Rozdział 18

4K 308 56
                                    

~Marinette~

Pełna nadziei wyszłam z klasy, aby jeszcze złapać Adriena, który jak wszyscy wychodził ze szkoły. Mieliśmy dzisiaj lekcje prawie do szesnastej, więc na korytarzach świeciło pustkami, można się pokusić o stwierdzenie, że nie było nikogo.

Blondyna napotkałam, gdy ten jako prawie ostatni wychodził z sali. Zaczepiłam go.

- Masz może chwilę, aby porozmawiać? - Spytałam niepewnie.

Sama do końca nie wiedziałam, czy powinnam to robić. Podobał mi się od dawna, to fakt, ale trudno było zdobyć się na odwagę, aby wypowiedzieć te proste dwa słowa "kocham cię". Mimo to nie byłam osobą, która łatwo sobie odpuszcza. Przełknęłam gulę zalegającą mi w gardle.

Skinął głową twierdząco. Odetchnęłam, że przynajmniej tyle udało mi się zrobić. Znalazłam na tyle cichy korytarz, aby nikt nam nie przeszkodził, a tym bardziej by uniknąć tłumu gapiów.

- O co chodzi? - Spytał zdezorientowany, tak samo jak ja.

Przerzuciłam włosy na drugą stronę i zaczęłam bawić się ich końcówkami.

- Jest pewna rzecz, którą chciałam powiedzieć ci od dłuższego czasu, ale bałam się, że mnie wyśmiejesz lub nie będziesz chciał się ze mną dalej przyjaźnić, dlatego długo nie mogłam zdobyć się na odwagę. - Wzięłam długi wdech powietrza. - Ch- chciałabym ci coś powiedzieć... - Zrobiłam pauzę. - Właściwie to podobasz mi się od początku roku, odkąd wpadliśmy na siebie przypadkiem przed szkołą. Po- po prostu się w tobie zakochałam! - Powiedziałam na jednym wdechu. - Jesteś dla mnie taki miły, sam sprawiłeś, że mam takie myśli.

- Przepraszam Marinette, ale... - Nie dałam mu dokończyć słów, które z pewnością by mnie zraniły. Już czułam ukłucie w sercu na jego troskliwe "przepraszam". Widziałam jego grymas na twarzy. Był bardziej zestresowany niż ja.

- Nie musisz nic mówić, nie musisz też odwzajemniać moich uczuć. Znasz pewnie o wiele ładniejsze i mądrzejsze dziewczyny ode mnie. Chciałam po prostu żebyś wiedział. Przepraszam, że ci to powiedziałam!

Ostatnie słowa wypowiedziałam już ze łzami, cisnącymi mi się na twarz. Przetarłam je szybkim ruchem. Spojrzałam na Adriena, z jego twarzy nie mogłam wyczytać żadnych uczuć. Nogi się pode mną ugięły. Nie chciałam słuchać jego tłumaczeń, które pokrążyłyby nas jeszcze bardziej. Od dawna to wiedziałam...

Nigdy nie czuł tego, co ja...

- Do zobaczenia jutro! - Rzuciłam w jego stronę, po czym szybko wybiegłam bez słowa wyjaśnienia.

Zachowałam się jak tchórz. Nie jestem taka dzielna jak Biedronka, mimo, że jesteśmy tą samą osobą. Tyle, że Marinette nie może wyznać uczuć swojemu koledze, a co dopiero bronić Paryża. Próbowałam odgonić od siebie złe myśli, aby akuma nie mogła przejąć nade mną władzy. Było to o tyle trudne, że nie miałam przy sobie Tikki. Alyi też trudno było mi się wyżalić.

- Marinette, poczekaj! - Głos blondyna wydawał się drażnić moje uszy.

Nie zebrałam się na odwagę, aby odwrócić wzrok w jego stronę, tylko przyśpieszyłam bieg. Zgubiłam go przy szafkach. W pośpiechu wzięłam swoje rzeczy. Podniosłam kurtkę w górę. Ujrzałam list, który z początku miałam wysłać licealiście jako wyrażenie moich długo skrywanych uczuć. Poczułam kolejne ukłucie w sercu. Przymknęłam oczy i czym prędzej zamknęłam szafkę. Usłyszałam lekki świst.

Na dworze padało już od tygodnia i tym razem nie wyglądało, jakby miało przestać. To jedynie pogłębiało moją melancholię. Wsunęłam kaptur na głowę, aby nie zmoczyć włosów. Było cholernie zimno, schowałam swoje dłonie w kieszenie.

Wróciłam do domu po paru minutach swobodnej wędrówki. Zdjęłam z siebie okrycie wierzchnie. Moja mama powitała mnie z ciepłym uśmiechem.

- Chodź na obiad, słońce.

Już z daleka poczułam przyjemny zapach pieczonego mięsa. Rodzicielka nałożyła na mój talerz ryż, wcześniej wspomnianą pieczeń oraz sałatkę. Podała mi również herbatę na rozgrzanie. Nie kwapiłam się, aby zjeść cały posiłek. Mieszałam jedynie warzywa z ryżem. Kobieta zauważyła mój niemrawy nastrój.

- Coś się stało w szkole? - Spytała zmywając naczynia. Westchnęłam głośno. Wytarła ręce w ręcznik i usiadła naprzeciwko mnie. - Przecież widzę. Pokłóciłaś się z Alyą? Dostałaś złą ocenę? - Domniemywała.

- Nie, to chyba akurat moje najmniejsze zmartwienie. - Dokończyłam marchewkę, którą od dłuższej chwili męczyłam na talerzu. Wstałam od stołu. - Nie mam apetytu. Pójdę na górę i może się zdrzemnę, nie mam teraz na nic ochoty.

Pomachałam jej i oznajmiłam, aby raczej mi nie przeszkadzać. Przebrałam się i spięłam włosy dużą spinką, a część pozostawiłam opuszczoną na ramiona. Zarzuciłam na siebie sweter. Kucnęłam do plecaka, gdy tylko spojrzałam na pierwszą, lepszą stronę mojego zeszytu, odechciało mi się nauki. Padłam zmęczona na łóżko. Usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu. Wstałam, aby podejść do biurka, na którym go zostawiłam. Spojrzałam na wyświetlacz. Pokazywał mi się numer Alyi. Chcąc, nie chcąc odebrałam.

- Halo? - Spytałam.

- Co to za smętny głos? - Ona jak zwykle rozpozna mój nastrój, bez chociażby zobaczenia mojej twarzy. Westchnęłam.

- Rozmawiałam przed chwilą z Adrienem, gdy tylko zakończyliśmy lekcje. W końcu zdobyłam się na odwagę, aby wyznać mu, co do niego czuje...

- To wspaniale! - Przerwała mi. Zrzedła, gdy dokończyłam historię.

- Nie wiem, co chciał mi powiedzieć, ale swoje wyjaśnienia zaczął od "przepraszam", więc przerwałam mu, aby nie kompromitował nas oboje. Naprawdę jego tłumaczenia "jesteś naprawdę dobrą przyjaciółką", "nie chcę cię urazić" to ostatnie, co chciałam słyszeć. Przeprosiłam go i po prostu wybiegłam. Teraz żałuję... Żałuję, że mu cokolwiek powiedziałam. Gdyby nic nie wiedział, to pewnie teraz nie miałby wyrzutów sumienia...

- O czym ty mówisz?! - Przerwała mi kolejny raz. - Chyba będę musiała z nim poważnie porozmawiać.

- Nie Alya, nie rób tego! - Chciałam odwieść ją od tego pomysłu, nie chciałam żadnych problemów, a tym bardziej zagrzebania przyjaźni z chłopakiem. - Może sama z nim to jutro wyjaśnię...

Mulatka rozłączyła się. Nie chciała pewnie słuchać kolejnych bezsensownych tłumaczeń. Westchnęłam opadając na łóżko. Oczy przymykały mi się. Nim zdążyłam zasnąć, usłyszałam pukanie w moje drzwi tarasowe. Stał za nimi, nie kto inny, jak Czarny Kot. Naprawdę był chyba ostatnią osobą, którą chciałam teraz widzieć.

Zmusiłam się do lekkiego uśmiechu, aby zachować jakieś pozory. Otworzyłam mu drzwi.

- Jest jakiś postęp z moimi kolczykami? - Spytałam odwrócona do niego plecami.

- Nie bardzo. Kluczowniczka nie pojawia się już od dwóch dni. Zaczynam się martwić, że Władca Ciem dostał je w swoje sidła. - Opuściłam wzrok. - Ale faktycznie, to ty jesteś najbardziej poszkodowana. Nie powinienem się w ogóle odzywać.

- Mimo to, cieszę się, że próbujesz. - Pocieszyłam go.

- Skoro już mamy okazję pogadać w cztery oczy, to jest coś, co chciałem ci powiedzieć. W sumie miałem to wyznać, gdy już odzyskasz miraculum, ale skoro się na to nie zanosi to...

- Jeśli masz zamiar wyznać mi tu teraz miłość, to sobie daruj. - Odwróciłam się, aby spojrzeć w jego przygnębione oczy. Posłałam mu niemiłe spojrzenie. - Nie mam teraz ani siły, ani ochoty na twoje głupie żarty...

Wszystko, co dla Ciebie zrobiłam - Miraculous [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz