Rozdział 7

35.2K 1.3K 2.4K
                                    

Dni mijały, a ja wciąż miałem ją w głowie. Może to ten jej uśmiech sprawia, że myślę o niej nawet wtedy, kiedy patrzę przez szkolne okno. Może to te jej oczy sprawiają, że wprawia mnie w stan hipnozy. Nawet jej perfumy były tak słodkie i delikatne, że nadal czuję je w otoczeniu, a może i na sobie. Zabawne, bo tak właściwie nie robiła nic szczególnego, a wyprawiała ze mną, co chce, w dodatku rozpętując w moim organizmie prawdziwy armagedon. Patrzyłem się na widok za oknem, zastanawiając się, co może teraz robić. Z tego, co wiem, miała razem z Amandą lekcje historii, a ja siedziałem prawie jak nieżywy na biologii. Jeszcze obok Susan, która była moją parą do doświadczenia. Gorzej być nie mogło. 

Przysunęła się bliżej, odchrząkając cicho. Kompletnie nie zwracałem na nią uwagi. Nawet obnażające się piersi i widoczny kawałek białej koronki od stanika. Nie kręciła mnie, jej cycki tym bardziej. Wiem, że po naszych przelotnych numerkach była nadal mnie chętna. Chyba jej się podobałem, nie mam pojęcia. Nie bardzo zwracałem na nią uwagę, bo ona mi się nie podobała. Nie było i nie ma w niej już nic, co przyciągnęłoby moją uwagę oraz zaciekawiło. Nie wiem, dlaczego skorzystałem z niej drugi raz i wciąż się nad tym zastanawiam. Chyba byłem nieźle skurwiony albo podniecony, a złota zasada brzmi, że nie odmawiam sobie przyjemności. 

— Jak minął ci weekend? — zapytała cicho, przelotnie się za mną oglądając.

— Znośnie — odparłem, nie odrywając wzroku od wysokich wieżowców daleko od szkoły. 

— Mhm. Ja byłam na zawodach — powiedziała. 

— I jakie to uczucie być na ostatnim miejscu? — zapytałem z łobuzerskim uśmieszkiem.

— Ej... — prychnęła, spoglądając na mnie rozbawiona. — Zajęłam drugie — oznajmiła dumnie.

— Czyli prawie jak ostatnie — droczyłem się. 

— Wciąż ten sam żartowniś z ciebie — zaśmiała się cicho. — Masz może ochotę wyskoczyć gdzieś w ten weekend? — zapytała.

Wywróciłem oczami w myślach. Kobieto, zejdź ze mnie. 

A najlepiej spierdalaj, gdzie pieprz rośnie. 

— Nie bardzo — odpowiedziałem, a ona spojrzała na mnie lekko zaskoczona, trzepocząc rzęsami. — Jestem gejem — powiedziałem, spoglądając w jej oczy. 

— N-naprawdę? — zapytała, nie dowierzając. — Myślałam...

— Nic się nie zmieniło, Sus — prychnąłem, dostrzegając jej zmieszanie. 

Przecież cię jeszcze w wakacje posuwałem, jak mogę być gejem. 

— Och... — westchnęła, jakby z ulgą, na co zmarszczyłem brwi. — Już myślałam...

— Ale nadal wyjście w wekeend odpada — przerwałem jej. 

— I mam się przez to załamać? — mruknęła cwanie. 

— Skądże — odparłem, nachylając się nad mikroskopem. — Po prostu podrywanie mnie jest już zbędne i nie lituj się na trzeci raz, maleńka — mrugnąłem do niej pod koniec, uśmiechając się zawadiacko. 

Prychnęła, przeczesując swoje kręcone, ogniste włosy, których końcówki zahaczyły o mój policzek niczym pejcz. Dziewczyna miała pazur. Od powrotu do szkoły Susan dawała mi zielone światło, że w każdej chwili mogę z nią znowu zadziałać. To było tak widoczne dla oka, że momentami była śmieszna. Naprawdę nie byłem nią zainteresowany, a zwłaszcza, że należała do typowych dziewczyn na raz. Wziąć tylko taką, przelecieć i zostawić, i tyle. I ona taka była, a ja nie preferowałem tego typu. Lubiłem wyzwania, byłem ciekawskim człowiekiem; odkrywanie tajemnic krok po kroku to było coś fascynującego, nie lubiłem wszystkiego mieć na tacy. To znaczy, zależy czego, jednak z kobietami właśnie tak było. I tak właśnie było z Alanną, co mnie zaintrygowało już po trzech sekundach poznania jej ze zwykłego przypadku. 

Stowarzyszenie umarłych dzieciakówWhere stories live. Discover now