Rozdział XCII: Nie jesteś już moją dziewczyną, nie muszę ci mówić gdzie idę

233 7 0
                                    

Siedziałem na łóżku i waliłem w struny gitary. Violetta nie odpisała na mojego SMSa. Albo go nie odczytała, albo się nie zapytała, albo się jej ojciec nie zgodził. I świetnie. Będę sam w Paryżu. Nie ma sprawy. Wcale nie jestem zły... Nagle usłyszałem z dołu dzwonek do drzwi, który po chwili ucichł. Pewnie mama je otworzyła. Może Violetta przyszła? Wyszedłem z pokoju i po cichu zakradłem się do schodów. Usłyszałem śmiech mojego ojca i matki.

Wychyliłem głowę, aby zobaczyć co się tam dzieje i nie zobaczyłem tam Violetty. To była Ludmiła. Co ona tu robi? Dawno nie rozmawialiśmy...

- Leon! - zawołał mnie tata, a ja zszedłem na dół. - Patrz kto do nas przyszedł - oznajmił mi z uśmiechem na twarzy. Rodzice lubili Violettę, ale Ludmiłę wprost kochali. Sam nie wiem czemu. Może dlatego, że to była moja taka prawdziwa dziewczyna?

- Właśnie widzę - mruknąłem, a dziewczyna spuściła głowę. - Co tu robisz?

- Leon... - syknęła mama. - Bądź milszy dla swojej przyjaciółki. Ludmiło, idź z Leon'em na górę, zaraz przyniosę wam sok i ciasteczka - powiedziała.

- Ale mamo... - jęknąłem i po chwili już wchodziłem po schodach.

Kiedy byliśmy już w moim pokoju, wskazałem jej moje łóżko, a ona po chwili uważając na sukienkę, na nim usiadła. Dziewczyna mi patrzyła w oczy, a ja właściwie nie wiedziałem o co jej chodzi. Po co tu przyszła?

Po chwili mama przyszła z ciastkami i położyła je na biurko, po czym szybko wyszła. Z czego oni się tak cieszą?

- Ludmiła, powiesz mi wreszcie o co chodzi? - zapytałem siadając koło niej.

- Leon. Bo ja... Boję się twojej reakcji... - powiedziała cicho.

- Nagle się mną tak przejmujesz? - warknąłem.

- Leon, nigdy nie byłeś mi obojętny, a to cię zrani i możesz mi nie uwierzyć.

- Od kiedy jesteś taka miła?

- Miłość zmienia ludzi. Sam to wiesz. - Tak, wiem... Violetta mnie zmieniła, a ją najprawdopodobniej Federico, ale wciąż nie mogę w to uwierzyć. Nagle jest taka miła i dobra, i się o mnie troszczy?

Po chwili wyciągnęła coś ze swojej niebieskiej torebki i mi je podała.

- Co to jest? - zapytałem, ale po chwili się domyśliłem. - Przecież to są...

- Kartki z pamiętnika Violetty - dokończyła.

- Po co mi je dajesz? I skąd to masz? Nie wierzę, że Violetta je wyrwała i tobie dała.

- Dostałam je rano. Były w skrzynce - powiedziała smutno i nie wiem czemu byłem gotowy jej uwierzyć. - Przeczytaj - szepnęła.

- Ale...

- Przeczytaj - powtórzyła wstała, ale ja ją chwyciłem za rękę i pociągnąłem ją z powrotem, aby usiadła.

- Poczekasz, aż skończę czytać - rzuciłem i wziąłem kartki do ręki. Na widok rysunków Violetty i jej pisma, poczułem miłe ciepło, ale kiedy zacząłem je czytać, zakręciło mi się w głowie. Same niemiłe o mnie rzeczy i te dobre o Diego'u... Co mam o tym myśleć? Czy osoba, która cię kocha jest w stanie napisać takie rzeczy?

Nigdy nic dla mnie nie znaczył 


Jest zapatrzony w siebie.


Nie kocham go.


Dla mnie on nie istnieje.


Diego nie jest taki jak uważa Leon...

Zamknąłem oczy, a pojedyncze zdania ciągle słyszałem w swoim głowie, głosem Violetty. Po chwili poczułem rękę Ludmiły na moim ramieniu.

- Przykro mi - szepnęła i mnie objęła, a ja otworzyłem oczy i spojrzałem na nią jak na głupka. Szybko wstałem, a kartki schowałem do kieszeni.

- Nie wiem w co grasz, Ludmiła, ale przestań - warknąłem.

- Ja w nic nie gram, Leon - powiedziała stanowczo.

- Nie wierzę, że nagle jesteś dobra. Możesz już iść albo idź oczaruj bardziej moich rodziców. Szczerze? Nie obchodzi mnie to. - Wyszedłem z pokoju i po chwili usłyszałem stukot jej butów.

- Gdzie idziesz?

- Nie jesteś już moją dziewczyną, nie muszę ci mówić gdzie idę. - Zbiegłem po schodach i nie słuchając nikogo wyszedłem z domu. Szybko wsiadłem na motor i ruszyłem w stronę domu Violetty.

Już po chwili byłem na miejscu. Nawet nie dotknąłem dzwonka, a drzwi natychmiast się otworzyły.

- Leon - powiedziała przerażana.

- Tak. Mogę wejść czy gdzieś wychodzisz? - zapytałem, a ona się odsunęła i wszedłem do środka.

- Leon, przepraszam, że ci nie odpisałam.. Ja po prostu... - zaczęła mówić, a ja wyjąłem zgięte kartki z kieszeni.

- To chyba twoje. - Rzuciłem je na stolik, a ona zamarła.

- Leon... Skąd je masz?

- A czy to ważne? - zapytałem. - To prawda? To co napisałaś?

- Zanim odpowiem, chciałabym coś powiedzieć...

- To prawda? - powtórzyłem.

- Tak, tak myślałam - zaczęła mówić, ale jej przerwałem.

- Świetnie - rzuciłem i wyszedłem z domu.

- Leon! Poczekaj! - krzyknęła, ale ja szybko wsiadłem na motor i pojechałem w stronę toru.

Wiem co sobie obiecaliśmy, ale nie byłem w stanie słuchać jej jakichkolwiek tłumaczeń. Nie mam siły...

Na torze szybko znalazłem Larę i smutno się do niej uśmiechnąłem. Ona zaczęła mi się przyglądać i po chwili odłożyła narzędzie. Często rozpoznawała mój humor i jak byłem smutny, zawsze mnie pocieszała, doradzała, słuchała. Cieszę się, że jest moją przyjaciółką.

- Mów - rozkazała, a ja przeczesałem bezradnie swoje włosy. Ona bez słowa gdzieś poszła i po paru minutach wróciła przebrana w normalny strój. - Chodź. - Chwyciła mnie mocno za rękę i zaczęła mnie gdzieś ciągnąć.

- Gdzie ty mnie prowadzisz? - Ona nie odpowiedziała, tylko natychmiast się zatrzymała. Zobaczyłem ten kolorowy szyld i po chwili weszliśmy do środka. Westchnąłem głośno i zacząłem wzdychać zapach ciast mojej ulubionej cukierni.

- Siadaj, dzieciaku - rzuciła do mnie Lara, a ja zrobiłem obrażoną minę, którą chyba się raczej nie przejęła. Podeszła do lady, przy której stał Ruggero. Chwilę rozmawiali, a on w międzyczasie do mnie pomachał. Ja wyszczerzyłem mu swoje zęby, a on z Larą zaczęli się śmiać.

Patrzyłem jak Ruggero nakłada na talerzyki kremówki i stawia na tacy szklanki soku pomarańczowego, które w ciągu kilku chwil pojawiły się na moim stoliku. Lara przysunęła do mnie naczynie z dwoma ciastkami i sama zaczęła jeść swoją kremówkę. Uśmiechnąłem się do niej i chciałem już zacząć mówić, ale zamilkłem widząc osobę, która po chwili weszła do cukierni.

Podemos pintar, colores al almaWhere stories live. Discover now