Rozdział 15

29K 918 3.1K
                                    

Topiłem się we własnym ciele. Tak podniecający płomień w brzuchu palił moje organy, moje kości i moją duszę. Czułem się jak w prawdziwym, żywym piekle. Wszystko to przypominało diabelską przejażdżkę na roller-coasterze, gdzie nie potrafiłeś panować nad organizmem i umysłem, gdzie wszystko to było wielkim wybuchem wulkanu i wojną, ażeby to skontrolować. Szalałeś z adrenaliny i podniecenia, ze strachu i euforii. Raz byłeś do góry nogami i krzyczałeś, a raz z powrotem na ziemi spełniony, zrelaksowany i spokojny. Dawka tak mocnych emocji dawała ci kurewskiego kopa. Odlot, który zabierał cię na inną planetę. Wszystko czułeś: jak wariują ci endorfiny, jak pulsują mięśnie, jak szybko bije serce, jak oddech był ostatnią rzeczą, o której myślisz. I choć wydawało się to straszne, to wówczas zalewała cię rozkosz, słodka błogość i ogromna przyjemność.

Całowała mnie, a ja całowałem ją. Ręce bawiły się jej długimi, falowanymi włosami, które były jak otaczające mnie pnącza. Każdy jej dotyk na mojej skórze i głowie; i to, jak w ogóle Alanna mnie dotykała, sprawiał podniecenie sięgające zenitu. Bliskość, tak parząca i fascynująca, przeszywała mnie od stóp aż po głowę. Siedziała na moich nogach, obdarowując raz jedną a raz drugą wargę słodkimi pocałunkami. Choć leniwie, spokojnie i powoli, to z taką samą pożądliwością i namiętnością jak ja ją. Na tak dużym haju, na jakim byłem, miałem wrażenie, że stanowię z nią jedność. Jakby nasze ciała rozlewały się na tym obskurnym, poniszczonym dachu. Jakbyśmy złączyli się z wiatrem, chmurami nad nami i lasem dookoła.

Dotykaliśmy się. Dotykałem jej skóry na twarzy, ujmowałem ją w swoje dłonie, trzymałem kłęb włosów i czasami pociągałem. Dotykałem jej duszy, ujmowałem jej ciała, trzymałem tak mocno i nie wypuszczałem. Podniecony wariowałem, zalewając się większą falą ekstazy. Spinałem mięśnie, wstrzymywałem oddech, zaciskałem na jej biodrach dłonie, jednocześnie będąc tak rozluźniony i odprężony; całowałem Alanne i nie chciałem od życia niczego więcej. Robiła prawdziwy bajzel w mojej głowie i ciele, i nie chciałem już znać odpowiedzi, dlaczego tak się dzieję. Wystarczały mi tylko jej ręce kojąco głaszczące moje włosy. Jej dotyk otulający gorącem moją skórę. Jej całujące czule wargi moje usta. Nie chciałem już niczego więcej.

Czułem, jakbym sięgał po coraz większą dawkę heroiny. Alanna była uzależniająca, a jej usta niczym prawdziwy smakołyk jeszcze bardziej. Pocałowałem ją namiętnie, wplatając rękę w tył jej głowy. Musnąłem ustami ostatni raz jej dolną wargę, po chwili całując policzek, szczękę, aż w końcu, gdy miałem tak blisko jej szyję, Alanna odsunęła się, oddychając ciężko. Podniecony i rozpalony nabrałem powietrza do płuc, przytulając ją mocno. Przytuliłem ją, jakbym potrzebował tego bardziej niż pocałunku. Wtuliłem się w nią, jakbym wtulał się w matczyną pierś za szczeniaka. Znowu głaskała mnie łagodnie i tak kojąco po głowie, że odlatywałem w kosmos dosłownie spełniony. Mijały sekundy, minuty, może godziny, a my w tej ciszy wciąż trwaliśmy. Co my tak właściwie przed chwilą zrobiliśmy? To był seks czy zwykły pocałunek? Czy zwykły pocałunek potrafił zalewać taką falą rozkoszy, czy po prostu będąc na haju tak się czułem? Czy po prostu całując Alanne byłem w krainie słodyczy i orgazmu?

— Chcę więcej — poprosiłem, przerywając milczenie.

Uniosłem głowę, wpatrując się w jej piękne oczy. Tak ładnie kolorowe, to było bardzo niespotykane. Uśmiechnęła się słodko, schodząc ze mnie. Hej, czemu? Zdezorientowany i chyba nawet smutny popatrzyłem na nią, czując się... pusty. Chłód otulił mnie z każdej strony, kiedy tylko Alanna zeszła ze mnie i usiadła obok, dotykając mojej ręki. Zaciekawiona wpatrywała się na bliznę po papierosie, którą zrobiłem po dwóch dniach naszej znajomości.

— Dlaczego ją zrobiłeś? — zapytała, przelotnie obejrzawszy się za mną.

— Nie wiem — wzruszyłem ramionami, samemu nie umiejąc odpowiedzieć na to pytanie. — Już tak mam.

Stowarzyszenie umarłych dzieciakówWhere stories live. Discover now