Rozdział 46

3.9K 132 249
                                    

Siedziałem, otoczony bandą ćpunów z Brooklynu i próbowałem pojąć, dlaczego się tu znalazłem. Nie wierzyłem w Boga i te wszystkie zabobony, ale nawet wśród nich szukałem odpowiedzi. Telewizja grała najlepsze kawałki hip-hopu, chłopaki siedzieli w kręgu rozmów, co chwilę rzucając żarty i opowiadając ciekawe historie, a ja razem z najlepszym przyjacielem siedziałem na poniszczonej kanapie i zastanawiałem się, dlaczego nas to spotkało; przede wszystkim ubolewałem nad sobą – zakłamanym szczurem, który wciąż okłamywał bliskich i nie umiał przestać tego robić. Miałem ochotę krzyczeć, płakać, a nawet z tej bezradności walić rękami po podłodze, ale uśmiechałem się jak gdyby nigdy nic, udając, że wszystko jest w porządku. 

Patrzyłem na posypaną ścieżkę. Patrzyłem, tkwiąc wzrokiem jak gdyby w diament, wówczas tak naprawdę był to pieprzony narkotyk, który powoli odbierał mi życie. Przerażało mnie moje uzależnienie. Czułem, że już dawno przestałem mieć nad tym kontrolę, ale dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, jak mocno w to zabrnąłem. Totalnie się zatraciłem. Sięgnąłem po zwinięty banknot i nachyliłem się nad proszkiem. Wciągnięcie kolejnej kreski przyprawiło mnie o potężne załamanie emocjonalne: wśród tak pięknych i intensywnych doznań, które zmywały ze mnie wstyd i cierpienie, jednocześnie miałem ochotę się popłakać i głośno krzyczeć, żebym przestał. Wrzeszczałem w myślach, biłem pięściami i choć wyraz twarzy ani drgnął, czułem się potwornie. Zacisnąłem skrzydełka nosa, wpadając w oparcie kanapy jak w wielką poduszkę wypełnioną pierzami. 

Nienawidziłem siebie i wszystkiego, co było związane ze mną. Nie umiałem dotrzymywać obietnic, nie umiałem. Próbowałem poszukać sensownych odpowiedzi, dlaczego znów to zrobiłem, ale oprócz uzależnienia niczego nie znalazłem. I to nie tak, że chciałem mieć wymówkę na to, co robię, tylko po prostu chciałem wiedzieć; no bo w końcu przez to cierpiałem, przez to raniłem bliskie mi osoby i przez to staczałem się na samo dno, a jednak wciąż do tego wracałem. Czas płynął powoli i gęsto; towarzystwo śmiało się z głupot, które nawet mnie i Adama nie bawiły. Smętnym spojrzeniem zlustrowałem każdego po kolei, dostrzegając w tych zmarnowanych twarzach jedynie pożywkę dla narkotyków. Marihuana, lsd, opioidy i inne piguły, proszki – pożerali jak cukierki, lecz najgorsze lądowało na podium – heroina. Krążyła w żyłach każdego tu z obecnych, a najstarsza z nich nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia lat. Byli tacy młodzi, a tak stąpali już jedną nogą po tamtej stronie. Siedziałem wśród nich; czymże mogłem się różnić? 

Ależ ja siebie nienawidziłem. 

— Nie mogę tak wrócić do domu — mruknąłem półgłosem w hałasie rozmów i śmiechów. Adam spojrzał na mnie ze zdezorientowaniem, nie rozumiejąc. — Mój tata mnie zabije. Groził mi testami — sprostowałem.

— Pieprzysz? I nic mi nie powiedziałeś? — rzucił, zdziwiony. — Koleś, on przecież mógł powiedzieć mojemu staremu i ten będzie miał mnie na oku!

— A no, może będzie — odpowiedziałem, wzruszając ramionami. Prawdę mówiąc, nie obchodziło mnie to. Czułem się tak skończony, że nie przejmowałem się niczym innym niż to, co trapiło mnie od momentu zatracenia się w niepojęty obłęd – czy było to uzależnienie, czy psychiczne załamanie, to nie wiedziałem, zaś wiedziałem jedno: przestać nie mogłem, mimo że bardzo tego chciałem. — Dlaczego to zrobiliśmy, Adam? — zapytałem, jak gdybym pytał samego Boga.

— Czy ty zawsze musisz zadawać takie pytania? Musisz wprowadzać mnie w takie dziwne poczucie winy? — powiedział, sfrustrowany. Sięgnął do paczki papierosów i odpalił fajkę, a ja spojrzałem na niego bez wyrazu, zastanawiając się, co miał na myśli. Nie spodziewałem się, że to go tak wnerwi. — Rzucimy to, spokojnie — dodał po jakimś czasie, zaczesując swoje bujne i kędzierzawe włosy na głowie. — Następnym razem powiemy Frankowi — mruknął pod nosem, brzmiąc, jakby wkładał w to wszelkie nadzieje. Nerwowo palił papierosa, a ja obserwowałem, jak powoli znikał w jego płucach. 

Stowarzyszenie umarłych dzieciakówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz