Wszystko, co dla Ciebie zrobi...

By wafel_nikczemnosci

185K 11.8K 3.5K

[Zakończone] Jak to powiadają: "Serce nie sługa". Miłość jest czymś pięknym, wspaniałym przeżyciem. Jednak co... More

Rozdział 1 [Prolog]
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?

Rozdział 16

5K 289 111
By wafel_nikczemnosci

~Marinette~

- Marinette... Marinette! - Obudziłam się, gdy Alya krzyknęła wprost do mojego ucha, szturchając w ramię.

Kojące kołysanie się autokaru i smętna muzyka z radia, sprawiła że momentalnie zachciało mi się spać. Odsunęłam swoją głowę od okna. Mijaliśmy ogromne połacie terenu, lasy i pola, obsypane paru centymetrową warstwą śniegu. Był już środek grudnia, a pojawienie się białego puchu oznaczało wycieczkę na narty. Całe szczęście Pani Buster nie wyraziła sprzeciwu i ochoczo pojechała z nami.

Skierowałam swój gniewny wzrok na przyjaciółkę, która brutalnie ukróciła moją drzemkę.

- Co? - Wysapałam.

- Zaraz będziemy na miejscu, zbieraj się. - Poinformowała, przy okazji zakładając na siebie gruby polar.

Niechętnie ruszyłam się i zebrałam swoje śmieci. Były to głównie przekąski, bez których nie obędzie się żadna wycieczka. Tikki pojechała razem ze mną, twierdząc, że na wszelki wypadek lepiej abym miała ją przy sobie. Jednogłośnie się z nią zgodziłam.

Akurat skończyłam ubierać się w zimową, grubą kurtkę, gdy pojazd, którym jechaliśmy, zatrzymał się przed naszym ośrodkiem.

Był to sporych rozmiarów trzypiętrowy, drewniany dom. Na jego przodzie, wprost do podwórka, stała obszerna weranda z ławkami. Całego klimatu dodawał śnieg, który już od paru dobrych godzin nie przestawał prószyć.

Powoli wyszliśmy z autokaru po swoje bagaże. Moja walizka nie była zbyt duża, w przeciwieństwie do tej Chloe. Wyglądało, jakby zabrała ze sobą pół swojej szafy, nawet wychowawczyni spierała się z nią o wielkość jej torby. Ona odpowiadała, że to jedynie najpotrzebniejsze rzeczy, a z wielu musiała zrezygnować.

Zima nie jest moją ulubioną porą roku. Głównie ze względu na mróz i połacie śniegu, który niezaprzeczalnie jest, jednak najpiękniejszym widokiem. Nie specjalnie uśmiecha mi się poranna wędrówka do szkoły w ciężkich butach przez tor przeszkód jakim są chodniki o tej porze. Mogę śmiało stwierdzić, że ma to swój urok. Mimo to nie zmienię swojego zdania.

Zabrałam swój bagaż, wtachałam go na drugie piętro, przed drzwi naszego pokoju pod numerem szesnaście. Mieszkałam razem z, rzecz jasna, Alyą oraz Alix, Rose i Juleką. Naprzeciwko nas w pokoju numer dziewiętnaście ulokowali się chłopcy. Byłam wniebowzięta, gdy dowiedziałam się, że sam Adrien będzie dzielił ze mną to samo piętro, razem z Ninem, Kimem i Maxem.

W końcu mogłam zdjąć z siebie te wszystkie warstwy odzienia, rzuciłam je obojętnie na miękki materac, na którym sama po chwili się położyłam. Ośrodek z pewnością nie był pięciogwiazdkowy, ale zawsze mogło być gorzej. Ściany pomalowane były na kolor brzoskwiniowy i beżowy. Na podłodze położone były drewniane, świerkowe panele oraz część walizki Alix. Zasłony były również zachowane w ciepłych kolorach, tak samo jak dywan, który spoczywał na podłodze. Do tego stały dwa fotele, drewniany stolik, na którym stała lampa. Na parapetach stało parę kwiatów. Łazienka nie odbiegała jakością od reszty pokoju. Ważne, że był działający prysznic i zamykające się drzwi. Koło jednej ze ścian stała też szafa, na którą nikt nie zwracał za bardzo uwagi.

- Kto trzyma tam ubrania? - Podsumowała Alix, gdy zobaczyła mebel.

