Take me to the Neverland

By roxianina

126K 8.5K 14.1K

„Bo...wszystkie dzieci dorastają. Tylko...jedno nie." „Skakaliśmy i śmialiśmy się. Bose stopy odbijały się o... More

Dla nowych czytelników :)
1 | Czas codzienności ✅
2 | Nibylandia potrzebuje pomocy ✅
3 | Polecimy do Nibylandii ✅
4 | Alex ✅
5 | Zaginieni Chłopcy ✅
6 | Naleśniki i norka ✅
7 | Kiedyś była tu dziewczyna i to była moja siostra ✅
8 | Pierwszy trening ✅
9 | Centaury ✅
10 | Różowa bielizna ✅
11 | Kretyńskie moce ✅
12 | Prawdziwy arsenał młodego mordercy ✅
13 | Piraci ✅
14 | Skrytki ✅
15 | „ Felix, nie! Proszę!"
16 | To był Cień
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
65
66
67 | Czemu kradniesz mi chleb?"
68 | „Przynajmniej nie ma Petera Sretera"
69 | „...tu musi być ta...ta finezja. Musi być zawarta"
70 | „Wynoś się stąd!"
71 | „Jeśli chcesz wygrać z chłopem, musisz walczyć jak chłop!"
72 | „Ludzie, którzy się kłócą wcale nie muszą się nienawidzić."
73 | Bal
74 | „Takie były zasady gry!"
75 | „Nie mogę latać!"
76 | „A mogłaś za mnie wyjść"
77 | „Tęskniliście?"
78 | „Ma atak paniki"
79 | „Czuję, że ciagle się oddalamy"
80 | Bagheera
81 | Rekin
82 | "Kot z Chesire"
83 | „Pragnę czegoś, czego najbardziej w świecie pragnie Shere Khan"
84 |" Arielka, prawda?"
85 | bardzo niespodziewany rozdział
86 | Podwieczorek u Szalonego Kapelusznika
87 | Mała syrenka. Wyjście.
88 | Spotkanie
89 | Rozwiązanie akcji smoka powietrza
90 | powrót do domu
91 | home sweet home
92 | Świąteczne przygotowania
93 | Wigilia
94 | przygotowania do sylwestra
95 | SYLWESTER 🥳
96 | Dalsze problemy naszego świata. Wolę Nibylandię.
97 | Kino
98 | śmiech przez łzy
99 | nocny wypad
99 cz. 2 | Podjęłam deyzję.
100 | Prolog
101 | Milter + życzenia i rady do egzaminu!
102 | odbicie
103 | karczma
104 | skubany
105 | topielce
106 | wyspa na wyłączność
107 | Terapeutyczne rozmowy z psycholem
108 | Peter zas jest nieszczery, a jego ego przerasta wszelkie wyobrazenia
109 | DZIEJE SIE UAUSUSUS
110 | oblivion
111 | przygotowania
112 | Ceddar
113 | uczucia bywaja jednostronne
114 | duzo spicy
115 | Peter zgłupiał
Info
117 | miecz
118 | hipokryzja
119 | przypał
120 | statek
121 | Sashabella
Info
122 | impreza u syren
MEGA WAZNE PYTANIE
123 | przełom?
124 | Nie mam siły do Petera
125 | koniec czegoś, co nigdy nie miało początku
126 | odpoczynek
127 | akcja
128 | zwiedzanie i skręcanie karku
129 | miasteczko
130 | karczma
Insta
131 | podziemne źródło

64

742 65 193
By roxianina

— Chodźcie — ponaglił nas Matt i wyszedł na prowadzenie w stronę straganu do staruszka sprzedającego instrumenty.

Przemaszerowaliśmy ignorując spojrzenia ludzi na ulicy i stanęliśmy przed stoiskiem.

— Witam! W czym móge pomoc? — starszy mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie w naszą stronę. Aż mi się miło zrobiło. Na głowie miał resztki śnieżnobiałych włosów, zęby nieco krzywe, ale ciemne oczy emanowały ciepłem.

— Nie wie Pan jak dostać się na bal, który ma się odbyć w pełnię? — zaczął od rzeczy mówić Matt.

Mężczyźnie nie schodził uśmiech z twarzy, ale pokręcił smutno głową;
— Jest niestety tylko dla szlachty — wzruszył ramionami — Może jakiś instrument umili wam popołudnie? — zaczął pokazywać swoje rzeczy do sprzedaży — Mam skrzypce, fletnie, flety...

— Chcę fletnię! — nagle wciął się podekscytowany Peter.

Wystraszyłam się, że kupiec może nie być zadowolony z ekspresyjności blondyna, ale zapomniałam, że go nie słyszy i ciągle wpatruje się w nas pytającym wzrokiem.

— Nie, nie chcemy  — Ethan urwał rozmowę i odszedł od niego ciagnąć Petera, co dla sprzedawcy pewnie było dziwaczne zważając na to, że nie widział zielonookiego.

Ten to niezbyt należy do miłych i uprzejmych osób.

— Miłego dnia — posłałam sprzedawcy uśmiech, a on pokiwał mi ręka, po czym niemal od razu zajął się kolejną klientką.

— Chciałem tą fletnię! — wyrwał się Peter i założył ramiona na piersi z obrażoną miną.

— Przykro mi — powiedział bez emocji Ethan — Co robimy?

Obrażony Król Nibyladnii odwrócił od nas wzrok i wściekły obserwował przechodzących ludzi, którzy nawet nie zdawali sobie sprawy z jego istnienia.

— Jak wejść do strzeżonego zamku? — zaczął się głośno zastanawiać Felix.

— Może ja ją ukradnę? — usłyszałam Petera w tle.

— A właściwie, to po co idziemy na ten bankiet? Możemy z miejsca polecieć — zasugerował Zack.

— Tak, to jest świetny plan — Peter dalej gadał coś w tle o instrumencie.

— Wygodniej będzie z zamku — wzruszył ramionami Ethan.

— Dobra. Idę — w ostatnim momencie złapałam Petera za fraki i odrzuciłam do siebie.

— Musisz każdego okradać? — postawiłam go przed sobą, tak że niewiele przestrzeni nas dzieliło.

— Muszę — zaczął się wyrywać.

***

— Wendy? — zapytała mnie Ceddar podczas kilkugodzinnego siedzenia w centrum miasta na starych krzesełkach.

Nie odpowiedziałam. Jest tylko jedna Wendy
— Chcesz się przejść po mieście? — szepnęła, na co uniosłam brwi.

Z tobą nie bardzo.

— Yhm — mruknęłam odsuwając się od niej w stronę chłopców. Ceddar uśmiechnęła się smutno i zatopiła spojrzenie w Peterze.

Siedział z założonymi ramionami na piersi i przejeżdżał w kółko językiem po wewnętrznej stronie policzka. W ręce trzymał skradzioną fletnię, przed co nabrałam głęboko powietrza wzdychając. Miał szczupłe policzki, na które padał cień, piegi w okolicach nosa i delikatne dołeczki. Grzywka opadała mu na czoło, a jaskrawo zielone oczy wręcz raziły i bardzo wybijały się na twarzy. Na ramieniu siedziała Dzwoneczek, która aktualnie ucięła sobie drzemkę opierając się o jego policzek.

Nagle zmarszczył brwi i spojrzał na mnie z pogardą;
— Na co się tak gapisz?

Wywróciłam oczami i odwróciłam wzrok. Chwilę czułam jego oceniające spojrzenie na moich plecach, ale westchnął i uczucie minęło.

Siedzieliśmy przy drewnianym stoliku w środku miasta. Obserwowaliśmy do tego momentu ludzi przechodzących z głupią nadzieją, że spotkamy kogoś, kto magicznie wprowadzi nas na bal. Odchyliłam się na krześle do tyłu. Czułam się nieproduktywnie. Słońce świeciło pełnią ciepłą, a XVIII wieczne stroje okazały się niezbyt przewiewne.

— Chcesz sie przejść? — ponowiła pytanie Ceddar.

Właściwie, to co innego masz do roboty?

Zamknij się!

Sama się zamknij!

Zagryzłam wargę. To była trudna decyzja. Z jednej strony chętnie bym się przeszła. Może bym coś nawet znalazła. Ale nie lubię brunetki. Cieszę się z takich problemów. Wolę takie, niż podatki, srity, pity. Właściwie, to...

— Tak, błagam. Idź stąd — warknął Peter ruszając szczęką, jakby żuł gumę.

— Pójdę — odpysknęłam podnosząc się — Ale to dlatego, że nie chcę cię widzieć.

— Nikt cię nie lubi — dodał.

— Yhm — pokiwałam głowa z politowaniem — Tylko, że nie wiem, czy to zauważyłeś ale...

— Chodź — Ceddar mnie szarpnęła ucinając cały mój wywód, który chłopak pewnie i tak miałby gdzieś.

Na jego twarz wpłynął sztuczny uśmiech i zaczął do mnie machać na pożegnanie.

Błękitnooka pociągnęła mnie za nadgarstek, gdy widziała, że unoszę wskazujący palec i zaczynam się denerwować.

Ruszyła w dół dróżki ciągnąc mnie za sobą. Nie nadążałam za nią, ale też nie za bardzo miałam ochoty ani na rozmowę z brunetką, ani na kontakt. Minęłyśmy stragany z pieczywem, warzywami, a później z instrumentami. Posłałam przyjazny uśmiech mężczyźnie sprzedającemu te ostatnie i którego okradł Peter-Sreter. Odpowiedział tym samym, a chwilę później minęłyśmy kobietę z uniesionymi włosami u nasady i rozkloszowanej srebrzystej sukience. Miała tonę różu na twarzy i niesamowicie bladą cerę. Zmierzyła mnie pogardliwym spojrzeniem i niemal szczęka jej do ziemi opadła widząc różowe włosy.

Zaczyna się.

Szczerze, mam wrażenie, jakbym miała do czynienia ze staruszki z przekonaniami z komuny. Przerażające jest to, że te kobiety mają do trzydziestki, a poglądy siedemdziesięciolatek.

— Coś ty zrobiła z włosami? — odezwała się piskliwym głosem w moją stronę. Matko — Wyglądasz jak...jakaś.... — zacisnęła wargi — Nawet mi to przez gardło nie przejedzie — skrzywiła się.

Na serio. Co im do tego?

Poczułam dreszcz złości, który przebiegł po moim kręgosłupie i rozgrzał komórki w organizmie do ostrej wymiany zdań.

— Jaki masz problem? — syknęłam — To moje ciało. Mój wybór — właściwie, to nie do komca była to prawda zważywszy na to, ze dokonały tego koloru wróżki. Bez mojej zgody. Nie żebym narzekała...

Kobieta przełknęła ślinę i zacisnęła wargi;
— Jak dla mnie wygladasz jak prostytutka — poczułam ukłucie w sercu, ale złość przygniotła wszystko. Tylko nie potrafiłam zrozumieć absurdu sytuacji. Co jej do tego?! Wiem, że czasy były dosyć konserwatywne i coś takiego nie mogło przejść, ale czy to oznacza, ze każdy się musi czepiać? Nawet przypadkowe osoby an ulicy? Miałam gotową wiązankę przekleństw na nią i juz miałam ją wygłosić, gdy Ceddar mi przerwała.

— Wolimy wyglądać, jak puszczalskie, niż jak każda dziewczyna na ulicy — warknęła — Wracaj do kuchni, bo przecież to jest twój priorytet. Może ci mąż pozwoli się poczęstować tym, co ugotujesz — syknęła i złapała mnie za nadgarstek ciągnąc w dół drogi. Dziewczyna stała chwilę jak wryta, ale w końcu przełknęła ślinę i powoli, niepewnym krokiem skierowała się w górę ulicy.

Oh.

Nie wiedziałam co myśleć. To było...bardzo miłe. Od razu jakoś mi się zrobiło cieplej na serduszku. To było cudne, że się tak wstawiła. Nawet ona. Ciekawe to, że ona się ciagle stara, a ja ciągle ją odpycham i nie zamierzam dopisać jej domieszki „przyjaciółka".

Spojrzałam na wściekłą do czerwoności brunetkę, ktora mnie za soba ciągnęła. Mruczała coś do siebie pod nosem i rzucała gniewne spojrzenia na przechodzące osoby, które bały się nawet odezwać.

— Dzięki — powiedziałam.

Nagle się zatrzymała i uśmiechnęła promiennie jakby zapominając o całej zaistniałej sytuacji i ogromnej złości;
— Nie ma za co! — przylgnęła do mnie, na co ja zachowałam się jak Peter. Poklepałam ją po plecach.

Właśnie. Peter.

Zauważyłam, że Ceddar podejrzanie na niego patrzy, zachowuje się i generalnie da się wyczuć. Jeśli to jest to, o czym myślę, to trzeba ja będzie od tego odwieść. To największy cham, jakiego znam. Co prawda, ona jest z nim zaznajomiona od o wiele dłużej, niż ja, ale mimo tak krótkiego czasu przejrzałam jego funkcjonowanie emocjonalne. Samego Petera nie znałam zupełnie.

I szczerze nie chciałam poznać.

— Em... — zaczęłam, gdy już mnie puściła — Ceddar?

— Tak? — zaśmiała się promienie. Miała równiusieńkie bielutkie mleczaki, które odbijały światło jak lustra.

— Podoba ci się ten frajer? — zapytałam prosto z mostu. Nie zamierzałam owijać w bawełnę — W sensie no... — jakoś dziwnie było mi wymówić to imię. Nie chciało mi to przejść przez gardło i też mnie to zdziwiło — ...Peter.

Ceddar przełknęła ślinę i zwolniła trochę tempa. Dalej szłyśmy przed siebie, ale o wiele wolniej
— Tak — oblizała wagi — ale na nic nie liczę — dodała smutnie wzdychając przeciągle.

Było mi jej szkoda, ale miała rację. Peter jest śmieciem i nie życzyłabym związku z nim najgorszemu wrogowi.

— Czemu? — Może mnie zaskoczy. Każdy ma inny umysł.

Ceddar westchnęła idąc dalej przed siebie;
— Bo Peter się nie przywiązuje — odpowiedziała bez emocji, ale jednocześnie miałam wrażenie, że tysiące z nich siedziało w tym krótkim zdaniu — Nie wiem, czy jesteś świadoma tego... — zmarszczyła brwi, a resztę zdania jakby kierowała do samej siebie — ...ale on zapomina. Nie pamięta wczorajszego dnia. Jakbyś zapytała go jak zginęła Valice, to by uniósł brwi i nie wiedział o czym mówisz. Jest dzieckiem. W głowie ma tylko zabawę i walki — wzruszyła ramionami

— A ty nie? — zaśmiałam się niemo zdając sobie sprawę, że naprawdę, to ja też miałam jedynie to w głowie i dziwnie się poczułam. Wyszczerzyłam się krzywo wiedząc, że nie powinnam się roześmiać.

— Też, ale.. — spuściła głowę — Po prostu bardzo go lubię. Bardzo — dodała z przejęciem i przełknęła ślinę — ale wiem, że on widzi we mnie tylko zioma.

— Daj spokój — poprosiłam widząc, że dziewczyna ma już czerwone oczy — Jesteś śliczna. Zasługujesz na kogoś fajniejszego. Albo w ogóle fajnego.

Uniosła na mnie spojrzenie szklistymi tęczówek.
— Tak myślisz?

Pokiwałam twierdząco głowa, a niemal od razu poczułam jak do mnie przylega. Również ją objęłam. Moje emocje do niej odrobinkę się zmieniły, ale w dalszym ciągu jej nie lubiłam. Mówią, ze przytulanie kogoś przez jakiś czas pobudza zaufanie do tej osoby. Chyba właśnie tego doświadczyłam.

Tylko trochę mi jej szkoda. To sobie wybrała zioma do adorowania. Gorzej trafić nie mogła.

Peter nie dojrzał do związków i miłości.

Tak samo, jak ty.

Wiem. Zamknij się. To mnie przeraża.

Odpędziłam te myśli, bo serce szybciej mi zabiło.

Nagle usłyszałam tętent kopyt, ale dalej trwałym w uścisku z Ceddar.

— Witam niewiasty! — z naszego przytulania wyrwał mnie męski głos. Uniosłam spojrzenie i oderwałam się od młodszej znajomej. Moim oczom ukazała się dwójka mężczyzn. Jeden z przodu siedział na białym koniu, a drugi na niemal czarnym. Ten pierwszy miał na sobie ciemne spodnie i zielonkawe trzewiki. Spod długiej zielonej kamizelki wystawała mu falbaniasta biała koszula i czerowna muszka pod szyją. Na głowie spoczywał czarny, połyskujący cylinder. Miał ciemne oczy i jasne włosy. Po posturze i głosie szacowałabym go na jakieś dwadzieścia osiem lat. Za to drugi miał jasne oczy i kasztanowe włosy. Był w podobnym wieku, co pierwszy. Długa błękitna koszula, białe pończochy i czarne buty. Na tym miał ściągnięty w pasie zielonkawy żakiet. Na głowie zaś płaski niebieski kapelusz.

Nie wyglądali zbytnio atrakcyjnie, ale złote wstawki, zadbane konie i zachowanie wskazywały na wyskoki poziom materialny. Albo i szlachecki.

— Jak się nazywacie? — zapytał ten pierwszy schodząc ze zwierzęcia. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować marszczeniem brwi, ukląkł przede mną i pocałował w dłoń. To samo zrobił drugi z nieznajomych w  stosunku do Ceddar.

Dziwaczne. Ręka mi się zatrzęsła, a nie wiem czemu, ale wydało mi się to ohydne. Nigdy nie lubiłam romantyzmu.

— Proszę? — zapytałam nie rozumiejąc o co im chodzi.

— Cóż za piękności — szepnął dotykając mojego policzka z zafascynowaniem. Spojrzałam niego z wytrzeszczem oczu. O co mu chodziły?

Nie dotykaj mnie.

— Cóż za oryginalny kolor na włosach — powiedział z zaciekawioną mną — Intrygująca jesteś. Skąd pochodzicie? — podeszłam do nowo poznanego mężczyzny, podczas gdy drugi obcałowywał rękę Ceddar. Dziewczyna również była zdegustowana i patrzyła na niego jak na totalnego debila.

— Dalekie strony — podrapałam się po karku. No dystyngowana, to ja nie jestem.

— Jesteś taka...inna — zatapiał się ws mnie wzrokiem.

— Dziękuje? — bardziej zapytałam, niż odpowiedziałam. Może język potoczny jest super rozwiązaniem, ale przyzwyczajenie wygrywało z kulturą, której i tak nie posiadam.

— Nazywam sie Książę William Aaron III z rodu Brattvilów — ukłonił się nisko

Rozmawiam z książętami,?

Boże. Zaczęłam się natychmiast poprawiać i wyrównywać.

— Ja jestem Książę Blake Aaron IV również z rodu Brattvilów. Jesteśmy braćmi — uśmiechnął się do pierwszego mężczyzny i poklepał po ranieniu.

— Czy chciałybyście udać się razem ze mną i moim bratem na podróż do mojego zamku? — zapytał nas pierwszy książę.

Zmarszczyłam brwi. Poznałam go może z minut temu.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Została mi tylko czerwona lampka w głowie, która nieoczekiwanie się zapaliła.

— Czy ten bal odbędzie się w waszym królestwie? — zapytałam wyniosłam tonem. William zaśmiał się nie odrywając ode mnie wzroku.

— Owszem. Pozwoli się Pani zaprosić? — ukłonił się nisko, co jak się okazalo również zrobił Blake w stosunku do Ceddar.

Wymieniłyśmy znaczące spojrzenia. Właściwie, to nie miałam nic do stracenia. I tak rozwiązaliśmy już problem dostania się an bankiet.

— Em... — zawahałam się. Ceddar pokiwała głową ochoczo.

— Z przyjemnością! — odkrzyknęła. Oboje mężczyźni uśmiechnęli się promiennie i szczęśliwi podeszli do swoich koni.

— Panienka pozwoli, że pomogę — powiedział powoli ten pierwszy, Kiedy stanęłam obok zwierzęcia, pokiwałam głową i zagryzłam wargę. Postawiłam nogę na strzemieniu i poderwałam się z niej, sama siadając na koniu.

William zaśmiał się z uznaniem i wsiadł przede mną przy nieco mniejszej gracji. Po prostu mam silne nogi;
— Panienka się złapie — poprosił i zacisnął palce na uprzęży. Niemal od razu obok nas stanął na koniu kasztanowłosy z Ceddar za sobą na siedzeniu.

Nachyliłam się do Ceddar, podczas gdy z księciem wymieniali ostatnie uwagi na temat podróży — Mówiłam, że zasługujesz na kogoś lepszego — szepnęłam — Ale nie, że na księcia.

~~~~<<<<>>>>~~~~<<<<>>>>~~~~
Siema mózgi 🧠

Bez opisu dzisiaj. ZASYPIAM!

Udało mi się dodać hehehe. Walczyłam że sobą! Powtórzę jeszcze raz. Wszyscy, co shipują Wendy z Peterem POSIKAJĄ się za kilka rozdziałów. 🌸🐶

Dziękuję za 17k i 2k komentarzy!!! ❤️🤪

Koniecznie oceńcie (troszkę nudne w porównaniu do tego zbliżającego wielkiego krokami) NIE WIEM CO MI ODBIŁO
Całuski
Zosia ❤️

Continue Reading

You'll Also Like

5.4K 301 32
-Co się z tobą stało?- zawołałem.- Zmieniłeś się. -Nie zmieniłem się- warknął.- Pokazałem tylko moją prawdziwą twarz. Niby wszystko było idealnie, al...
34.8K 1.7K 26
Wydająca się nie pozorna czarownica Jane Rose, zaczyna swoją pracę w Hogwarcie. Podczas nauczania poznaje nietoperza z lochów, który nie stara się by...
36.5K 2.5K 60
Od dwudziestu lat wampiry muszą żyć w ukryciu, ponieważ moc czarowników się rozwinęła i stała na tyle potężna, że zdołała pokonać krwiopijców. Króles...
19.6K 2.3K 27
Gotowi na legendę o smoku wawelskim w nieco innym wydaniu? Jako książę, Shirumi ma na głowie mnóstwo obowiązków - nauka szermierki, jazdy konnej, prz...