotem do sypialni, ale po prostu nie potrafię. Nie umiem tego zrobić, chociaż bym bardzo pragnęła.

Każdego ranka wstawałam wcześnie rano, aby uniknąć rozmowy z Louisem. Wiem, że on kilkakrotnie próbował mi wyjaśnić tą sytuację i z każdym kolejnym razem kończyło się na moim płaczu i jego poddaniu się. Nie chodzi o to, że ja nie chciałam go wysłuchać. Bardziej rozchodzi się o to, że nie mogłam patrzeć w te jego niebieskie i pełne bólu tęczówki. Po prostu wiem, że to by było za dużo dla mnie. Sam jego widok rano mnie wzrusza, a co dopiero gdyby ze mną rozmawiał.

Szykowałam się szybko na zajęcia i przechodząc przez salon zawsze zerkałam w stronę kanapy. A w moich oczach pojawiały się nieproszone łzy. Nie mogłam płakać, nie w tamtych momentach. Musiałam pokazać i sobie i innym, że jestem twarda. Chociaż było to trudne, ale dawałam radę.

Odzwyczaiłam się od jedzenia śniadań. Po prostu nie miałam na to czasu, a i też nie chciałam robić zbędnego hałasu w kuchni, bo wiedziałam że to obudzi Louisa.

Po zajęciach, gdy kończyłam wcześniej jechałam do biblioteki i tam spędzałam resztę dnia, aż do późnego wieczora. Mój telefon nie przestawał dzwonić, gdy byłam w bibliotece. Aż inni ludzie siedzący obok mnie zwracali mi uwagę. W końcu wyłączałam telefon na dobre. Wiedziałam, że to Louis dzwoni chcący się dowiedzieć gdzie jestem i kiedy będę w domu. Ale szczerze w to wątpię, bo w końcu po co mu to wiedzieć gdzie jestem i co robię. Jakoś nie przejmował się mną kilka dni temu, gdy zobaczyłam go z tamtą dziewczyną.

Najciszej jak umiałam ubrałam buty i zarzuciłam na siebie kurtkę przeciwdeszczową. Jako że zbliża się jesień pogoda w Londynie nie jest już taka przyjemna jak w wakacje. Kucając zawiązywałam właśnie sznurówki, gdy z salonu dobiegł mnie głośny huk, jakby coś ciężkiego spadło na podłogę. Szybko wstałam i przeszłam kilka kroków, aby zobaczyć co było tego przyczyną. To Louis spadł z kanapy. Kiedyś pewnie by mnie to rozśmieszyło i pewnie pobiegłabym do niego, aby go przytulić i rozmasować bolące miejsce, ale teraz stałam przy ścianie i przypatrywałam mu się. Biedak wstał z podłogi i masując sobie głowę usiadł na skraju kanapy. Oparł łokcie na kolanach i skrył twarz w dłoniach, po czym głośno westchnął. Zrobiło mi się go szkoda i nim się spostrzegłam z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Szybko je otarłam wierzchem dłoni i pociągnęłam nosem. Nim zdałam sobie sprawę co zrobiłam Louis szybko podniósł głowę i popatrzył zdezorientowany w moją stronę.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz