Take me to the Neverland

By roxianina

126K 8.5K 14.2K

„Bo...wszystkie dzieci dorastają. Tylko...jedno nie." „Skakaliśmy i śmialiśmy się. Bose stopy odbijały się o... More

Dla nowych czytelników :)
1 | Czas codzienności ✅
2 | Nibylandia potrzebuje pomocy
3 | Polecimy do Nibylandii ✅
4 | Alex ✅
5 | Zaginieni Chłopcy ✅
6 | Naleśniki i norka ✅
7 | Kiedyś była tu dziewczyna i to była moja siostra ✅
8 | Pierwszy trening ✅
9 | Centaury ✅
10 | Różowa bielizna ✅
11 | Kretyńskie moce ✅
12 | Prawdziwy arsenał młodego mordercy ✅
13 | Piraci ✅
14 | Skrytki ✅
15 | „ Felix, nie! Proszę!"
16 | To był Cień
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67 | Czemu kradniesz mi chleb?"
68 | „Przynajmniej nie ma Petera Sretera"
69 | „...tu musi być ta...ta finezja. Musi być zawarta"
70 | „Wynoś się stąd!"
71 | „Jeśli chcesz wygrać z chłopem, musisz walczyć jak chłop!"
72 | „Ludzie, którzy się kłócą wcale nie muszą się nienawidzić."
73 | Bal
74 | „Takie były zasady gry!"
75 | „Nie mogę latać!"
76 | „A mogłaś za mnie wyjść"
77 | „Tęskniliście?"
78 | „Ma atak paniki"
79 | „Czuję, że ciagle się oddalamy"
80 | Bagheera
81 | Rekin
82 | "Kot z Chesire"
83 | „Pragnę czegoś, czego najbardziej w świecie pragnie Shere Khan"
84 |" Arielka, prawda?"
86 | Podwieczorek u Szalonego Kapelusznika
87 | Mała syrenka. Wyjście.
88 | Spotkanie
89 | Rozwiązanie akcji smoka powietrza
90 | powrót do domu
91 | home sweet home
92 | Świąteczne przygotowania
93 | Wigilia
94 | przygotowania do sylwestra
95 | SYLWESTER 🥳
96 | Dalsze problemy naszego świata. Wolę Nibylandię.
97 | Kino
98 | śmiech przez łzy
99 | nocny wypad
99 cz. 2 | Podjęłam deyzję.
100 | Prolog
101 | Milter + życzenia i rady do egzaminu!
102 | odbicie
103 | karczma
104 | skubany
105 | topielce
106 | wyspa na wyłączność
107 | Terapeutyczne rozmowy z psycholem
108 | Peter zas jest nieszczery, a jego ego przerasta wszelkie wyobrazenia
109 | DZIEJE SIE UAUSUSUS
110 | oblivion
111 | przygotowania
112 | Ceddar
113 | uczucia bywaja jednostronne
114 | duzo spicy
115 | Peter zgłupiał
Info
117 | miecz
118 | hipokryzja
119 | przypał
120 | statek
121 | Sashabella
Info
122 | impreza u syren
MEGA WAZNE PYTANIE
123 | przełom?
124 | Nie mam siły do Petera
125 | koniec czegoś, co nigdy nie miało początku
126 | odpoczynek
127 | akcja
128 | zwiedzanie i skręcanie karku
129 | miasteczko
130 | karczma
Insta
131 | podziemne źródło

85 | bardzo niespodziewany rozdział

551 45 101
By roxianina

Adam P.O.V.

14.06.2020 (dzień porwania Wendy).

Westchnąłem sprawdzając po raz kolejny zegarek. Dochodziła siódma piętnaście, a po Wendy wciąż nie było śladu.

Rozejrzałem się wokół siebie z nadzieją, że może jakimś cudem jest gdzieś obok i zwyczajnie mnie nie zauważyła. Na przystanku stała młoda dziewczyna w odświętnym stroju, skubiąca nerwowo skrawek swojego płaszcza. Niedaleko niej siedział chłopak z słuchawkami w uszach. Miał odchyloną głowę, która opierała się o szybę przystanka i zamknięte oczy. Oprócz nich jedynie jakaś mała dziewczynka i niska starsza kobieta o krótkich włosach.

Wcześniej zdarzało się już Wendy spóźniać na autobus, ale z reguły wtedy do mnie pisała.

Skarciłem się w myślach. To była najmniej punktualna dziewczyna, jaką znałem. Nie zdążyła już któryś raz. A brak wiadomości można było wytłumaczyć tym, że po prostu zaspała.

Autobus pojawił się na horyzoncie, więc mlasnąłem zniecierpliwiony i wszedłem do pojazdu.

***

— To moje miejsce — w ławkę trzasnęła blondynka z zaciętym wyrazem twarzy. Miała nałożony błyszczyk i lekko pomalowane rzęsy. Jej atletyczną figurę okalała dopasowana różowa sukienka w kratkę, a pod nią biały top. Włosy związała w kucyka, ale nawet tak codzienna fryzura prezentowała się na niej wyjątkowo.

— Nie, Malory. Odkąd pamietam, ja tu siedzę. — uśmiechnąłem się wrednie i dosunąłem krzesło, które wcześniej odsunęła.

— Odkąd ja pamiętam... — pokazała na siebie palcem — ...to ja tu siedzę. — pchnęła moją rękę i usiadła obok wyciągając rzeczy.

Zmarszczyłem brwi i rozejrzałem się po klasie. Większości osób jeszcze nie było. Pod sama ścianą miejsce zajęła Hannah, a za nią Ben. Miejsce obok dziewczyny było puste i przez chwilę próbowałem sobie przypomnieć kto na nim siedział.

Gdy odpowiedź przyszła mi do głowy, zrobiło mi się aż wstyd, że zapomniałem gdzie siedzi moja najlepsza przyjaciółka - której swoją drogą dalej nie było.

Pod oknem siedziała Laura piłująca paznokcie, a przed nią siostry Carven. Poza tym na środku zauważyłem Claya i Sashe. Większość naszej klasy jest zwykle spóźniona.

— Jest jeszcze wiele miejsc. Może zajmij jakieś inne? — spytałem. — To jest zajęte.

— No jest. Przeze mnie — stwierdziła poklepując krzesło, na którym siedziała.

Westchnąłem. Z tą dziewczyną chyba nigdy się nie dogadam.

Do klasy weszła jak zwykle rozczochrana i zupełnie niezorganizowana Pani Terrend. Poprawiła okulary na nosie i upuściła wszystkie kartki na biurko, nawet się z nami nie witając. Zasiadła do komputera wzdychając przeciągle.

Zegar wskazywał siódma pięćdziesiąt siedem, a Wendy dalej nie było.

Może się rozchorowała? Tylko dlaczego mi nie napisała?

Sprawdziłem kontrolnie smart watcha, ale nie miałem żadnych nieodebranych wiadomości.

— Denerwujesz się? — spytała Malory, przez co mogłem przynajmniej przez chwile popatrzeć jej w oczy.

— Niby czym? — zaśmiałem się obserwując chwile w jej tęczówki. Były niesamowicie piękne. Odwróciłem jednak szybko wzrok.

— Addams! — nawet nie zauważyłem, gdy nauczycielka zaczęła sprawdzać listę obecności. Wyrównałem książki na biurku i ziewnąłem wyciągając zeszyt. Byłem strasznie niewyspany. Tej nocy ciężko było mi zasnąć.

Wendy pisała do mnie wieczorem w sprawie zadania domowego z chemii, ale to była ostatnia wiadomość od niej.

Nie wiem dlaczego na to wcześniej nie wpadłem, ale kiedy już mnie olśniło, to poczułem się niesamowicie bystry.

Czemu Cię nie ma??

Wstukałem wiadomość i wysłałem do Wendy.

— Clark... — nie podniosłem głowy czekając, aż pod wysłanym SMS-em pojawił się „odczytane 8:02" — ...Evans — natychmiast zauważyłem tą nieścisłość. Między „C", a „E" jest jeszcze przecież „D". Jak Darling.

