34. Licealne miłości

23.6K 946 115
                                    




Savannah

Posiadłość Donati znów była udekorowana. Ostatnim razem było tak z okazji naszego ślubu. Jednak tym razem nie były one tak spokojne i wspaniałe jak na ślubie. Były pogodne, imprezowe i biło od nich bogactwem.

Wszędzie biegała służba, do której Evangeline, dosłownie szczekała rozkazami. Współczułam im. Evangeline wyglądała teraz na całkiem władczą. Zniknęła ta paplatająca Evangeline i została zastąpiona tą krwistą lisicą.

Odwróciła się do mnie i uniosła usta w uśmiechu, po czym naburmuszyła się i oparła ręce na biodrach. Podeszła i usiadła obok mnie na sofie, gdzie ja zajmowałam się planami Adriana na After Party.

- Powiedz mi, moja droga szwagierko. Jak męczące jest bycie Donati?

- Oh, Eve, wiesz to lepiej ode mnie, co nie?

- Tak, Savvy. To jest kurewsko męczące.

Uśmiechnęłam się i wróciłam do zajmowania się planem.

Po kilku sekundach, Jackson wskoczył na sofę z ogromnym, szerokim, znaczącym uśmiechem.

Kochałam mojego brata, nie żeby coś, ale tego rodzaju uśmiech zwiastował kłopoty.

Uniosłam brew w zapytaniu, na co wyciągnął z kieszonki iPoda. Cholernego iPoda.

- Kto ci to dał?

- Adrian, Savvy, A kto inny?

- Oddaj mu to. Powiedz mu, że tego nie chcesz.

- Ale ja go chcę.

- Nie wolno od tak przyjmować od ludzi prezentów. To są jego pieniądze, Jack. Nie powinieneś był tego brać.

- Ale powiedziałem mu, że nie będziesz z tego zadowolona.

- I?

- Powiedział, że jesteś jego żoną i ---

- I powinnaś nauczyć się przyjmować pieniądze twojego przystojnego męża i wydawać je. - Adrian wtrącił się.

Potargał Jacksona po głowie i poprosił go, aby poszedł i dowiedział się, jak używać iPoda, po czym usiadł obok mnie w szarej bluzie, czarnych spodniach i mokrych włosach po prysznicu.

- Rozpieszczasz go, Adrian.

- Tak, kotku. 'On' jest moim szwagrem.

Naburmuszyłam się. Z nim zawsze tak było. Tak łatwo przychodziło mu odpowiadanie, że moje argumenty nie miały już sensu.

Gdy pochylił się, aby zobaczyć, co robiłam, dotarł do mnie męski zapach jego drogiej wody kolońskiej.

- Układasz mój plan?

Potaknęłam, ale mentalnie pokręciłam głową, po czym wróciłam do pracy.

Dalej siedział obok mnie, zadzwonił do Vanessy i poprosił ją, aby jeszcze raz sprawdziła zaproszenia, żeby upewnić się, że nikogo nie pominięto.

Moje umysł cofnął się do ostatniej imprezy na jakiej z nim byłam. Pocałował mnie wtedy, nie po raz pierwszy oczywiście. Ale tamten pocałunek pozostawił mnie z mrowieniem w ciele na pewien czas.

- Maya, asystentka Eve, przyniesie ci suknie do przymierzenia na przyjęcie. Nie musisz się powstrzymywać, kotku. Mam wszystkie pieniądze świata i nie chcę, aby ludzie mówili niechciane komentarze na temat mojej żony. Dobrze?

- Tak. Dałeś dzisiaj wszystkim wolne?

Potaknął, spoglądając na mnie. Jego szary wzrok przyszpilił mój.

Hypnotic - Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz