Hypnotic - Tłumaczenie PL

By alexia291101

1.5M 55.1K 8.4K

Biegnę z plecakiem w dłoni. Uciekam od mężczyzny, którego kocham. Mężczyzny, który jest ojcem moich nienarodz... More

Prolog
1. Spotkanie
2. Kocham cię, mamma
3. Krew jest gęstsza od wody
4. Znów się spotykają
5. Fioletowe oczy i pocałunki
6. Wymuszone pocałunki i szantaż
7. Rozlane drinki i przerażający szef
8. Nieprzyzwoite propozycje
9. Zalotny pan Morgenstern
10. Najlepsze ramiona
11. Sukienki bez ramiączek i iPhone'y
12. Wolne tańce i zazdrośni szefowie
13. Duch z przeszłości
14. Rycerz na białym koniu
15. Weselne dzwony albo wszystko szlag trafi
16. Potłuczone wazony i potencjalne żony
17. Cukierek albo psikus
18. Manipulujący pan Donati
19. Wszędzie pełno diamentów
20. Batmanowa bielizna i wieczory panieńskie
22. Wyzywające sukienki i negliże
23. Zazdrosne żony i mocno zazdrośni mężowie
24. Puste przysięgi i zdradzający rodzice
25. Majtki z Hello Kitty i futrzane kajdanki
26. Czas na zakupy
27. Rozbijacze rodzin i koszmary
28. Zwalanie winy
29. Krzyki i burze płaczu
30. Porwany brat i nowy start
31. Randka z panem Donati
32. Biurowe wybryki
33. Najbogatszy mężczyzna na świecie
34. Licealne miłości
35. Imprezować całą noc
36. Krok bliżej
37. Ślub nr.2
38. Złamane serca i obietnice
39. Oczami Adriana
40. Pijany pan Donati [1]
41. Pijany pan Donati [2]
42. Następny dzień i badanie USG
43. Nie igraj z ogniem
44. Przyjęcia i odkrycia
45. W takim razie wieczność
46. Po prostu zapytaj
47. Kontrola
48. Ucieczki
49. Poszukiwanie równowagi
50. Początek końca
Epilog
Bonusowy rozdział

21. Ołtarze, ślubne kobierce i "Tak"

26.2K 1K 78
By alexia291101




Savannah

Siedziałam przed lustrem. Moja umalowane odbicie patrzyło na mnie. Gra została całkowicie skończona. Wygrał. To przecież oczywiste. To było głupie z mojej strony, że nawet myślałam iż miałam jakąkolwiek sprawiedliwą szansę. Nie wiedziałam wtedy, że najgorętszy Donati nigdy tak się nie bawił. On bawił się w kontrolę.

Plansza była jego, moje zahipnotyzowane jego wyczynami żołnierzyki zawiodły mnie, a zasady oczywiście były jego. To on je stworzył. I z tego, co zauważyliście, grał rozważnie. Kurewsko rozważnie. Pewnie świętował swojego zwycięstwo, gdy ja wpatrywałam się w moją coraz bliższą klęskę. Za parę minut stanę przy ołtarzu, będę powtarzać przysięgę i wtedy on stanie się moim mężem.

'Mąż', dziwnie to brzmiało w moich ustach. Ten mężczyzna, którego jako pierwszego znienawidziłam po tylu latach, stanie się moim małżonkiem. Było oczywiste, że nie będę miała z nim jakiegokolwiek stosunku. Miał do wyboru lepsze kobiety, które by zagrzewały mu łóżko i spełniały jego potrzeby. Byłam niskiej klasy, biedną dziewczyną bez praktycznie jakiejkolwiek tożsamości. Nigdy by się ze mną nie przespał. I cieszyłam się z tego powodu.

Vanessa. Była dobrą kobietą. Przynajmniej dla mnie. Miałam gdzieś, co o mnie myślała reszta. To ona wybrała mi tą suknię. Była ładna. Kosztowna, aby nie zaniechała standardów Donati. Była tak piękna, że wyglądałam w niej jak księżniczka. Ale ja wiedziałam, że nic nie mogło zmienić tej złamanej lalki w księżniczkę; żadne pałace, zamki, suknie czy książę. Byłam przeznaczona do nawiedzonego domku dla lalek i nie pasowałam do tego pałacu.

Bóg i ja mieliśmy bardzo napięta relację. Gdzie to on sobie ze mnie pogrywał i zmuszał mnie do swoich racji i nie miałam z tego nic w zamian. Teraz znów spełniałam jego rozkaz.


Fryzjerka związała moje włosy w niechlujnego koka i w ten sposób przyjemny materiał białego welonu spływał po moich nagich plecach. Welon zapięła na mojej głowie opaską. Paznokcie miałam pomalowane na srebrno i posypane brokatem. A do mojej sukni zostały dopasowane wysokie, białe szpilki. Moim jedynym dodatkiem był wisiorek, który Adrian wręczył mi podczas naszych zaręczyn i pasujące do niego kolczyki. Na mojej twarzy znajdował się lekki makijaż, który w dużym stopniu służył przykryciu moich worów pod oczami. Na oczach miałam grubą kreskę, a na moich ustach znajdował się błyszczący, bladoróżowy błyszczyk.

Zamknęłam oczy i w mojej głowie pojawił się obraz moich rodziców.

Mamusiu. Tatusiu. Gdziekolwiek jesteście, proszę pomóżcie mi w tym. Wiem, że byłam złem w naszej rodzinie, ale kochałam was. Proszę, bądźcie ze mną, tak jak zawsze.

- Savanno. Pospiesz się, goście i ksiądz już przybyli. - Powiedziała Vanessa, przy której stała Evangeline.

Potaknęłam głową, wstałam, wygładziłam suknię, założyłam szpilki i wyszłam z pokoju.


Adrian

Do mojego pokoju przyszedł tata. To była dla mnie nowość, bo on nigdy tutaj nie przychodził. Akurat zakładałem wtedy krawat. Odwrócił mnie i uśmiechając się do mnie szczerze, sam zaczął go wiązać.

- To twój wielki dzień, synu. Nie dogadywaliśmy się za dobrze w przeszłości i dlatego też nigdy nie wtrącałem się w to, kogo pieprzyłeś a kogo nie. Ale ta dziewczyna, Savannah, jest dobrą kobietą, synu. Nie zrań jej. I gratulacje. - Powiedział i pochłonął mnie w uścisk, który mówił wszystko.

Uścisk ten przekazywał wszystko, co miał do powiedzenia i chciał, abym zrozumiał.

Ale na pukanie do drzwi, odsunąłem się.

W drzwiach stał Lorenzo ubrany w smoking. Wyglądał dobrze. Tak się wystroił na ślub swojego brata.

- Chodź, Addy. Goście i ksiądz już są.

Pokręciłem głową.

Nadchodzę, kotku.

----

Perspektywa trzecioosobowa

Przy ołtarzu stał wyglądający bosko jak zawsze, Adrian Donati, od którego biła nieznikająca aura pana i władcy.

Miał na sobie czarny garnitur.

Białą koszulę.

Idealnie nażelowane włosy.

Wypolerowane czarne buty.

I broszkę przyczepioną idealne do jego kieszonki na piersi.


Na jego twarzy pojawiło się zdumienie i nieodzowny uśmieszek w momencie, gdy weszła Savannah, którą do ołtarza prowadził jej brat, Jackson. Wyglądała nierealnie.

Jak anioł, który miał nauczyć diabła jak kochać.

W białej sukni.

Szpilkach.

Kwiecistej opasce.

I tym jej nieśmiałym uśmiechu.


Każdy tu obecny widział, że ta dwójka była dla siebie stworzona. Wszyscy poza nimi. Zaprezentowali nam świetne show.

Oboje stali twarzami do siebie gotowi do złożenia przysięgi, gdy ksiądz zaczął przemawiać.

______

Savannah

Nadeszła pora złożenia przysięgi.

- Czy ty Adrianie Lucca Donati bierzesz tę oto Savannę Elizabeth Greene za swoją prawowitą żonę, i ślubujesz opiekować się nią i być przy niej na dobre i na złe, w bogactwie i biedzie, w zdrowiu i chorobie, kochać i szanować, póki śmierć was nie rozłączy?

- Tak.

CHOLERA.

Dalej oczekiwałam jakiegoś cudu, który by zatrzymał ten ślub, ale niestety nie dało się tego zatrzymać.

- Czy ty Savanno Elizabeth Greene, bierzesz tego oto Adriana Luccę Donati za swojego prawowitego męża, i ślubujesz opiekować się nim i być przy nim na dobre i na złe, w bogactwie i biedzie, w zdrowiu i chorobie, kochać i szanować, póki śmierć was nie rozłączy?

Pochłonęła mnie cisza. Zamroziło mnie. Z moich ust nie wydobyło się żadne słowo. Ale spojrzenie Adriana automatycznie sprawiło, że przypieczętowałam mój los na Bóg wie ile.

Oh, czekajcie, póki śmierć nas nie rozłączy.

- Tak.

- Uroczyście, na mocy nadanej mi przez Boga, ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą.

Wśród tłumu wybuchły okrzyki i oklaski, gdy przyciągnął mnie do siebie, uniósł moją twarz w górę i pocałował mnie w usta. Ten pocałunek był lepszy od poprzedniego. Wolny i namiętny. Zamknęłam oczy, a moje dłonie zacisnęły się na połach jego marynarki. Ugryzł mnie w wargę, nakłaniając mnie do oddania pocałunku, ale nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam odpowiedzieć, ale wszyscy się na nas patrzyli i musieliśmy pokazać światu, że jesteśmy w sobie zakochani. Po długim zastanowieniu się z moim sumieniem, oddałam pocałunek, na co ten dupek uśmiechnął się przy moich ustach. Odsunęłam się przez brak powietrza i zaczęłam ciężko dyszeć, próbując unormować oddech.

- Masz chusteczkę? - Wyszeptałam do niego.

Na ustach miał mój błyszczyk i każdy posyłał nam dokuczliwe spojrzenia i dlatego chciałam zetrzeć mu błyszczyk z ust.

- Do czego jej potrzebujesz, żonko? - Zapytał, unosząc brew.

- Zamknij się i daj mi ją. I nie nazywaj mnie tak. Mówiąc szczerze to kotek już brzmi lepiej.

- Jak sobie życzysz, żonko. - Powiedział i wyciągnął chusteczkę ze swojej kieszonki.

Zaciągnęłam go do bardziej ustronnego miejsca, stanęłam na palcach i wytarłam błyszczyk z jego ust, po czym oddałam mu chusteczkę.

Tak jak ostatnim razem.

- Nie przeszkadzałoby mi, gdybyś wycierała mi usta częściej, żonko. I mam dla ciebie piękną niespodziankę, kotku. Chyba świetnie się bawiłaś z tym striptizerem, co? Pokażę ci, co potrafię. Popełniłaś błąd, moja droga żonko. Przestań robić takie miny. Musimy przekroić tort weselny, chodź. - Powiedział spokojnie z groźbą w oczach.

Wzięłam głęboki wdech. Musiałam się uspokoić. Nie zabije mnie. Będzie mnie bił? Oh, miałam już tego bicia wystarczająco dużo.

Zniszczy mnie psychicznie? Ale nie wiedział nic o mnie ani o mojej przeszłości. I do tego nie powiedziałam mu całej historii o Jacku. Więc to też odpada. Nie było innego sposobu, w jaki mógłby mnie zranić. Więc, jupi! Teoretycznie byłam bezpieczna.

Nie wiedziałam wtedy, że w tym konkretnym wypadku nie byłam bezpieczna. Właśnie wskoczyłam w dół, który on dla mnie tak artystycznie wykopał. Nie wiedziałam wtedy też, że z biegiem czasu, to tylko jego osobą można było sprawić mi ból. Nie wiedziałam też, że wszechświat wtedy rozsiadł się w fotelu i oglądał jak ja potykałam się o wszystkie przeszkody.


Poszłam za nim, unosząc mój tren.

Zanim podano lunch, postukiwanie w kieliszek w oddali wzbudziło uwagę wszystkich gości.

- Panie i panowie. Gratuluję mojemu synowi, Adrianowi i mojej synowej, Savannie, którzy związali się węzłem małżeńskim. Mam nadzieję, że będziecie się kochać jak najmocniej i jak prawdziwy człowiek, będziecie sobie wierni. Życzę wam obojgu bardzo szczęśliwego małżeństwa. I Savanno, witaj w rodzinie Donati, kochana. Zawsze pragnąłem mieć córkę i w końcu ją mam. - Powiedział wujek Lucca.

Na jego słowa, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie mogłam się doczekać dni spędzonych z tą rodziną.

- Od zawsze chciałam zobaczyć moich prawnuków przed śmiercią. I popatrz, Giuseppe, nasze marzenia i życzenia spełniły się. Od zawsze chcieliśmy, aby Adrian ożenił się z normalną kobietą, nie tymi bogatymi, rozpieszczonymi smarkulami. I proszę. Gratuluję wam obojgu. I witam w rodzinie, Savanno. - Powiedziała Nikolina, a wśród gości wybuchły ochy i achy na wzmiankę o prawnukach, a na mojej twarzy wtedy pojawiły się rumieńce.

- Mój brat jest palantem, Savanno. Nie mam nic do powiedzenia poza tym, abyś się nim opiekowała. Może być czasami nie do wytrzymania, ale jest dobrym facetem. Gratulacje bracie i witaj w domu, Savanno. - Powiedziała Evangeline, na co przy stole rozniósł się śmiech.

- Savanno, w chwili gdy zobaczyłem jak patrzysz się na Adriana z taką samą intensywnością, wiedziałem, że byłaś jego jedyną. Nikt nigdy tak na niego nie wpłynął. Gratuluję wam obojgu witam cię w naszej podzielonej, ale i także zjednoczonej rodzinie, Savanno. - Powiedział Lorenzo, na co ja i Adrian spojrzeliśmy na siebie, ale potem od razu odwróciliśmy wzrok.

- Dobrze. Teraz moja kolej. Addy. Przestań tak na mnie patrzeć. Niecodziennie się żenisz, bracie. Po pierwsze, moje gratulacje. Ale w nieco cię nienawidzę, Savanno. Wiesz, teraz będziesz w pokoju Addy'ego i moje stałe miejsce do pogadania będzie zajęte i tylko Jacky mi zostanie. Żartuję. Witaj w domu! - Powiedział Alessio, po czym podano nam lunchu.

Po posiłku, goście wyszli, a wujek Lucca zawołał nas do siebie.

- Tak, wujku? Wołałeś nas? - Zapytałam.

- Po pierwsze, mów mi tato i tak, wołałem was.

- Yyy, tak wu-- tato.

- Na Bora Bora mamy domek, gdzie chcielibyśmy, abyście spędzili swój miesiąc miodowy. Nasz helikopter przyleci tu za dziesięć minut. Wszystkie wasze rzeczy są spakowane. Pospieszcie się.

- Ale, tato. Mam dużo do nadrobienia. Jak m--

- Ucisz się, synu. Jeszcze nie umarłem i zajmę się tym. Idźcie. Miłego pobytu. - Powiedział, puszczając oczko.


W ten oto sposób siedziałam w helikopterze i leciałam na Bora Bora. Aby spędzić miesiąc miodowy z mężczyzną, którego nienawidziłam.
ADRIANEM DONATI.
I zgadnijcie kim ja jestem? Savanną Donati.
Mój dzień nie mógł się już bardziej pogorszyć. Jedyne, co zrobiłam, to zasnęłam na ciepłym, sztywnym oparciu obok mnie.

To były ramiona Adriana. Ale tego nie wiedziałam.

______________________________________

Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał.

Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.

Damie Love

Continue Reading

You'll Also Like

287K 2.2K 5
W moim życiu nie brakowało niczego. Miałem władzę, pieniądze i tyle kobiet, ile tylko zapragnąłem. Wszystko było na wyciągnięcie ręki. Gdy zrozumiałe...
156K 3.9K 24
Valencia Briven po kłótni ze swoją najlepszą przyjaciółką, postanawia pójść do baru by zapomnieć o tym co się wydarzyło. Tam spotyka przystojnego chł...
166K 4.9K 30
„ Na własne życzenie weszłam w ogień, który sami rozpalili „ Zawsze myślałam, że życie jest piękne. Jako mała dziewczynka nie mogłam na nic narzekać...
327K 8K 33
1. Josephie'a traci w pożarze rodziców, a jedynego brata w wypadku samochodowym. Po wszystkim trafiła do domu dziecka. Na pogrzebie brata los się do...