Rozdział 86.

299 4 0
                                    

Przez okno w pokoju słońce wślizgiwało się przez zasłonięte zasłony. Podniosłam się z uśmiechem na ustach i po chwili dopiero doszło do mnie gdzie jestem i co się dzieje. Otworzyłam szeroko oczy i usiadłam na wielkim łóżku w sypialni. Po chwili przypomniałam sobie co wczoraj z Louisem robiliśmy. Poczułam jak na moje policzki wpełza niechciany rumieniec. Ale zaraz. Gdzie jest Louis? I dlaczego ja jestem ubrana? Nic, kompletnie nic, nie pamiętam po tym jak zasnęłam. Czyżby Lou mnie ubrał? To prawdopodobne. Tylko gdzie on teraz jest? Mam nadzieję, że nie wyszedł i nie zostawił mnie tutaj samej.

Wstałam z łóżka i chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i wychyliłam głowę. Poczułam zapach świeżo parzonej kawy i ciepłego, dopiero co upieczonego chleba. Wyszłam z sypialni i na paluszkach, cichutko weszłam do salonu. Oparłam się ramieniem o kolumnę i przypatrywałam się jak mój chłopak robi śniadanie.

Miał na sobie jedynie szary podkoszulek i czarne, spodnie dresowe. Niezły widok, muszę przyznać. A jeśli mam codziennie widzieć takie widoki to niech tak zostanie na zawsze.

Nagle Lou odwrócił się i nasze oczy się spotkały. Chłopak chyba wyczuł, że ktoś mu się przygląda. Wydawał się zaskoczony moim widokiem, ale po chwili uśmiechnął się promiennie do mnie, a ja podeszłam bliżej niego.

- Dzień dobry. - powiedziałam na powitanie.

- Dzień dobry skarbie. Jak się spało? - zapytał pochylając się nade mną i cmokając mój policzek. Wzięłam z talerza mały kawałek chlebka i ugryzłam go. Świeży, mięciutki i pyszny.

- Dobrze. Bardzo wygodne to łóżko. - uśmiechnęłam się do niego odpowiadając. - Byłeś w sklepie? - zapytałam po chwili przypatrywania się Louisowi, gdy smażył dla nas jajecznicę.

- Tak. Tuż obok jest mały sklep spożywczy. A jaki tani. - odpowiedział śmiejąc się.

- To dobrze. - oznajmiłam. - Więc postanowiłeś, że zrobisz dla nas śniadanie? - zapytałam opierając się biodrem o blat kuchenny i zakładając ręce na piersiach.

- Jak widać. - odpowiedział skupiony, aby przypadkiem nie przypalić jajek. - Myślałem, że zaniosę ci śniadanie do łóżka, ale wstałaś wcześniej. - dodał ze smutkiem w głosie.

- Wiesz, zawsze mogę wrócić do łóżka i udawać, że śpię. - powiedziałam całkiem poważnie, a na ustach Louisa od razu pojawił się ogromny uśmiech.

- A ja mogę cię obudzić. - odpowiedział ruszając zabawnie brwiami i jednocześnie wyłączając gaz.

- Tobie tylko jedno w głowie. - odpowiedziałam przewracając oczami. - No ale skoro już wstałam to nie będziesz miał takiej okazji. Jemy? -zapytała, a Lou zrobił smutną minę wydymając dolną wargę. Wyglądał wtedy tak słodko i niewinnie, że aż mi się go szkoda zrobiło i już, już miałam wrócić do sypialni, aby miał okazję mnie obudzić. Ale postanowiłam, że nie.

Wzięłam dwa kubki, dzbanek z kawą i ruszyłam w stronę stołu. Lou nałożył jajecznicę na dwa talerze i, gdy ja zasiadałam już do stołu chłopak położył jeden z nich przede mną, a sam wrócił po koszyczek z chlebem oraz przyprawy. Usiadł naprzeciw mnie i chwyciwszy widelec w dłoń podniósł na mnie swój wzrok i uśmiechając się życzył mi smacznego. Odpowiedziałam mu tym samym i zaczęłam wcinać pyszne śniadanie zrobione przez ukochanego chłopaka, który no cóż nie ukrywajmy potrafi gotować i to nieźle. Zastanawiam się jeszcze, jakie ma ukryte zdolności o których ja nie wiem.

- O czym myślisz? - zapytał popijając kawę z kubka.

- Zastanawiam się co jeszcze potrafisz. Umiesz gotować i pleść warkocze. Ciekawa jestem co jeszcze potrafisz, bo nie każdy facet umie robić takie rzeczy. - wyjaśniłam patrząc mu przy tym cały czas w oczy. Na jego policzkach zagościł już dziś nieodłączny rumieniec, a ja cicho zachichotałam na jego reakcję.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz