Rozdział 16

22.3K 909 2.7K
                                    

— Gdzie Jade? — zapytała babcia Marnie, pakując jej do śniadaniówki brzoskwinię i knoppersa. — Sebastian, idź sprawdź, co się z nią dzieję, już dawno powinna zejść na dół — poprosiła.

Westchnąłem, ledwo otwarłszy oczy ponownie. Środa zapowiadała się dobrze, zwłaszcza że niedługo wracali rodzice, a z ojcem wybierałem się do fryzjera i... gdzieś jeszcze, ale o tym nie miał zielonego pojęcia. Pogłaskałem Maxa, wstałem z fotela i poszedłem na górę do siostry, która ze swojego pokoju powinna wyjść już jakieś piętnaście minut temu i jechać z dziadkiem do szkoły, ale zamiast tego siedziała w swojej norze z gadającą papugą w środku, której krakanie już przy schodach słyszałem. Nie mogłem się doczekać tylko reakcji rodziców, którzy zobaczą Winstona i jego rozgadaną gębę.

— Powoli, powoli! Dziewojo, powoli ubieraj te spodnie!

Zapomniałem dodać, że Winston to zboczeniec i niewyżyty seksualnie ptak. Zastanawiałem się, kto go tego nauczył. Choć może moja siostra miała tam te jedenaście lat i nie był to odpowiedni wiek, żeby słyszeć tak zboczone teksty, ale właśnie te teksty były tak zajebiste i śmieszne, że nie potrafiłem reagować. Śmiałem się z nich i uwielbiałem ich słuchać.

— Jade, szczurze mały, wyłaź z nory! — waliłem pięścią w jej drzwi.

— Powiedz babci, że źle się czuję! — wykrzyczała, po czym zaczęła beznadziejnie kaszleć, myśląc, że się nabiorę. — Chyba mam raka.

Prychnąłem, wjeżdżając do jej pokoju jak do siebie. Siostra siedziała na swoim łóżku w piżamie, bawiąc się palcami u rąk. Podszedłem do Winstona, który zadowolony machał głową.

— Fajny ten gołąb — uśmiechnąłem się, dotykając jego czerwonej głowy.

— Idź stąd, psie, i babci powiedz, że źle się czuję — wymamrotała zła.

Zmarszczyłem brwi, odwracając się w jej stronę. Zaraz, zaraz, taka Jade z rana to nie taka Jade, którą znałem. Młoda nawet na mnie nie patrzyła, a ze spuszczoną głową gapiła się na swoje palce u rąk. Podszedłem do niej, na co speszona szybko wstała, kierując się do łazienki.

— Zaraz, zaraz, gdzie ty? — pociągnąłem ją za ramię.

— Puść mnie! — krzyknęła, szarpiąc się.

— Grzeczniej do pana.

Była mała i drobna, i przez całe swoje życie próbowała się ze mną siłować, ale zawsze przegrywała. Nie dziwię się, też bym przegrał ze samym sobą, gdybym spróbował. Zdecydowanym ruchem złapałem ją i odwróciłem, nachylając się nad jej twarzą, gdzie najwidoczniej ukrywała tam coś ciekawego. Spojrzałem w jej iskrzące gniewem brązowe oczy, po czym mój wzrok przyciągnął siniak na policzku.

Kurwa mać.

Byliśmy rodzeństwem i mimo trochę kłócącym się oraz dogryzającym na każdym kroku, to lubiłem Jade i za nic w świecie nie pozwoliłbym, aby ktokolwiek ją uderzył albo dokuczał oprócz mnie. Coś mną rzuciło, a nawet obudziła się żyjąca we mnie mroczna strona Sebastiana, która dotychczas ujawniała się dopiero wtedy, kiedy byłem ostro najebany. Nagle poczułem gwałtowny skok temperatury, okropny gniew i chęć przypierdolenia we wszystko, co miałem pod ręką. Byłem jej starszym bratem i jak mogłem pozwolić, aby ktokolwiek podniósł rękę na moją młodszą siostrzyczkę? Przede wszystkim jak ja tego wczoraj nie dostrzegłem? Zacząłem obwiniać samego siebie za to, co jej się przydarzyło. Zalała mnie ogromna fala poczucia winy, wyrzutów sumienia i rozczarowania, złości i nie do opanowania gniewu. Zacisnąłem mocno ręce i przekląłem pod nosem, obracając się wokół własnej osi. Gotowałem się gorzej niż potrafiłem gotować się ze złości. 

Stowarzyszenie umarłych dzieciakówWhere stories live. Discover now