🪓24🪓

1.1K 61 68
                                    

Pov. Five

Następnego dnia obudził nas płacz Wandy. Mimo, że to lalka to wygląda i zachowuje się jak prawdziwe dziecko.

Eight leniwie wyszła z mojego uścisku i podeszła do łóżeczka. Wzięła małą na ręce i wróciła do łóżka. Wandę położyła między nami. Dzidzia już nie płakała.

-Dlaczego Wanda? -zapytałem po chwili.

-Hm?

-Dlaczego nasza „córka" nazywa się Wanda. -powtórzyłem.

-Aaa... Moja mama się tak nazywała i od zawsze mi się po prostu podobało ro imię.

Ja tylko przytaknąłem i wróciłem do patrzenia na dzidzie.

*Skip time*

Te dwa tygodnie to były chyba jedne z najtrudniejszych tygodni mojego życia. Nie wiedziałem, że dzieci potrzebują takiej opieki!

-Spisaliście się wyśmienicie. No może niektórzy. -ojciec popatrzył na Klausa, który pomylił butelkę z mlekiem z piwem. -W nagrodę za 3 tygodnie jedziecie do domku letniskowego. Spędzicie tam tydzień. Resztę powiem wam przed wyjazdem.

Pov. Narrator

Po śniadaniu Eight już miała wchodzić do swojego pokoju gdy nagle ktoś ją podniósł i zaniósł do pokoju.

-Jezu Five puść mnie! -śmiała się dziewczyna.

-Jak ładnie poprosisz... -uśmiechnął się cwaniacko. Położył dziewczynę na swoim łóżku i zawisną nad nią.

-Proszę. -śmiała się pod nosem.

Five chwile się zastanawiał, aż po chwili wbił się w usta dziewczyny w namiętnym pocałunku. Dziewczyna przez chwile nie wiedziała o co chodzi ale oddała pocałunek wplatając palce we włosy bruneta.

Dla nich ta chwila mogłaby trwać wiecznie... Ale ktoś postanowił im to zepsuć.

-Za 5 minut trening! -wrzeszczał Luther pukając z całej siły w drzwi.

-Nosz... Zajebie cię kiedyś Luther! -krzyknął zielonooki.

-Five, język! -krzyknęła Allison.

-Allison, ręka! -krzyknął Kalus z drugiego końca korytarza.

-Klaus przymknij się już! -wrzasnął Diego.

-Jak widzisz, muszę już iść. -powiedziała Eight szybko całując bruneta w usta i wychodząc z jego pokoju.

Mimo, że nie byli parą to się trochę zachowywali. Inni również to widzieli, a w szczególności wtedy kiedy był ten „dwa tygodnie rodzicielstwa". To właśnie ta dwójka wypadła razem najlepiej. Również wszyscy się dziwili, że się nie pozabijali nawzajem.

-Dobrze teraz dobiorę was w pary. -zaczęła małpa. -1 z 2, 3 z 7, 6 z 4 i 5 z 8. Zapraszam pierwszą pare na matę.

Wyszli Diego i Luther. Zapowiadała się niesamowita walka, bo jednak ta dwójka się nie darzyła uczuciem „miłości" i „czułości".

Diego zaatakował pierwszy. Luther złapał go za rękę, zakręcił nim i puścił przez co numer dwa wylądował na ścianie.

-Dobrze, kolejna para. -powiedział Pogo.

Na środek wyszły Allison i Vanyia. Allison chciała użyć plotki ale Vanyia odepchnęła ją na drugi materac. Allison podcięła jej nogi. Gdy obie stanęły na równe nogi Allison uderzyła siostrę przednim prostym i skończyła kopnięciem low-kick. I tak oto Allison wygrała tą walkę.

Następnie byli Ben i Klaus. Tu chyba nie trzeba już mówić co było. Wystarczy informacja że Ben wygrał.

No i walka 8 i 5.

Pierwsza zaatakowała Eight co byli nowością bo to brunet najczęściej zaczynał. Kopnęła go kopnięciem frontalnym. Chłopak lekko się skulił, ale to tylko na chwile. Teraz to on przeteleportował się za dziewczynę i uderzył ją kopnięciem middle-kick. Dziewczyna upadła do przodu na nos przy okazji łamiąc go. Gdy wstała odwróciła się w stronę Five użyła mocy telekinezy i zaczęła się „bawić" nim. Podrzucała, odkręcała w powietrzu, po prostu w tym momencie brunet był dla niej laką, z którą mogła robić co chciała.

-Dobrze, numer 8 wygrała. Osiem odstaw już Five. -powiedział Pogo.

*Skip time*

Pov. Eight

Przed kolacją uslyszałam dobrze znane mi puf.

-Słucham cię drogi Five. Co cię do mnie sprowadza? -zapytałam nie odwracając się.

Chłopak nic nie odpowiedział. Podszedł do mnie od tylu, przytulił i złożył ciepły pocałunek na moim karku.

-A czy ja coś muszę chcieć żeby przyjść do mojej księżniczki?

-Do kogo? -parsknęłam śmiechem odwracając się do niego i patrząc mu w oczy.

-Do mojej księżniczki. -powtórzył jeszcze bardziej mnie przyciągając do siebie. Złożył krótki pocałunek na moich ustach. -A właśnie... mam pytanie.

-Wiedziałam. -zaśmiałam się. -Słucham.

-No bo... -zaczął niepewnie.

-Dawaj prosto z mostu. -wzruszyłam ramionami.

-No bo dzisiaj w nocy będzie burza i...

-Czy ty boisz się burzy? -już nie mogłam ze śmiechu. Dosłownie dusiłam się nim.

-Ej No nie śmiej się. -obraził się chłopak.

-Sory, ale śmieszy mnie to że pan Five który zabija, włada pistoletami jakby wiedział o nich wszytko od zawsze, a chłop boi się zwykłej burzy.

-Gdyby nie sytuacja z dzieciństwa nie bal bym się!

-A co się stało? -już powoli się uspokajałam.

-No bo jak mieliśmy 4-5 lat to Diego opowiedział straszną historie i tam była burza. No i w nocy kiedy już wszyscy powinni spać, ten debil postanowił mnie nastraszyć No i to jest powód dla którego się boje burzy.

-Oj Five. -zaśmiałam się cicho. -Możesz ze mną dzisiaj spać. -powiedziałam biorąc jego twarz w ręce i całując w nosek.

-Będę o 20! -krzyknął.

Chłopak wyszedł zadowolony z mojego pokoju.

Jak ci dzień minął bomblu? 🌸

Mam nadzieje że rozdział się podoba.

Miłego dnia/nocy🥰
Do zobaczenia😘

~813 słów~

~tajemnicza pisarka

Moja księżniczka|| Five Hagreeves Where stories live. Discover now