5. Fioletowe oczy i pocałunki

34.6K 1.1K 271
                                    

Adrian

Przygryzła wargę i odepchnęła mnie. W jej oczach błyszczały nieznajome emocje tortury i smutki. Wyglądała jak ptaszek w klatce i nie rozumiałem jej emocji, ale wiedziałem, że bardzo cierpiała. Przeniosła rękę na spódnicę i zaczęła się bawić jej brzegiem, co pokazywało, że była zdenerwowana. Uśmiechnąłem się zarozumiale. Nie miałem zamiaru pokazywać tej dziewczynie, że wpłynęło to na mnie. Że mogłem zobaczyć jej ból. Dlatego postanowiłem, że zagram typowego niemożliwego bad boya.

A jednak na nią wpłynąłem.

Na chwilę obecną postanowiłem odpuścić temat.

- Zacznijmy rozmowę, Savanno. Spóźniłaś się. Bardzo nie lubię, gdy ktoś się spóźnia. Zwalniam te osoby. Bez żadnego ale. Nigdy się nie spóźniaj. Rozumiemy się?

Znów przygryzła wargę i schowała za ucho pasmo włosów. Aż tak ją stresowałem?

- Tak, panie Donati.


Savannah

- Twoja rodzina opisuje ciebie i twoje standardy. Powiedz mi, Savanno, jaka jest twoja osobowość? Powiedz mi, na czym żyjesz? Jaka jest twoja rodzina? - Uśmiechnął się arogancko.

Od razu go znienawidziłam. Czy ludzie byli tak podli, aby oceniać kogoś po ich rodzinie, statusie społecznym i finansowym? Czy tylko ten potwór tak miał? Myślałam, że był dobrym mężczyzną przez to, że zapłacił moje rachunki szpitalne. Myliłam się, ale nie przyznam tego, nawet gdybym była bliska śmierci.

Powinnam kontrolować moją złość. No dalej, Savanno, nie bądź niemądra. Potrzebujesz tej pracy.

- Masz zdobyć tę pracę. Rozumiemy się?

W moich uszach rozbrzmiał głos ciotki, czym wysłał mi przypomnienie o tym, kto tu rządził. A gdzie stałam ja.

Miałam problemy z powiedzieniem o moim nazwisku i rodzinie. To było przypomnieniem, że byłam nic niewartym gównem, który żył pod opieką i współczuciem adpocyjnych rodziców, Greenów. Nie chodzi o to, że ich nie kochałam. Naprawdę ich kochałam, ale nienawidziłam bycia nazywaną bezużyteczną i porzuconą. A ten facet mi o tym przypomniał. Przypomniał mi o tym, że nie miałam pieniędzy, klasy i co najważniejsze, rodziny. Miałam jedynie Jacksona.

- To ja tworzę moją osobowość, panie Donati. Moje nazwisko, rodzina i reszta nie jest ważna. Najważniejsze jest to, że nie oceniam ludzi tak jak pan. - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

- Hmm...Chyba uderzyłem w czuły punkt, Savanno. - Powiedział, opierając się o swój bogaty fotel.


Adrian

Wyglądała jak dziki kot gotowy do rozerwania mnie, gdy zapytałem ją o jej rodzinę. Nie rozumiałem jej reakcji na tak błahy temat. Każdy miał rodzinę. A rodziny nie trzeba było się wstydzić. Ja jako szef musiałem wiedzieć życiorys moich pracowników. I to właśnie teraz robiłem. Co gdyby byli szpiegami zatrudnionymi przez rywali? Albo oszustami, którzy chcieli zniszczyć moje imperium. Nie obchodziło mnie to, co przemawiały jej fioletowe oczy. Najbardziej zależało mi na Donati Enterprises.

Jej głos przerwał moje myśli.

- Wie pan co? Przejdźmy do rzeczy, panie Donati. Naprawdę chcę tę pracę. Przez dwa lata pracowałam jako sekretarka. Potrafię gotować, zaliczyłam mój stopień na sześć. Jestem gotowa zrobić wszystko, czego pan chce. - Mówiła bez końca i zatrzymała sie, aby odetchnąć. - To da mi pan tę pracę? - Zapytała.

Byłem tak zszokowany jej wybuchem, że prawie nie zwróciłem uwagi na jej pytanie. Patrzyła na mnie z oczekiwaniem.

Była biedną kobietą, co jeśli chciała złapać mnie i zniszczyć moją firmę, tak jak ta dziwka, Samara Kennedy zrobiła z wujkiem James, złapał się w jej pułapkę i zmusiła Lorenza do popełnienia samobójstwa. Od tamtej pory nienawidziłem biednych ludzi. Potrafili zrobić wszystko dla pieniędzy. Mogli przespać się z tysiącem mężczyzn. Mogli zniszczyć szczęśliwe rodziny. Mogli zniszczyć życie milionom ludzi. Mogli zrobić wszystko.

Musiałem ją sprawdzić. Wyglądała na niewinną, ale Bóg wie, jaka wiedźma kryje się pod tą twarzą. Mój urok na nią nie działał, co było zdumiewające. Każda kobieta, którą spotkałem, wskoczyłaby do mojego łóżka i rozłożyła przede mną nogi. Ale ona mnie odepchnęła. To było dziwne, bo nie sądziłem, że ona będzie dla mnie wyzwaniem i łatwo uda mi się jej pozbyć. Ale nie miałem zamiaru na to pozwolić.

Dowiem kim jesteś, fioletowo-oka. Mówią mi, że jestem dobrym w swoich fachu. I mam zamiar to udowodnić. Gra się zaczęła, kotku.


Savannah

Wyglądał na zagudionego w swoim świecie. Trzymał w dłoni drogi długopis, a jego kłykcie były białe. Ściskał długopis bardzo mocno, jakby przypomniało mu się coś starsznego.

Moja dłoń powędrowała na jego, jakbym nie miała nad nią władzy, próbując uwolnić długopis z jego dłoni.

Czasem powinnaś odpuścić, Sava.

Od razu powrócił z tego, przez co trzymał mocno długopis, spojrzał na moją dłoń i uśmiechnął się chytrze. Prawie od razu zabrałam dłoń. Moje policzki zaróżowiły się. Chciałam tylko uwolnić długopis. Kochałam długopisy.

Taa, Sava, wmawiaj sobie, naprawdę.

Wstał w bardzo wolnym tempie, jak w filmach.

Zapiął swoją marynarkę.

Ja też wstałam.

Podszedł do mnie powoli. Dość wolno, jakby dawał mi czas na ucieczkę.

Uciec od tego, co ukrywał.

Instynktownie cofnęłam się.

Cały czas podchodził, jakbym była jego kąskiem. Jakby pragnął mnie zjeść, zmielić mnie w nicość.

Sapnęłam głośno, gdy moje plecy uderzyły o szklaną ścianę jego gabinetu. Nie mógł nic zrobić. Jego ściany były zrobione ze szkła.

Choćby coś próbował, jego pracownicy to zobaczą. A on nie odważyłby się zniszczyć swojej reputacji, aby coś mi zrobić.

Był Adrianem Donati. Był Donatim.

I jakby odpowiadał na moje cholerne pytanie, pochylił się. Blisko. Zbyt blisko jak dla mnie. Zbyt blisko, stał tak blisko, że mógłby zniszczyć mój rozsądek. Stał tak blisko, że moje serce biło szaleńczo szybko.

Pochylił się i jego usta opadły na moje. Powoli. Spokojnie. Perfekcyjnie. Znów sapnęłam, wiadomo, że by do tego doszło. Adrian Donati całował mnie, a jego język wykorzystał sytuację i pożarł moje usta.

Stałam nieruchomo. Nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam zareagować. Nie mogłam krzyczeć. Nie mogłam odepchnąć ode mnie jego cholernego ciała.

Jego dłoń przeniosła się na moje biodra i powędrowała w górę. To się nie działo naprawdę. Po mężu Marii, myślałam, że potrafiłam bronić się przed przemocą seksualną.

Tak szczerze, Savo, to nie jest przemoc seksualna. Naprawdę? Czy to jest naprawdę przemoc, moja droga Savo, skoro tak ci się to podoba. I nie chcesz tego kończyć? Jest jak oni wszyscy, hipokrytką.

Zamknęłam oczy, próbując ogarnąć, co się działo, gdy ten piękny nieznajomy wysysał ze mnie siły pocałunkiem.

______________________________________

Mam nadzieję, że rozdział się podobał.

Czekam na wasze gwiazdki i komentarze.

Damie Love

Hypnotic - Tłumaczenie PLWhere stories live. Discover now