Rozdział 22

19.9K 838 1.5K
                                    

Alanna

Uśmiechnęłam się, jednak kątem oka spojrzałam kilka stolików dalej. To nie tak, że byłam zazdrosna. Nazwałabym to zwykłą ciekawością, albo nawet przelotnym obejrzeniem się w tamte miejsce. Zmarszczyłam brwi, gdy dostrzegłam, jak byli za blisko siebie. Usłyszawszy kolejną opowieść od Jennifer, odchrząknęłam szybko, zmuszając się do uśmiechu. No tak – lepiej uśmiechnąć się jak głupi do sera, nie wiedząc nawet, czy było to śmieszne. Opowiadała znowu o torebce, czerwonej sukience Chanel i szpilkach Louboutina. Mimo że nie przepadałam, jak głównym tematem wśród lasek były ubrania i zakupy, to opowiastki Jenny były ciekawe. W jej przypadku wszystko to stawało się zajebiście śmieszne i interesujące, i przy tym człowiek nie potrafiłby się zanudzić na śmierć, dosłownie. Zabawnie było słyszeć, jak zażenowana oceniała outfit dziewczyn w szkole albo brechtała się ze złego podkładu na twarzy Susan. Robiła to w taki sposób, że nawet ofiara nie czułaby się urażona. Była niczym francuski projektant mody, wymachując rękoma na prawo i lewo, oraz akcentując mocno spółgłoski.

Przeczesałam włosy, świdrując wzrokiem całą stołówkę, jednak ponownie zatrzymując się ze zwykłej ciekawości na ich stoliku. Wszyscy siedzieli rozbawieni po uszy, właściwie to jak zawsze. Zmarszczyłam brwi, wychylając się odrobinę. Kim ona była, że siedziała z nimi od początku lunchu, a na dodatek rozmawiała tylko i wyłącznie z Sebastianem? I to nie tak, że byłam o niego zazdrosna; przecież może robić co chce. Nie byłam jego dziewczyną, a on nie był moim chłopakiem. Co mi do tego, że rozmawiał z jakąś brzydką lambadziarą. Przynajmniej byłam ładniejsza i to moje włosy oglądał i dotykał Ian. Ale, cholera jasna, kim ona była? Sebastian i Adam nie miele za wiele koleżanek, tak naprawdę Jennifer i Isabella to jedyne laski, które czasami pojawiały się w ich towarzystwie przez Amandę, ale ona? Pierwszy raz na oczy widzę tego paszczura. 

Sięgnęłam do mirindy, nadąsana popijając picie, po czym wkładając całą garść frytek do buzi. Ten koleś może robić sobie co chce, ja mam to głęboko w dupie. Siedzieli za blisko siebie, prawie że stykali się ramionami. I on jej na to pozwalał? Co on wyprawiał? Zagryzłam kolejną porcję, mordując wzrokiem jej blond czuprynę i uśmiech, jakim obdarzała Sebastiana. Czy on próbował wzbudzić we mnie zazdrość? Haha – chciałby frajer. Nie byłam ani trochę zazdrosna. Najpierw jakaś chora akcja w domu Amandy, a teraz to? Zacisnęłam rękę na kubku, czując dziwne ukłucie w sercu. Jakby strzała przebiła je na wylot, przeszywając okropnym, bolesnym doznaniem całe ciało i nawet opuszki palców. Poczułam, jak dosłownie gorąca para otumaniła moją głowę i przez chwilę przyćmiła słuch. Sebastian uśmiechnął się do niej. Najzwyklejszym, prostym uśmiechem. Tak po prostu, bez żadnych słów i gestów. 

Okej, byłam kurewsko zazdrosna. 

Wzięłam głęboki oddech, z trudem odwracając wzrok na dziewczyny. Zdążyłam zauważyć, jak Amanda posłała mi pytające spojrzenie, zastanawiając się, o co mi chodziło. O nic, naprawdę o nic. Uśmiechnęłam się, prychając pod nosem. Co za frajer – najpierw wybiega za mną i oddaje bluzę, przed snem życzy najgorszych koszmarów, a w środku nocy budzi telefonem tylko po to, bo mu się nudzi i chce z kimś porozmawiać. I teraz, kurwa mać, słowem od rana się nie odezwie i na dodatek będzie rozmawiał z jakąś piranią? Okej, synek, daddy się tak nie bawi. 

— To jak w ten piątek? Gdzie się spotykamy? — przeczesałam włosy, z kokieteryjnym uśmiechem zwracając się do Gianniego. 

Spojrzał na mnie, przez chwilę onieśmielony milcząc. Uniósł kąciki ust, zarumieniony nie wiedząc, co odpowiedzieć. Aż tak go zawstydziłam? Zdenerwowana oblizałam dolną wargę, przelotnie oglądając się za jego stolikiem. Patrzy tu? Idealnie! – Sebastian spoglądał w moją stronę, jednak, gdy jego wzrok spotkał się z moim, szybko odwrócił głowę. Uśmiechnęłam się, nachylając nad chłopakiem. 

Stowarzyszenie umarłych dzieciakówWhere stories live. Discover now