Rozdział LIX: Idź za głosem serca

296 14 0
                                    

Próbowałam cokolwiek zobaczyć, ale do oczu automatycznie napływały mi łzy i zasłaniały obraz. Usłyszałam jakiś sygnał, a karetka odjechała... Nie jechała na sygnale, ani nic... Czyli nic poważnego się nie stało, nie była pilna potrzeba jechania do szpitala, nie było zagrożenia życia. Na szczęście.

- Co ty sobie wyobrażałaś?! - Usłyszałam jak ktoś się na kogoś wściekał. - Mogłaś sobie coś zrobić! - Odwróciłam się. Ja chyba zwariowałam. - Myślałaś, że wygrasz?!

- Byłam już przy starcie! Ale ten idiota chciał mi przeszkodzić!

- I co z tego?! Zabrałaś mój motor i kombinezon! Mogłem mieć przez to problemy !

- Mówiłam już, ze przepraszam! - Dziewczyna rzuciła kask o ziemię i gdzieś pobiegła. Chłopak go podniósł i zaczął się rozglądać. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się i podbiegł do mnie.

- Viola! Jesteś! - Czyli jednak nie ześwirowałam. Leon, ubrany w swoją kraciastą koszulę, w której był rano, stał przede mną i się uśmiechał. A dziewczyna, z którą rozmawiał to była Lara.

- O co chodzi, Leon? Co się stało? Czemu Lara zabrała twój kostium, motor i wystartowała za ciebie?

- Pokłóciliśmy się. Przed wyścigiem trochę rozmawialiśmy i powiedziałem, że powinna znowu jeździć tak zawodowo. Lara zaprzeczała swoim umiejętnościom, a potem zacząłem jej mówić, że tchórzy i nigdy nie będzie tak dobra jak ja i ma rację. Myślałam, że to ją zmotywuje do powrotu do jazdy, ale nie, że od razu, aby brać udział w wyścigu. Ale rzeczywiście wygrałaby wyścig, gdyby nie ten zawodnik, którego zdyskwalifikowali. Będzie powtórka i Lara może znowu weźmie udział, tylko, że tym razem jako ona, a nie ja. Właściciel toru był pod wrażeniem, że prawie wygrała, ale musi jeszcze poćwiczyć - nawijał Leon.

- To chyba dobrze, dlaczego na nią krzyczałeś?

- Bo gdyby coś jej się stało, miałbym kłopoty, ale na szczęście spadła tylko z motoru.

- Rozumiem - wydusiłam.

- Wszystko okey? - zapytał z troską w głosie, złapał moją rękę i spojrzał mi w oczy.

- Tak - skłamałam. Nie chciałam go martwić, że przez Larę i tego zawodnika, doznałam jakiegoś szoku i prawie utonęłam we własnych łzach.

- Viola... Widzę, że coś cię dręczy... - powiedział Leon, a potem patrząc na coś za mną, w jego oczach pojawiły się iskierki złości. - Co on tu robi? - zapytał przez zęby, a ja się odwróciłam. No, tak. Diego. Poszedł sprawdzić co z Leon'em.

- Spokojnie, przyszedłem tylko na wyścig, a potem poszedłem sprawdzić co się dzieje, bo Viola się martwiła. Muszę już iść. Cześć! - rzucił i odszedł.

- Nie rozumiem - powiedział twardo Leon. - Zaprosiłaś go? Wiedząc, że i tak nie będziemy już kumplami? - Był zły. Zawsze jest zły, jeżeli chodzi o Diego'a.

- Powiedziałam mu o wyścigu. Nawet z nim nie szłam. Potem doszedł, a kiedy zaczęłam się o ciebie martwić, pobiegł gdzieś - wytłumaczyłam, przy okazji trochę zmieniając fakty. Mam powiedzieć, że uciekłam ze Studio'a, a Diego za mną pobiegł? Kłótnia z Leon'em gwarantowana.

- Okey, ale jego obecność mnie denerwuje.

- Przykro mi, Leon. Ma prawo tu być.

- Wiem.

- No, hej! - krzyknęła Camila i Francesca, przytulając mnie.

- Co tu robicie?

- Wszyscy przyszliśmy kibicować Leon'owi, byliśmy przy starcie. Myśleliśmy, że nie przyjdziesz - wytłumaczyła Francesca, a koło nas pojawiła się reszta przyjaciół.

Podemos pintar, colores al almaWhere stories live. Discover now