Rozdział 28

9.8K 433 1.5K
                                    

Alanna

Nikt nie wiedział, co się działo z Sebastianem. Nie odbierał telefonów, nie odczytywał wiadomości, nie dawał znaków życia. Siedzieliśmy zdezorientowani i zestresowani na lekcjach, między przerwami i w trakcie powrotu do domu. W tamtym momencie nawet nie wiedzieliśmy, co się z nim stało i jaka krzywda się wydarzyła. W chwili, kiedy o godzinie osiemnastej dostałam telefon od rozhisteryzowanej Amandy, myślałam, że pęknie mi serce. Poczułam, jak mój świat legł w gruzach, jak temat przyszłości stał się nagle taki niepewny, jakby nikły. Nie było tu mowy o przyszłości bez niego – nie mogłam sobie tego wyobrazić, ale jeszcze bardziej nie mogłam pojąć, jak bardzo moje myśli stały się w ułamku sekundy tak chaotyczne, tak paskudne, tak niewyraźne. Przeżyłam prawdziwe piekło, kiedy dowiedziałam się, że trafił do szpitala.

Płakałam jak opętana, a moja mama i tata nie wiedzieli, jak mi pomóc. Bezsilnie ze łzami w oczach próbowali uspokoić, ale ja wciąż płakałam, płakałam i płakałam, rozwalając rzeczy na półkach, poduszki na łóżku, ubrania w szafie, książki na regale. Rengar i Goofy w popłochu przestraszeni uciekli z pokoju, w którym prawie wszystko rozniosłam. Chciałam odreagować w jakiś sposób ten ból, który przeszył mnie tak potwornie mocno, że ledwo potrafiłam oddychać i przełykać ślinę. To był prawdziwy cios w serce, jednak najgorsze było moje myślenie, które w mgnieniu oka przemieniało się w bez przyszłości czerń; czy ja sobie poradzę? Co się ze mną stanie? Co ja będę robić? CO JA TERAZ BĘDĘ ROBIĆ? To było straszne, bo zdałam sobie sprawę, jak bardzo moje życie stało się uzależnione od Sebastiana, że nagle, jakby go zabrakło, ja nie wiedziałam... co robić. Ja po prostu nie wiedziałam, co ja mam teraz w swoim życiu robić. 

Nigdy nie chciałam doprowadzić do sytuacji, w której byłam od kogoś zależna. Chciałam być wreszcie samowystarczalna dla siebie, nie czuć uzależnienia od drugiej osoby, chciałam być panem swego losu, o ile mogłam to w taki sposób określić. Po prostu nie chciałam, żeby ktoś wpłynął na moje życie, a teraz nie mogłam sobie go wyobrazić bez Sebastiana... Nie mogłam wyobrazić sobie mojego życia bez tego chłopaka. On stał się taką ogromną jego częścią, tak bardzo wpłynął na mnie i moją przyszłość. Poznałam go tak szybko i tak szybko stał się moim uśmiechem, moją radością, moją muzyką, moim najlepszym przyjacielem i moim sercem. On pokazał mi ogromnie wiele i byłam pewna, że pokaże jeszcze więcej. To przy nim czułam się najlepiej na świecie. To przy nim czułam, że niczego więcej nie chcę. On... On stał się dla mnie tak bardzo wszystkim!

— MAMOOO! — wyjęczałam cała zapłakana, smarkając nosem i dławiąc się własnymi łzami. Byłam tak roztrzęsiona, że wrażenie, jakbym miała tu zaraz paść na zawał serca, było przerażająco realne. — Ja nie wytrzymuję tego, mamo, ja nie mogę tego wytrzymać! — popłakałam się, z całych sił ściskając w piąstki ręce tuż przy klatce piersiowej. Moja mama zmartwiona przytulała mnie, coś rzucając krótkiego do taty. 

Kiedy tylko w jej słowach usłyszałam, że tata ma dowiedzieć się, w którym szpitalu leżał Sebastian, coś mnie podniosło na duchu i momentalnie postawiło na nogi. Musiałam być twarda, musiałam dać z siebie wszystko, żeby teraz przy nim być, a nie płakać tu, w swoim pokoju. Po dwóch minutach byłam gotowa do wyjścia, a już po pięciu byliśmy w drodze do szpitala na Manhattanie. To, jak moje serce biło z szaleństwem było niczym w porównaniu do myśli, które siały bolesny armagedon. One były okrutnie bolesne, bo wyobrażały sobie najgorsze z najgorszych. Głowa mi od nich pękała i ból zaczął doskwierać w całym ciele. Te katusze przenikały przez moją duszę i pochłaniały w mrok pełen cierpienia. Zapłakałam znowu tak żałośnie, że zaczęłam powoli odczuwać złość: Coś ty znowu zrobił? — myślałam, patrząc się w bliznę po przysiędze na palcu. On był tak nieokiełznany i tak nieobliczalny, że zaczynałam być na niego wściekła, jak bardzo był bezmyślnym chłopakiem. Boże Święty, dlaczego on musiał popadać w takie kłopoty! 

Stowarzyszenie umarłych dzieciakówWhere stories live. Discover now