Taki Cyrk (w trakcie poprawie...

By Bloody_Murderess

73.5K 6.8K 5.6K

Zmiany w lor - ✔️ - aktualne i zmienione Główną bohaterką jest Karolina, która wychowana sama przez siebie... More

1. |Stacja I - To Wszystko Zaczęło Się Od Upadku | ✔️
2. |Zabieram Cię W Imieniu Prawa |✔️
3. | Do Twarzy Ci W Tej Ozdobie Na Nodzę | ✔️
4. |Czy ten złodziej może kłamać?| ✔️
5. |O wszystkim czego nie powinnaś robić|✔️
6. | Nie potrzebnie się tak przed tobą otworzyłem | ✔️
7. | To żeś się zemściła | ✔️
8. | Wypierdalaj mi z tą gotycką kuchnią | ✔️
9. | Wchodzisz w to?| ✔️
10. |Teoria Złośliwości|✔️
11. |Jak to w ciąży!?|
12 |Teraz musi się udać!|
13. |Party kurwa hard|
14.|Don't Stop|
15. |Spójrzmy prawdzie w oczy|
16. |Gram, według twoich własnych zasad!|
17. |Karol, obudź się (ノ͡° ͜ʖ ͡°)ノ︵┻┻|
18. |Byłyliśmy tacy słodziaśni!|
19. |Kisiel w gaciach|
20. |Skakamy z dachu|
21. |W pustyni i w puszczy|
22. |Demony|
23. |Debile, herbata i Grzechu |
24. |Mam te mooooc!!!|
26. |ON TO TWÓJ BYŁY?!|
27. |Poważna rozprawa sądowa i portale|
28. |Pamiętnik|
29. |Stanik moro, nocnik i Offender|
30. |Frendzone xD|
31. |🍭 Ładowanie 🍭|
32. |Japierdole, serio!? ಠ_ಠ|
33. |Nudy i bezpłodny rozdział|
34. |Epilog|
35. |? Prolog ? |
36. | Luksusowa chawira B)|
37. | I co teraz... mała?|
38. | Tylko nie w moją konefke!|
39. |Chce|
40. | Rozmowy w namiocie ( ͡ ͜ʖ ͡ )|
41. |Podstęp|
42. |Przygody z Komornikiem|
43. |Źle ze mną ;-;|
44. | Fundamenty
45. | Co jest za tymi cholernymi drzwiami!?
46. |Karol (͡° ͜ʖ ͡°) Ty zboczeńcu (͡° ͜ʖ ͡°)
47. |Anime, Mia, Bejbe, komin i zgon
48. | WIELKIE ROZPOCZĘCIE ROKU SZKOLNEGO
49. | Berek!!!
50. | Akcja w wannie i szkoła c'nie
51. | Zostaje po lekcjach, Candy się wkurzy
52. | Mam p-r-z-e-j-e-b-a-n-e|
53. | Przygotowanie do niecnego planu
54. | REBELIA CANE, była u Nas Jego Była, Rak Karola I Biedronka
55. |Zasada pierwsza: Przenigdy Nie Prowokuj Błękitka!!!
56. | Wyczekiwane starcie Candy'ego z DYREM! 😎 I Tajemne Tajemnice
57 ~ | Odkrycie kilku niebieskich kart |
58 ~ | Para Wampirzych Kłamców Oraz Rozmowa Z Demonem |
59.|Podejrzenia, Temat: Hybrydy. I Test Na Ojcostwo Czyli Zboczone Pielęgniarki
61. Wybory! Ucieczki! Kłótnie! Błękitek Ojcem? Rozlew Krwi I Porażka W Kasynie!
62.| Śpiący Rozdział Razem Z April I Colin Oraz Konsekwencje Zakładu Z Demonem
63.| Zapomnij O Mnie! Zabiłaś Mnie! - Opuściłeś Mnie! Lecz Wrócę! Chyba...
64.|Złoty pokój, trauma srebra, klan śmierci, pewien grób oraz miasto walki
65.| Eden, Blue Lighter, Nowatorskie Tortury Oraz Jadowici
66.| Spotkanie Jadowitych i fakty o szachetnej rodzinie Bleached | ✅
67.|Koncert, Nadludzka Krew, Skok Wiary, Jesteśmy W Domu I Walka Ze Zdzirą
68. |Możesz Mówić Mi Mamo, Praca W Rezydencji, Anioły i Niedoszłe Morderstwo
69.|Noc u Lotrivera, Pożar, Powitanie Aniołów, Nowe Zakazy i Wszyscy Szaleją...
70.|Akcja z Ciążą, Nadzieja Przy Grobie, Partner Broni Oraz Candy W Delegacji
71.|Błękitek & Benjamin - Karolina & Kasander - Wracamy Do Korzeni - Wstęp
72.| Starcie pokoleń - rozmowa na plecami oraz strych zdjęć
73. | Atak Karoliny, wybuch złości, spotkanie to latach oraz... To...
74.|Akcja Walizka, Powrót na występ, Poznanie Bena wspaniałego i Żegnaj Off
75.|Pudełkowa Przygoda! Candy VS Candy - Początek
76. |Pudełkowa Przygoda - Rozwinięcie Część 1/3
77. |Pudełkowa Przygoda! - Rozwiniecie Część 2/3
78. |Pudełkowa Przygoda! - Rozwinięcie Część 3/3
79.|Pudełkowa Przygoda! - Zakończenie
80.| Legendy i mity, berek z przeznaczeniem oraz no ślub
81.| Pył
82.| Niecny Plan Harrego, ożywianie Belli, znowu Noe i Jakiś inny typ |
83. |Opowieść o Królu Zakarym oraz Królowej Karolinie|

60.|Nowy Sposób Na Naukę Czyli Bieg ze Śmiercią, On Wróci I Oczywista Odpowiedź

446 32 39
By Bloody_Murderess

Harry Styles został przeze mnie usunęły, ponieważ zaczął mnie drażnić xd bo to postać realna i mi to nie pasowało. Dlatego zmieniłam mu nazwisko i teraz jest Harry Lotriver.
To tyle :3

~ Oczami Błękitka ~

W czasie, w którym Karolina była przeklejona na ekranu komputera, ja zastanawiałem się co knuje para wampirów. Z kilometra było widać, że udają, ale mino wszystko postanowiłem zabawić się w ich własną grę, udając, że im wierzę.

- Karuś, może już wystarczy? - Zaśmiałem się uroczo zabierając jej to urządzenie przeznaczenia. Nie powiem, ale jej zachowanie mi schlebia. - Musisz się pouczyć.



- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee....

- Taaaak. Jeśli zaczniesz teraz, to później będzie łatwiej i nie będziesz musiałam poprawiać... - Wyłączyłem laptopa, po czym umieściłem go na stole. Potem rozejrzałem się po salonie, a konkretniej ścianach, które były dzisiaj w klimacie Arktycznym. Zimno robi się od samego patrzenie, ale grunt, że są pingwinki. Pingwinki są urocze.

- To w tej szkole można poprawiać oceny!? - Krzyknęła nagle bardzo entuzjastycznie, aż za bardzo...

- Zaiste... - Powiedziałem dokładnie badając jej mimikę. Po chwili dodałem. - A co? Dostałaś już jakąś złą ocenę?

- Jasne, że nie... - Kłamie.

- Z czego?

- Maty... - Zabiję.

~ Oczami Karoliny ~

Próbował być spokojny, ale jego płonące włosy go zdradzały.

ZABIJE MNIE, TO PEWNE!

- ALE... - Krzyknęłam desperacko. - Mam dobre wytłumaczenie swojej oceny!

- Nic Ci to nie da, ale dajesz. Chętnie posłucham. - Usiadł na fotelu ze skrzyżowanymi nogami tudzież ramionami. Wyglądał... Przerażająco...

So hot. Dlaczego seksapil biję od niego nawet w takich momentach!?

Ah, spokojnie.

- Pani od Wiedzy o Stworzeniach Między wymiarowych zatrzymała mnie mocno po lekcji. Przez to spóźniłam się ponad dwadzieścia minut. Zabrakło mi po prostu czasu! A właśnie! Trochę zmienię temat. Wiesz, że ona mi powiedziała, iż jestem pół demonem, pół człowiekiem!? I MOGĘ UMRZEĆ W TAKŻEJ CHWILI TYLKO NIE ZE STAROŚCI!?

- I know it. - Wzruszył ramionami. Nie no dzięki, zabolało. Moje serduszko zabolało. - Wracając. Twoja wypowiedź jest w połowie kłamstwem, więc... Tym razem Ci wybaczę. - Westchnęłam. Przynajmniej tyle...

- To idę do pokoju, zrobić lekcje czy coś w tym stylu.

- Pomóc Ci?

- Nie, spadaj. - Poszłam do Naszego pokoju zostawiając niewzruszonego tym wszystkim Błękitka.

Zaczęłam odrabiać lekcje. Minęły może z dwie minuty, gdy nagle...

- KUUUUUUUUURWA - Wydarłam się tak Tarzan z dzikiej jungi, następnie chwyciła podręcznik, aby rzucić nim w drzwi. Pech chciał, żeby akurat wtedy wchodził Błękitek, który oberwał tak mocno, że siła wyrzutu sprawiła, iż się przewrócił. - Wybacz, za dużo cyferek. Zaczęło mnie to już wkurzać. - Niebiesko włosy spojrzał na mnie, a potem na książkę samego diabła.

- Wkurzały Cię cyferki... W podręczniku od historii....?

- Tak! Wiesz ile tam jest dat!? A te daty nie są normalne! Normalne daty mają po 4 cyfry! A tu masz na przykład - 2695338 r - narodziny Kantafotonizmu wschodniego! Czym jest do cholery Kantafotonizm!? Albo taki 357963386 r - Narodziny Juliusza Ottona Windowsa X! - Krzyczałam chodząc w kółko.

- Okropne. - Powiedział teatralnie, kładąc rękę na swoim sercu, albo miejscu gdzie czysto teoretycznie powinno się ono znajdować. - Albo taki 47485858 r

- No właśnie! Kogo obchodzi, że tego roku ukradziono obraz Leone Von Batorego!?

- Co za niedorzeczność! - Mruknął przewracając kartki podręcznika. - A już w ogóle dziwni jest rok 46843578!

- Eh, podpisanie konfederacji w Lasie Wampirów przez Jean'a Fileo. - Mruknęłam załamana kładąc się na łóżku. - Po co mi takie wiadomości potrzebne do szczęścia? Poza tym... Nigdy ich nie zapamiętam...

- Chyba znalazłem odpowiedni sposób uczenia dla ciebie...! - Powiedział wielce entuzjastycznie, aż się zlękłam.

- No jaki?

- Chodź ze mną, pojedziemy na przejażdżkę...

- W KAŻDEJ CHWILI MOGĘ UMRZEĆ!

- Czy Ty myślisz, że dałby Tobie umrzeć? - Wysyczał z kpiną. - Umrzesz dopiero wtedy, kiedy Ci na to pozwolę...

- Ahaaaa...?

- Czyli nigdy.

~*~

Jednak ku mojemu zdziwieniu, nie pojechaliśmy. Tylko poszliśmy w głąb lasu. Nie miałam pojęcia co mnie czeka, szczerze powiedziawszy nie chciałam wiedzieć dokąd zmierzamy. Po tak mniej więcej pół godzinnej wędrówce zatrzymaliśmy się przy bardzo ciekawie wyglądającej grocie.

- Wiesz... - Zaczął dziwnie radośnie. - Kiedy byłem mały, to raz w tym lesie zabłądziłem i trafiłem tutaj. Pamiętam to jak dziś... Szaleńcza ucieczka przed watahą wilków... - Westchnął ciężko, po czym wziął duży kamień i rzucił z całej siły do środka groty. Nagle usłyszeliśmy wycie kilku wilków.

- Po co to zrobiłeś!? - Warknęłam sparaliżowana strachem.

- Cóż. Pamiętasz tą dwójkę z maty?

- A pamiętasz jak bardzo jesteś popierdolony?

- Nie odpowiadaj pytaniami na pytania Karolino, aktualnie nie mamy na to czasu...

- Tak, pamiętam.

- To super, wiem jak raz na zawsze sprawić, że twój problem z tym diabelnie prostym przedmiotem się skończy. - Wyszeptał. Wtedy zauważyłam zmierzającą w Naszą stronę całą watahę wilków. Chciałam uciec, ale wtedy Błękitek chwycił mnie za rękę i nie chciał puścić. - Jeszcze nie... Nie psuj im zabawy.

- Jak zginę to Cię zabije!

- Jak dla mnie bomba, ale zapomniałaś o jednej rzeczy... Umrzesz wtedy kiedy Ci na to pozwolę... Czyli nigdy. Ale zostawmy to na inną okazję, bo teraz czas uciekać. - Mówił ze stoickim spokojem, lecz się nie ruszył. Także ja zaczęłam uciekać, a on ciągle trzymał mnie za rękę, także wyszło na to, że ja go ciągnęłam.

- Proszę! Biegnij szybkiej! - Krzyknęłam wymijając drzewa. Wycie wilków było coraz to głośniejsze, także bałam się o swoje życie.

- Zróbmy tak, jeśli odpowiesz dobrze na kilka moich pytań to pobiegnę szybciej, a jeśli źle to zwolnię. - Odpowiedział. Czy miałam inny wybór? Niestety, ale nie.

- Ehh, mów! - Krzyknęłam desperacko, czując, że wilki są coraz bliżej.

- Wzór na objętość kuli.

- Kurwa. - Przeklęłam siarczyście. No to po mnie.

- Zła odpowiedź. - Zaczął zwalniać. Wtedy całe życie przemknęło mi przed oczami. I to było nudne!

- Fał równa się cztery trzecie razy pi razy er do sześcianu! - Krzyknęłam szybko jakieś coś czując uścisk śmierci na szyi.

- Dobrze! - Wtedy trochę przyspieszył. Byłam w szoku. Jednak coś tam jeszcze pamiętam.

- Yey, następne! - Byłam teraz pewna, iż jednak nie skończę jako karma dla leśnych psów.

- Teraz coś prostego. Pierwiastek z 169. - Chciałam ponownie rzucić pod wiatr wiązanką pięknym przymiotników, ale się powstrzymałam. Bałam się, że może zwolnić. Cóż musiałam policzyć, gdyż nie pamiętam ile to było. Na całe szczęście wiem co to pierwiastek! To ta tablica tego menela, ale co poza tym?

- Ale jakiego pierwiastka? - Zapytałam się go po chwili milczenia. Ten po usłyszenia tych słów wydał z siebie dźwięk jak Joker z filmie „Legion Samobójców" gdy zdecydował się skoczyć do chemikali po Harley. Iście podobne warkniecie tylko z nutą zawiedzenia. - A czekaj już wiem! Krzyknęłam nagle, kiedy zobaczyłam, że przygotowuje się do całkowitego zatrzymania. Jaka ja jestem głupia, jak mogłam zapominać? Dobra licz kobieto. Zacznę od początku. 10 razy 10 to jeden razy zero i zero razy zero. Nie weit, nie to się nie liczyło zer? To wychodzi sto. Okey, to ma sens. Teraz dalej 11 razy 11. Może inaczej niech będzie 11 razy 1 i 10. To wyjdzie 110 dostać 11, a to jest 121. Nie jestem pewna, ale załóżmy, że jest ok. Teraz 12 razy 12 to 1 razy dwa i dwa razy dwa to jest 22. Eee jeden ten drugi sposób wygląda lepiej, a więc to jest 12 razy 10 i dwa a to 120 i 22 to 122. Nie zaraz, to będzie 144. Taa, a teraz 13 razy 13 to 10 razy 13 i 3 razy 13 to eee 13 dodać 13 dostać 13 too 39 i 13 razy 10 to 130 dostać 39 to 179...169! - Odpowiedź to 13! - Krzyknęłam to moim niezwykle skomplikowanych obliczeniach.

- Niestety, ale... - Are you fucking kidding me!? - To prawidłowa odpowiedź. - Zaczął biec na tyle szybko, że teraz to on mnie ciągnął. Była szczęśliwa, ale martwił mnie fakt, że mijamy już po raz drugi w czasie naszego biegi to samo drzewo z wbitym w korę scyzorykiem. Już pomijając samo jego egzystencjalne istnienie w tym miejscu. Kręciliśmy się w kółko i byłam wręcz pewna, że to nie przypadek.

Potem zadawał mi jeszcze kilka pytań, na które po dosyć dłuższej analizie potrafiłam odpowiedzieć. Jednak po czasie stałam się wręcz wykończona co nie uszło uwadze niebieskowłosego. W pewnym momencie mocno mnie pociągnął na rękę tak, że poleciała w górę...

~ Oczami Marca ~

- Po pierwsze... Dlaczego oni gdzieś poszli!? A po drugie, dlaczego telefon nie dzwonił!? - Krzyczała Anka. Ja tylko patrzyłem w okno z miną bez wyrazu.

- Nie mam pojęcia... - Westchnąłem.

- Czy aby na pewno wyprowadziłeś dobry numer!? - Zapytała trzy razy głośniej. Zamknąłem oczy, aby skupić myśli.

- Wprowadziłem ten co mi dałaś. - Wtedy ona zaczęła grzebać w torebce.

- Kurwa. - Wysyczała nagle siarczyście. - Dałam Ci nie ten numer...

- CO!?

~*~

~ Gdzieś w puszczy przeklętego lasu ~

- Masky.... Skąd masz tą bombonierkę? - Zapytałem poprawiając swoje Google.

- Nie wiem... Wiedźma mi dała... - Wytłumaczył. Westchnąłem ciężko. Usiadłem na delikatnie zniszczonej kanapie. Miałem dużo do roboty. Nic nie mogło mnie zdekoncentrować. Slenderman jak zwykle dał nam aż nad to obowiązków, ale nie mógłbym się sprzeciwić. Nie to, że się jakoś specjalnie boję, tylko dlatego, że mógłbym przypłacić to życiem... Albo karą na gofry. A tego był nie mógł znieść. Przeglądałem akurat plany, coś w rodzaju ustawy, która miała zostać wcielona w życie na następnym co rocznym spotkaniu. Jak ja ich szczerze nienawidzę. Prawdę mówiąc nikt ich zbytnio nie lubi. No może z wyjątkiem syna Zalgo, który jara się tym jak bezdomnemu chałupa. Zacząłem czytać. Zmarszczyłem brwi, gdy ujrzałem wielce wyrafinowane pismo urzędnicze, aż chce się zabić osobę, która jest za to odpowiedzialna. Eh to jak strój galowy na szkolnym przedstawieniu.

Wtedy nagle zadzwonił telefon. Kapturek szybko do niego pobiegł.

- S-słucham? - Powiedział swoim nierozłącznym i nawet może uroczym jęknięciem. - Ale jak to? Że ja? Ania? Aaa o to... Tak jestem Ania. Głos? Eee chora jestem... Wie Pan kaszelek. Oczywiście. Tak. Tak. Do widzenia! - Spojrzałem na niego z lekkim niedowierzaniem. On umie płynnie mówić!

- Kto t... - Nagle mi przerwał.

- Bracia. Dostałem szansę, która trafia się raz na milion. Przykro mi, ale muszę Was opuścić.

- Ale...

- BĘDĘ GWIAZDĄ PORNO! - Zacząłem się dusić. Autentycznie mnie zatkało.

- I czym ty mówisz!? - Zapytał zdenerwowany Masky. Ja nie mogłem. Musiałem chwilę sobie pooddychać.

- Dzwonił do mnie... Mój idol... Poznam jego głos na kilometr. I on... On chce abym był jego gwiazdą...!

- Hoodie do jasne cholerny... - Warknął i zdjął swoją maskę. - Czy ty zdajesz sobie sprawę do czego się właśnie...

- Wybacz idę się pakować. Czeka mnie przyszłość z kamerą... I najprawdopodobniej wyląduje na zdjęciach do kalendarza dla emerytów. Żegnaj... - Zaczął iść w stronę swojego pokoju.

- Czekaj nie zostawię Cię! - Krzyknął i pobiegł za nim.

Zostałem sam. Wróciłem do czytania ustawy.

„Proxy Slenderman'a będą wyruszać na misję, aby wesprzeć polityków z władzą nad wymiarem pierwszym."

Spojrzałam na ten jebany papier. Ze złości zacząłem go gnieść. Zwykle wsparcie? Tak? Nie... Tak samo mówili w przypadku Williams'a. I jest teraz ich marionetką, która nie może popełnił błędu, bo umrze.

Żywcem mnie nie wezmą...

- CHŁOPAKI!!! POCZEKAJCIE!!! TEŻ Z WAMI JADĘ!!! ZOSTANIEMY GWIAZDAMI BRODŁEJU!!!

~ I wracamy do willi różanookich ~

- Do kogo to był numer? - Zapytałem spokojnie. Nie chciałem żadnym nieporozumień. Chciałem w zasadzie spokoju.

- To jednego z proxy...

- Co? - Wysyczałem rzucając stołem. - Jesteśmy oficjalnie martwi!

- No w sumie nie da się zaprzeczyć...

- ANNA!!!

- Spokojnie.... Oddychaj. Nic nam nie zrobią, spokojnie. Teraz uspokój się i postaw stół na miejsce...

~ Oczami Karoliny ~

I poleciałam w górę... Wprost w objęcia niebieskowłosego. Szybko oddychałam. Można by rzec, że wewnętrzne umierałam. Miałam autentycznie ogień w płucach, to tego te wilki nadal Nas goniły. Wtedy Błękitek wrzucił piąty bieg i... Pobiegł niczym gepard do naszego domu. Jego szybkości była porównywalna do tego pamiętnego dnia, gdy uciekałam przed nim samochodem. Ah... Wspomnienia.

Po chwili byliśmy w domu. Marzyłam wtedy tylko i wyłącznie o łóżeczku oraz zimnym prysznicu... Ale mój cukiereczek miał inne plany.

Byliśmy za bramą, a wilki po jej drugiej stronie. Chciały Nas zjeść swoim wzrokiem. Było to straszne, że te bestie grzecznie siedziały, czekając na Nasz ruch.

- Ze względu na to, że byłaś zmęczona, a ja nie zdążyłem zadać Ci wszystkich pytał to wymyśliłem pewną alternatywę...

Wtedy mnie związał jakimś sznurem. Oczywiście, że protestowałam, ale on był zdecydowanie silniejszy. Później poszedł po drabinę... To nie wróżyło nic dobrego....

~*~

- Zasady są bardzo proste! Odpowiadasz dobrze na moje pytanie ~ wciągam Cię w górę. Odpowiadasz źle ~ spuszczam Cię w dół wprost do ukochanym wilczków. Jakieś pytania?

- A AAAAAA!!!! ONE DO MNIE SKACZĄ!!! AAA!!! - Szarpałam się. Chciałam być wolna, ale w czwartej strony wtedy wpadnę do nich... Właśnie wtedy się uspokoiłam. - NIE. DAWAJ PIERWSZE!

~*~


- Nienawidzę Cię. - Warknęłam gdy już mnie rozwiązał. - Nie mogę uwierzyć, że goniła mnie cała wataha wilków, a potem byłam niczym robak na wędce rzucony na pożarcie rybom tylko i wyłącznie dlatego, że dostałam niską cenę z matematyki.

- Uwierz mi, ja też nie dowierzam

- Mówię poważnie! Jesteś okropny! Mogło mi się coś stać!

- E tam, robiło się gorsze rzeczy, poza tym... - Usiadł na sofie. - Byłaś pod moją opieką, więc nic Ci się nie mogło stać.

- Nie bądź taki pewny! - Spojrzałam na niego gniewie. - Zachowujesz się jakbym była nieśmiertelna! Serio nie liczy się dla Ciebie moje zdrowie!? Tak jak z tą ręką! - Pokazałam mu lekko zabrudzony bandaż. - Najprawdopodobniej zostanie mi znamię do końca życia.

- Eh, a ty znowu o tym samym... - Westchnął ciężko. - Jestem facetem inaczej myślę niż Ty. Dla mnie najważniejsze jest to, że żyjesz i nic Ci nie grozi poważniejszego. Poza tym, ja bardziej martwię się jutrzejszym dniem.

- Ta, ta, ta. Test na ojcostwo. Wielkie mi rzeczy. - Przewróciłam oczami.

- I ty mi śmiesz mówić, że to ja jestem okropny? Zdajesz sobie z tego sprawę, że gdy wynik będzie pozytywny to ty umrzesz?

- Ta... Zaraz co? Jak to czemu!? Co ma piernik do wiatraka!? - Usiadłem obok niego ze skrzyżowanymi rękami oczekując jak najszybszej odpowiedzi.

- Eh, mam Ci to wszystko tłumaczyć? - Pokręciłam szybko głową na „tak". - Ehh tak w wielkim skrócie to chodzi oto że demony pierwotne nie mogą mieć dzieci, gdyż one nie są stabilne, ponieważ nie może dojść do wymieszania międzygatunkowego, bo przykładowo takie ciało ludzkie nie da rady znieść demonicznej pierwotnej siły i może nad nią po prostu nie panować.

- W sumie to jeden z argumentów, które przekreśla nasze więzy rodzinne. - Stwierdziłam po krótkiej analizie.

- No właśnie nie do końca. Co prawda demony dojrzewają w wieku 15 lat, ale ich moc wzrastają do wieku 24.

- Oh... Trochę komplikuje sprawę.

- To prawda. A wiesz co jest najśmieszniejsze?

- Co takiego? - Zapytałam z niemałym zaciekawieniem.

- To tylko teoria. - Przekręciłam głowę w bok jak to robią psy, gdy usłyszą nowy lub dziwny dźwięk. - Nie wiadomo czy to może być możliwe, jeszcze żaden demon pierwotny nie miał potomstwa.

- Ale mimo to chcą skazać takie dziecko na śmierć... - Wzdrygnęłam się. - To obrzydliwe z ich strony.

- A jak Ci Marco powiedział, że zabija, to jakoś nie uważałaś tego za obrzydliwość. - Zauważył. Spojrzałam na niego z dezaprobatą.

- Po pierwsze, to nie zależy od niego i nie chce tego robić. Po drugie, traktuje go jako takie zwierzę, działające tylko w wyłącznie dzięki swoim instynkcie. Po trzecie, nie powiedziałam, że nie uważam to za obrzydliwość, a uważam. Po prostu traktuję go jaką taka bezbronną owieczkę, jakby robił to w przyjemnością i zimną krwią.. To nie chciałabym go widzieć na oczy.

- Wow. Niezła wypowiedź. Jestem zaskoczony, nie powiem, że nie. - Przewrócił oczami. - A co myślisz o mordercach? Albo inaczej... Jakbyś zareagowała gdybym czysto teoretycznie byłbym mordercą? Jestem ciekawy czy Nasz związek przetrwałbym dosłownie wszystko. - Powiedział szybko na jednym oddechu.

- Emm... - Musiałam podejść trzeźwo do tego pytania. To oczywiste, że nie odpowiem mu, iż to by mnie nic nie obchodziło. Może i faktycznie mam syndrom sztokholmski, gdyż nie za bardzo zważam na jego czarną przyszłości z porwaniami, która w sumie okazała się dla mnie zbawieniem od denerwujących oraz nienawidzących mnie ludzi za coś strasznego. Szczerze mówiąc nadal się zastanawiam czy to po prostu choroba psychiczna czy coś prawdziwego, ale skupmy się na odpowiedzi. Wzięłam głęboki oddech.

- Cóż gdybyś zabijał ludzi z przyjemnością i zimną krwią, to nie mogłabym z Tobą żyć. Nie mówiąc już o obrażeniach Willa i Jerrego. Należało im się, a pobyt w szpitalu czy innym dobrze im zrobi. - Wzruszyłam ramionami. Potem zaczęłam lustrować jego obojętną i nic nie wyrażając mimikę. Wyglądał jakbym miał prawdziwą walkę wewnątrz siebie, ale doskonale to ukrywał. Postawiłam przerwać tą straszą ciszę. - A ty? Co byś zrobił gdybym to ja była mordercą? - Nagle się trochę ożywił.

- Nic. Serio. Mam w pracy kilku znajomych, snajperów czy morderców na zlecenia, lub katów. Także nie robiłoby to na mnie żadnej różnicy. I nie bałbym się, że możesz mi w nocy wbić nóż w krtań. Bo... Tak jakbym jestem duchem. - Byłam mega zaskoczona jego odpowiedzą. Siedziałam jak wryta.

- Ahaa... - Tylko tyle mogłam z siebie wykrzesać. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że Błękitek może zadawać się z mordercami.

~ Oczami Błękitka ~

Nie ukrywam. Chciałem jej w końcu powiedzieć o tym, że jestem seryjnym mordercą, jednakże... To bardziej niż prawdopodobne, że się mnie wystraszy, a z tego co mówi to nie mogłaby ze mną żyć. To cud, że wybaczyła mi atak na Williama i tego debila od siedmiu boleści.

No i znowu... Muszę wszystko ukrywać.

Tak będzie najlepiej. Muszę uśpić wszystkie swoje emocje, ani niczego się nie domyśliłam.


~ Oczami Karoliny ~

Obudziła mnie najbardziej denerwująca kreatura na tej ziemi. Zjadająca życia i duszę niewinnych dzieci. Która ocieka krwią swoim ofiar. Tak, właśnie opisuję budzik Błękitka. Jakby to jeszcze była piosenka Rock'owa, albo punk rock'owa, albo chociażby metal alternatywny, który ubóstwiam... Ale nie, to był death metal. Czyli bezsensowne darcie mordy do muzyki z piekła... Ale przyznam, że do budzenia jest idealna, gdyż człowiek ma ochotę krzyczeć jak ten gość. Eh... „Bloodspot"* jeden zero dla Ciebie.

Wstałam, a później wyłączyłam ten budzik w jego telefonie. Przy okazji zobaczyłam jego tapetę... Byłam to ja! Która śpi... Jak uroczo... Wtedy jego szajsung skumał, że powinna się pojawić blokada, a na tapecie ów blokady był jakiś przedstawiciel zespołu metalowego na tle wybuchów. Aww, na zewnątrz zimny, a w środku kochający. To był naprawdę miły początek chujowego dnia.

- Błękitek, get up. - Mruknęłam odkładając jego własność na szafce. Później wstałam i mocno się rozciągnęłam. Dziwnie, miałam dużo siły chodź miejscami miałam zakwasy po wczorajszym maratonie. Eh... Nigdy więcej.

- Już... - Zrobił słodką, zaspaną minkę, można nawet rzec, że delikatnie się uśmiechnął. Po prostu nie mogłam się powstrzymać, szybko zrobiłam mu zdjęcie, które szybko wylądowało na mojej tapecie. - Którą godzina?

- Szósta trzydzieści trzy. - Mruknęłam spoglądając w moją szafę. Zauważyłam, że powoli zaczyna mi brakować ubrań, a to oznacza tylko jedno... Będzie trzeba zrobić pranie... - Wstawaj śpiochu.

- Już... - Wstał bardzo nie chętnie. - Nie ma siły... Jakoś tak... Nie...

- Eh, ja za to czuję się rewelacyjnie. - Delikatnie się uśmiechałam zabierając mój zestaw ubrań. Czyli czarną bluzkę, spodnie i w sumie tyle.

- W przeciwieństwie do Ciebie ja nie mogłem zasnąć. - Burknął idąc w stronę drzwi. Przewróciłam oczami. W sumie ciekawe czemu nie mógł spać... Chociaż mogę się domyślać. Przecież dziś jej chwarny dzień. Zaczęłam się ubierać, gdy nagle usłyszałam krzyk. Szybko pobiegłam w tę stronę, była to łazienka...

- Co się stało!? - Krzyknęłam patrzeć na przerażonego Candy'ego. Ciekawy i niezwykle egzotyczny okaz, który pojawia się raz na milion lat.

- Pająk! - Na te słowa przyłożył sobie ręce do twarzy i wydałam z siebie bliżej nie określony dźwięk.

- Kotuś, serio? - Westchnęłam ciężko, po czym zgniotłam stawonoga kciukiem. - Serio?

- Jakby Ciebie zgwałcił pająk to być inaczej mówiła! - Krzyknął na mnie z powaga. Spojrzałam na niego jak na kompletnego idiotę. - W wymiarze, w którym pająki są trzy razy większe od niedźwiedzi!

- O chuj! - Powiedziałem z przerażenie. Potem poszłam do umywalki i zaczęłam panicznie myć ręce, gdyż zwłoki małego kosarza były na moim palcu. Okej, od dziś i ja boję się pająków. Zabijać ich będzie najwyżej Marco.

Potem razem coś zjedliśmy, wypiliśmy po kawce. Szykowaliśmy się.

Wszystko zapowiadało się super, ale był pewien problem...

Wilki nadal były na podwórku, może to nie była już cała wataha, ponieważ było ich tylko piątka, ale fakt faktem tam były. Nie widziałam co zrobić.

- Błękitku!!! - Krzyknęłam do chłopaka, aby ruszył się z domu i pozbył się tych szkodników. Wilki były niezwykle spokojnie, wpatrywały się we mnie tudzież machały dużymi ogonami.

- Co jest...? - Wyszedł z domu ubrany w niezwykły, ale eleganckie garnitur. Zauważyłam, że znów przyciął włosy. Przez co miał je mniej więcej do ramion. Naprawdę nie rozumiem jakim cudem one mu tak szybko odrastają. W każdym razie były one związane w luźną kitkę. Moim zdaniem dodawały całości uroku. Spojrzał obojętnym wzrokiem na wilki, a potem na swój iście elegancji strój. - Eh, nie ma mowy... - Westchnął. - Jeszcze się ubrudze... Karol, będziesz musiała się poświęcić... - Spojrzał na mnie znacząco uśmiechając się psychicznie. Zaczął się do mnie zbliżać, nie miałam pojęcia co chce zrobić, ale nagle podbiegł. Chwyciał mnie, przez co zostałam podniesiona do góry. Oczywiście zaczęłam się szarpać i krzyczeć. Lecz on zdawał się to kompletnie ignorować. Wtedy przerzucił mnie przez płot z niebywałą lekkością. Świat nagle zaczął zwalniać. Widziałam jak bardzo wolno opadam prosto w szpony tych wszystkich wilków. Chciałam włączyć moją bańke ochronną, ale nie mogłam. Przez moje ciało przeszedł prąd, czułam jak zaczyna brakować mi powietrza. Wtedy upadłam, ale jeden z wilków zamortyzował mój upadek przez co poczułam jakbym wylądowała na chmurce. Potem zakryłam twarz rękoma, aby jakoś się ochronić przez szponami wilków. Byłam gotowa na ból i rozlew krwi. Lecz....

....Wilki zaczęły mnie lizać, miziać i wchodzić pod rękę, abym je pogładkała. Jeden nawet wszedł na mnie, poczym usiadł mi na kolanach.

- Co się dzieje? - Zapytałam przez śmiech próbując zaspokoić wszystkie wilki. Co było niezwykle trudne, gdyż także chciało ode mnie uwagi.

- Pamiętasz jak Ci mówiłem, że jako dziecko trafiłem na ich grote? - Zapytał opierając się o płot. Obserwował nas z uwagą, myślę że analizował zachowanie wilków wobec mnie.

- Yup

- To wyobraź sobie, że przebiegłem tylko kilka metrów, gdy próbowałem im uciec, a potem... Potraktowały mnie tak, jak Ciebie teraz. - Westchnął.

- Wiedziałeś, że nie zrobią nam krzywdy, dlatego wykorzystałeś moja nie wiedzę? - To było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Te wilczki były mega urocze i prawie natychmiast zapragnęłam, aby z nami zamieszkały... Tylko obawiam się, że Błękitek się nie zgodzi...

- Dokładnie... - Mówiąc to udał się w kierunku samochodu. - Otworzysz bramę? - Wow... Serio mu zależy na tym garniaku.... Nawet moim kosztem. Przewróciłam oczami. Muszę coś wymyślić, aby przestał traktować mnie tak rzeczowo...

- Ta... Już... - Wstałam z ziemi i otrzepałam z zimy moje ubranie. Miałam trochę problemu z otwórzciem bramy przez te piątkę, ale jakoś mi się udało. Wtedy Błękitek wyjechał szybko, mało co mnie nie potrącają. - Miłego dnia. - Wyszeptała ciężko wzdychając. Coś mi w nim od dłuższego czasu nie pasuję. Zamknęłam na chwilę oczy, ale wtedy została powalona przez stadko wilków. Chociaż one mnie kochają.

- Zaodoptuję was, okey? - Na to pytanie jakby zaczęły szaleć i szybkiej machać ogonami. - Potraktuje to jako "tak". Tylko błagam uważajcie na tego niebieskowłosego, bo przerobi was na dywan. - Powiedziałam z cieniem nadzieji że zrozumieją. Puściłam je na podwórko. A następnie leciałam się przebrać, gdyż moje ukochane pieski strasznie mnie pobudziły.

~*~

Szłam szkolnym korytarzem szukając moim towarzyszy zbrodni. Musiałam im przestawić plan, który zaraz z Candy'm wczoraj opracowałam. Plan w sam sobie był bardzo wyszukany i w pewien sposób oryginalny, gorzej z czasem.

- Słyszałaś o tym, że dyrektor wraca za tydzień? - Powiedziała jakaś dziewczyna do drugiej. Zdezorientowana tym postanowiłam stanąć i podsłuchać te rozmowę. Mówiła to jakaś wróżka... Albo elf, bo miała dość długie uszy i dość osobliwy makijaż.

- Można się było tego spodziewać. - Odparła na stówę jakąś demonica, poznałam po blasku w oczach.

- Racja, wrócił raz, to wróci też po raz drugi.

- Jak dobrze, że Cane już tu nie ma...

- Ale jest jej kuzynka. - Kurwa, to ja!

- Myślicie, że będzie się na niej mścił?

- To bardzo prawdopodobne...

- O co chodzi?! - Zapytałam zaniepokojona ich wypowiedziami. Mogłam oczywiście cierpliwie poczekać i bardziej się w słuchać, ale to nie za bardzo w moim stylu. - Jestem kuzynką Cane.

- Oh... Cóż...

- Może ja powiem, byłam bliską przyjaciółką Katty. - Wtrąciła demonica.

- Kim jest Katty? - Zapytałam będąc jeszcze bardziej zdezorientowaną niż chwilę temu. Nie miałam pojęcia co się właściwie dzieje.

- Wszystko Ci opowiem.

- Dziękuję

- Kiedyś wychodziła tu do szkoły słynna Katty Glow, była wróżką ognia. Robiła przeróżne rzeczy, aby uprzykrzyć życie radzie nauczycieli, złapanie jej było praktycznie niemożliwe z powodu jej ognistej skóry. Dyrektor próbował, ale ona go bardzo dotkliwie poparzyła. Kiedy wrócił, ona skończyła szkołę. Rok później zaczęła tu chodzić jej siostra, która była jej kompletnym przeciwieństwem. Była wodną wróżką z bardzo delikatnym charakterem. Cóż... On się na niej wyżywał za zbrodnie siostry...

- Boże... - Tylko tyle mogłam z siebie wydusić. Byłam po prostu przerażona.

- Na Twoim miejscu trzymałabym się od niego z daleka. - Dodała. - Nie chce, abyś skończyła ja Aqua... - To zdanie powiedziała bardzo cicho. Domyśliłam się jaki był jej koniec.

- To okropne... - Wyszeptałam.

- Cóż, aktualnie leży w śpiączce i nie wiadomo czy się obudzi. Eh... Była zbyt delikatna.

~*~

Postanowiłam wziąć sobie głęboko do serca opowieści demonicy, ale w sumie dzięki temu nie byłam zdeterminowana to tego, aby przerobić tą budę na części pierwsze, lecz wtedy zapragnęłam również zemsty, muszę pomścić nieznaną mi Aque.

Wtedy dostrzegłam ciemno różowego ducha.

- Saaaraaaa! - Krzyknęłam na nią. To od razu spojrzała w moją stronę, podlatując do mnie. - Zobacz! - Dałam jej mój szkic pewnego rysunku.

- Nienawidzę abstrakcji... - Mruknęła niezadowolona.

- To nie jest abstrakcja! - Warknęłam wyrywając jej notes z ręki. - Zobacz. To szkic, który wykonałam w domu. Przedstawia to obraz, który narysujesz na dziedzińcu po szkole. Słyszałam, że umiesz nieźle rysować także no. Zajmiemy się tym po szkole według planu. - Wtedy spojrzała na szkic pod innym kontem i ponownie wzięła go do ręki.

- Nie musi być dokładnie jak na rysunku?

- Ależ oczywiście, że nie. To tylko szkic. Wiesz... Jestem beznadziejnym artystą. Czuję, że ta umiejętności mi się strasznie kiedyś przyda... Ale no wychodzi jak wychodzi. - Wzruszyłam ramionami.

- A ty w ogóle lubisz rysować? - Zapytała chowając szkic do swojej torby.

- Niezbyt... Tylko czasem bazgrałam na nudnych lekcjach w zeszycie...

- Masz na myśli kolorowanie kwadracików? - Przerwała mi nagle. Przewróciłam oczami.

- Tak. - Wtedy cicho zachichotała.

- Moim zdaniem skoro tego nie lubisz, to powinnaś to zostawić...

- Ale ja czuję, że to mi będzie kiedyś potrzebne! - Powiedziałam stanowczo. - Dlatego chcę się nauczyć chociażby podstaw. Wiesz... Ja tak czuję od dłuższego czasu, dlatego zaopatruję się w różne wspomagacze... - Starałam się jej jakoś to wytłumaczyć.

- Cóż, skoro tak mówisz, to musi to być przeszłościowe uczucie zerwania czasu.

- Eee

- W skrócie P.U.Z.C. - Uśmiechnęła się szeroko. Zaczęłam wtedy podejrzewać, że Sara może być typem kujona lub mula książkowego. Ogółem nie lubiłam typów osób, które się wymądrzają na każdy możliwy temat, w zasadzie swoim mniemaniem wszystko niszczą. Wtedy przypomniała mi się pewien chłopak w mojej byłej klasie, który przez swój charakter musiał opuścił szkołę. Eh, nie akceptacja charakteru, nawet tego denerwującego. Dlatego ja postaram się, aby było inaczej.

- Co to? - Zapytałam ją, bo widać bardzo chciała, abym ją o to zapyta. W jej oczach pojawiły się gwiazdy.

- To coś w rodzaju ostrzenia przed czymś. Przyszłości Ciebie ostrzega o danym zdarzeniu. Tylko nie mam pojęcia jak rysowania mogłoby być dla Ciebie zbawieniem. - Powiedziała i zaczęła dumać. - Nie wiem, może chodzi o portret pamięciowy... Oh to interesujące! Tylko ty dostrzeżesz twarz mordercy osoby, która by zbawiła świat! I tylko ty będziesz mogła zrobić jego obraz!

- Nie, to bezsensu. Wtedy świat kazał by mi czytać dużo książek, abym mogła opisać sprawcę profesjonalnemu artyście. - Po moim słowach duch spochmurniał. Uśmiechnęłam się delikatnie.

- Dobra zostawmy ten temat na później. Musimy znaleźć Nicolas'a.

~*~

Siedziałam na jakieś lekcji, w sumie nie za bardzo interesowało mnie co mówił nauczyciel. Byłam maksymalnie skupiona na tworzeniu różnych postaci w zeszycie. Wyglądało to okropnie, ale chciałam spróbować. Z początku nie wiedziałam co rysuję, ale po dłuższej chwili rozpoznała postać, której podobieństwo nieumyślnie uchwyciłam.

- Scorpion... - Wyszeptałam z łamiącym się głosem. Jak mogłam o nim zapomnieć. Przeklinałam się w myślach. Nie mogłam uwierzyć, że zapomniałam o tak ważnej dla mnie osobie. Jestem bardziej niż beznadziejna.

Scorpion był szefem kapeli, do której kiedyś należałam. Musiałam od niej odejść ze względu na fakt iż moja gitara została kompletnie zniszczona przed moją ciotke. Jeju to było tak dawno temu. Może z dwa - lata? Jakoś tak.
Eh, może i jestem beznadziejna w dosłownie wszystkim, ale za to umiem grać na gitarze! A przynajmniej tak myślę, to było tak dawno temu.

Zaczęłam się zastanawiać, czy Błękitek mógłby zafunduję mi gitarę? Żebym mogła ponownie do nich dołączyć? O ile oczywiście się nie rozpadli. Westchnęłam ciężko. Przypomniało mi się, że jego numer mam w moim starym telefonie, który zostawiłam tego pamiętnego dnia w domu moich byłych opiekunów. I nici z planów, ale kiedyś będę musiała do tego wrócić. Na razie zostawię to w tejemncy, może kiedy przy okazji coś z tego będzie.

Schowałam zeszyt z moim okropnym szkicem Scorpiona. Może poproszę Sare, aby zrobiła bardziej realistyczny obraz na podstawie tego nie wiadomo czego.

Później zadzwonił dzwonek. Ostatni tego dnia.
Teraz musieliśmy poczekać aż wszyscy wyjdą z budynku, ponieważ pora było wcielić nasz iście szalony plan w życie.

W między czasie przygotowaliśmy różne rodzaje farb wraz z kapsułkami powiększającymi - ukradłam je z sali chemicznej - , aby jej nie zabrakło. Mieliśmy dokładnie dwie godziny na zrobię wszystkiego, gdyż o 17.30 muszę być w domu. Oczywiście chodzi o pojechanie do szpitala, aby zrobić ten cholerny test na ojcostwo...
To czysto teoretycznie nie jest możliwie, aby zrobić to wszystko w dwie i pół godziny. Dlatego wypiliśmy miksture, którą ukradł Nico z pokoju nauczycielskiego. Miał skracać czas w sprawdzaniu testów. Czyli po naszemu, będziemy poruszać się ponad osiem razy szybkiej.

Sara z prędkością światła robiła szkic na całej powieszchni ścian na szkolnym dziedzińcu, natomiast ja z wilkiem wypełnialiśmy te miejsca kolorami niczym kolorowanke. Sam obraz był w całości wymyślony niestety przez niebieskowłosego, ale fakt faktem to ja utworzyłam do niego szkic, dlatego śmiem twierdzić, że to mój zamysł.
Nasz dziedziniec wyglądał jak kwadrat bez jednej ściany, która była wyjściem. Bo bokach były ściany, które tak naprawdę były jednymi że ścian innego kwadratu, czyli samego budynku lekcyjnego. Natomiast na środku była ścianę, jedna z części innego budynku, która była sercem ów budowli. Mieściły się tam między innymi główne schody, pokój nauczycielski, hol, sekretariat oraz oczywiście gabinet dyrektora.
Dalej było jeszcze kilka połączonych ze sobą budynków, ale jeszcze nie znam całkowicie tej szkoły.

Co do samego wyglądu obrazu. Miał to być taki symbol równości oraz wzajemnej współpracy, która doprowadza do potęgi. Na środkowej ściany byłam ja. Mój obraz, a bardziej cień, który trzymał coś w rodzaju długiego bicza. W zasadzie to co było charakterystyczne dla mojej osoby to oczy, które przypominały świecące oczy bestia, tylko w kolorze różowym i żółtym, a bardziej złotym. W sumie tylko to mnie wyróżniało, gdyż cała ja byłam czarna, a za mną były inne cienie z różnymi kolorami patrzałek. Czyli czerwony, niebieski, żółty i szary. To był symbol demonów. Po lewej stronie był natomiast cień ogromnego biegnącego wilka, szukającego się do aktaku, a może skoku. Jego niebieskie oczy wydawały się tak jakby rozlewać zostawiać za sobą coś w rodzaju smugi. Obok niego było kilka innych mniejszych wilków, ale także wokół roiło się od wampirów, wróżek, elfów. Miał to być atrybut istot zmienno kształtnych. A na ostatniej ścianie był cień Sary razem z innymi duszami i zmarami. To natomiast miało symbolizować porządek wszystkich paranormalnych istot. Wokół nich wszystkich unosiło się coś na kształt dymu, chociaż powiem to bardziej profesjonalnie, to przedstawiało energię którą te istoty w sobie chowają. Wszystko wyglądało naprawdę cudownie, miało w sobie wiele szczegółów i detali. Wszystko utrzymywało się w ciemnych kolorach, a jedynymi kolorowymi elementami były nasze oczy lub roślinność czy też emanująca energia wokół nas. Całość przedstawiała się naprawdę pięknie i po skończonych rezultatach nie mogłam się na to wszystko napatrzeć. Po jakimś czasie moc eliksiru przestała działać.

- Jak to dobrze, że wzięliśmy ten trunek. - Westchnąłem Niko.

- No dokładnie. - Powiedziała Sara. - Oh ubrudziłeś się farbą... - Podleciała do wilka i delikatnie zaczęła wycierać mu ryjek. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że wcale nie był poplamiony, tylko duch tak powiedział, aby skorzystać z okazji, żeby go pomacać. Eh, dobra nie wnikam.

- Dziękuję łajzo. - Wyszczerzył się.

- Nie ma za co dupku. - Walnęła go po przyjacielsku w ramię. Nie mogłam się powstrzymać.

- Shipuje Was. - Wręcz zaśpiewałam te słowa. Na dźwięk tych słów moim towarzysze zmienili się w coś rodzaju robotów śmierci. Wzięli po wiadrze z farbą w środku. I wtedy zaczęli mnie gonić.

- ODWOŁAJ TE SŁOWA!!! - Krzyczeli wspólnie.

- CHCE BYĆ WRÓŻKĄ CHRZESTNĄ WASZYCH DZIECI!!! - Również krzyczałam, gdyż jestem nierozłączna w swoich przekonania. Poza tym... Przecież Sara go crashuje... A to autor jebany.

- Chwila! - Niko nagle się zatrzymał, po czym spojrzał na zegarek. - Karol, o której miałaś być w domu?

- O 17.20... A co?

- Jest 18.30

- O kurwa... - Nagle zrobiło mi się gorąco, zaczęłam panikować. Przecież oni mnie zabiją!

- Dobra. Ty już idź! A my ty posprzątamy. - Powiedziałam stanowczo Sara, a swoją różową dłonią wskazała wyjście.

Bez słowa wybiegłam z dziedzińca. Takie było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłam na parkingu samochód należący do nikogo innygo, niż Błękitka. Wzięłam kilka głębszym oddechów i wsiadam do auta, lecz z tyłu. Ponieważ przód był zajęty przez jakąś postać w długich białych włosach.

- Cze.... - Nagle mi przerwano.

- MOGŁABYŚ SIĘ TRZYMAĆ USTANONEJ GODZINY!? - Warknął niebieskowłosy, po czym szybko odpalił pojazd i ruszył z piskiem opon.

- NIE MIAŁAM POJĘCIA, ŻE TO TYLE MI ZAJMIE! - Broniłam się, ale także próbowałam usiedzieć w miejscu, gdyż przez ostre zakręty czułam się, jakby coś wrzucił mnie do miksera.

- TO MOGŁAŚ TO PO PROSTU ZOSTAWIĆ!!! DOSKONALE WIESZ, JAKIE TO WAŻNE!!!

- SĄ RZECZY WAŻNE I WAŻNIEJSZE. I KIM DO KURWY JEST TA BABA!? - Wstałam na białą postać.

- TO OFFER IDIOTKO!

- ŻE CO!? - Wtedy wyżej wymieniony spojrzał na mnie. Był... Był... Mega sexy. Miał białą skórę, która przypominała aksamit. Miał mocno zaznaczone kości policzkowe. Oczy niczym płynne złoto z tysiącem święcących punkcików, jakby kilo brokatu sobie na tęczówki nasypał. Nie wspominając już o jego gęstych i ciemnym rzęsach, oraz idealnych czarnych niczym smoła brwiach. Nie miał macek, myślę że jego włosy je zastąpiły. - Offender, nie spodziewała się, że twoja ludzka postać będzie taka... Taka.. Aww. - Nie wiedziałam co w takiej sytuacji powiedzieć. Był po prostu beautiful.

- Jesteśmy. - Odrzekł sucho fioletowooki. Wszyscy wyszedli z pojazdu. Nawet nie zdążyłam niczego zajerestrować, gdyż zostałam natychmiast pociągnieta w stronę szpitala. Byliśmy mega spóźnieni. Nie jestem pewna czy Nas jeszcze w ogóle przyjmą.

~*~

- No i kolejka. - Westchnęłam widząc rząd ludzi. - Zawsze tak jest, przecież to jebana polska. - Kontynuowałam kłótnie z Candy'm, lecz szeptem.

- Może i tak, ale lepiej dmuchać na zimne. A co jeśli by jej nie było? Z resztą fakt faktem się mega spóźniłaś. I jak mam Ci teraz ufać, jeśli nie dotrzymujesz obietnic?

- Gdybym mogła, to bym Cię poinformowała, ale mój telefon nie podróżuje między wymiarami. I przepraszam, ale chciałam to skończyć.

- A właśnie jak to wyszło? - Zapytał nagle spokojniej zmieniając kompletnie temat naszej rozmowy.

- Wyszło pięknie... - Mruknęłam przywołując wspomnienia tego obrazu. - Muszę z niechęcią przyznać, że twój pomysł był... Dobry. Całą trójką to robiliśmy i było nawet fajnie.

- To dobrze. Mam tylko nadzieję, że wzięliście wodoodporną farbę, ponieważ ma dziś padać. - Powiedział z delikatnym uśmiechem opierając się o ścianę. Nagle zrobiło mi się zimno. Nie, wzięliśmy zwykłą farbę plakatową. Myślałam, że się rozpłacze na tą myśl. Nasza cała praca i poświęcenie, którą w to włożyliśmy miała zostać o tak zniszczona. Moja twarz wykrzywiła się pod wpływem smutku. Odwróciłam się do niego tyłem, aby nie widział mojego aktu słabości. Usłyszałam jego ciężkie westchniecie. Stanął na przeciwko mnie. - Eh... Zostań tu z Offender'em i zrób wszystkie testy, muszą coś załatwić. - Delikatnie się uśmiechnął. Byłam tym wszystkim bardzo zdezorientowana. Potem poszedł zostawiać mnie z demonem. Szybko otarłam niechciane łzy. Spojrzałam na Offender'a, który bardzo dziwnie się zachowywał, bardziej niż zwykle. Był przugaszony. Jakby wszystko co piękne okazało się być kłamstwem. Zrobiło mi się bardzo żal. To musiało być straszne... Jego ukochana nie żyje, a dziecko jest gdzieś zagubione, nie wiadomo czy prowadzi spokojne życie, a do tego siedzi skulony tutaj... Mając nadzieję, że nie mamy we sobą nic wspólnego, ponieważ miłość jego wręcz "syna" umrze. Nie miała pojęcia co zrobić. Także po prostu obok niego usiadłam i go przytuliła.

- Będzie dobrze. - Westchnęłam cicho. On położył mi rękę na plecach oraz oparł brodę na mojej głowie.

- Mam taką szczerą nadzieję...

~*~

Byłam już tym wszystkim zmęczona. Zrobili mi masę badań... Dentysta, okulista, pobrali krew oraz mocz, strawdzili moje kończyny... Ale i tak najgorszy był ginekolog... Tłumaczyłam mu w czasie badań, że obawiam się bezpłodności, ale on tylko machnął ręką, stwierdziłając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i nie mam podstaw do niepokoju.

Pod koniec pielęgniarka wręczyła nam dość sporą kopertę ze wszystkimi wynikami. Szczerze mówiąc to nie miałam ochoty jej otwierać, byłam wykończona tymi wszystkimi badaniami, spędziłam tu cztery godziny i bardzo, ale to bardzo chce mi się spać.

Jednakowoż Off nie był do tego tak nastawiony jak ja. Prawie od razu otworzył kopertę. Zaczął czytać, gryząc przy tym paznokcie.

Wtedy westchnął ciężko i wręczył mi dokument. Zaczęłam go powoli czytać.

Delikatnie się uśmiechnęłam.

- Mówiłam, że to nie możliwe...












*Bloodspot ~ mój, a w tym wypadku Błękitka ulubiony zespół death metalowy. W mediach macie piosenkę, która była ich budzikiem.

Przepraszam za pół roczną nieobecność xD


Continue Reading

You'll Also Like

14.7K 553 45
Theodora Harrington to postać głęboko związana z dzieciństwem Płotek z Outer Banks, która opuściła grono swoich przyjaciół bardzo dawno temu w pogoni...
14.1K 642 25
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
12.7K 2.7K 29
Dzielili razem przeszłość, a marzenia sprawiły że ich drogi dość prędko się rozeszły po wejściu we wspólną relację. Po latach ponownie się spotykają...
53.9K 1.9K 116
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...