Pani Buster dała nam chwilę czasu na odpoczynek po podróży i obejrzenie swoich pokoi. Jestem ciekawa, co pomyślała sobie o nich Chloe. Dobrze wiemy, że nie dorównują jakością do tych hotelowych, w których zwykła bywać.

Pani Buster weszła do nas i rozejrzała się dokładnie, czy się rozpakowałyśmy. Dodała jeszcze o informowaniu o wszelkich usterkach, aby wina nie spadła na nas. Przytaknęłyśmy jej. Gdy tylko rudowłosa wyszła z naszego pokoju, wparowali energicznie chłopcy z pokoju naprzeciwko. Kim rzucił się na łóżko różowowłosej, a ta zaczęła okładać go poduszką. Spokój wydawali się zachować jedynie Adrien i Max, którzy rozglądali się jak normalni ludzie.

- Kim, złaź stąd! - Krzyknęła w końcu jedna z dziewczyn.

Nastolatek nic sobie z tego nie zrobił i kontynuował zabawę do czasu aż głośne krzyki, dotarły do pokoju opiekunki, która pomieszkiwała piętro niżej. Skarciła go wzrokiem.

- Zostawcie koleżanki w spokoju i schodźcie na obiad. Później idziemy od razu na stok, więc się przygotujcie. - Klasnęła w dłonie, ponaglając wychowanków. Niechętnie wrócili do swoich obowiązków.

My też postanowiłyśmy przygotować się do wycieczki w góry. Przebrałam się z niewygodnych jeansów w grube legginsy, naprawdę grube legginsy, a pod ciepły dres założyłam sweter. Tak przygotowana ubrałam jeszcze skarpetki i kozaki. Zeszłyśmy na zbiórkę. Byli tam już prawie wszyscy oprócz Chloe, nawet Sabrina opuściła przyjaciółkę i stawiła się wcześniej. Gdy w końcu ta raczyła się pojawić ubrana była, jakbyśmy wybierali się, na co najmniej, wesele. Pani Buster również zwróciła na to uwagę.

- Przepraszam Chloe, ale my idziemy tylko na obiad. - Doczepiła się.

Prychnęła w odpowiedzi i poprawiła swój elegancki sweter.

Nie zwlekając dłużej, poszliśmy na sam dół do stołówki. Na obiad był czerwony barszcz, który porządnie rozgrzał mój żołądek. Po zjedzeniu drugiego dania i dopiciu herbaty wraz z przewodnikiem, ruszyliśmy na narty.

Nie przepadam za tą dyscypliną. Jest mi zimno, często się wywracam, a z mają niezdarnością stanowię zagrożenie dla innych. Zwłaszcza, że nigdy nie nauczyłam się jeździć. Nie często wybierałam się w góry, moi rodzice znacznie bardziej lubili morze, co udzieliło się i mi.

Przy małej pomocy Alyi założyłam na nogi sprzęt. Pierwszym udanym krokiem było stanięcie. Całe szczęście przynajmniej to mi wyszło. Wyszłam na stok. Spojrzałam w dół, ten widok naprawdę mnie przeraził. Złapałam mocniej swoje kijki.

- Nie zjeżdżam. - Oświadczyłam dziewczynie. Pokręciła głową, po czym popchnęła mnie do przodu. Moje serce na chwilę stanęło. Obdarowałam ją nienawistnym wzrokiem. - Chcesz mnie zabić? - Uniosłam się.

- Nie sądziłam, że aż tak boisz się zjeżdżać.

Założyłam ręce na piersi i odwróciłam głowę naburmuszona.

- Wcale się nie boję, po prostu nie lubię...

Dołączyli się do nas Adrien i Nino. Oboje wydawali się o wiele bardziej cieszyć przygodą ode mnie. Blondyn wziął głęboki wdech chłodnego powietrza. Rozejrzał się dookoła, utkwił wzrok we mnie. Uśmiechnął się, widząc moją nadętą minę, aby mnie rozweselić. Zmusiłam się do podniesienia kącika ust.

- Nie wyglądasz najlepiej, Marinette. Coś się stało? - Spytał zatroskany.

- Nic się nie dzieje. - Machnęłam ręką. - Nie bardzo ekscytuję się wizją jazdy na nartach.

- Dlaczego?

- Głównym powodem jest to, że po prostu nie umiem. - Odparłam.

- To bardzo proste. Mogę cię nauczyć, jeśli chcesz.

Byłam zaskoczona jego propozycją bo i tak dużo dla mnie zrobił w tym roku. Nim zdążyłam udzielić odpowiedzi zostałam popchnięta w przód przez Alyę wprost na przyjaciela. Nie czekając, złapał moją rękę, która ukryta była pod grubym materiałem rękawiczki, i pociągnął na jeden z niższych zjazdów. Bawiły się tam głównie dzieci i początkujący. Nie chciałam być kojarzona z tak niskim poziomem, ale nie mogłam też ukrywać, że nic nie potrafię.

Blondyn na początku objaśnił mi jak mam stać, jaką przybrać pozycję przy zjeżdżaniu, jak skręcać oraz hamować. Nie okazało się to tak żmudne, jak przypuszczałam, zwłaszcza, że cały czas obdarowywana byłam pokrzepiającym uśmiechem. Parę razy odbiłam się, łapiąc podstawy poruszania się. Czułam się przy tym jak małe dziecko, które uczy się chodzić. Szykowałam się do pierwszej próby zjazdu.

- Przepraszam, że musisz pomagać mi teraz zamiast swobodnie bawić się razem z innymi.

Chłopak złapał mnie za ramiona od tyłu.

- Nie martw się. Szczerze to, jest nawet milej niż, gdybym miał pędzić tam na dużych wysokościach.

Posłałam mu wymownie spojrzenie. Jeśli anioły istnieją to na pewno nazywają się Adrien Agreste, a ja napotkałam jednego z nich.

Nastolatek popchnął mnie lekko, abym spróbowała swoich sił na małym stoku. Nim zdołałam przejechać parę metrów, na mojej drodze napotkałam Chloe, z którą boleśnie się zderzyłam. Boleśnie przynajmniej dla mnie, bo ona nie wyglądała na chociażby ruszoną. Straciła równowagę i upadłam na zimny śnieg. Moje rękawiczki były mokre, a przejeżdżające przy okazji dziecko obsypało mnie śniegiem. Moja cierpliwość powoli się wyczerpała.

- Ty szmato! - Krzyknęłam w emocjach, otrzepując się z białego puchu. Całe szczęście nie słyszała tego nauczycielka.

Blondynka założyła ręce na piersi i spojrzała na mnie z cwaniackim uśmiechem.

- Przepraszam, nie widziałam cię. - Odpowiedziała, oczywiście kłamiąc.

Przyjaciel próbował mnie uspokoić, ale jego uwagi do mnie nie docierały. Rzuciłam kijami o ziemię, zostawiając je w tym stanie.

- Pierdolę to!

Na nic zdały się błagalne wołania Adriena. Zostawiłam go w tyle i udałam się do kawiarenki nieopodal.

Byłam już naprawdę zła. Nie chciałam w ogóle udzielać się w tym zimowym sporcie, a tym bardziej zjeżdżać. Sama nie wiem jak dałam się na to namówić. Nie wiem też, dlaczego w ogóle pojechałam, przyświecała mi wizja, że wszyscy jadą, a mi samej będzie głupio. Teraz nie przejmowałam się wzrokiem turystów, którzy szeptali coś między sobą, gdy ja opieprzałam Chloe.

Weszłam do ciepłego pomieszczenia. Zdjęłam kurtkę, szalik, rękawiczki i czapkę. Zamówiłam sobie gorącą czekoladę i kawałek sernika. Usiadłam na miękkim fotelu. Po chwili dosiadła się do mnie Alya.

- Co tu robisz? - Spytałam.

- Adrien powiedział mi, że uciekłaś tutaj. - Odparła, zdejmując swoje ubranie wierzchnie. Usiadła, zakładając nogę na nogę, oparła się o stolik. - Więc, o co poszło?

Odwróciłam wzrok i oparłam się o podbródek. Westchnęłam.

- Nic między mną, a nim. - Kelnerka przyniosła mi moje zamówienie. Podziękowałam jej i wróciłam do rozmowy. - Chloe jak zwykle się wtrąciła. Czego ona ode mnie chce? - Dodałam o wiele bardziej emocjonalnie.

- Zabierasz jej chłopaka. - Mulatka wtuliła się w oparcie siedzenia. Prychnęłam.

- Ja? - Zaśmiałam się nerwowo, wpychając w siebie ciasto. - Nawet nie jestem nim zainteresowana, a on próbuje po prostu być miły. - Wymachiwałam widelcem. Przyjaciółka zrobiła niewytłumaczalny ruch głową. Spojrzała na mnie wymownie.

- Taa, jasne. - Przeciągnęła słowo. - Przecież widzę jak się do niego ślinisz, na samą myśl, że jedzie razem z nami ledwo powstrzymałaś się od głośnego krzyknięcia, nie wspominając jak denerwujesz się, gdy Chloe wtrąca się w wasze spotkania.

- To nie prawda. - Zaprzeczyłam stanowczo, ale ona z pewnością tego nie łyknęła. Poddałam się. - Dobrze, masz mnie. - Popatrzyła na mnie ze zwycięskim uśmiechem.

Położyłam się na stoliczku, mieszałam gorącą czekoladę łyżeczką. Śledziłam ją zawiedzionym wzrokiem.

- Nie umiem z nim o tym porozmawiać. Po prostu jestem tchórzem. - Podniosłam się. - Nie jestem w stanie wypowiedzieć logicznego zdania przy nim. Jest jeszcze gorzej niż ostatnim razem, gdy ci się z tego zwierzałam.

- Ale dzisiaj ci się to udało. - Przerwała mi.

- Czasami po prostu o tym nie myślę.

- Doskonale widzę jak się na niego patrzysz. Nie możesz po prostu go gdzieś zaprosić? - Spytała.

- Zrobiłam to... raz. Byliśmy w wesołym miasteczku.

- Oczywiście nie powiedziałaś mu, że to randka? - Brunetka podpiła trochę mojego napoju.

- Nawet nie przeszło mi to przez myśl! Chciałam mu tylko podziękować za korepetycje, dzięki niemu zdam. - Mulatka złapała się za skronie, westchnęła.

- Daje ci czas do końca roku na wyznanie mu, że ci się podoba.

- Czy to wyzwanie?

- Tak. - Odpowiedziała pewnie.

- Co będę z tego miała?

- Satysfakcję, że twoja najlepsza przyjaciółka pomogła ci zdobyć miłość twojego życia. - Powiedziała prześmiewczo, szturchnęła mnie w ramię i zabrała swoją kurtkę. - Chodź, Pani Buster pewnie się o nas martwi, a ty musisz jeszcze zaznać trochę jazdy na nartach.

Słysząc ostatnie słowa, niechętnie wstałam, zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam za Alyą w stronę wyjścia.

-------------------------------------

Wyszedł ten wyczekiwany odcinek świąteczny. Szczerze to trochę się zawiodłam. Naprawdę rozumiem, że trudno jest przetłumaczyć coś z innych języków na nasz, aby miało sens i polską składnię, ale osoba, która nigdy nie słyszała francuskiej czy angielskiej wersji nie będzie rozumiała oryginalnego przekazu. Mówi się trudno. Cóż przynajmniej to mamy! :D Głosy aktorów śpiewających trochę się różnią do tych od dubbingu, ale to najmniej mi przeszkadzało. Moją ulubioną wersją piosenki Czarnego Kota jest ta francuska, a Biedronki ta angielska, ale nasza ojczysta też nie jest najgorsza. Najbardziej chodzi tu o ten sens.

Najpiękniejsze są słowa na końcu ballady Biedronki:

"... Czy domyślasz się co powiedzieć Ci chcę? Moja miłość to właśnie ty..." ~ No popłakałam się.

Głos polskiej śpiewającej Biedronki mi do niej nie pasuje, zwłaszcza, że tak różni się od tego pierwotnego. Cri, cri.

Continue Reading

You'll Also Like

1.7K 95 24
Kassandra od zawsze miała pecha. Mieszka w domu dziecka, a w szkole jest gnębiona. Jednak co jeśli spotka przystojnego księcia Zuko, który zmieni cał...
24.1K 2.9K 33
- Nie możesz mnie zabić! - Emil nie wyglądał na zbytnio przejętego informacją o swojej rychłej śmierci - Nie możesz mnie zabić, ponieważ moja żona bę...
30.6K 2.1K 23
Aurora Kelly jest córką króla wampirów. Jej życie jest wypełnione obowiązkami typowymi dla księżniczek - balami, nauką i strojeniem się. Jednakże jed...
15.2K 949 39
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...