Rozdział 11

4.4K 335 51
                                    

~Marinette~

Gdy weszłam do domu moi rodzice już spali. Wyminęłam ich zwinnie, zabrałam pierwsze, lepsze ciastka z kuchni i cicho weszłam na górę do swojego pokoju. Wzięłam szybką kąpiel i przebrałam się w piżamę. Były to legginsy w ciemno-szarym kolorze oraz biały top. Pomyślałam, że przed snem pójdę jeszcze przewietrzyć się na tarasie. Być może coś jeszcze przyjdzie mi do głowy i naszkicuję nowy projekt.

Wzięłam, więc szkicownik, ołówek, a na siebie zarzuciłam bordowy dres. Zapaliłam świeczkę w lampie na niskim stoliku. Usiadłam przy nim na krześle. Oparłam nogi i zaczęłam mozolnie poruszać dłonią w celu nakreślenia ciemnych kresek na kartce. Włożyłam jedną słuchawkę do ucha i puściłam spokojną, kojącą piosenkę. Zaczęłam nucić jej rytm, co miałam w zwyczaju przy rysowaniu. W zupełności oddałam się zajęciu.

Nagle na moim ramieniu poczułam czyjąś dłoń. Nie zważając na to, kto to jest cisnęłam odruchowo w nieznajomego ołówkiem, który uderzył go w czoło. Dopiero, gdy się odezwał zorientowałam się, kim jest przybysz.

- Nie takiego powitania się spodziewałem. - Powiedział, masując swoje czoło.

Odłożyłam swoje przybory na stolik.

- Powinieneś przestać straszyć ludzi, to może przywitałabym cię inaczej, Czarny Kocie.

Założyłam ręce na piersi. Chłopak zaśmiał się niewinnie. Również nie mogłam powstrzymać uśmiechu, rozluźniłam postawę. Szczelniej owinęłam się ciepłym dresem.

- Więc, co cię tu sprowadza? - Odparłam po chwili.

Blondyn oparł się o poręcz.

- W sumie to tylko krążyłem bez celu po Paryżu, nie mogłem zasnąć, więc pomyślałem, że przyjmiesz zbłąkanego kocura w nocy. - Zrobił minę małego kociaka.

- A skąd wiedziałeś, że nie będę spała?

- Koci instynkt? - Popukał się po głowie.

Westchnęłam. Zabrałam tacę z mojego pokoju i położyłam na stoliku, zachęciłam go, aby się poczęstował. W międzyczasie poszłam po ciepłą herbatę, ponieważ zrobiło się trochę chłodno. W końcu już październik.

Nim zdążyłam obrócić w tą i z powrotem z talerza zniknęły już wszystkie przekąski. Odłożyłam napoje i popatrzyłam z wyrzutem na Kota, którego policzki wypchane były ciastkami. Zrobił niewinną minę i podkulił uszy.

- Powiedziałaś, żebym się częstował. - Oznajmił, gdy już przełknął porcję.

- Nie miałam przez to na myśli zjedzenia wszystkiego. - Westchnęłam. - Z resztą już nieważne.

Wzięłam w dłonie kubek i powoli popijałam herbatę. Przyjaciel zrobił to samo. Staliśmy w ciszy przez parę minut, do czasu aż dokończyliśmy napoje.

- Nie uważasz, że to głupie, gdy przychodzisz tutaj i siedzimy w ciszy, nie mamy tematów do rozmów, a mimo to jest całkiem miło. - Rzekłam.

- Przyznaj się, że po prostu lubisz moje towarzystwo. - Ruszył znacząco brwiami, przybliżając się lekko. Odtrąciłam go.

- Nie licz na to. Jest już ktoś kogo lubię... - Wypaliłam głupio. - Nie żeby miało cię to interesować! - Dodałam po chwili.

- Nie, skądże. Jestem ciekaw.

Po jego słowach totalnie oddałam się marzeniom.

- Jest taki chłopak, w którym mogę być trochę zakochana. Nie znamy się długo, ale jest boski. Mądry, miły, pomocny, przystojny... - Wymieniałam po kolei. - Jednak on i tak pewnie uważa mnie jedynie za przyjaciółkę. - Przeniosłam się na niewielką pufę dla dwóch osób. Czarny Kot podążył za mną. - Pewnie nigdy nie odwzajemni moich uczuć...

- Jesteś bardzo miłą i śliczną dziewczyną, nie wiem kto nie wykorzystałby takiej okazji. - Zarumieniłam się. - Jeśli cię to trochę pocieszy, to też jestem nieszczęśliwie zakochany. Jest cudowna, ale nasze relacje są jedynie partnerskie. - Zastanawiałam się, co może mieć przez to na myśli. - Co mogę zrobić? Czarne koty są symbolem nieszczęścia.

- Możemy założyć klub "Nieszczęśliwie zakochanych". - Odparłam prześmiewczo. - Wiesz co? Jest pewna część mnie, która bardzo lubi z tobą siedzieć, rozmawiać...

Nim się spostrzegłam ciało blondyna przysunęło się do mnie, jego twarz była nadzwyczaj blisko mojej, jego oczy były zamknięte. Delikatnie przysuwał się dalej, rozchylając przy tym lekko usta. Jego dłoń spotkała moją, powoli przyciągając ją w swoją stronę.

Miało dojść do pocałunku...

W ostatniej chwili się opamiętałam. Odepchnęłam od siebie chłopaka, swoją dłoń położoną miałam na jego wysportowanej klatce piersiowej. Zarumieniłam się i ukryłam twarz za grzywką, dalej patrząc w dół. Czarny Kot otworzył oczy i popatrzył na mnie równie zdezorientowany.

- Nie powinniśmy... - Wykrztusiłam z siebie.

Towarzysz potwierdził ruchem głową.

- Przepraszam... Chyba jestem już zmęczony. Nie będę ci dalej przeszkadzał. Może po prostu... Sobie pójdę? - Odpowiedział smutno.

- Nie o to mi chodziło...

Nie słuchał mnie. Rzucił szybkie "na razie" i zniknął w ciemnościach. Westchnęłam. Nie próbowałam nawet słuchać opinii Tikki, która wszystko widziała przez okno mojego tarasu. Zdjęłam dres i runęłam na łóżko. Przytuliłam do siebie poduszkę i przykryłam się ciepłą kołdrą.

- Dlaczego mi to utrudniasz, Czarny Kocie...? - Powiedziałam do siebie.


Wszystko, co dla Ciebie zrobiłam - Miraculous [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz