Taki Cyrk (w trakcie poprawie...

Av Bloody_Murderess

73.5K 6.8K 5.6K

Zmiany w lor - ✔️ - aktualne i zmienione Główną bohaterką jest Karolina, która wychowana sama przez siebie... Mer

1. |Stacja I - To Wszystko Zaczęło Się Od Upadku | ✔️
2. |Zabieram Cię W Imieniu Prawa |✔️
3. | Do Twarzy Ci W Tej Ozdobie Na Nodzę | ✔️
4. |Czy ten złodziej może kłamać?| ✔️
5. |O wszystkim czego nie powinnaś robić|✔️
6. | Nie potrzebnie się tak przed tobą otworzyłem | ✔️
7. | To żeś się zemściła | ✔️
8. | Wypierdalaj mi z tą gotycką kuchnią | ✔️
9. | Wchodzisz w to?| ✔️
10. |Teoria Złośliwości|✔️
11. |Jak to w ciąży!?|
12 |Teraz musi się udać!|
13. |Party kurwa hard|
14.|Don't Stop|
15. |Spójrzmy prawdzie w oczy|
16. |Gram, według twoich własnych zasad!|
17. |Karol, obudź się (ノ͡° ͜ʖ ͡°)ノ︵┻┻|
18. |Byłyliśmy tacy słodziaśni!|
19. |Kisiel w gaciach|
20. |Skakamy z dachu|
21. |W pustyni i w puszczy|
22. |Demony|
23. |Debile, herbata i Grzechu |
24. |Mam te mooooc!!!|
26. |ON TO TWÓJ BYŁY?!|
27. |Poważna rozprawa sądowa i portale|
28. |Pamiętnik|
29. |Stanik moro, nocnik i Offender|
30. |Frendzone xD|
31. |🍭 Ładowanie 🍭|
32. |Japierdole, serio!? ಠ_ಠ|
33. |Nudy i bezpłodny rozdział|
34. |Epilog|
35. |? Prolog ? |
36. | Luksusowa chawira B)|
37. | I co teraz... mała?|
38. | Tylko nie w moją konefke!|
39. |Chce|
40. | Rozmowy w namiocie ( ͡ ͜ʖ ͡ )|
41. |Podstęp|
42. |Przygody z Komornikiem|
43. |Źle ze mną ;-;|
44. | Fundamenty
45. | Co jest za tymi cholernymi drzwiami!?
46. |Karol (͡° ͜ʖ ͡°) Ty zboczeńcu (͡° ͜ʖ ͡°)
47. |Anime, Mia, Bejbe, komin i zgon
48. | WIELKIE ROZPOCZĘCIE ROKU SZKOLNEGO
49. | Berek!!!
50. | Akcja w wannie i szkoła c'nie
51. | Zostaje po lekcjach, Candy się wkurzy
52. | Mam p-r-z-e-j-e-b-a-n-e|
53. | Przygotowanie do niecnego planu
54. | REBELIA CANE, była u Nas Jego Była, Rak Karola I Biedronka
55. |Zasada pierwsza: Przenigdy Nie Prowokuj Błękitka!!!
56. | Wyczekiwane starcie Candy'ego z DYREM! 😎 I Tajemne Tajemnice
57 ~ | Odkrycie kilku niebieskich kart |
58 ~ | Para Wampirzych Kłamców Oraz Rozmowa Z Demonem |
59.|Podejrzenia, Temat: Hybrydy. I Test Na Ojcostwo Czyli Zboczone Pielęgniarki
60.|Nowy Sposób Na Naukę Czyli Bieg ze Śmiercią, On Wróci I Oczywista Odpowiedź
61. Wybory! Ucieczki! Kłótnie! Błękitek Ojcem? Rozlew Krwi I Porażka W Kasynie!
62.| Śpiący Rozdział Razem Z April I Colin Oraz Konsekwencje Zakładu Z Demonem
63.| Zapomnij O Mnie! Zabiłaś Mnie! - Opuściłeś Mnie! Lecz Wrócę! Chyba...
64.|Złoty pokój, trauma srebra, klan śmierci, pewien grób oraz miasto walki
65.| Eden, Blue Lighter, Nowatorskie Tortury Oraz Jadowici
66.| Spotkanie Jadowitych i fakty o szachetnej rodzinie Bleached | ✅
68. |Możesz Mówić Mi Mamo, Praca W Rezydencji, Anioły i Niedoszłe Morderstwo
69.|Noc u Lotrivera, Pożar, Powitanie Aniołów, Nowe Zakazy i Wszyscy Szaleją...
70.|Akcja z Ciążą, Nadzieja Przy Grobie, Partner Broni Oraz Candy W Delegacji
71.|Błękitek & Benjamin - Karolina & Kasander - Wracamy Do Korzeni - Wstęp
72.| Starcie pokoleń - rozmowa na plecami oraz strych zdjęć
73. | Atak Karoliny, wybuch złości, spotkanie to latach oraz... To...
74.|Akcja Walizka, Powrót na występ, Poznanie Bena wspaniałego i Żegnaj Off
75.|Pudełkowa Przygoda! Candy VS Candy - Początek
76. |Pudełkowa Przygoda - Rozwinięcie Część 1/3
77. |Pudełkowa Przygoda! - Rozwiniecie Część 2/3
78. |Pudełkowa Przygoda! - Rozwinięcie Część 3/3
79.|Pudełkowa Przygoda! - Zakończenie
80.| Legendy i mity, berek z przeznaczeniem oraz no ślub
81.| Pył
82.| Niecny Plan Harrego, ożywianie Belli, znowu Noe i Jakiś inny typ |
83. |Opowieść o Królu Zakarym oraz Królowej Karolinie|

67.|Koncert, Nadludzka Krew, Skok Wiary, Jesteśmy W Domu I Walka Ze Zdzirą

260 15 133
Av Bloody_Murderess

Fanart for Desserina

Ogółem jak lubicie dobre opowiadania o Błękitku, to polecam jej książeczki. ( ͡° ͜ʖ ͡°)




~*~

Ledwo co otworzyłam oczy, a już widziałam latające demony, które szykowały się na swój wielki występ. Była godzina ósma rano, a koncert był na osiemnastą. Lecz oni już mieli zaawansowany zawał.

- Wzięliście wszystko?! – Zapytał najstarszych. Chłopacy spojrzeli po sobie, a potem na twoje torby.

- Kurwa, jeszcze jedna rzecz! – Warknął Taj, a potem podniósł mnie jak sławny worek kartofli. Nie jestem jebaną rzeczą! – Teraz mamy wszystko.

- Puść mnie śmieciu.

- Idziemy do auta!!!

~*~

Razem z jadowitymi jechaliśmy na występ. Wszyscy były mocno zdenerwowani. Ptasznik nerwowo mówił różne przekleństwa. Skorpion strzelał palcami, a Ethnan nerwowo się śmiał. Wyglądał przy tym iście zabawnie, lecz nie wypadało się z niego śmiać. A przynajmniej nie w tej chwili. Wcale im się nie dziwiłam. Przecież to najważniejszy koncert w ich życiu. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się potoczy. Czy tak się stanie? A czy w życiu jest łatwo? No właśnie...

- W ogóle, nie mówiłem Ci. – Spojrzał na mnie Scorpion przez lusterko, bo to on prowadziła auto. Ethan był obok niego, a ja z tym zjebem na tyle. – Jeśli dostaniemy kontrakt, to szybciej wrócisz do swojego przyjaciela. – Dosyć mocno podkreśliła ostatnie słowo. Myślę, że nie uznawane Błękitka jako mojego chłopaka.

- Dlaczego? Od czego to zależy?

- Będziemy chwilę jechać, więc zdążę Ci wszystkiego wytłumaczyć. A przynajmniej tak myślę...

- Zamieniam się w słuch.

- Jest kilka portali, a dokładniej siedem. Wokół każdego jest jakaś anomalia, która ma odstraszyć ludzi przed wejściem do niego...

- Aby Ci pieprzeni ludzie nie mogli wejść z buciorami do naszego wymiaru. Chodź nawet jak by próbowali, to siła ich rozjebie na kurwa pierwiastki. – Wtrąci się demon złości mając wzrok wlepiony w szybę. Scorpion westchnął ciężko.

- Mniej więcej tak to działa. W każdym razie... Na przykład jednym z portali jest trójkąt bermudzki i jakiś wulkan, ale teraz średnio pamiętam.

- Czy wszystkie portale są takie niebezpieczne? – Zapytałam dosyć cicho.

- Nie, nie. Jest jeden portal, który jest dość znośny, ale wymaga odwagi. Dlatego tak mało w tym wymiarze jest innych istot.

- A co z egzaminami? – Zapytałam nagle. Odrobine zagubiona, bo jak oni wszyscy mają się tam wstawić? Wszyscy na hura maja wskoczyć do wulkanu czy innego morza?

- Jakkolwiek to by źle się brzmiało... To Przechodzą do ciebie do domu i zabierają Cię do innego wymiary. W czasie drogi po prostu wyjeżdżasz w drzewo. Tylko jest haczyk. Egzaminatorzy mają takie teleporty czy inny szajs i cię przenosi w to miejsce, gdzie rośnie to drzewo. Bo może fajnie to brzmi... Ale ten chwast jest z obszarze, go którego nie moją wstępu już ludzie. Taka mieścina innych istot. Wiedzą o tym miejscu tylko osoby, które tam się urodziły, a my nie mamy upoważnienia by to wiedzieć. – To dlatego inne istoty wchodziły przez to drzewo przy szkole. Bo mieszkają w tej... Polonii? Nie wiem do końca jaki to wyrazy. Jakkolwiek skomplikowanie to nie brzmi to mam wrażenie, że rozumiem. Nie, wcale nie.

- W takim razie, ja będę mogła przez nie przejść?

- Tak. Przejdziesz przez portal dla odważnych. – Delikatnie się uśmiechnął, a mnie przeszły ciarki. Nie jestem odważna. Jestem pyskata i kozacze. Tylko tyle...

Przez resztę drogi się nie odzywaliśmy.
Ja tylko patrzyłam przez okno, a w głowie układałam monolog, w którym będę przepraszać Błękitka i prosić go, aby do mnie wrócił i przyjął do swojego domu. Oczywiście, że może mnie wygonić, ale skoro wysłał Puppeteer'a, a może będzie się cieszyć że udało mi się wrócić. Może...
Wyróżniam dwie opcje.
Pierwsza:

Nie będzie mnie chciał mnie słuchać i wywiezie mnie z powrotem.

Druga:

Przyjmie mnie z otwartymi ramionami.

Nie trzeba być geniuszem, że po tym co przeżyłam, wolałabym opcje numer dwa.
Ale najprawdopodobniej tak się nie stanie. Nie wiem czy Błękitek jest pamiętliwy, ale eh..

- Jesteśmy... – Mruknął Ethan. Staliśmy na parkingu dla gości. Myślałam, zaczną wychodzić, ale wszyscy siedzieli i nawet się nie ruszali. Zaczęłam się czuć delikatnie niekomfortowo. Czułam od nich stres, a ich zła aura mnie miażdżyła.

- Czemu przejechaliśmy tak wcześnie? – Zapytałam, aby przerwać tą ciszę, i aby zaczęli się w końcu ruszać.

- Byłby miejsce zajęte...

- I korki...

- Moglibyśmy się spóźnić...

- I korki...

- No, i korki...

- Wysiadamy? – Otworzyłam drzwi samochodu, a reszta zrobiła to samo. Aż się zdziwiłam. Strasznie się tym stresują jak nigdy. Zabraliśmy wszystko co jest nam potrzebne i ruszyliśmy za kulisy.

Tam chłopcy wyciągnęła swój sprzęt. Zaczęli stroić gitary i patrzeć, czy aby na pewno wszystkie kable są na swoim miejscu. Innymi słowy. Wszystko musiało być idealnie.. Zapięte na ostatni guzik.

- Witam Was bardzo serdecznie, wy musicie być „Jadowici". Cóż za subtelna nazwa! – Mówiła z dziwnym akcentem jaką starsza kobieta w mocno polakierowanymi blond włosami. Zatrzepotała swoimi długimi rzęsami, a wtedy obok niej pojawił się Scorpion.

- Tak. Miło nam Panią widzieć Panno Upsetting. – Powiedział poważne, a potem podał kobiecie swoją dłoń.

- Mi Was też! Przyszłam zobaczyć, czy jesteście już gotowi. Co prawda występ odbędzie się za około cztery godziny, ale widownią zaczęła już się powoli zbierać. Przecież każdy chce być jak najbliżej przyszłych gwiazdy, prawda? – Z każdą chwilą ta kobieta denerwowała mnie coraz bardziej. Nie mam pojęcia dlaczego, może to wina tego głosu, jakby ktoś jeździł gwoździem po szybie?

- Trudno się z Panią nie zgodzić, jednak nawet jeśli mielibyśmy taką szansę, to i tak będziemy naciskać na skromność. Aby ludzi kochali nas nie za wizerunek, lecz za muzykę jaką tworzymy. – Wzruszyły mnie jego słowa, bo praktycznie od początku kierował się właśnie tymi wartościami.

- Jakie to urocze z waszej strony Scorpionie, ale nie musisz się podlizywać. Wszyscy tak mówią na początku. Mówia, że muzyka jest w ich sercu, a potem zastępuję ją seks, narkotyki i drogie wina. Skandale czy problemy z prawem.

- Rozumiem co Pani ma na myśli. Nie będę nawet próbował się kłócić. Kieruję Panią doświadczenie oraz to co widziała, co się dzieje z innymi artystami. Ale zobaczy Pani co z nami się stanie po kilku latach.

- A Ty jak zwykle charyzmatyczny, ciężko Cię wyprowadzić z równowaga, hmm? – Jakby mieszkała w jednym domu z Tajem, to by inaczej mówiła... – A Kim jest ta urocza, młoda dama? – Wskazała na mnie palcem. To mi się straszne źle kojarzyło. Zawsze wujek był zapraszany na różne przyjęcia firmowe, a ja zawsze musiałam z nimi być. I udawać grzeczną oraz posłuszną córeczkę początkującego przedsiębiorcy. Także ponownie jak wtedy, wstałam. To było niczym odruch bezwarunkowy.

- Dzień dobry, proszę Pani. Jestem bliską przyjaciółką członków zespołu. Także przejechała, aby ich wspierać w tym ważnym dni. – Powiedziałam najmilszym tonem głosu, jaki tylko potrafiłam z siebie wydobyć. A potem podałam jej rękę. Ona na chwilę na nią patrzyła, jakby sprawdzić czy nie jest przypadkiem brudna, ale koniec końców ją uścisnęła.

- Przyjaciółka, tak? Więc zakładam, że umiesz grać. – W tej chwili zrobiło mi się gorąco, nie chciałam im zaszkodzić, także postawiłam na mówienie prawdy.

- Można tak to ująć, lecz nie można mi przyznać tytułu profesjonalisty. Gram na gitarze.

- To bardzo ciekawe... – Podrapała się po policzku, a potem jadowitym wzrokiem spojrzała na zdezorientowanego Scorpiona. On był mega zdezorientowany tą sytuacją i w pewnym sensie, nie wiedział jak powinien zareagować. Ja z resztą też.

- Pozwólcie jej grać. – Na te słowa oboje pobledliśmy. Myślałam, że zemdleje, ale dzielnie stałam tam, aby nie zrobić mu większego obciachu.

- Tylko, że ona kompletnie nie zna nut...

- Nie obchodzi mnie to. To biznes, albo dostosujecie się do niewygodnych sytuacji albo utoniecie. A młodym bardzo trudno jest się utrzymać na powierzchni. Można powiedzieć, że to jeden ze sposobów selekcji. Trzeba oddzielić ziarno od plew. Na początku chciałam kazać Ci śpiewać bez mikrofonu. Także masz łatwiej. – Chłopak miał szeroko otwarte usta, pierwszy raz widziałam, aby był tak zaskoczony. – Macie cztety5 godziny, by ją nauczyć. Żegnam. – Pojawiła się tak szybko, jak się pojawiła. Gdy odeszła, to mogłam w spokoju usiąść.

- Japierdole... – Syknął. Spojrzałam na niego kompletnie przerażona. Czułam się tak winna, bałam się, że będzie na mnie zły... – Dobrą chuj, stało się. Żmija, stan razem z nami. Musisz nauczyć się nut. A przynajmniej je umieć zagrać tak, aby dźwięk był spójny. Rozumiesz? – Szybko pokiwałam głową. – I weźmiesz moją gitarę, bo nie mamy drugiej.

- Jasne, nie zawiodę Cię! – Szybko wstałam i zabrałam jego gitarę, która spokojnie leżała oparta o ścianę.

- Chłopaki zmiana planów. Ja przejmuje keyboard, Tula ty skrzypce.

- Oczywiście... – Mruknął chłopak po otrząśnięciu się po całej sytuacji. Natomiast Taj miał w pysku cztery papierosy, a gdy na mnie spojrzał za zapalił piątego.

Zawsze była zafascynowana tym, że mimo, że grają metal to używają innych instrumentów. Pewnie dlatego nazywają to metalem symfonicznym.
Skrzypce dodają tego smutnego brzmienia, albo po prostu komponują się z rytmem. Pianino, czy w tym wypadku keyboard, odpowiadać da melodie oraz nastrój. Perkusja jest po prostu basem i nadal rytmu i tempa.
A ja właśnie trzymam gitarę i która miała dodawać piosenkę ostrości tudzież mocnego brzmienia.
Przełknęłam głośno ślinę, a potem chłopak pokazał mi nuty. Ostatni raz grałam ponad pół roku temu, więc nie byłam pewna czy dam radę to zagrać.

- Spokojnie, weź głęboki oddech, a potem zagraj pierwszą linijkę. – Zrobiłam to o co mnie poprosił, a potem przejechałam palcami po strunie. Wtedy poczułam dreszcze szczęścia, wręcz rozpływałam się dźwiękach. Tak bardziej mi tego instrumentu brakowało. Następnie ze spokojem spróbowałam odtworzyć dobrze poszczególne dźwięki, ale kiepsko mi to wychodziło. W związku z tym zaczęłam się denerwować. Nagły przypływ stresu, że to przeze mnie oni stracą szansę na sukces, był czymś wręcz przygniatającym. Chłopak zauważyła, że sobie nie radzę, a moje ręce trzęsą się niemiłosierny. Także kazał mi wstać i razem udaliśmy się do cichego pokoju.

- Tak się boję, że przeze mnie wszystko legnie w gruzach. – Powiedziałem na skraju załamania. Lecz on tylko kazał mi wsiąść instrument do ręki. Bez słowa zabrałam gitarę. Następnie mówił z pamięci jakie po kolei nuty mam zagrać. Jego głos był opanowany, jakby naprawdę wierzył, że dam radę, że mogę tego dokonać. Także najlepiej i najpiękniej jak potrafiłam grałam linijka po linijce. Do zagrania były dwa utwory. „Nadludzka Krew" oraz „Cierpień wina". Nauczyłam się na początek tej łatwiejszej. Demon był cierpliwy i niezwykle skupiony na najdokładniejszym i najszybszym sposobie nauki tych dwóch piosenek. Najdziwniejsze było jednak to, że gdy zagrałam dobrze jedną linijkę to już do niej nie wracaliśmy. To ciut mnie zaniepokoiło, że wierzę, że on wie co robi. Jest dużo starszy, mądrzejszy. Co może pójść nie tak?

~*~

Po około dwóch godzinach stwierdził, że więcej nie potrzeba i jest idealnie. Palce zaczęli mnie boleć, bo odzwyczaiły się od mocy strun, ale nie narzekałam. Wróciliśmy do zespołu, a zaraz z nimi udaliśmy się do garderoby, aby wizażystki zrobiły nam mroczny make – up. Gang Pand. Ubraliśmy się później w czarną skórę z czerwonymi detalami. Dostaliśmy również naszyjniki od Scorpiona z reprezentującymi Nas zwierzętami. Wtedy wyznał, że czekał do naszego pierwszego poważnego koncertu na te chwile. A ja byłam wzruszona, że mimo wszystko również dostałam swój ze żmiją. To był taki miły gest i nie zamierzam go nigdy zdejmować.

~*~

Koncert miał się zacząć za piętnaście minut. W tym czasie Taj szykować mam pogodę, aby niebo było zachmurzone, ale nie podało. Do tego mgłę, aby dodać Nam mrocznego efektu.
Niby to wydawało się być proste, ale dla chłopaka był to dość spory wysiłek. Prawie upadł, ale Ethan zdążył go uratować. Ten jednak wyszarpać się z jego uścisku, chciał na niego krzyczeć... Ale potem zamilkł i podziękował. Każdy ma w sobie chodź trochę przyzwoitości.

Wszyscy ustawiliśmy się na scenie. Widownia była... Duża, nawet nie jestem w stanie określić ile było tych wszystkich osób. Po prostu dobrze Nas zareklamowali. Wtedy zastała kilku sekundowa cisza. Cisza przed burzą. Wtedy wydawało mi się, że w tłumie mignęły mi różowe ślepia, ale to było nie możliwe. Przyglądałam się jeszcze chwilę tłumowi, ale nic więcej nie zobaczyłam.

Zaczęło się. Stałam przerażona, ale palce mi grały same, nawet nie patrzyłam na nuty. Nie mogłam zrobić innego ruchu, po prostu grałam. Jednak było to na moją korzyść, więc tylko nie miałam prawda narzekać.

A potem ten śpiew...

„Co ja tu robię? Z krwią na rękach niewinnych. Zabici przez swoją przeszłość. Oni nie chcieli przeklinać, ale społeczności ciągle pluła na ich twarz jadem. Ciągle pytanie, dlatego mnie tak krzywdzisz? Nie wiedząc, że ich oprawcy kiedyś byli na ich miejscu!

Czemu gniew opanował ten mały świat?
Czemu zabijamy tych wszystkich ludzi od tylu lat?
Gdzie nie spojrzysz leje się krew niewinnych.
Czy uważasz, że jesteś w tym świecie kimś innym?
Myślisz, że chcesz sprawiedliwości, ale tylko napędzasz to błędne koło bólu.
Może kiedyś wychyl głowę z tego przeklętego tłumu.

Pędzisz i pędzisz. Rozjedź wszystkich na swojej drodze i nie martwi się o zwłoki na asfalcie. Ich rodziny się tym zajmą. Bo ty jesteś królem tego świata, więc muszą zrozumieć, że masz pierwszeństwo. To oni Ci wskakiwali na maskę, prawda?

Czemu szaleństwo opanował ten wielki świat?
Czemu nie mamy litości dla tych wszystkich ludzi od tylu lat?
Gdzie nie spojrzysz leje się krew zagubionych.
Czy uważasz, że jesteś w tym świecie kimś wyjątkowym?
Myślisz, że chcesz dojść do prawdy, ale tylko napędzasz to błędne koło cierpienia.
Może również targniesz się na swoje życie, co masz do stracenia?

Oddaj krew dla potrzebujących, gdy zemdlejesz w czasie drogi do domu, to będą szeptać... „Alkoholik".
Chcesz ubrać tych szarych ludzi w kolory? Zapomnij, wszyscy uznają tutaj plują sadzą.
Może zaczniesz pomagać biednym? A potem śmiać się będą, że jesteś jednym z nich.
A datek z biedne dzieci, jest złym pomysłem? Tylko spróbuj się pochwalić, to cię zjadą, że to dla atencji. A to środowisko? Może zaczniesz zbierać śmieci. A prześladować Cię będą pytaniem, za jakie wykroczenie masz te prace społeczne!
CO JEST Z TYMI LUDŹMI NIE TAK?!"

Całość zakończyła agresywną grą skrzypiec, co dawało niesamowity efekt. Przez chwilę zastanawiałam się o co w tym chodzi. I zdałam sobie sprawę, że to wiadomości od demonów do ludzi, aby ich poinformować, że są złymi istotami.

- A teraz debiutancka nuta..." Nadludzka Krew „! – Na te słowa wstrzymała oddech, bo tak nazywała się piosenka zainspirowana Błękitkiem...

„ Puk puk. Coś niechciane zapuuuukało do twych drzwi.
Puk puk... Ktoś z bólu będzie się zaaaraz wił.
Puk puk... Będzie szarpaaać cię za włosy.
Puk puk... Nie oczekuj od nikogo pomooocy.

Krew wręcz sina, nawet ona jest fioletowa. Szkarłat w różane włosy może się zamienić, ale pchane są na siłę te... Szmaragdy.
Zielone to taki ohydny kolor, śni mi się po nocach i widzę tylko te nieszczęśliwe oczy, które chciały być po prostu na wzór nieba.

Tup tup... Uciec od cierpienia pragnie...
Tup tup... On ze swojego fotela wstaje...
Tup tup... A mu tylko jedno życzenie pozostanie...
Tup tup... Czemu to życie żyć mu nie daje!?

Tylko inni mi utrudniają! Chcą wyssać ze mnie całą energię, pozostawić martwego!
Oblizywać swoje palce na moich oczach i mówić, że nigdy nie byłem potrzebny!
Tylko widok czegoś, czego się kiedyś potwornie bałem może mnie teraz uspokoić.

Już czas... Anioł odnalazły mnie...
Już czas... Pierwiastek miłość przepadnie... Czy odnaleziony zostanie...
Już czas... Aby z ziemi obserwować niebo...
Już czas... Możecie już mnie przykryć tą wilgotną ziemią!

Moja nadludzka krew. Cała wrzącą od płomieni, będziecie patrząc na mnie cierpieli!
Moja Nadludzka krew! Będzie jak w negatywie... Na chodniku połyskująca. Wzrok masochisty przykuwająca.
Moja miłość będzie jak przekleństwo.
Może będzie z nas szczęśliwe małżeństwo?
Warunek jednak jest warunek... Musisz się ode mnie zarazić, krwią... Jeśli będzie ona inna... To zniszczy mój wizerunek... „

Skończył ostatnie zdanie wręcz szepcząc. A gdy skończyliśmy grać, to odzyskałam kontrolę nad swoimi ruchami. Wszystko mnie bolało, miałam ochotę wymiotować, ale to nie była dobra chwila.

Widownia zaczęła klaskać, a my speszeni tylko nieśmiało się ukłoniliśmy i weszliśmy na kulisy.
Potem ta jędza porwała naszego piosenkarz, aby podpisać kontrakt.

Czyli było dobrze, to się dla mnie liczyło w tym momencie najbardziej.
Wszystko działo się jak w przyspieszonym tempie.

Wtedy Scorpion pokazał nam podpisane dokumenty. A my wszyscy nie mogliśmy w to uwierzyć, jakby to nie było realne.

Sama nie wiem kiedy, ale wtedy odnaleźliśmy się w pokoju hotelowym.
Wszyscy głośno dyskutowali nad występem, a ja czułam jak bolą mnie palce. Nadal czułam się źle, ale nie chciałam ich martwić.

- Przyznaj się Scorpi, użyłeś na niej swojej pieprzonej mocy. – Mruknął delikatnie podpity Taj. Ów chłopak podał mi później pudełko tabletek, nie wiedziałam jakich, ale kazał mi je połknąć. Spojrzałam zdezorientowany w stronę najstarszego, oczekując wyjaśnienia.

- To było konieczne. Chciałem mieć absolutną pewność, że wyjdzie idealnie. – Przyznał popijając któryś z kolei kieliszek. Trochę mnie te słowa zabolały, że jednak we mnie nie wierzył... Ale myślę, że kłócenie się w tej sprawie byłoby niesprawiedliwe wobec nich.

- Jak ona działa? – Zapytałam biorąc tabletki. Wtedy nagle zapanował cisza. Nie wiedziałam dlatego tak gwałtownie zareagowali na moje słowa.

- Obserwuję jak ludzie wykonują jakąś czynność, a potem każę im ją powtórzyć. – Westchnął niechętnie, a potem za jednym zamachem wypił całą butelkę wina. Wszyscy byli zdziwieni jego spustem. A ja miałam w tym momencie tylko jedno w głowie... Też tak chcę umieć.

- Nie miej mu tego za złe. Raz zrobił coś, czego zrobić nie powinien. Dlatego tej mocy używa w ostateczności. – Wyszeptał mi na ucho Ethan. O nic więcej nie pytałam. Widać było, że to dość delikatny temat, także nie miałam zamiaru go poruszać i takim wiekopomnej chwili. Po paru minutach czułam się już dobrze.

- Czemu nie mogę pić z wami? – Zmieniłam temat.

- Bo jesteś za mała, ty mała suko. – Warknął jak zwykle uprzejmie Taj machając mi przed nosem butelką. Poirytowana jego zachowaniem, wyrwałam Szerszeniowi kieliszek i całą jego zawartość wylałam na tego wkurwiającego pajęczaka. Ten po kilku sekundach oraz po wytarciu sobie twarzy, rzucił się na mnie oblewając mnie przy okazji zawartością butli.

Tylko najstarszy obserwował nas ze spokojem, popijając swoje ulubione wino w akompaniamencie naszych przekleństw.

~*~

- Plan jest taki. – Mruknął Scorpion, gdy udało się mu nas wszystkich obudzić. – Jedziemy do Nowego Jorku! – To właśnie tam będziemy mieli swoje studio. Oraz w tym właśnie mieście znajduje się portal do wymiaru zero. – Mówiąc to spojrzał wprost na mnie. – Lecimy jutro. O szóstej. Ja idę oddać klucze właścicielowi mieszkania i załatwiam papiery. A wy macie posprzątać. – Po ogłoszeniu wszyscy wyszliśmy z hotelu. Potem pojechaliśmy do domu. Byłam iście zdumiona tym, że oni nie mają kaca, ale może to zasługa ich demonicznych ciał. Skąd w ogółem mogłam to wiedzieć. Najgorsze jest to, że w szkole raczej się nie zapytam czy to tak działa. A ich się poniekąd wstydzę spytać. Innymi słowy – chujnia.

Sprzątanie domu zajęło nam dłużej nim sądziłam. To nie tylko uporządkowanie gratów, ale również spakowanie chłopaków i ich sprzętu. Jeszcze do tego dochodził zrobienie prania czy umycie naczyń. Dodatkowo trzepanie dywanów, odsunięcie mebli i wytarcie z nich kurzu.
W czasie sprzątania znalazłam stare zdjęcia jadowitych. Aż się wzruszyłam, gdy ujrzałam pod stertą opakowań po fajkach zdjęcie nas wszystkich. Nawet Meduzy, której już z nami nie ma. A szkoda, bo trochę za nią tęsknię. Była dla mnie niczym starsza siostra.

Wyszło na to, że nie przespaliśmy tej nocy. Ledwo co skończyliśmy, a już trzeba było lecieć na lotnisko.
Ostatni raz tak pracowałam w czasie wyborów szkolnych. Aż strach pomyśleć co się zdarzy, gdy ponownie zjawię się w placówce. Jestem prawie pewna, że Harry mnie rozszarpie. A moim przyjaciele... Najprawdopodobniej już usypali mi grób.
Ciężko westchnęłam, a potem zasnęłam w samolocie.

~*~

- Tu będziemy mieszkać przez następne pół roku. – Ogłosił najstarszy, gdy w końcu dostaliśmy się do apartamentu ufundowanego przed jedze Upsetting. Można by rzec, że to rekompensata za bycie pizdą.. – Żmija, chcesz iść do portalu teraz? Czy jutro?

- Jutro! – Odpowiedziałam prawie natychmiast. Prawdę mówiąc, bałam się reakcji Błękitka i innych osób. Nie wiedziałam co zrobić, gdy ich ponownie zobaczę. Mimo wszystko bardzo chce wrócić, ale teraz jestem wykończona kilku godzinnym lotem.

- Rozumiem. – Odrzekł z troską, a potem pogłaskał mnie czule po głowie. Mam wrażenie, że boi się, że znów mnie straci. Ledwo co mnie odzyskał, a już go opuszczam. – Pamiętasz bajkę o kotku? – Zapytał nagle. A ja uderzyła się w głowę, jak mogłam o tym zapomnieć! Jestem idiotką.

- Jasne, że tak. Cz-a-r-n-e K-o-t-k-i m-a-j-ą t-y-l-ko i w-y-ł-ą-cz-n-i-e dziewięć ż-y-ć. 554-518-999. Twój numer telefonu. – Delikatnie się uśmiechnęłam na to wspomnienie. Tylko naprawdę nie mogę sobie wybaczyć, że o tym zapomniałam i nie dawałam o sobie znaku życia.

- Myślę, że wiesz co z tą informacją zrobić.

- Oczywiście. – Spojrzałam speszona w podłogę.

- Żmija... – Nagle odezwał się Ethan zza ściany. Wtedy do nas przeszedł, a jego twarz była blada. – Musicie iść teraz. Do tego portalu. Jeśli tego nie zrobisz, to twój przyjaciel zrobi coś, czego może gorzko żałować... – Wtedy prawie zemdlał, a ja nie mogłam uwierzyć w to co mówi..

- Co może zrobić...? – Zapytałam pod wpływem emocji, ale on już nie mógł udzielić mi sensownej odpowiedzi. Byłam tym wszystkim dosyć poruszona, ale chłopak obok mnie był bardzo opanowany.

- Idź pożegnać się z Tajpanem oraz Tarantulą, ja będę czekał na dole. – Powiedział ze spokojem, a następnie wyszedł. Myślałam, że to jakiś wyjątkowo nie śmieszny żart. Chciałam jeszcze trochę pobyć z moimi przyjaciółmi, ale jak zwykle los chciał inaczej. A to co może zrobić Błękitek... Aż nie chce o tym myśleć.

Udałam się do salony, w których siedział mój złośnik. Miał ręce założone w akcie obrażenia. Lecz ja mimo to podeszłam do niego i go przytuliłam.

- Myślałem, że jeszcze będę mógł ciebie podenerwować mała suko... – Wyszeptał, a potem wtulił mnie do siebie.

- Ja też na to liczyłam...

- Odwiedź nas kiedyś. Obiecaj. – Wręcz wysyczał, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.

- Obiecuję.

Potem pożegnałam się z Ethan'em i podziękowałam za wszystko co dla mnie zrobił, lecz wtedy znów włączyła mu się jego moc i podarował mi pół tysiąca. Spojrzałam wtedy na niego oczekując wyjaśnień, lecz on tylko stwierdził, że to będzie mi bardzo potrzebne na pierwszy miesiąc. Kompletnie nie wiedziałam co to ma znaczyć. Chciałam już się żegnać, ale jego moc ponownie się obudziła, ale tym razem w wręczył mi kopie nut ze słowami ich debiutanckiej piosenki. O nic więcej nie pytałam. Po prostu go przytuliłam i obiecałam, że jeszcze się zobaczymy.

~*~

- Gdzie znajduje się portal? – Zapytałam poprawiając kaptur kurtki, bo zaczęło padać. Jak na złość. Nigdy nie może być prosto.

- To moście... Pewnie po tym już się domyślasz, co będziesz musiała zrobić? – Zapytał ze śmiertelną powagą, a mój mózg za żadne złoto tego świata nie chciał się przyznać, że wie o czym mowa. Spojrzałam jeszcze, czy mam swoją torbę i szłam za nim.

- Myślę, że tak...

- To dobrze... Ten most jest opuszczony, ponieważ zbudowania go w miejscu zachwiania grawitacji. Przez to dochodziło do wielu wypadków...

- Auta latały? – Zapytałam pół żartem, pół serio, ponieważ nie do końca umiałam to sobie wyobrazić.

- Nie... Jak jechały pod górę, to zjeżdżały, jakby jechały w dół. Stąd zdezorientowanie kierowców i kolizje.

- Aa... To ma nawet sens. – Schowałam ręce do kurtki, a swoją ręką dotykałam kartki od Błękitka. Ehh, ile jeszcze tylko trochę wysiłku i znów będzie obok mnie.
Wyszliśmy z miasta weszliśmy w jakieś krzaki. Wszędzie było pełno drutu kolczastego, śmieci i jakiś desek.
Nie ukrywam, że mimo że to wędrówka była bardzo ciężka i długa, to chciałam, aby właśnie taka była. Nadal nie miałam pojęcia co zastam w domu... Byłym domu?
Tysiące myśli krążyło wokół mnie, przez to nie mogłam się skupić na drodze i co chwilę się potykałam, aż poirytowany demon chwycił mnie za ręce. Niczym dziecko.

- Jesteśmy. – Wskazał na metalowy, dość duży most, który był udekorowany licznym grafitu. – Teraz idziemy do dziewiętnastej kolumny. – Weszliśmy na most, który zaczął się groźnie kołysać. Aż sama byłam zdziwiona, że taka potężna konstrukcja ma prawo się ruszyć. Bałam się stawiać dalszej kroki, jednak na moje nieszczęście demon nadal trzymał mocno moją dłoń, więc byłam zmuszons iść do przodu.

- To ta. – Stanęłam obok kolumny. Gdy byłam bliżej, to zauważyłam, jest do niej przymocowana drabinka. A patrząc wyżej można było zauważyć kilka kładek. Coś za wzór mini balkonu.

- To teraz idziemy na trzydziestą pierwszą kładkę. Ty bądź pierwsza, ja idę za Tobą. Będę Cię asekurować. – Przez chwilę z szeroko otwartymi oczami przyglądałam się drabinie. Było mi słabo na myśl o wchodzeniu po kołyszącej się budowli.
Wzięłam kilka głębokich wdechów, a potem wyszeptałam niemal bezgłośnie.

- Błękitek mnie potrzebuje, nie mogę go zawieźć... – Wtedy położyłam ręce na drabinie i powoli oraz ze spokojem zaczęłam się wspinać. Przy okazji licząc te pieprzone kładki.

Ręce mnie bolały, a moim ciałem władał strach. Siedziałam na tej kładce, która była wokół słupa, miała może wymiary metry na metr.

- Teraz jestem pewny, że to na pewno ta. Spójrz. – Wskazał na ciąg liter oraz cyfr „Z2025D06R28A1330DA". – Ostatni raz jak tu byłem, to było to samo. Przyjrzałam się temu. Bardzo mocno coś mi przypomniał, więc wyjęłam z torby swoją kartę członkowską z miasta walki.

- Takie same... – Stwierdziłam, po sprawdzeniu dokładnie każdej z cyfr.

- Ciekawy zbieg okoliczności... Ej... Coś zauważyłem... Widziałaś, że litery układają się w słowo „zdrada"? – Zapytał mnie delikatnie oszołomiony. Aż dziwne, bo nigdy nic nie było dla niego zadziwiające. Oprócz wczorajszego koncertu.

- Nie, nie widziałam... – Przyznałam, ale tym razem wróciłam uwagę na cyfry... – 2025.06.28.1330... Myślisz, że to dokładna data zdrady?

- Nie jestem do końca pewny, ale pewny jestem tego, że to nie czas, ani miejsce, aby to rozważać. – Chwycił mnie za ramię, a drugą ręką wskazał na rzekę spokojnie płynącą pod nami. Wstrzymałam oddech i schowałam kartę do torby.

- To... Czas na mnie... – Stwierdziłam, czując na sobie ciepło łez, które były nie widoczne wśród zimnych kropel deszczu. Przytuliłam się do niego, czując, że nie chce go zostawiać, ale widząc, że muszę.

- Thomas... – Wyszeptał nagle, a ja oderwałam się od niego i spojrzałam na jego smutną twarz.

- Słucham?

- Mam na imię Thomas. Chcę, aby to wiedziała. – Wzruszyłam się jego wyznaniem. Tylko jadowici, którzy łączą się szczególną więzią mówią swoje imiona. Byłam taka szczęśliwa.

- A ja Karolina. – Powiedziałem po kilku sekundowym namyśle. Wtedy on się delikatnie uśmiechnął, co dodało mi odwagi, a serce wypełniło nadzieją.

Nie bojąc się niczego już absolutnie niczego, skoczyłam.

~*~

Otworzyłam oczy, a wtedy zobaczyłam, że jestem przed portalem w kształcie drzewa.
Niczego nie pamiętałam po skoku. Jakbym spadała przez sekundę, a potem jakąś siłą wessała mnie i porzuciła tutaj.
Było już całkowicie ciemno, a ja leżałam na trawie czując... Sama nie wiem co. Powoli wstałam z mokrej ziemi. Było mi zimno. Obejrzałam się dookoła sprawdzając czy aby na pewno niczego nie zgubiłam, a później przeszłam przez drzewo.

~*~

Idąc w stronę mojego domu miałam wrażenie, jakby cała moja przygoda z jadowitymi, miastem walki, grobem oraz tym sadystą nie miała miejsca. Jakby wszystko co mnie spotkało było tylko snem.
Patrzyłam na tą leśną ścieżkę, idąc w stronę domu... W którym jest ten, co mnie porzucił, ten któremu zrobiłam przykrość tak wielką, że aż zdecydował się mnie oddać.
Gdy o tym myślałem moje kroki zwalniały. Nie byłam w stanie ułożyć w głowie w miarę sensownego zdania, jakie mogłam wypowiedzieli po zapukaniu do drzwi.

A teraz jestem tu przez furtką, widzę już uschnięte róże oraz wilki, które śpią w oddali. Natomiast w domu panuje ciemność. Czyżby spał? W gruncie rzeczy nie byłam pewna, która jest godzina, ale mogłam sobie ręce uciąć że była może dwudziesta.
Wzięłam się w garść i otworzyłam bramę. Pewnym krokiem zamierzałam w kierunku wejścia do domu, ale z każdym krokiem ulatywała mi pewność siebie. Aż do momentu, w którym stałam na werandzie. Ze zdenerwowania chciałam płakać, ale zebrałam resztki siły... I dosyć mocno zapukałam w drzwi.
Poczułam wtedy, jak fala gorąca olewa moje ciało, a w płucach brakuje tlenu.
Potem usłyszałam kroki. Powolne, ociężałe kroki, które wręcz specjalnie przeciągały tą chwilę. Aby móc mnie bardziej torturować.

A wtedy drzwi się otworzyły, a w progu ujrzałam mojego Błękitna, tego za którego dałam się torturować, biłam się, aby finalnie skoczyć z wysokości. Miał wyraźne cienie pod oczami, jakbym nie spał on kilku nocy, a jego włosy teraz krótkie, były rozczochrane i pełne kołtunów. Jego nie idealny wyglądał był dla mnie w tym momencie perfekcją. Byłam taka szczęśliwa, że mogę go zobaczyć... W przeciwieństwie do niego. On na mój widok mocno się skrzywił, a jego włosy zaczęły się żarzyć. Był zły, nadal.

- Co ty tu robisz? – Wysyczał, a ja pierwszy raz słyszałam, żeby mówił z takim jadem oraz złością. Aż przez chwilę moja umiejętności mówienia przestała działać. Ten jego głos odegrał mi resztki energii.

- Przy...szłam... – Wydukałam oblana strachem. -...aby Cię...cię... – Głęboko oddychałam, ale miałam wrażenie, jakbym ktoś zablokował mi dopływ tlenu. Jego mimika była niewzruszona. -...przeprosić. – Powiedziałam w końcu po długich staraniach. – Ja naprawdę, bardzo Cię przepraszam...

- Ty nawet nie pamiętasz za co! – Wydarł się z furią. Te słowa skutecznie napełniło moje oczy łzami, które szybko spływały w dół.

- Wiem za co... – Próbowałam się bronić. -...zaufałeś mi. Powiedziałeś o czym osobistym... A ja zachowałam się okropnie... – Mówiąc to mój głos był taki wysoki, że miałam wrażenie, że za chwilę pękną szyby.

- Ta, okropnie. I co? Myślisz, że Ci wybaczę? – Zapytał z kipnął, a ja naprawdę nie miałam pojęcia co zrobić. Mój głos już kompletnie odmawiał posłuszeństwa. Byłam tylko w stanie pokiwać głową na „tak". – TO NIE KURWA MYLISZ!!! – Chwycił mnie za pasie, a potem z całej siły wyrzucił w powietrze w stronę lasu. Nie umiałam a tym momencie krzyczeć. Zamknęłam oczy, a wokół mnie pojawiła się bańka, która ochroniła mnie przed kolizją w jedno z drzwi, a potem upadkiem na podłoga. Jednak mimo to, to i tak bolało.

Przez chwilę leżałam tak, nie wiedząc czy tak właśnie wygląda śmierć? Cała moja energia jakby wyparowała. Została tylko garstka, która pozwalała tylko na mruganie oraz oddychanie.

- Nie kocha mnie... – Mruknęłam sama do siebie. Znowu czując łzy. Byłam pusta. Gotowa na to, aby skończyć istnieć. Już nic nie miało dla mnie znaczenia, mój jedyny sens właśnie wyrzucił mnie ze swojego domu... Nawet nie miałam siły płakać, chodź i tak płakałam. Gdy wtedy zauważyłam kobietę która dosyć szybko zmierzała do domu mojego Błękitka. Na ten widok jakby zapomniałam o wszystkim. – Kim ona jest...? – Zapytałam sama siebie, a potem wstałam mimo bólu i który teraz ignorowałam. Pobiegłam do niej. Nienawiść dodała mi energii.
Kobieta już miała pukać do drzwi, lecz ja zasłoniłam jej sobą drogę.

- Znów te menele. Sorry, ale nie – mam – drobnym. – Odrzekła z wyższością, a jej głos był tak denerwujący, że aż za sam ten jej głos miałem ochotę są udusić.

- Kim ty kurwa jesteś i czego chcesz? – Zapytałam szeptem, gdyż czułam jak furia zaczyna mnie opętywać. Czego ona od niego chce?

- Nie Twój interes menelico, ale mogę Ci powiedzieć, że przyszłam się spotkać z moim chłopakiem. – Ostatnie słowa przeliterowała. – Który jest właścicielem tego domu, więc proszę spierdalaj i nie wchodź mi w drogę. – Moje ciało zaczęło być przejmowane przez furie. Żywą, płonącą furie, której nikt nie jest w stanie powstrzymać. Trzęsłam się, jakbym była rażona prądem. Chciałam to opanować, ale... Było już za późno. NIE USPOKOJĘ SIĘ, DOPÓKI ONA BĘDZIE TU STAĆ!!!
Szybkim ruchem uderzyłam ja w twarz, a na ona tylko złapała się za bolące miejsce i otworzyła te ohydne, pomalowane na czerwono usta. Wtedy ją kopnęłam z całej siły. Ona upadła na ziemię. Ta zdzira chyba się zdenerwowała, a bo natychmiast wstała, a swoimi szponami chciała mi udekorować twarz. Co prawda udało jej się kilka razy mnie drasnąć, lecz ja – niczym byk – rozjechałam ją. Teraz to ona leżała na ziemi za ja siedziałam na niej. Była skołowana, także bez opamiętania zacząłem uderzać jej twarz. A mojej głowie leciały tylko myśli „GŁUPIA SUKA, ZDYCHAJ, PRZESTAŃ ODDYCHAĆ i nie waż się tknąć MOJEJGO Błękitka!"
To trwało by zapewne w nieskończoność, ale coś we mnie uderzyło tak, że poleciałam dobre trzy metry do tyłu. Aż nie zdarzyła użyć mojej mocy. Przez chwilę miałam w ustach ziemię, lecz podniosłam głowę, kiedy usłyszałam jego głos.
Ukucnął przed kobietą i podniósł ją. Mówił przy tym rzeczy typu „spokojnie, już po wszystkim, zaraz ci pomogę." A potem nawet na mnie nie patrząc udał się do domu, zamykając mieszkanie na klucz.