***

Nie wiem. Czy ona gdzieś poszła i nic mi nie powiedziała? To musi być jedno wielkie nieporozumienie.

Albo nieśmieszny żart.

— Hej, Sam! — krzyknąłem przez cały korytarz do wysokiej szatynki* z podzwaniającymi bransoletkami i butami na obcasach.

Trzecioklasistka odwróciła się, a jej twarz omiótł gąszcz ciemnych loków i uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.

— Tak? — spytała, gdy w końcu przed nią stanąłem lekko dyszeć po biegu przez kilka szkolnych korytarzy.

Unormowałem w końcu oddech i postanowiłem zadać nurtujące mnie pytanie. Jeśli ktoś zna w szkole wszystkich, to właśnie Samantha Morgan. Zna tez wszystkie tajemnice.

— Nie wiesz, co się dzieje z Wendy? — spytałem zagryzając wargę.

— Sam! — krzyknęła koleżanki dziewczyny, od których ją odciągnąłem. 

— Chwila! — odkrzyknęła szatynka i wróciła do mnie wzrokiem marszcząc brwi — Nie wiem o kim mówisz, Adam — zarzuciła włosami i przejechała językiem po zębach.

— Jak to nie...? — poczułem lekkie ukłucie w klatce piersiowej.  Piwne oczy dziewczyny wyrażały zupełne zdezorientowanie.

— Sam! — jedna z koleżanek trzecioklasistki, podbiegła i złapała ja za ramie pokazując coś w telefonie.

— Już... — odepchnęła ja lekko, ale ruda znajoma zaczęła lekko ciągnąć ja do ich koła. — Przepraszam Alex, nie pomogę ci. Nie znam żadnej Wendy. A przynajmniej nie taką, którą ty znasz — uśmiechnęła się pocieszająco i wróciła do dziewczyn tupiąc swoimi piętnastocentymetrowymi szpilkami.

Byłem rozdarty. Co się działo?

***

Lekcje trochę mi się dłużyły przez rozmyślania, ale w końcu nastąpił ten ostatni dzwonek.

Na hiszpańskim Panna Martinez pytała z czasów, ale zbliża się koniec roku i nauczyciele, jak i uczniowie, mają już nieco gdzieś naukę. Ambitni próbują podnieść oceny, a reszta macha na to ręka. Ja nie mam się o co starać, bo mam maksymalnie wysokie oceny i bardzo mnie to cieszy.

Zwykle nie czekam na koniec zajęć, chyba że jest konkurs, lub mam jakieś wystąpienie. Ta sytuacja była jednak odstępstwem.

Pakując książki, zerknąłem na zapinającą żółty piórnik Malory.

— Nie wiesz co jest z Wendy? — spytałem.

Może wydawało się to wszystkim dziwne, że tak się zastanawiałem co jest grane. Jednak Wendy dosłownie zawsze była w szkole, a jeśli już się spóźniła, albo była chora, to do mnie pisała, lub dzwoniła. Tymbarskiej, że się lekcje skończyły i gdyby dopiero teraz się obudziła, a godzina szesnasta na przebudzenie to nic dziwnego u niej. Pisałaby raczej z prośbą o wysłanie lekcji.

Malory spojrzała na mnie marszcząc brwi
— Nie interesują mnie twoi znajomi. Raczej powiedz, czy napisałeś to dziesięciostronnicowe wypracowanie, hm? — spytała.

— O co wszystkim chodzi? — spytałem oburzając się — Tak, napisałem. Ale zniknęła Wendy Darling!

Malory patrzyła na mnie jak na wariata.

— Siedziała z tobą czasem! Chodziłyście kiedyś razem na tańce! — nie wyglądała na przekonaną — ...jak możesz jej nie znać?! — krzyknąłem. — Przecież znany się od lat....

— Ty lepiej idź do lekarza — dziewczyna wyszła z klasy zarzucając włosami.

***

Wróciłem do domu z opuszczoną głową. Droga jednak minęła mi bardzo szybko, bo pogrążyłem się w spekulacjach.

Raz zapomniałem, co tak naprawdę mnie martwiło, a było to bardzo dziwne, bo nigdy niczego nie zapominam.

Zbliżałem się do dużego białego domu, który wyłaniał się za zakrętem. Na balkonie kwitły już letnie kwiaty, a zza dachu wylewały się promienie zachodzącego słońca.

Obok niego zmierzyłem równie sporych rozmiarów dom z gankiem i dachem nad prawa strona kondygnacji, na którą Wendy często wychodziła oknem, zsuwając się po dachówkach.

Postanowiłem zapytać prosto z mostu i niemal natychmiast stałem przed dużymi mahoniowymi drzwiami. Nacisnąłem jasnobrązowy dzwonek obserwując ruchy zza zamglonych okienek.

— Tak, słucham? — spytała kobieta, która otworzyła mi drzwi.

To była matka mojej przyjaciółki. Wysoka czterdziestoletnia blondynka o przyjaznych rysach twarzy i minimalnych zmarszczkach uśmiechu. Miała na sobie żółty sweter i jasne jeansy.

— Dzień dobry. Jest Wendy w domu? — spytałem uśmiechając się.

Sąsiadka zamrugała pare razy i zmarszczyła brwi, jakby nie rozumiała co do niej mówię. Obejrzała się za siebie i rozszerzając oczy odpowiedziała;

— Chyba pomyliłeś adresy. Nie znam żadnej Wendy. Może mogę ci jakoś pomoc? — spytała ze szczerą troską.

Nogi się pode mną ugięły. W twarz uderzyła mi fala gorąca, a serce jakby zatrzymało się, zmieniając się z kluciem w żołądku. Nagle jakbym stracił pełne czucie w rękach. Nie byłem w stanie się ruszyć . Tylko tak stałem jak głupi.

— Nie...chyba nie — odpowiedziałem zachrypniętym głosem. — Nie pamięta mnie pani, prawda? — spytałem ostatkiem sił. Nosiło mnie, żeby coś zrobić, a strach rósł z każdą sekundą.

Odłożyłem jednak zmartwienia na bok i wsłuchałem w słowa kobiety. Ukradkiem zmierzyłem dom za nią. Za plecami miała korytarz, a na nim zdjęcia rodzinne. Na jednym z nich była zawsze Wendy ściskając medal z zwodów pływackich. Miała wtedy osiem lat i była lekko szczerbata. Obok stał zupełnie przemoczony Zack, którego chwile wcześniej wrzuciła do wody. To ja robiłem zdjęcie.

Ale go nie było.

— Nie...nie przypominam sobie ciebie — posłała mi smutny uśmiech — Mam nadzieje, że znajdziesz koleżankę — i po poprawieniu włosów spokojnie zamknęła drzwi.

— ...przyjaciółkę — dokończyłem.

***

Leżałem na łóżku od kilkunastu minut i gapiłem się w sufit.

Byłem zupełnie zbity z tropu. Bezsilność we mnie narastała. Czułem się jak w potrzasku. Żołądek bolał mnie ze stresu, ponadto odnosiłem ciagle wrażenie, że muszę coś zrobić. Tylko nie wiedziałem co.

Napiłem się wody stojącej na szafce nocnej i włączyłem telefon.

Leżałem na jednoosobowym łóżku z jasnoszarym obramowaniem i pościelą w małe brązowe autka. Naprzeciwko były okna dachowe, pod którymi chowało się biurko, niedaleko fotelu w stylu kokona.

Zapaliłem lampkę i wszedłem na Facebooka.

Wpisałem frazę „Wendy Darling".

Po naciśnięciu lupki, poczułem ogromną gulę w gardle.

Nie znaleziono użytkownika.

Nie zobaczę zdjęcia profilowego o zachodzie słońca. Byłem na nim ja, Wendy i jeszcze ktoś...tak mi wie przynajmniej wydawało.

Siedzieliśmy wtedy na moście i bawiliśmy się jak nigdy.

Wyłączyłem telefon.

Usiadłem na łóżku i wpatrywałem się w ścianę. To wszystko było jakby wielka abstrakcją. Okropnym snem. Czułem się bezsilny. Tylko ja pamiętałem tak ważna osobę i czułem się lekko wykluczony.

Nie miałem pojęcia co robić tak naprawdę. Jeśli będę dalej się dopytywał, to w końcu zamkną mnie w wariatkowie.

Ta sytuacja była zupełnie absurdalna. Życie bez Wendy nie istniało. Ale przecież nie mogła sobie tak zniknąć!

Mimo mojego naturalnego sceptyzmu, nie byłem w stanie wysmuklić logicznego wytłumaczenia sytuacji.

***

16.06.2020

Obudziłem się z natrętna myślą. Jak ten moment, gdy wie się, że w śnie padła jaka błyskotliwa, lub znacząca myśl i uporczywie próbuje się do niej dotrzeć, jednak ona mimo starań sprawia wrażenie, jakby się oddalała.

Myjąc żeby olśniło mnie, przypominając sobie o Wendy.

To moje zapominanie coraz bardziej mnie denerwowało i martwiło. W końcu mogło to mieć jakieś podłoże chorobowe.

Wychodząc z domu wziąłem jabłko na drogę i powoli skierowałem się ku wyjściu. Nie ubierałem kurtki, bo nastawało za kilka dni lato i robiło się cieplutko.

Nie traciłem nadziei w związku z Wendy, ale miałem z tylu głowy natttna myśl, zw piedestale dzień wakacji spędzimy osobno.

Nie miałem już serio żadnych wytłumaczeń. Gdyby uciekła z domu, to przecież nie wymazałaby się z pamięci znajomym i rodzinie. To wszystko było chore i zaczynałem martwić się o moja psychikę, bo sytuacja wykraczała poza normę.

Mogłem być chory.

Na przystanek już po raz drugi pomaszerowałem sam. Spotkałem tam dwójkę dzieci, kobietę w formalnej sukience rozmawiającą przez telefon i staruszkę.

Zdałem sobie sprawę, że jest to ta sama babcia, co w dniu zaginięcia Wendy.

Nie miałem nawet, jak zgłosić na policję zaginięcia, bo jej właśnie rodzicie nie maja pojęcia o jej istnieniu.

W końcu nadjechał upragniony autobus, więc wyprostowałem się i wszedłem do środka.

W twarz uderzył mi zamach miejski z domieszką smrodu ludzi. Pokonałem barierę woni i oparłem się o ścianę naprzeciwko wejścia.

Zauważyłem jednak, że kobieta z przystanku bardzo męczyła się, wchodząc do środka i co dziwne nikt nie kwapił się o pomoc dla niej.

Zmarszczyłem brwi na ignorancję społeczeństwa i podszedłem do niej.
— Ja pani pomogę — bez odpowiedzi złapałem ją pod ramię i powoli pokonałem dystans. Gdy już niska staruszka stanęła w środku autobusu, podziękowała mi serdecznie uśmiechając się szczerze. — Nie ma za co — uśmiechnąłem się i chciałem wrócić na miejsce, ale dziwna kobieta złapała mnie nagle za ramię.

Miała uścisk tak mocny, że syknąłem cicho i spróbowałem się wyrwać, ci spowodowało tylko to, że poczułem, jakby miały mi się stworzyć siniaki.

— Nie zapomnij jej — powiedziała stanowczo. Zmarszczyłem brwi i szarpnąłem się chcąc odejść, ale trzymała mnie z całej siły — Nie zapomnij Wendy Darling.

I bez słowa skierowała się za mnie w stronę części autobusu z kierowcą. Stałem jak wryty w miejscu i przełknąłem ślinę.

Bo niby skąd wiedziała o zaginieciu blondynki?*
Stałem jak oniemiały i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. To wszystko było jakieś dziwne! Miałem ochotę iść spać i przespać czas do odnalezienia Wendy.

Musiałem coś zrobić, ale zielonego pojęcia nie miałem co konkretnie.

Odwróciłem się za staruszka, ale za mną już nikogo nie było.

Serce szybciej mi zabiło i musiałem usiąść, bo pasażerowie mierzyli mnie dziwnymi spojrzeniami. Byłem chyba chory. To nie było normalne.

Postanowiłem jednak posłuchać tajemniczej staruszki i pamiętać o Wendy. Ale przerażało mnie to, że było to coraz cięższe.

Nie wierzyłem nigdy w nic paranormalnego, ani magię. Tym razem jednak wypieranie nie miało nawet sensu. Musiałem znaleźć jakieś wytłumaczenie, bo chyba zwariuje.

Pamiętaj...

***

Podbiegłem do ściany z tak zwanymi „tablo". Były tam wszystkie klasy, zdjęcia uczniów, oraz ich nazwiska z imionami*.

Wendy zawsze miała miejsce obok mnie. W końcu dotarłem do naszej tabeli ma końcu korytarza. Przeleciałem wszystkich spojrzeniem* i dotarłem do siebie.

Zmarszczyłem brwi i znowu zrobiło mi się słabo. Obok mieć widniała Stacey Mcclain, a po drugiej stronie znienawidzona przez Wendy Tessa Habit.

— Nie wierze... — na zdjęciu miałem ciemna marynarkę, ułożone włosy i szeroki uśmiech na twarzy.

Dzisiaj miałem t-tshirt. Nawet nie polo, rozrzucone włosy i wieczny grymas.

Milem ochotę się rozpłakać. Bezsilność dobijała mnie z każdej strony.

Wolnym krokiem skierowałem się po schodach w górę na resztę lekcji.

Po drodze spotkałem Nathana i jego grupę piszących w rogu ściany swoje inicjały, kląć i śmiejąc się donośnie.

Nie skomentowałem tego, ale wiedziałem, że Wendy jak zawsze musiałby się zacząć kłócić, on z nią i byłaby ogromna awantura, na której nikt nie wyszedłby dobrze.

Brakowało mi jej.

***

18.06.2020

Za kilka dni nadchodził koniec roku. Nauczyciele nie zadawali już nic do domu, a oceny zostały dawno wpisane.

W szkole zapanował totalny luz. Nikt już nie słuchał ja lekcjach, a większość uczących i tak nie prowadziła już aktywnie zajęć, a siedziała na telefonie, czy robiła inne roboty.

Starałem się ciagle przypominać sobie o Wendy. Spisywałem jej imię i nazwisko na karteczkach, a je przyklejaniem na ścianie. Wyśpiewywałem je w głowie podczas wolnych chwil.

Stosowałem wszelkie moje sposoby zapamiętywania informacji o zasną na działała. A samo to, że musiałem z nich korzystać było przerażajace.

Z niewidomych mi zupełnie powodów, Wendy ciagle uciekała mi z głowy; jakby nie chciała w niej być.

Podczas ostatnich dni dzień w dzień dopytywałem się wszystkich ze ślepą nadzieją, że ktoś pamięta moją najlepszą przyjaciółkę.

Szczerze, przez chwile pomyślałem, że może właśnie tak ma być. Opowiedziałem jednak rodzicom o moim problemie i umówiłem się do psychologa na następny dzień.

Cała sytuacja mnie przerastała. Jako jedyny nie wiedziałem co się dzieje z Wendy. Jako jedyny się o nią martwiłem i jako jedyny ją w ogóle pamiętałem!

Czułem się okropnie. Zmęczony ciągłymi rozmyślaniami.

Ci roku bardzo bardzo ekscytowałem się wakacjami. Oznaczały zabawę. Odpoczynek od nauki.

To znaczy uczyłem się zawsze bardzo dobrze. A nawet celująco. Dlatego tez kłóciłem się z Malory, bo ona osiągała równie świetne wyniki.

Jednak każdy musi kiedyś odpocząć i niezależnie od czego.

Wakacje rok w rok spędzałem na wyjazdach. Na początku jechałem gdzieś z Wendy oraz naszymi rodzicami. Oznaczało to chillout. Chodziliśmy po mieście w środku nocy, pływaliśmy po morzach i ocenach, a także targałem blondynkę po muzeach i miejscach historycznych w celu zwiedzania, czego nienawidziła.

Miałem ciagle wrażenie, że był ktoś jeszcze. Nie posiadałem intuicji, bo nie wierzyłem w przypadki, ale ciagle czułem, że nie byliśmy jedynie we dwójkę.

