Rozdział 100.

246 5 0
                                    

Trzy tygodnie później

Dzisiaj mam wf. Właściwie to nie wiem co będziemy na nim robić, bo nikt nie określił nam jakie zajęcia będą obowiązywać. Myślę, że będziemy ćwiczyć wszystkiego po trochu. Chociaż obawiam się piłki nożnej. Nigdy nie umiałam w nią grać, nigdy. Ani nawet nie znałam zasad tego, jakże skomplikowanego sportu. W przeciwieństwie do Louisa. On jest królem boiska.

Wczoraj byłam na jego pierwszym meczu w tym roku akademickim i muszę przyznać, że gdy tylko on był przy piłce trybuny szalały - dosłownie. Nawet kilka dziewczyn zemdlało, czego później się dowiedziałam.

Nie byłam jakoś specjalnie zazdrosna o to, że damska część tak reaguje na widok mojego narzeczonego, jeju jak to brzmi. Narzeczony, czuję się jakbym miała dwadzieścia kilka lat, ale wcale się tym nie przejmuję. Najważniejsze jest to, że oboje jesteśmy szczęśliwi i tylko to się liczy.

Ale wracając to na całe szczęście przydzielili mnie do grupy z Meg. Właściwie to nie wiem dlaczego, bo przecież dziewczyna studiuje wychowanie fizyczne, więc powinna być w zaawansowanej grupie. Może to jakaś pomyłka, ale cały czas mam nadzieje, że jednak nikt się nie pomylił i wszystko jest tak jak powinno być i jestem w grupie z moją przyjaciółką.

Długo się z nią nie widziałam. Moje dni przez ostatnie tygodnie wyglądały dość nietypowo.

Wstawanie rano, siedzenie na uczelni do późna, a potem powrót do domu i zasypianie w najmniej komfortowych warunkach, czyli na kanapie z książkami na brzuchu. Czasem Louis przenosił mnie do sypialni, ale to wtedy gdy zorientował się, że nie ma mnie obok niego w łóżku, gdy oczywiście sam wcześniej nie padł.

Treningi, do tego pisanie pracy semestralnej i jeszcze projekty, które musiał robić na kilka zajęć pod rząd, totalnie go wykańczały. I nie dziwię się mu dlaczego padał wcześniej ode mnie.

Ja ostatnimi czasy źle sypiam, nie mam teraz tutaj na myśli tego, że zasypiam na kanapie. Bo nawet jeśli kładę się do łóżka normalnie, to i tak nie mogę zasnąć, a potem chodzę nieprzytomna.

Nie wiem co się ze mną dzieje. Brzuch mnie strasznie boli, ogólnie całe ciało mam jakieś inne. Wyczulone na dotyk. Gdy Lou mnie dotknie, w obojętnie jakim miejscu to od razu mam ciarki i odsuwam go od siebie. Nie chcę żeby sobie pomyślał, że go odpycham i nic już do niego nie czuję, bo wcale tak nie jest. Kocham go bardzo mocno, ale coś się dzieje z moim ciałem dziwnego, że jest tak bardzo wyczulone na jakikolwiek dotyk.

Myślę, że Louis domyśla się ze coś jest ze mną nie tak, ale nie daje tego po sobie poznać. Udaje, że tego nie zauważa, co wcale mi nie pomaga. Ja sama nie wiem co się ze mną dzieje, ale nie jestem dobrej myśli.

- Panienki zapraszam na salę. - powiedziała nasza pani od wf-u - profesor King, gdy wszystkie przebrane w wygodne, dresowe stroje siedziałyśmy w szatni.

Nasza grupa liczy dwadzieścia osób, ale znając życie to jeszcze kilka osób do nas dołączy.

Popatrzyłam na Meg, a ta uśmiechnęła się do mnie słabo i chwyciła mnie za rękę pociągając w stronę wyjścia z szatni.

Weszłyśmy na ogromną salę gimnastyczną, która odgrodzona była przez dwie kurtyny, więc sala podzielona była na trzy sektory, w których każda grupa trenowała coś innego.

Niestety, albo i stety na zewnątrz zrobiło się już tak zimno, że nie nadawało się tam ćwiczyć, bo byśmy zamarzli.

Przez cały czas szłam obok Meg, nie chciałam się jeszcze gdzieś zgubić, a przy moim szczęściu mogłoby tak się stać.

Can we be together? (Louis Tomlinson fanfiction, PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz