Pov. Eight
Jak zeszłam na śniadanie na szczęście nikt nie pytał co było wczoraj i tak dalej. I dobrze, bo wolałabym do tego nie wracać.
*3 miesiące później*
Był czerwiec. Daardzo ciepły czerwiec. Wczoraj tata na treningu powiedział, że ma nam dzisiaj coś do powiedzenia. Właśnie schodziłam na śniadanie rozmawiając z Benem o nowej książce.
Gdy staliśmy już przy stole, usłyszeliśmy „Można usiąść". Dziwne. Ojciec jest zbyt miły jak na siebie.
-Dzisiaj macie dzień wolny. Ale postanowiłem, że sam zadecyduje co będziecie robić. -powiedział tata podczas gdy jedliśmy śniadanie. -Postanowiłem, że w nagrodę, że dobrze pracujecie pojedziecie dzisiaj na plażę. Niestety ja, Pogo i mama musimy pojechać w jedno miejsce więc nikt nie będzie mógł was pilnować, ale mam nadzieję, że będziecie się dobrze zachowywać i wrócicie przed 22.
-Obiecujemy tato. -powiedział Luther.
Po skończonym śniadaniu ja z Vanyią i Allison poszłyśmy się szykować.
-Może ten miętowy. A może nie, ten żółty jest śliczny. Ja już sama nie wiem. -marudziła Allison stojąc przy szafie wybierając strój kąpielowy.
-W tym żółtym wyglądasz ślicznie. -powiedziała Vanyia.
-Potwierdzam. -powiedziałam a po chwili wybuchłyśmy śmiechem.
-Dobra jeszcze tylko spakować: krem z filtrem, kapelusz, ręcznik, okulary przeciw słoneczne, klapki, klucze, telefon, portfel... Jezus Maryja gdzie ja to wszystko pomieszcze?! -wymieniałam będąc załamana.
-To jeszcze nic. Gdybyś widziała torebkę Allison po 2 miesiącach.
-No ejjj... Chyba każdy normalny nosi suszarkę na codzień w torebce.
-Suszarkę? Dobra odwołuje wszystko co wcześniej mówiłam. -powiedziałam.
-Niechciałbym wam drogie panie przeszkadzać, ale... Wołamy was już 5 minut do cholery! Już wychodzimy. -przerwał nam Five.
-No już, już. Idziemy. -powiedziała Allison.
Zeszłyśmy na dół gdzie już czekali chłopaki.
-Matko ile można się zbierać... -narzekał Luther.
-Wiesz... Trochę zajmuje ładne wyglądanie. -powiedziałam.
-No już dobra, dobra. Po prostu chodźmy. -powiedział blondyn.
*Na plaży*
Pov. Narrator
Nastolatkowie byli już na plaży. Rozkładali ręczniki. Chłopcy od razu pobiegli do wody, a dziewczyny postanowiły korzystać ze słońca i zostały na powierzchni się poopalać.
Było już po 13. Byli na plaży już 2 godziny. Chłopcy wyszli do dziewczyn, bo byli już głodni ciągłym pływaniem. Dziewczyny dalej się opalały.
-Macie coś do jedzenia dziewuchy..? -zapytał loczek.
-Co byście bez nas zrobili. -zaśmiałam się i wyjęłam kanapki, które zrobiłam z dziewczynami.
Gdy chłopcy wzięli się za jedzenie. Nagle w plecy Eight walnęła piłka.
-Ała! -wrzasnęła dziewczyna.
-Najmocniej przepraszam. Nic ci się nie stało? -zapytał przystojny chłopak.
-Nie, nic się nie stało. -zawstydziła się dziewczyna.
-Andrew. -wyciągną rękę w jej stronę.
-Eight. -powiedziała zawstydzona również wyciągając rękę w stronę chłopaka.
-Może zagracie z nami w piłkę plażową? -zapytał chłopak patzrąc na resztę rodzeństwa Hagreeves.
-Jasne! -krzyknęli wszyscy wszyscy prócz Five, który nie polubił chłopaka. Szczególnie jak patrzył na Eight i z nią rozmawiał, a ona się na niego patrzyła jak w obrazek.
-Five! Idziesz? -zapytała brunetka zamyślonego chłopaka.
-Nie dzięki. Zostanę tu i popilnuje rzeczy.
-Jak chcesz. -wzruszyła brunetka i pobiegła do reszty którzy już się ustawiali do gry.
Grali tak przez godzinę gdy się zaczęło ściemniać.
-Hej Eight... Mam pytanie... -zaczął niepewnie Andrew drapiąc się po karku.
-Tak? -uśmiechnęła się Eight.
-Może dasz mi swój numer telefonu i może kiedyś wyjdziemy gdzieś na kawę? -zapytał.
-Jasne. Daj telefon to ci wpiszę. -powiedziała dziewczyna, a chłopak uśmiechną się i podał jej telefon.
O 21 byli już w domu.
Pov. Five
Nie polubiłem tego... Jak mu tam było? Andrew? A chuj z nim. Po prostu wydaje mi się chujem i tyle. Nie wiem co Eight w nim widzi.
YOU ARE READING
Moja księżniczka|| Five Hagreeves
Fanfiction1 października 1989 roku w południe, 43 kobiety urodziły dzieci. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby z rana jeszcze nie były w ciąży. Sławny i bogaty miliarder Sir. Regginald odnalazł tylko siódemkę dzieci, ale pewnego dnia odnalazł jeszcze jedno...