Mniejsza o to. Po powrocie do Londynie w dalszym ciągu były wieczne zabawy. Wendy uczyła się jazdy na desce i miałem nieodparta myśl, że ktoś ją uczył. Postanowiłem to jednak zostawić, bo nie chciałem zaprzątać sobie głowy kolejnymi rozmyślaniami.

Uderzyły we mnie wszystkie te wspomnienia. Powiew letniej nocy na skórze, bieganie boso po ulicach w deszczu o zachodzie słońca.

A narazie zapowiadało się, że te wakacje spędzę samotnie.

Nie wytrzymałem. Na codzień byłem silny. Ale miałem dosyć.

Poczułem gule w gardle, a obraz rozmazał się pod wpływem ogromnej ciężkiej łzy w oku.

Nie mrugnąłem nawet, a sama spłynęła. Po niej następna, a ja chwile później zaniosłem się płaczem.

19.06.2020

Obudziłem się czując się o wiele lepiej.

Zostały trzy dni do dnia końca roku i cztery do rozdania świadectw. U mnie oczywiście szykowało się takie z paskiem.

Wyszedłem spokojnym krokiem z łazienki. Miałem całkiem dobry humor i marzyły mi się naleśniki na śniadanie.

Jedząc takiego z serem, przeglądałem media społecznościowe.

Ciągle miałem jednak z tylu głowy natrętna myśl o gzyms, co ciągnęło mój humor w dół. To było ateńskie irytujące i narzucające. Męczyło mnie, że nie jestem w stanie sobie przypomnieć.

Malory wstawiła zdjęcie, na którym uśmiechała się wesoło w porannym świetle słońca. Wyglądała na nim bardzo ładnie. Jasne blond włosy rozlały się na jej ramionach kręcąc się co nie co. Niebieskie oczy pod wpływem promieni, przypominały mi szlachetne kamienie.

Zastanowiłem się chwilę, po czym polubiłem jej zdjęcie i przesunąłem w dół.

Ostatnimi czasy zaczynałem odnosić wrażenie, że dziewczyna ma coś w sobie. Całe życie łączyła nas niechęć przez zacięta rywalizację.

Ostatnio jednak zauważyłem jej urodę. Jej charakter i uroczą walkę o wygraną.

***

Lekcje minęły mi w luźnego atmosferze.

Po powrocie do domu zasiadłem do biurka i wziąłem do ręki długopis zapalając lampkę. Przyłożyłem pisadło do kartki.

Starałem się poskładać sobie ogólny wyraz przemówienia, które miałem przygotować na za cztery dni.

Przez chwilę patrzyłem się tępo w ścianę, aż w końcu postanowiłem odnieść się do wspomnień z tego roku. Wymienić najfajniejsze wycieczki, nawiązać do zdarzeń i życzyć wszystkim udanych wakacji w otoczeniu najlepszych przyjaciół.

Wtedy przypomniała mi się Wendy. Momentalnie zrobiło mi wie przykro i poczułem się, jakby ktoś zrzucił na mnie ciężki imienin

To była ta natrętna myśl z tylu głowy.

Przełknąłem ślinę i zacząłem pisać nie wiedzieć co z tego wyjdzie.

Tak bardzo za nią tęskniłem...

Ale powoli...zapominałem.

Nie mogłem do tego dopuścić. Rzuciłem spojrzeniem na karteczki wiszące na ścianie.

Przeżyłem jednak ciężki szok, gdy zauważyłem, że są zupełnie puste. Nie było na nich imienia i nazwiska mojej przyjaciółki, których nie wolno było mi zapomnieć. 

Przetarłem oczy nie wierząc własnym narządom wzroku i mrugając jeszcze raz zmierzyłem nimi moje notatki.

Teraz nagle się pojawiły.

Wzdychając wróciłem do przemówienia. Pewnie zmęczenie się odzywało.

Byłem u psychologa, ale nie stwierdził nic, a jedynie to, że muszę mniej się stresować, bardziej się wysypiać i „nauczyć się odróżnić rzeczywistość od marzeń". Przepraszam, co?

Byłem chyba najbardziej praktyczną osobą na tym świecie.

Nie miałem nierealnych marzeń. Tylko te, które byłem w stanie osiągnąć. Inne nie miały prawa spełnić się w pierwszym świecie.*

***

21.06.2020

Przemówienie było gotowe, a koniec roku tuż za rogiem.

Wesołym krokiem wszedłem do klasy biologicznej. Nie miałem już żadnych natrętnych myśli. Wczorajszego dnia poddałem się z szukaniem ich sedna i dzisiaj już zniknęły nie było.

Niezmiernie mnie to cieszyło.

W pierwszej ławce siedziała Malory, z którą wczorajszego dnia się umówiłem. Dzisiaj wybieraliśmy się do kawiarni.

Dziewczyna chyba zaczynała mi się podobać i na jej widok, uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Podszedłem do pierwszego biurka i zacząłem rozpakowywać rzeczy.

— Dobrze widzieć się w końcu w dobrym humorze. — odezwała się do mnie swoim spokojnym głosem. Już się nie wydzierała na mnie. Między nami było...jakby inaczej.

— Ja też — zaśmiałem się i wyciągnąłem niebieski piórnik w kratkę.

— U co z tą Wendy? Wyjaśniło się coś? — blondynka usiadła i przeczesała palcami włosy.

Zdziwiłem się szczerze, ale mózg nie przyniósł mi nic do głowy. Nie znałem chyba żadnej osoby o tym imieniu, więc pytanie Malory trochę zbiło mnie z tropu.

— Jaką Wendy? — spytałem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siema!

Wymyśliłam ten rozdział wczoraj i tez nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Tak mnie natchnęło.

Koniecznie powiedzcie jak Wam się podoba.

Nie mogę napisać długiego opisu, bo wracam się niestety uczyć :(

Ale rozdział wyszedł bardzo długi. Miały był połowę krótszy niż normalny, wyszedł połowę dłuższy, niż normalny.

I ostatni sprawa. Nie wiem, czy kojarzycie taką użytkowniczkę JellyBbeans. Jeśli nie, to ona właśnie zrobiła mi wszystkie okładki ❤️

Niestety jej konto nagle przestało istnieć i szczerze nie mam pojęcia o co chodzi. Gdyby kiedyś wróciła z jakiegoś innego, to chcę, żeby widziała, że ją pamiętam. No i że jeszcze raz dziękuje za te okładki ❤️

Całuski
Zosia ❤️

*wychodzę z założenia że szatynka to czarne włosy
* słuchajcie. Alex nie pamięta już o Zacku. Oni mieli bardzo silną więź, ale nie a tak nierozerwalną, jak z Wendy.
* on dalej myśli, że Wendy jest blondynką hehe
* co do tego tablo, to kiedyś miałam robione (w drugiej albo pierwszej klasie). Jestem w ósmej i w dalszym ciągu nie wiszą w mojej starej szkole haha.
*"Nie miałem nierealnych marzeń. Tylko te, które byłem w stanie osiągnąć. Inne nie miały prawa spełnić się w pierwszym świecie.*"- Wendy spełniły
🤪
*"Przeleciałem wszystkich spojrzeniem*" - to złe brzmi.

Continue Reading

You'll Also Like

121K 7.7K 84
Okładka została wykonana przez @zgnilylisc z grupy felix_populus ❤️ Każdy zna historię Harry'ego Pottera, wielkiej gwiazdy, "Wybrańca", od którego po...
38.9K 2.8K 61
Od dwudziestu lat wampiry muszą żyć w ukryciu, ponieważ moc czarowników się rozwinęła i stała na tyle potężna, że zdołała pokonać krwiopijców. Króles...
3.6K 133 18
Co jeśli by historia się inaczej potoczyła? Co gdyby jeden z huncwotów miał bliźniaczkę? Czy miłość przezwycięży ten czarno-biały świat? A co najważn...
1.4M 97.1K 89
Przez pięć lat służby Viveki Woods wszystko szło zgodnie z planem. Przez pięć lat pracowała ciężko i wytrwale, by zdobyć zaufanie agentów S.H.I.E.L.D...