Rozdział XCIV: Pamiętnik Violetty

264 7 0
                                    

Myślisz, że kogoś znasz, a tak naprawdę nie wiesz nic o tej osobie. Pewnego dnia dostajesz kartkę z jej pamiętnika, na której kryje się cała prawda, a może jednak nie. Skoro teraz ci powierzyła w postaci grubego zeszytu swoje wszystkie myśli, przeżycia...

Przeczytałem bez pozwolenia część jej myśli. Co ja sobie wtedy myślałem? "To było wtedy, kiedy pocałowałeś Larę, Stephie się mieszała, Leon..." Jej słowa mi krążyły po głowie. Powiedziała to szczerze... Ja to wiem... I czuję. Czy to możliwe, że była aż tak zła, żeby napisać te wszystkie rzeczy? Najwidoczniej tak.

Wziąłem do ręki różowy zeszyt i kluczyk na łańcuszku, który mi wczoraj dała Violetta. Tutaj znajdę odpowiedzi na swoje pytania. Kiedy miałem już włożyć kluczyk do zamka w pamiętniku, odłożyłem go.

Nie mogę tego przeczytać. Gdybym nie brał tych kartek, przecież Violetta by mi go nie dała, a to i tak było bez sensu. Przecież ona się zwierzyła pamiętnikowi. Gdyby było coś co chciała mi powiedzieć, zrobiłaby to. A skoro już mi go dała to znaczy, że mi zaufała... Czy to jest aż tak skomplikowane?

Spojrzałem na zegarek i stwierdziłem, że jest już za późno, żeby do niej iść... A z resztą...

Dosłownie wybiegłem z domu. Na szczęście dom Violetty jest niedaleko. Po paru minutach byłem już na miejscu i dzwoniłem dzwonkiem przy bramie, która pewnie na noc była zamykana. Nikt się nie odzywał. Może jednak jest za późno? Albo... Nie....

- Nie, nie, nie, ty idioto! - krzyknąłem i walnąłem głową w bramę, czego później pożałowałem, bo ktoś zaraz może pomyśleć, że próbuję się włamać.

- Leon? - usłyszałem cieniutki głos, który po chwili rozpoznałem. Co ona tu robi? O tej porze?

- Tak - odpowiedziałem.

- Co tu robisz? - zapytała. Wyglądała teraz inaczej. Wciąż była Ludmiłą ze stylem i tak dalej, ale... Coś się w niej zmieniło.

- Przyszedłem do Violetty - szepnąłem i zacisnąłem zęby.

- Ale przecież ona i... - zaczęła mówić, ale jej przerwałem.

- Wiem, wyjechali. A ty co tu robisz? - zapytałem.

- Przechodziłam obok... - odpowiedziała, ale niespecjalnie jej uwierzyłem. - To pamiętnik Violetty? - Wskazała na zeszyt, a ja kiwnąłem głową. - Skąd go masz?

- Dała mi go. Dała mi go! Rozumiesz?! - zacząłem krzyczeć i miałem wrażenie, że zaraz się rozpłaczę jak dziecko. Moja sytuacja była żałosna. Wziąłem sobie do siebie słowa Violetty, kiedy była zła, a ta mi dała cały pamiętnik. Wyszedłem na głupka.

- Wyślesz jej paczką, Leon - powiedziała, a ja pokręciłem przecząco głową.

- Nie, a co jak się paczka zgubi? On jest dla niej bardzo ważny. Jak... przyjaciel. Tak myślę... - Ty to wiesz, Verdas. Przecież ona powierza mu wszystkie sekrety. - Ludmiła mnie poklepała po ramieniu i wyjęła z moich dłoni pamiętnik. - Co ty robisz? - wydusiłem.

- Przekażę go jej... - powiedziała cicho, ale nie zrozumiałem co miała na myśli.

- Nie, Ludmiła. Nie możesz go wziąć. To mi go powierzyła... I... - Ugryzłem się w język

- Nie ufasz mi? - dokończyła.

- Nie, ja...

- Leon, nie kłam. Wiem, że mi nie wierzysz. Tak samo skąd mam te kartki. Nie powinnam ci ich dawać... Przepraszam. - Oddała mi pamiętnik i zaczęła iść w stronę swojego domu. Patrzyłem jak się oddala, dopóki nie zniknęła na zakręcie jednej z uliczek.

Kiedy wróciłem do domu, od razu poszedłem spać. Całą noc nie zmrużyłem oka, bo cały czas patrzyłem na pamiętnik leżący na biurku. Pomimo tego co postanowiłem, wciąż miałem ochotę go otworzyć. Ale wiem, ze nie mogę tego zrobić. Nie obchodzi mnie już fakt, że to Violetta go dała i kazała go przeczytać. Nie pisała go dla mnie, prawda? Więc nie będę go czytał i nikt inny też nie. Będę go chronił o niego dbał, dopóki Violetta nie wróci z wakacji...

Następnego dnia poszedłem Studio'a. Nauczyciele mają nam przekazać ostatnie informacje dotyczące wycieczki, na którą jedziemy za parę dni. Myślałem nad tym, aby zrezygnować i całe wakacje poćwiczyć na torze, ale Lara powiedziała, ze powinienem na nią jechać, a na tor znajdę jeszcze czas. Nagle się taka troskliwa zrobiła, pomyślałem i wszedłem do sali prób, w której już wszyscy byli.

- Mamy cały komplet. - Pablo klasnął w ręce. - Chyba, że Leon kogoś jeszcze zabierasz na wycieczkę.

- Nie mam rodzeństwa - burknąłem i usiadłem na krześle obok Andreas'a i Camili.

- W porządku, to może być też rodzina lub ewentualnie jakiś przyjaciel, więc jeżeli ktoś jeszcze chce zgłosić taką osobę to dzisiaj jest ostatni termin - poinformował nas.

- Na lotnisku i w Paryżu uważajcie, aby się nie zgubić, dlatego najlepiej jakby każdy miał swój numer - dodała Angie.

- Dzięki programowi You-Mix'u bardzo możliwe, że każdy z uczniów będzie miał szansę wystąpić w programie na żywo - powiedział Antonii, a my wydaliśmy okrzyk radości.

Podali nam jeszcze parę informacji dotyczących bagaży, biletów oraz przypomnieli program wycieczki. Każdy będzie miał codziennie czas wolny na indywidualne zwiedzanie. Bez Violetty to nie to samo... Chyba się dołączę do Maxi'ego... Chociaż Naty jedzie. To może do Broduey'a... Camila. Jest jeszcze Marco, Diego i Mora... Ale nie wiem czy będę chciał z nimi zwiedzać, bo pewnie będą w całej trójce. Zawsze jest jeszcze Andreas, pocieszyłem się w myślach, a kiedy wszyscy stali z krzeseł ujrzałem blond włosy. No i Ludmiła...

- Hej, Leon - przywitała mnie Mora. Wydaje się być okey, gdyby nie pokrewieństwo z Diego'iem...

- Cześć, Mora.

- Dałbyś mi swój numer? - zapytała. - No wiesz... Jakbym się zgubiła na wycieczce. - Zaśmiała się. - Oprócz Diego'a, Marco i Lu nie mam żadnych numerów - powiedziała, a ja się uśmiechnąłem.

- Tak, jasne. Przy okazji możesz podać swój.

- Okey. - Wymieniliśmy się telefonami i wpisaliśmy swoje numery

- Dzięki! - zawołała, a ja się blado uśmiechnąłem. Wycieczka bez Violetty... Byłaby idealna... Ale nie mogę jej przecież o to winić. - Wszystko w porządku? - zapytała cicho.

- Tak... - odpowiedziałem cicho.

- Na pewno?

- Tak, dzięki.

- Mora! Leon! - zawołała Ludmiła i po chwili koło nas była. - Już się znacie? - zapytała z uśmiechem na twarzy.

- Tak - odpowiedzieliśmy razem i się zaśmialiśmy.

- To świetnie - stwierdziła Ludmiła i spojrzała na mnie. Może jej nie ufam? Dlaczego miałbym? Bo się nagle "zmieniła"? Nie wiem czy w to wierzyć. - Leon, może to za wcześnie, ale w Paryżu nie chciałbyś z nami zwiedzać? - Zmarszczyłem brwi.

- Lu... Leon, na pewno nie chce z nami chodzić, pewnie już ma wszystko zaplanowane... - powiedziała Mora.

- Dzięki, ale sam jeszcze nie wiem. Pewnie będę zwiedzał z Andreas'em - odpowiedziałem. - Przepraszam, muszę gdzieś zadzwonić - rzuciłem i odszedłem. Mam pomysł i jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem ta wycieczka nie będzie taka zła.

Podemos pintar, colores al almaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz