Rozdział XXXVII: Prawda wyszła na jaw

371 18 0
                                    

Stałam i patrzyłam na Leon'a. Co "Dlaczego ?". Przecież nic nie zrobiłam. Nie oszukałam Leon'a... Zaraz... 

- Przepraszam, chciałam Ci powiedzieć. - powiedziałam cicho

- Nic się nie stało tylko, że... - przerwałam mu

- Diego mnie poprosił i...

- CO ?!

- No tak... I Marco był smutny, a nie chciałam skrzywdzić Fran mówiąc jej prawdę. Chciałam Ci powiedzieć, przepraszam.

- Zaraz... O czym my rozmawiamy ?

- To Tobie nie chodziło o to, że Marco jest bratem Diego'a ?!

- Nie... A jest ?! - był zdenerwowany

Głupio wyszło. Ale o co mu chodziło w takim razie ?

- I w dodatku rozmawiałaś z Diego'iem !

- O co ci chodziło z tym "Dlaczego ?" ?

- Nie zmieniaj tematu, Violetta.

Super. Mówi do mnie "Violetta" jak jest zły. Nie chcę się znowu kłócić.

- Nie zmieniam. Jestem ciekawa o co Ci chodzi.

- O co mi chodzi ?! To nie ja rozmawiałem z Diego'iem i nie ukrywałem przed Tobą prawdy.

- Leon... Proszę. Naprawdę nie chciałam Cię oszukiwać. Po prostu nie chciałam Ci mówić prawdy przy wszystkich na imprezie u Fran. Dajmy Marco szansę.

- Niech Ci już będzie... Nawet go polubiłem...

- Jesteś wspaniały.

- Wiem... - zbliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek

- Skoro już sobie wyjaśniliśmy to o co chodziło w Twoim "powitaniu".

- Nie udawaj.

- Ale Leon, naprawdę nie wiem o co Ci chodzi.

- Viola, prosiłem Cię.

- O co ? - zignorował moje pytanie

- Nie wierzysz we mnie ?

- LEON ! Możesz mi wreszcie powiedzieć o co Ci chodzi ?! Nie wiem o co mnie prosiłeś i czemu mam w Ciebie nie wierzyć !

- Dziwny zbieg okoliczności... German Castillo, wpływowy, z wielką firmą budowlaną, inżynier zaoferował współpracę z podupadającą spółką Verdas. Żaden normalny biznesmen tak nie robi, Viola. - otworzyłam usta

Mój tata, aż tyle zaryzykował ? Przecież mógł na tym dużo stracić.

- Poczekaj tu. - powiedziałam do Leon'a

W mgnieniu oka wbiegłam do gabinetu taty. Siedział i przeglądał z Rammalo jakieś papiery.

- Viola, coś się stało ? - zapytał niewinnym tonem

- Jesteś najlepszym tatą ! - krzyknęłam i pobiegłam do niego, aby go przytulić

- Dziękuję, ale skąd... - przerwałam mu

- Leon mi wszystko powiedział. Czemu to zrobiłeś ? Mogłeś dużo stracić.

- Na początku też mi się to wydało szalone, ale Rammalo podliczył ewentualne straty i zaryzykowałem. Wiem, jakie to dla Ciebie było ciężkie nie móc z nim chodzić do Studio, dlatego dogadałem się z jego rodzicami i stanęli na nogach.

Nagle ktoś lekko zapukał.

- Proszę. - powiedział Rammalo

- O, tutaj jesteś. - powiedział do mnie Leon

- Witam, Leon'ie.

- Dzień dobry panie Castillo. - przywitał się

- Mów mi German.

- Co ?! - wybuchłam

Czy ja dobrze usłyszałam ? Chce, żeby mój chłopak mówił do niego po imieniu ?

- Dobrze, German'ie... - Leon chyba się poczuł niezręcznie - Moi rodzicie zapraszają rodzinę Violetty na kolację w ramach podziękowania i zapoczątkowania współpracy. Oczywiście, jeśli pan będzie mógł.

- Z wielką chęcią ! - krzyknął uradowany tata

Rammalo i ja obserwowaliśmy tą dziwną sytuację z szeroko otwartymi oczami. To musi być nieprawda. Tata taki miły ?!

- W porządku. Pasuje jutro o 17 ?

- Chyba tak...

- Tato, możemy zabrać Angie ?

- Ale gdzie ? - zapytała, wchodząc przed chwilą do gabinetu

- Na kolację do rodziny Leon'a.

- Jeżeli German nie ma nic przeciwko, to bardzo chętnie.

- Wspaniale. Jesteśmy umówieni. Jutro o 17. - podsumował tata

- Bardzo się cieszę. To ja już pójdę... Nie będę przeszkadzał. Do widzenia. Pa, Violetta. - podszedł do mnie Leon i przytulił na pożegnanie

Kiedy wyszedł wszyscy milczeliśmy.

- Tato, dziękuję jeszcze raz.

- Ale za co ? - zdziwił się

- Wiesz za co.

- To czysta przyjemność współpracować z państwem Verdas. I cieszę, że spotykasz się z Leon'em. To naprawdę porządny chłopak. Nie to co ten Tomas...

Pierwszy raz od kilku miesięcy usłyszałam jego imię.

- Tato, to przeszłość...

- Przepraszam, ale wiesz o co mi chodzi.

- Wiem i też się cieszę, że lubisz Leon'a.

Byłam taka podekscytowana jutrzejszym wyjściem. Wreszcie poznam rodziców mojego chłopaka. Muszę ich olśnić. Żebym niczego głupiego nie palnęła. Denerwuję się... Zaraz... W co ja się ubiorę ?

Przeglądałam szafę kilka godzin. I nic. Taka okazja i nie mam się w co ubrać... Nagle wpadłam na pomysł. Szafa mamy. Weszłam na strych. Był urządzony dokładnie tak jak w poprzednim domu. Niczym się nie różnił.

Od razu znalazłam idealny strój na jutro. Wszystko musi się udać...

Podemos pintar, colores al almaWhere stories live. Discover now