Znów poczułam pustkę, można nawet powiedzieć, że czułam się jeszcze gorzej niż poprzednio. Znów zaczęło padać... Dałam radę tylko wstać i usiąść przed drzwiami wejściowymi do jego domu. Czekając na jakikolwiek znak. Chodź po tym co zrobiłam to już na pewno mi nie wybaczy.

- Dwa tygodnie... Tyle czasu potrzebowałeś, aby mnie wymienić na nowy model... – Wyszeptałam czując w gardle palące łzy. Siedziałam tak przez około godzinę, gdy wtedy drzwi się otworzyły, a w ich progu stanęła to wstrętna kobieta.

- Masz tym razem szczęście menelico, ale nie ciesz się tym zbyt długo, bo zapłacisz mi za to. Tym czasem siedź przed tymi drzwiami niczym pies. – Splunęła na mnie, a potem śmiejąc się opuściła parcele. Nie miałam pojęcia co mam na ten temat myśleć, ale wolałam nie robić tego wcale. Po prostu zamknęłam oczy i zasnęłam. Było mi tak słabo...

~*~

Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam ledwo przytomna w górę, a wtedy zauważyłam Błękitka w stroju służbowym. Zamknął za sobą mieszkanie, lecz nie na klucz. Wtedy, nawet na mnie nie patrząc ruszył w kierunku samochodu i odjechał.

- I tyle go widziałam... – Mruknęłam do siebie. Nie miałam w planach siedzieć tu do jego powrotu. Nie zamknął drzwi na zamek, więc tym samym dał mi jasno do zrozumienia, że mogę wejść do jego domu.
Wstałam, a potem rozciągnęłam się, bo po kilku godzinach siedzenia na twardej podłodze wszystko mnie bolało.

Nie byłam wstanie ustalić, czy mam energię czy jej nie mam, ale skoro mam siłę się podnieść to oznacza, że jednak on coś do mnie czuje. Mało, ale zawsze coś.

- Jak to naprawić? – Zapytałam wchodząc do domu. – Matko... – Aż zaniemówiłam, gdy zobaczyłam w jakim stanie jest mój salon. Wszystko było popalone. Wszędzie były śmieci. Innymi słowy tragedia. Chodziłam po domu, lecz wszystko inne było na swoim miejscu. Ogień prowadził tylko od słynnych drzwi Błękitka do salonu.

- Czyli byłam w tym pomieszczeniu i dowiedziałam się czegoś złego. – Myślałam na głos. Spuściłam głowę, a potem udałam się do naszego wspólnego pokoju, lecz gdy weszłam do pomieszczenia to poczułam dziwną mieszankę zaskoczenia i smutku. Nie było moim rzeczy. W szufladach, szafie.Wszystko było puste, albo zajęte przez chłopaka. Ciekawe, czy to wyrzucił? W tej chwili zbytnio nie przejmowałam się brakiem swoim rzeczy, lecz faktem, że całkowicie chciał się mnie pozbyć.

- Marco! Ania! – Zawołałam parę wampirów, ale odpowiedziała mi tylko cisza. Oczywiście, że mogli po prostu gdzieś pójść, ale nie wiedziałam ich jak wychodzili. Czyli nie spędzili tu nocy.
Szybko zbiegłam po schodach do ich pokoju. Lecz to co zobaczyłam wprawiło mnie w nie małe osłupienie. Rzeczy wampirów zniknęły. Był to tylko czysty pokój. Zaczęłam mocno panikować. Gdzie oni poszli? Candy ich od tak wygnał? Dlaczego to zrobił?

– TRISH! – Zawołałam nagle, cała spanikowana zaistniałą sytuacją. Tylko ona może wiedziała co tutaj się wydarzyło. – TRISH! JESTEŚ?! TRISH! – Dalej krzyczałam oglądając meble, które nawet już nie wiem do czego się jeszcze nadawały, bo były spalone.

- Karol, zamknij się. Nie musisz się tak drzeć... – Wtedy zobaczyłam zjawę w która wychodzi z lustra. Ta sama, która kilka tygodni temu zamieniła nam płeć.

- Trish, co tu się stało? – Zapytałam już znaczenie ciszej. Wtedy zjawa rozejrzała się i cicho westchnęła. Jej wyraz twarzy wyrażali... Zakłopotanie.

- Ja nie wiem, co dokładnie dzieje się po drugiej stronie lustra naszego domu. – Zaczęła bardzo woli, widać było, że była dosyć przebita. – Duchy mieszkające w odbiciu reagują tylko na dwie rzeczy, które zrobi ich domownik po drugiej stronie... Na ich imię... I... i...

- Ogień? – Duch tylko pokiwał głową.

- Ogień jest czym co niszczy. Paradoksalnie, ten dom może być zburzony, ale i tak jego odbicie będzie nadal naszym domem. Ale ogień... Jest w stanie zniszczyć i dom i jego odbicie... – Przeszła przez salon, dotknęła przypalonym mebli. – Paliło tu się. Jego złość była nie do opanowania. Było to dwa tygodnie temu... Moi rodzice wyszli z lutra i chcieli to ugasić, ale nie mogli... Bo główne źródło płomieni siedziało skulone w kącie. – Wskazała na miejsce, które było całkowicie zwęglone. – Dopiero nasze krzyki zdołały go „uspokoić". Wtedy płomienie od tak zniknęły. A on wyszedł płonąć na zewnątrz, a idąc kwiaty w waszym ogrodzie całkowicie uschły. Nic nie zrobił, aby ten dom naprawić, w takim razie my jesteśmy bezsilni. Żyjemy teraz w spalonym odbiciu. – Westchnęła ciężko. – Tydzień temu opuścił ten dom i wrócić po około trzech dniach. Trochę szczęśliwszy, lecz wtedy ona swoimi obcasami znów go zasmuciła. – Spojrzała na mnie smutno, a ja nie wiedziałam co mam teraz powiedzieć. Jednak chciałam zapytać o jedną rzecz.

- Ty to była ta sama kobieta, co wczoraj?

- Może, tego nie wiem. – Usiadła, na przypalonej sofie. Wtedy zrobiło mi się jej żal, bo dotarło do mnie, że to przeze mnie jej dom jest ruiną... Z resztą mój też. Wtedy spojrzałam na zegarek. Była 7:50. A to oznacza, że mam dobre osiem godzin, aby tu mniej więcej posprzątać.

- Co mogę zrobić, aby wam pomóc? – Zapytałam siadając obok niej, a wtedy ona spojrzała na mnie z uśmiechem.

W czasie tego mini remontu dowiedziałam się kilku istotnym rzeczy, ale zacznę od początku. Po moim pytaniu, Trish zawołała swoich rodziców, a ja poznałam dwóch innych duchów. Wyjaśnili mi, że zjawy nie mogą ingerować w oryginał. Tylko w odbicie. Także musiałam wszystko zrobić sama. Oni poszli po potrzebne rzeczy, a ja zaczęłam zamiatać i wycierać sadzę.

- Super, to już drugi remont w tym tygodniu. I drugi, który dotyczy jego. – Warknęłam pod nosem. Byłam jednocześnie zła oraz smutna. Wszystko stanęło na głowie, przez jego zachowania! – Ale gdyby nie to, to Helga oraz Taylor żyliby w strachu, a jadowici nigdy by nie zaistnieli. – Na chwilę się zatrzymałam. Rozważałam wszystkie za i przeciw. Lecz tylko mocniej zaczęłam czyścić panele z węgla.

W między czasie, kiedy wszystko wymieniałam i doprowadzałam do porządku to duchy mówili mi, co ma zrobić, aby zrobić to najlepiej. Szkód, że nie mogli mi pomóc, ale nie mogli.

Przy okazji opowiedzieli mi, że zjawy zachowują się inaczej w wymiarze pierwszy. Jeśli chcą mieszkać, to tylko w domkach innych ludzi, po drugiej stronie lustra. Czasami się zdarza, że ich obecność zostanie zauważona, dlatego ludzie myślą, że są w nawiedzonym domu. Oczywiście, zdarzają się takie, co im dokuczają, ale to rzadkość.

- Kiedyś to miejsce nie było stolicą dla innych stworzeń z innych wymiarów. – Mówiła matka Trish. – W tym domku żyła kobieta, która uleczała duszę uwięzione w swoim własnym pozagrobowym więzieniu.

- Babcia Zacka? – Zapytałam dalej będąc zajęta pracą. Jednak słuchałam ją uważnie.

- O tak. Nie wiem jak to robiła, ale było to niesamowite. Nie słyszałam, aby ktoś oprócz demonów pierwszych umiał to zrobić. Z tą różnicą. Ale przez ich ingerencję powstają widma, a w jej normalne duchy.

- To naprawdę była niesamowita. – Stwierdziłam po wysłuchaniu jej. – W ogóle te duszę... Czemu nie można ich zniszczyć, aby nie cierpiały w ten swoim więzienia?

- Wyobrażasz sobie zniszczyć miliony istnień? – Tym mi skutecznie zamknęła usta. To po prostu nie możliwe.

- Oni po prostu przeżywają jeszcze raz swojej życie, wybierając tylko inne drogi, jakie mogli w życiu podjąć. – Rzekł tym razem ojciec. To mi akurat dało mocno do myślenia. Może strasznie to wygląda z perspektywy trzeciej osoby, ale skoro tylko przeżywają swoje życie, to może nie jest aż tak źle?

Po kilku godzinach pracy, wszystko wyglądało jak dawniej. Dobrze, że tylko salon i przed pokój stanął w płomieniach, a nie całe mieszkanie. Przeprosiłam jeszcze małżeństwo za zamieszanie, a potem usiadłam zmęczona na fotelu. Ręce mnie bolały, od wymieniana zwęglonych części. Chodź tyle mogłam zrobić dla tych duchów, oraz oczywiście Błękitka. Zamknęłam powoli oczy mimowolnie ... Zasnęłam.

~*~

Obudziło jakieś ciepło, które dotykało mojej ręki.
Powoli otworzyłam oczy, a moim oczom ukazał się wilk, który położył swój łeb na mojej dłoni. Byłam na dworze i było bardzo, ale to bardzo ciemno. Nie było księżyca, ani gwiazd, a niebo było pokryte chmurami.

- Znów mnie wyrzucił. – Westchnęłam, a potem pogłaskałam zwierzę. – Chociaż ty mnie nie odrzuciłeś. – Wstałam z zimnej ziemi, a potem udałam się pod drzwi mieszkanie.

Ponownie siedziałem pod drzwiami, czekając na jego wybaczenie. Cokolwiek złego nie zrobiłam, to wyjątkowi długo to pokutuję.

Tym razem nie spałam w nocy. Siedziałam razem z wielkim na kolanach, czekając na ranek.
W głowie miałam tą kobietę – rzekomą dziewczynę Błękitka. Nadal widziałam jej długie, proste, kasztanowe włosy. Była mojego wzrostu, albo niższą przez jej szpilki. I te oczy, nie wiem czy tak brązowe, że aż czerwone czy jakie. Jak ona stanęła tak szybko na nogi, po moim ataku. Może jest demonem złości? I dla mnie to było obojętne? Siła moich ciosów równoważyła się z energią, jaką mogła ode mnie pochłonąć?

Wtedy drzwi ponownie się otworzył i ten sam widok. On w swoim stroju służbowym. Starałam się nie patrzeć na niego, tylko na wprost.

- Długo masz zamiar tu siedzieć? – Zapytał, lecz tym razem spokojniej. Już nie wyczułam tego jego jadu, który wtedy jak bardzo pozbawił mnie energii.

- Aż mi nie wybaczysz. – Powiedziałam cicho i napięłam się, gdy nagle on ukucnął obok mnie.

- Spójrz na mnie. – Rzekł stanowczo. Wtedy ja zaczęłam się denerwować, a moje dłonie się delikatnie pociły. Z lekką obawą spojrzałam w jego oczy... Które nie były jasne i pełne życia. Tylko szarawe oraz jakby zamglone. Wyglądał jakby był chory. – Ja nie chcę Cię tu widzieć. – Powiedział powoli, dosyć wyraźnie. – Jak wrócę, to ma cię tutaj nie być albo wrócisz do ciotki...

- Nawet jeśli mnie wywieziesz, to ja i tak wrócę! – Te słowa wyszły ze mnie same, pod wpływem emocji. Ten jednak spojrzał gdzieś w bok, a potem poszedł do swojego auta.

- Zobaczymy... Droga Karolino... Zobaczymy...

Miałam wrażenie, że coś szepcze, ale nie mogłam tego usłyszeć. Kiedy znikną mi z pola widzenia, to weszłam do domu.
Tym razem nakarmiłam moje słodkie pieski. Tylko one w tym momencie dodawały mi odwagi do czegokolwiek. Dzięki nim tak szybko nie zwariuje. Mimo to, nie byłam w stanie się uśmiechnąć. Moja mimika była niezmienna. Po prostu mam wrażenie, jakby cała radość z życia nagle uleciała. Nie będzie dobrze, dopóki mi nie wybaczy...

Siedziałam w ogrodzie. Razem z psami, gdy przyjechał. Strasznie szybko czas mija, gdy się patrzy tylko w jeden punkt.
Westchnęłam cicho. Nie miałam pojęcia jak zareaguje, kiedy mnie zobaczy. Czy naprawdę mnie wywiezie? Trochę się bałam tego, co może zrobić. Nerwowo ściskałam krzesło, gdy słyszałam jego kroki. Jednak ja tylko patrzyłam w trawę.

- Nie opuściłaś tego miejsca. – Powiedział bardzo powoli, a ja czułam, że znów wybuchnę płaczem. Potem słyszałam dźwięk zapalniczki, a następnie cichy wydech.
Chłopak usiadł obok mnie, na krześle. Położył jedną dłoń na stoliczku. Ciekawość wzięła górę i spojrzałam na jego zmęczoną twarz, która patrzy na nasz dom. Jak powoli wypalał papierosa. Widać, że na czymś myślał. Może nad tym, czy się zlitować i nie odwozić mnie?

- Pozwolę Ci wynająć jeden pokój. – Mruknął po chwili, gasząc niedopałkę o stów.

- Co masz na myśli? – Zapytałam równie zmęczonym głosem. To sytuacja nas obojga wykończała.

- Naszej uroczej parki wampirów nie ma, także możesz zająć ich pokój. Widzę to mniej więcej tak. Ty idziesz do szkoły, po szkole do pracy i wracasz do domu tylko na noc. Chcę widzieć Ci jak najrzadziej. – Wzruszył ramionami i wygodniej usiadł na krześle.

- Musisz mi to robić? Ja tak bardzo Ciebie przepraszam, za to co zrobiłam. Sama nie wiem, czemu tak reagowałam.

- „Jesteś psychopatą, jestem nienormalny, jesteś potworem". A wszystko to z przyprawione nienawiścią. – Głos mu się załamał. Całkowicie nie wiedziałam co powiedzieć. – Ale to ty jesteś prawdziwymi potworem, Karolino. Pozwalam Ci ŁASKAWIE tu zamieszkać. Masz mi płacić. Ile? To kwestia dyskusyjna. Zależy od wysokości twojej wypłaty. Masz weekend, aby to załatwić. I przygotuj się na powrót do szkoły. Znudziło mi się pisanie usprawiedliwień. – Po tych słowach wstał, aby udać się do domu.

- Dziękuję... – Wyszeptałam, a on stanął i obrócił się w moim kierunku. Widać myślał nad tym, czy coś odpowiedzieć. – Kocham Cię... – Po tych słowach on prychnął. Wrócił do domu zamykając za sobą z trzaskiem drzwi. – Powoli. Wszystko powoli.

Fortsett å les

You'll Also Like

6K 323 20
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
14.7K 2.6K 17
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
55.3K 1.9K 118
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
11K 1.1K 14
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...